Z którym koniem się kopać

2013-04-13 12:01

 

Zacznijmy od tego, że odrzucam postawę „ja się polityką nie zajmuję”. Użyję w tej sprawie banalnego, wyświechtanego argumentu: polityka się tobą zajmuje zawsze. Twoje gospodarstwo domowe, twój sposób myślenia, twoje curriculum vitae, twój sposób zdobywania dochodu, twoje inicjatywy publiczne, a nawet twoje prowadzenie się w rodzinie, w sąsiedztwie, w szkole, w pracy – są wciąż pod „bierną obserwacją” świata polityki, i jeśli tylko „wychylisz się” poza uśrednioną normalność – stracisz swój święty spokój, będziesz nadprzeciętnie inwigilowany, odpytywany, „domierzany” administracyjnie i ekonomicznie. Pozostali zaś – owi średniacy – będą cały czas indagowani o to, w jaki sposób można ich „oskubać” (patrz: PIT) – i kiedy znajdą się w jakiejś „dobrej” statystyce – polityka ich zaskoczy kolejnym przepisem, kolejną regulacją, w konsekwencji – kolejnym podatkiem, opłatą, kosztem, uciążliwością. Wszyscy też – cała Ludność oraz zasoby Kraju, nawet jeśli są pokorne i posłuszne oraz uległe – są wciąż narażone na nieroztropność, nierozważność, łapczywość i nielegalne posunięcia tzw. władzy. Nie opłaca się nie interesować polityką.

Reszta – to już tylko sprawa temperamentu i wyborów moralnych oraz społecznych. Jedni uciekają w „szarość”, udając przed władzą kogoś innego, inni stawiają czynny opór, narażając się na „fokusowe represje”, skupione na nich, jeszcze inni przygotowują zorganizowany opór, a są i tacy, którzy skrycie przygotowują „żądła” na szkodę władzy.  No, i są ci, którzy zakładają, że skoro władza zawsze wyjdzie na swoje – to może dobrze byłoby robić karierę.

Ja zaś – po rozmaitych burzliwych doświadczeniach – reprezentuję postawę następującą: z jednej strony na lewo i prawo, przy każdej okazji, próbuję sobie i innym objaśniać, o co chodzi i czemu bywa nam źle, ponuro, niewygodnie, z drugiej zaś strony dążę do obalenia systemu-ustroju (porządku konstytucyjnego) narzuconego Polsce, serwując rozwiązania godzące w interesy szkodzące Krajowi i Ludności.

Polsce i Polakom brakuje wiele do tego, aby czuć się we własnym kraju bezpiecznie, aby czuć się własnego kraju zbiorowym, społecznym gospodarzem. Podam tutaj kilka rozwiązań, mających zawsze dwa wymiary: techniczno-menedżerski i systemowo-ustrojowy. Nie spodziewam się większych kontrowersji.

