Wszystkie krowy są Tuska

2011-06-29 04:28

 

Donald Kaszub próbuje mnie rozbawić, wpuszczając w maliny. Oto cytat notki redakcyjnej umieszczonej dziś po południu „na szczycie” w Onecie:

 

Byłoby cenne, żeby przy okazji konfliktów, przy okazji kampanii, gdzie temperatura sporów nie opadnie – taka jest demokracja, nie ma się czego wstydzić – dobrze by było, żeby wobec Europy i innych państw spoza UE prezentować pogląd, że Polska jest OK, ile udało się u nas zrobić. I to mógłby być największy sukces tej prezydencji, że reputacja Polski po niej będzie jeszcze lepsza - powiedział premier Donald Tusk, prezentując w Sejmie informację na temat priorytetów polskiej prezydencji

 

To samo powtarza jak mantrę Wielki Pozycjoner, Minister od dyplomacji, w TVN.

 

Ja na to opowiem starą jak świat anegdotkę: Gierek Edward chciał się przed gośćmi z zagranicy pochwalić naszym indywidualnym, niesocjalistycznym rolnictwem. Wybrano na tę „pokazówkę” chłopa-rolnika spod Częstochowy, słusznego ideologicznie, ale nie do końca zasobnego. Żeby to podretuszować – przywieziono mu jeszcze dwie krowy z PGR i wstawiono do odmalowanej na tę okazję obory, trochę sprzętów, itd.

 

Goście zagraniczni obejrzeli, pomrukali – i odjechali. Wtedy PGR zgłosił się po krowy. A chłop na to: powariowaliście, mam świadków z KC, a nawet z zagranicy, że krowy są moje!

 

Ten numer nam chce wyciąć Kaszub: chwalcie nas na potęgę, jeden przez drugiego. A potem, kiedy na forum europejskim albo nawet u nas w kraju zaczniemy marudzić, on spokojnie odrzeknie: mam nagrane wasze wypowiedzi, jak chwaliliście kraj i rząd i co tam jeszcze. Odczepcie się, zmienno-poglądowcy!

 

Ja rozumiem, że skoro „zagranica” czyta nasze blogi, gazety, słucha naszych rozmów i obserwuje protesty uliczne – to również przy tych okazjach powinniśmy się powstrzymać od krytyki! Cała Polska kocha Tuska! – powinno pobrzmiewać wesołym, dziarskim echem z każdego zakątka Rzeczpospolitej!?

 

Często w zagranicznych wojażach jestem uczestnikiem rozmów typu „co tam, panie, w polityce”. A wojażuję po różnych krajach, w tym po Rosji i krajach Azji Środkowej, gdzie słowo „demokracja” oznacza coś egzotycznego, a nawet podejrzanego. I tłumaczę: demokracja to taka forma współżycia politycznego, w której obowiązuje niepisany zakaz obwiniania kogokolwiek, a szczególnie Władzy, za swoje życiowe niepowodzenia, bo Władza nie zajmuje się ani Krajem, ani Ludnością, tylko swoimi sprawami nieznanymi szaremu człowiekowi.

 

Choćby wokół ciebie była społeczna i biurokratyczna maź, w której nie da się zrobić żadnego konstruktywnego ruchu – to nie ma komu zgłosić pretensji, tylko trzeba sobie jakoś radzić bez opieki i wsparcia „z góry”. A kiedy już się wygramolisz – przysolą ci podatek za cały ten czas, kiedy się borykałeś z kłopotami i nie miałeś grosza na opłacanie Władzy. Wszystko z odsetkami, oczywiście, i bez szansy na wywinięcie się od haraczu.

 

Rzucając anatemę na wszystkich niezadowolonych z takiej „demokracji” – Tusk i jego drużynnicy wystawiają sobie świadectwo: albo kompletnie nie wiedzą, w jakim kraju żyją, albo grają na najbardziej bezczelnych, cynicznych nutach.

 

Nie, nie będę uprawiał dulszczyzny, choć znam co najmniej jeden paragraf KK, z którego łatwo będzie mnie ukarać za to, że nie lubię polskiej wersji demokracji i daję temu wyraz przed „obcymi”. To też coś mówi o demokracji.

 

Melduję, że moje blogi zaledwie w 20% odwiedzane są przez komputery z polskim IP. No, to im mówię: demokracja w moim Kraju wrzeszczy do mnie z telewizora „zamknij pysk, uśmiechnij się, bo sąsiedzi patrzą”.

 

 

 

Kontakty

Publications

krowy są Tuska

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz