Wytyk

2014-08-08 08:50

 

Jeszcze tylko ta notka na pohybel prawnikom, a potem zajmę się polityką, dobrze? A może lekarzami, urzędnikami, politykami, skarbownikami, pracodawcami…?

Pod tytułem „Jak dopiec juryście”, zrazu we „wstępie do podręcznika” (TUTAJ), a potem „załączniku” (TUTAJ) opisałem „ludzkim” językiem, jak funkcjonuje środowisko prawników. Trzeba wiedzieć, że jest to klan-klanów, mający wyśrubowane poczucie własnej odrębności, kastowości, wyższości wobec innych.

Kiedyś, w młodości, włamałem się w biały dzień do tego środowiska. Byłem słuchaczem SGPiS, i choć to były studia matematyczne (ekonometria), to ja robiłem „skoki” ku humanistyce (dziś już ostatecznie przeskoczyłem). W ramach ruchu kół naukowych pojechałem z referatem nt. biurokracji, do Lublina, gdzie studenckie koło nauk prawniczych UMCS organizowało seminarium z konkursem referatów. Wygrałem w cuglach, dostałem kilka fajnych książek w nagrodę, a rękę mi uścisnął sam profesor Ludwik Hass. Zapewne dużo punktów przysporzyło mi cytowanie Ernesta Mandela, trockisty mającego hyzia na tle biurokracji i jej bezeceństw („De la bureaucratie”, 1978, „Power and Money: A Marxist Theory of Bureaucracy”, 1994). Przypadek, to był rok 1980, jesień, po akademikach krążyła tabunami bibuła z powielaczy, rozmaite wydawnictwa bezdebitowe. A Profesor Hass – to trockista właśnie był. Niemniej sukces mój lubelski nie był kwestionowany, zwłaszcza że mówiłem „z ręki”, a nie czytałem jak uczniak. Naprawdę miałem wtedy dryg do rozmaitych lektur poza-główno-nurtowych. Referat mój opublikowano gdzieś na Śląsku.

Środowiska prawnicze, im dalej w las, tym bardziej stają się poręcznym, niemal klasycznym obiektem analizy pod kątem biurokratyzmu. Pęcznieje w nich i się mnoży kilka osobliwości, które powinny być przedmiotem wykładów na wszystkich innych kierunkach społecznych i humanistycznych:

  1. Korporacyjna wsobność, tworzenie wyizolowanych, hermetycznych „gmin” odgrodzonych murem od „normalsów”;
  2. Megalomania typu „complejo de dios”: prawnik jest zjawiskiem stojącym powyżej zasad społeczeństwa, należy mu się z tego tytułu szczególna uwaga;
  3. Arogancja, zuchwała pewność siebie połączona z lekceważeniem innych: objawia się w histerycznie odrzuceniowej reakcji na wszelkie „obce” próby „równorzędnej” dysputy;
  4. Feudalna samoorganizacja: środowiska prawnicze są dalekie od odruchów demokratycznych, decydującą rolę odgrywa tam „urodzenie” (ew. mezalians), koneksje, hierarchia, autorytet tytularny, imprimatur;
  5. Patrymonializm: los, dostatek i pomyślność prawnika zależy w pełni od tego, jak „jest widziany” przez „możnych” środowiska (które na zewnątrz manifestuje się jako „samorząd”);
  6. Zglajchszaltowana opinia (konformizm normatywny, konformizm informacyjny), efekt rozpoznany przez Solomona Asha i Muzafera Sherifa: wbrew oczywistościom, aby nie odstawać, powielane są „przyjęte” prawdy środowiskowe, zwyczaje, postawy;
  7. Gotowość do zadawania cierpień w imię pryncypiów: potwierdzona przez Stanleya Milgrama i Philipa Zimbardo skłonność do okrucieństwa, odwołującego się do beznamiętnego nacisku autorytetu (Milgram) lub przynależności grupowej (Zimbardo);
  8. Dupochronność nabyta: zbiorowa, odruchowa reakcja w sytuacjach „biją naszych”: rozmaite „kary” może w środowisku zadawać wyłącznie autorytet i hierarchia, zaś „obcy” mogą co najwyżej wnioskować, najczęściej nieskutecznie (patrz: oblężona twierdza);
  9. Racja własna uświęcona: choćbyśmy nie mieli racji, to ją mamy, tym bardziej, im bardziej nam się próbuje udowodnić, że się mylimy;
  10. Samokontrola ponad kontrolę społeczną: jakiekolwiek zażalenia, skargi, wnioski o kontrolę czy ukaranie albo wyłączenie – trafiają zawsze najpierw do „zainteresowanych”, czyli tych, których się obwinia: to oni wydają wstępnie opinie o sobie i swoich działaniach – oraz na temat tego kogoś, kto żali, skarży, wnioskuje;

W tak zorganizowanej społeczności największą karą jest tzw. „wytyk”. Admonicja, bura, dezaprobata, docinek, inkryminacja, insynuacja, kazanie, krytyka, nagana, napomnienie, obwinienie, ochrzan, opeer, opieprz, oskarżenie, ostrzeżenie, paternoster, pouczenie, pretensja, przygana, przymówka, reprymenda, ruga, upomnienie, uwaga, wycieczka, wygawor, wymówka, wyrzut, zarzut, żółta kartka – aż tyle ma „wytyk” synonimów słownikowych (a to nie wszystkie).