  1. Odzyskanie obywatelstwa. Niezliczone, codziennie namnażane regulacje prawne i niby-prawne, połączone ze szczególnym „tonem” w stosunkach między szarym obywatelem a urzędem, organem, służbą, strażą, ciałem wybieralnym, dużym podmiotem gospodarczym, przełożonym, luminarzem, celebrytą – wszystko to  powoduje stopniowy, ale konsekwentny zanik obywatelstwa, który nazywam „wtórnym analfabetyzmem obywatelskim”. Na to nakłada się świadoma polityka tzw. Władzy, wspomaganej przez tzw. Środki Masowego Przekazu, polityka deprywacyjna, w wyniku której rozpowszechniają się lemingizacja postaw, autystyzacja zachowań, areburyzacja obywatelstwa, co w konsekwencji generuje „trash-society”, uległą i bezrozumną gawiedź nie mającą nikomu, nawet samej sobie, nic do powiedzenia poza ewentualnymi pretensjami do losu. W tej sprawie minimum do odzyskania – to Remutualizacja obszaru publicznego, czyli uczynienie reprezentacji społecznych (terytorialnych, pracowniczych, itp.) rzeczywistymi suwerenami wszystkiego co publiczne;
  2. Powszechne uwłaszczenie. O ile za czasów socjalizmu domniemanego, zwanego realnym, powołując się na jakieś specjalne upoważnienia konstytucyjne, właścicielem Regaliów Narodowych była Monopartia (jej ścisła nomenklatura) – o tyle dziś są one wystawione na żer tych, którzy są w stanie po trupach zwyciężać w kolejnych rundach gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko. Regaliami Narodowymi nazywam ziemie, wody, kopaliny, wolną przestrzeń topograficzną, przestrzeń uprawnień (koncesji, licencji), infrastrukturę krytyczną. Część z tych regaliów została wyzbyta w przestępczym trybie w ramach Programu Powszechnej Prywatyzacji, potem kolejnych fali wyprzedaży (zwanych prywatyzacją) majątku wspólnego, a także na skutek systemowo ustrojowych reform sygnowanych przez Buzka (edukacja, zdrowie, samorząd lokalny, emerytury). Do tego trwale już wkomponowany w ustrój i narastający proceder wyzbywania się przestrzeni publicznej na rzecz zagranicznych monopolistów (patrz: np. hipermarkety). W tej sprawie uwłaszczenie – poprzez mechanizmy powiernicze – ma być wehikułem Swojszczyzny, czyli „obywatelstwa we wspólnocie lokalnej”;
  3. Spacyfikowanie Pentagramu i Zatrzasków Lokalnych. Zatrzaskiem Lokalnym nazywam od dawna lokalny „ryt społeczny”, na mocy którego wiadomo, z kim nie wolno zadzierać, aby mieć spokój, a z kim jakie sprawy załatwiać. Lokalny establisment gotów jest swojego Zatrzasku bronić w ciemno, wbrew prawu, zasadom współżycia społecznego, wbrew oczywistym faktom. Pentagram – to swoiste, polityczne (wyposażone we władzę, władające Państwem) zwieńczenia tygla Zatrzasków Lokalnych. Składają się nań Mega-Biznesy, Mega-Polityka, Mega-Służby, Mega-Przestępczość i Mega-Media. Funkcjonowanie w ramach Pentagramu – to swoisty, mafijno-sitwiarski przywilej i zarazem obowiązek, wewnątrz Pentagramu działa zupełnie inne prawo i inne reguły, niż te, którymi ciemiężony jest Lud. Ma też miejsce pakiet immunitetów (wtajemniczenia, certyfikaty, uprawnienia, wyłączenia, zabezpieczenia, dopuszczenia) – właściwie nieznane przeciętnemu człowiekowi, składające się na Twierdzę Konstytucyjną;
  4. Odzyskanie suwerenności gospodarczej. Udało się przekonać tak zwaną demokratyczną większość, że można być beneficjentem Gospodarki nie mając żadnej kontroli ani nad jej zarządcami, ani nad majątkiem narodowym, ani nad procesami w niej uruchamianymi. Trzeba powiedzieć jasno: w takiej sytuacji ten, który jest wyzbyty kontroli, może liczyć wyłącznie na łaskę, dobry humor, sumienie rzeczywistego dysponenta Gospodarki. Niezależnie od postulowanego powyżej Powszechnego Uwłaszczenia – niezbędne są strukturalno-ustrojowe rozwiązania łączące w sobie pierwiastki spółdzielcze, mutualne (wspólnotowe), kolektywistyczne (tak, tak, radzieckie), powiernicze – które łącznie powinny dać obywatelom realną kontrolę i realne uprawnienia do stanowienia o losie substancji „zurbanizowanej” (poprzez sąsiedztwo), o losie podmiotów gospodarujących (niezależnie od stosunków własnościowych), o mechanizmie indykatywnego przenoszenia suwerenności politycznej z pokolenia na pokolenie;
  5. Powstrzymanie katastrofalnej lawiny wykluczeń. Początkowo mówiło się o wykluczeniu, mając na myśli bezrobocie i bezdomność. I nawet w tej naiwnej interpretacji nie utrzyma się pojmowanie jako wykluczenia tego, co widać: masowego, 20% i więcej bezrobocia, powszechniejącej bezdomności. Nie ma usprawiedliwienia dla tych dwóch zjawisk (a jest ich – istotnych społecznie – kilkanaście) w XXI wieku, w kraju należącym do OECD. Każdy dorosły sprawny człowiek, gotowy do świadczenia pracy lub uruchomienia własnej przedsiębiorczości, powinien mieć systemowo-ustrojową gwarancję, że nie popadnie w nędzę, bo dorosły sprawny człowiek jest obecnie obiektywnie w stanie w ciągu kilku lat zbudować sobie dom, nagromadzić majątek ruchomy, rozwinąć rodzinę, ustabilizować względny dobrobyt, zabezpieczyć starość (mowa o poziomie wydajności pracy i powszechności wiedzy oraz o rozwiązaniach komunikacyjnych). Jeśli zatem tak się nie dzieje, a właściwie mamy ewidentne objawy postępującego atawizmu ekonomicznego człowieka i gospodarstwa domowego – należy doszukiwać się w tym swoistej Polityki;