Kiedy już „obcy” pokona powyższych 10 osobliwości – albo któryś adept ewidentnie „podpadnie” w środowisku – wtedy prawnik staje pod pręgierzem: nie, nie jest jeszcze „wytknięty”, ale środowisko „ma na niego oko”. To jest okres próby, w którym – uwaga – sprawdzana jest zręczność prawnika w unikaniu porażek w zwarciach z „obcymi”: próba zatem nie oznacza bezwzględnego nakazu bycia przyzwoitym, praworządnym, profesjonalnym (patrz: deontologia, utylitarność, charytonika), tylko nakaz uczynienia wszystkiego, by „obcy” zniechęcili się, popełnili błąd, odpuścili, źle rozegrali. Wraz z tym niepisanym nakazem idzie przyzwolenie na wszelkie działania w stylu „harcerz kłamie, pije i pali, ale dba, by go na tym nie przyłapali”.

Dopiero kiedy tu człek okaże się mierny – wtedy środowisko „czuje się w obowiązku” wpisać mu „wytyk” w akta. Pamiętacie, jak bezduszny i bezwzględny komornik zabrał kobiecie dorobek życia, choć nie miała nic wspólnego z rzeczywistym dłużnikiem? Okazało się, że komornik „działał prawidłowo”, a w geście humanitaryzmu Izba Komornicza zwróciła kobiecie nienależnie pobrane złotówki. Pamiętacie, jak środowisko obsobaczyło naczelnika więzienia i ukarało, kiedy – zorientowawszy się, że osadzono u niego osobę nieumysłową, zapłacił za skazańca niewielką grzywnę, byle on sobie wyszedł (jednym słowem: zagrał na nosie sędziom)?

Nie ma takiego zła, które wyrządzi „obcym” prawnik, a które znajdzie oczywistą karę środowiskową. Za to nawet niewielkie „podpadnięcie swoim” – ooo, to już jest coś.

Gdybyż w jakikolwiek sposób prawnicy z „powiatu” zależeli od lokalnej społeczności – może takie działanie miałoby krótkie nogi. Ale szanowni państwo zależą wyłącznie od siebie samych. Zapraszam do przejrzenia 20 losowo wybranych „laudacji” Krajowej Rady Sądownictwa, kiedy to sędziowie ubiegają się o awanse (np. z rangi SSR do rangi SSO). Toż to są właśnie „laudacje”, godne postulatorów beatyfikacyjnych! Zapraszam do lektury odpowiedzi instancji „wyższych” na zażalenia i skargi: mnożą się w nich takie sformułowania, jak „żalący nie przyjmuje do wiadomości”, „skarżący jest niewiarygodny”, „piszącemu nie podoba się postanowienie i dlatego interweniuje”, „przedstawia rzeczowe argumenty, ale to tylko taka jego linia obrony”. No, jednym słowem, „obcy nie ma racji właśnie dlatego, że ją ma”!

Co robić? Nękać w każdym przypadku bezeceństwa, podłości, plugastwa prawniczego. Przyłapywać na wszystkim, tak jak oni nas przyłapują. I spokojnie, bez nerwów, dążyć do „wytyku”. Bo to boli, niczym gwałt.

„Die Menschen machen ihre eigene Geschichte, aber sie machen sie nicht aus freien Stücken unter selbstgewählten, sondern unter unmittelbar vorhandenen, gegebenen und überlieferten Umständen.“ – napisał Marks w swoim wielce zaangażowanym pamflecie “Der achtzehnte Brumaire des Louis Bonaparte”, wydanym w 1852 roku. To znaczy: Ludzkość tworzy swoją własną historię, ale nie tak, jakby sobie tego życzyła: nie według okoliczności, które sobie sama swobodnie wybierze, tylko wedle okoliczności (zaszłości), które niezależnie od niej już się dokonały.

Społeczność prawnicza kręci sobie od lat sznur. Nie stało jej roztropności, by się przeistoczyć z duchem czasów. Raczej woli ujarzmiać owego ducha, podporządkowywać swoim mrocznym racjom. No, średniowiecze!

No, to prędzej czy później dostanie to, o co się prosi.