  6. Odzyskanie kondycji moralnej. Liczba i intensywność patologii, na jakie dziś narażony jest obszar publiczny oraz każdy mieszkaniec Polski osobiście – przestaje być jedynie „cieniem dobrodziejstwa rynkowego”, a uzasadnione stają się podejrzenia, że są one generowane rozmyślnie, z wyrachowaniem. Najbardziej znane postacie patologii to korupcja, przestępczość zorganizowana, przestępczość pospolita, bezrobocie, bezdomność, analfabetyzm, przemoc, kumoterstwo-nepotyzm, używki (alkohol, tytoń, narkotyki, itd.). w Polsce rozwinęły się one w sposób namnażająco-wybuchowy. Pojawiają się jednak jeszcze inne patologie: przestępczość rozpaczliwa (z nędzy), wtórny analfabetyzm obywatelski, chroniczny brak poczucia bezpieczeństwa osobistego i własnego dorobku, Rwactwo Dojutrkowe wypierające Przedsiębiorczość, nieodpowiedzialność wybranych wobec elektorów, krańcowa alienacja Państwa wobec Obywatela, nihilacja mnożnikowych funkcji Administracji, Infrastruktury, Finansów i Polityki (są one kosztowne, a zamiast wspomagać – ciążą i zagrażają);
  7. Zapobieżenie atomizacji-dezintegracji społecznej. Jeśli – pomijając nieco osiągnięcia nauki – ustawić jakiś szereg uspołecznienia, to ZBIOROWOŚĆ znalazłaby się najniżej (słabo powiązane i słabo skomunikowane osoby indywidualne, nie skłonne do nawiązywania trwalszych relacji społecznych), SPOŁECZNOŚĆ pośrodku (grupy skłonne wiązać się wewnętrznie i z innymi grupami poprzez instytucje społeczne, powszechnie uzgodnione i akceptowane zasady współżycia społecznego – techniczno-organizacyjne i duchowo-psycho-mentalne), a WSPÓLNOTA na najwyższym stopniu podium (organiczne i duchowe powiązania międzyludzkie oparte na powszechnej empatii i na tzw. bezpośredniej kontroli społecznej). W Polsce – na skutek narastających negatywnych doświadczeń, ale też na skutek wyrachowanych starań tzw. Władzy – problemem staje się utrzymanie tego najniższego, zbiorowościowego poziomu uspołecznienia, bowiem skłonność do komunikacji (np. debaty pozbawionej emocji), zaufanie wzajemne – zanika, a ludność „poszła w rozsypkę”, bezwolna wobec cynicznych i bezczelnych zabiegów Władzy czyniących nas marionetkami mechanizmów „spoza” sfery obywatelskiej;
  8. Zapobieżenie upadkowi kondycji ludzkiej. Plessnerowskie pojęcie „conditio humana” zawiera w sobie odniesienia do tego, co dziś nazywane jest „kapitałem ludzkim” (stan zdrowia, wykształcenie, umiejętności społeczne, doświadczenie, energia życiowa). Wyznacznikiem wartości „kapitału ludzkiego” jest ogólny stopień wzrostu efektywności kooperacyjnej, pojawiającego się na skutek wciąż pogłębianego społecznego podziału pracy: jeśli kooperacja wydobywa ze specjalizacji dodatkowe korzyści, a jednocześnie sprzyja ubogaceniu ludzkiej osobowości (nie zamykając jej w hermetycznych niszach specjalizacyjnych) – to można mówić o poprawie kondycji ludzkiej. Niestety, system-ustrój narzucony Polsce jako porządek konstytucyjny sprzyja przeistaczaniu się człowieka w bezwolny tryb procesów, mechanizmów, algorytmów i procedur, o żadnej „reprodukcji” osobowości nie ma mowy, a coraz więcej ludzkiej energii, zmyślności i zapobiegliwości skupionych jest na ratowaniu resztek własnej „osoby” i „obywatelstwa”, co czyni życie codzienne upiorną „walką o istnienie”;
  9. Demonopolizacja. Wbrew utopijnym założeniom filozofów i ekonomistów oraz fachowców w dziedzinie nauk społecznych, skupionych wokół idei liberalnych – idea Rynku jako miejsca nieskrępowanych swobód ekonomicznych i politycznych, jako tygla równoprawnych  elementów wielości-różnorodności, jako najlepszej formuły samorealizacji jednostki i jej rozmaitych związków – jest zaledwie dążeniem i inspiracją, a nie fenomenem możliwym realnie. Jest wystarczająco wiele obiektywnych przesłanek monopolizacji, by porzucić pomysły „urynkowienia” rzeczywistości, a skupić się na ogarnianiu, pojmowaniu procesów monopolizacyjnych, by znajdować społeczno-polityczne antidotum na ich negatywne skutki (nie na monopole, ale na skutki monopolizacji). Paradoksalnie, każda nowa „operacja monopolizacji” poprzedzana jest i uzasadniana „walką o dalsze rozwijanie swobód rynkowych i demokratycznych”. Podstęp – aż nazbyt cyniczny, by go nie dostrzec. Spośród rozwiązań regulacyjno-monopolistycznych trzeba zatem wybierać te, które promują deontologię, utylitaryzm i charytonikę;

Wystarczająco długo już publikuję w internecie swoje uwagi natury politycznej, społecznej, ekonomicznej, aby nie tłumaczyć się z powyższej listy: jest oczywiste, że jest ona dłuższa, a zawarte w poszczególnych punktach terminy i sformułowania mogą się wydać niezrozumiałe albo zbyt „zamaszyste”, utopijne. Śpieszę zatem oznajmić, że jest to skrót obszerniejszego opracowania.

Chętnie poddam ich treść krytyce, zwłaszcza jeśli będzie poważna.