WSTĘP DO PROGRAMU POLITYCZNEGO

2010-11-25 11:10

 

Zwykłem powiadać, że nie mam poglądów politycznych, tylko ideowe. Dlatego, że odmawiam udziału w polityce polegającej na między-drużynowych grach o pozycję i o władzę i wszelkie płynące stąd beneficja, odmawiam nawet sobie bycia „gdzieś w pobliżu”, chociaż dla własnego rozeznania (i bezpieczeństwa) uczę się pilnie, o co w tej polityce chodzi.

 

Wycofałem się już dawno - chciałbym sobie wierzyć że ostatecznie i na zawsze oraz nieodwołalnie - z jakichkolwiek funkcyjno-stołkowych zamiarów politycznych. Sądzę, że to uwiarygodnia moje refleksje, choć może osłabia ich siłę sprawczą.

 

Jeśli więc tytułuję tekst jako „Mój program polityczny” – to raczej jako opowieść o tym, co gotów jestem zaakceptować i wesprzeć, jakie mam oczekiwania co do tego, co nazywam Nawą Publiczną. To zaś wynika z moich poglądów ideowych i światopoglądu, z jakichś osobistych wskazań moralnych i obywatelskich.

 

Mój program polityczny nie jest skomplikowany, a w wersji kilku-zdaniowej, hasłowej, brzmi nawet banalnie.

 

Wszystko co wspólne, publiczne, społeczne – moim zdaniem powinno być podporządkowane Człowiekowi-Osobie. Przy tym postrzegam Człowieka jako obiekt nie tylko przyrodniczy (organizm) i społeczny (członek wspólnoty-kolektywu), ale też jako podmiot duchowy (osobowość) i „esencjalną pigułkę” Uniwersum. Zresztą, w moim wyobrażeniu utożsamiam Uniwersum (Wszystko Co Jest) z Opatrznością, Bogiem, Providentia, Pronoja, z Teodyceą w tle jako Problematem Naczelnym.

 

Ludzka codzienność rozpostarta jest pomiędzy sprawy gospodarcze (optymalne bilansowanie tego co pożądane z tym co uciążliwe, ale niezbędne dla pozyskania pożądanego), obywatelskie (znajdowanie swojego najlepszego miejsca pośród Ludzi i pośród ścierających się racji, poglądów, interesów, kształtowanie więzi międzyludzkich i ustanawianie współpracy), duchowe (poszukiwanie możliwie najlepszej opoki, gleby i witamin dla swojego wszechstronnego rozwoju w przyjaźni ze Wszystkim Co Jest) oraz prokreacyjne (utrwalanie tego co nas konstytuuje docześnie i na wieczność poprzez kształtowanie nowego na drodze poświęcenia samego siebie, ofiary z siebie).

 

W ten prosty sposób zdefiniowaliśmy cztery ludzkie Byty, brzmiące lakonicznie, ale zawierające w sobie głęboką treść):

1.       Byt ekonomiczny

2.       Byt społeczny

3.       Byt kulturowy

4.       Byt rodzinny

 

Polityka – w swoim potocznym rozumieniu oraz w swojej praktyce – zwykła kłaść szczególny nacisk na dwa pierwsze byty ludzkie, pozostałe zaniedbując (sfera prywatna) albo wypoczwarzając (bierna eksploatacja Dziedzictwa). A powinna w miarę proporcjonalnie obcować ze wszystkimi Bytami, w ich wewnętrznym Pluralizmie (poszanowanie wielości i różnorodności) i w ich wszelkich wyobrażalnych Nierównościach („zawinionych” i niezawinionych).

 

Naczelną zasadą Polityki jest Umiar i Harmonia, a to oznacza, że wszelki polityczny zarząd polegać powinien na powstrzymaniu się od Władzy (jakkolwiek ją rozumieć), w to miejsce poświęceniu się Służbie. Jeśli w Gospodarce, Społeczeństwie, Kulturze i Rodzinie zapanuje ryt Poświęcenia – nieznane staną dramaty egzystencjalne, takie jak bieda, niesprawiedliwość, samotność, niebezpieczeństwo, obcość, niepojętość, brak osobistego postępu.

 

Niestety, akurat POŚWIĘCENIE jest współcześnie w deficycie największym z dotąd doświadczanych, dlatego też mój program polityczny pod tym hasłem jest ogłaszany.

 

Dwa reżimy zarządzania w jednym Społeczeństwie

 

Powiedzmy od razu, o co chodzi: o reżim odgórno-państwowy oraz reżim oddolno-samorządowy. Ten pierwszy powinien być konstruowany jako DEMOKRATYCZNE PAŃSTWO PRAWA (dziś Rzeczpospolitej Polskiej jeszcze daleko do tego statusu), drugi zaś powinien podkreślać, a właściwie czynić rzeczywistym SUWERENEM POLITYCZNYM lokalne społeczności, wspólnoty, organizacje zwane pozarządowymi, gospodarcze podmioty komunalno-spółdzielcze.

 

Zacznijmy od demokracji „oddolnej”. Oddolność to nie tylko „niziny” polityczne, które albo pretendują do obywatelskiego samostanowienia, albo się tym nie przejmują, albo kompletnie obce im jest takie myślenie i postawa. Oddolność to przede wszystkim codzienna, realna, soczysta, namacalna gospodarka, ustawicznie kalkulowany i optymalizowany bilans aktywności własnej na forum publicznym, rozpostarty między własny skuteczny wkład do społecznej puli dobrobytu a uprawnienia do czerpania z tej puli. Obszar, w którym to się odbywa, nazywam od dawna Infragospodarką i zakładam, że „bezpośrednie sprawstwo” (wykonawstwo) społecznego dochodu (np. PKB) dokonuje się tutaj właśnie, w Infragospodarce.

 

Można zaryzykować tezę, że każdy z nas, nawet najmniej świadomy meandrów rozwoju społecznego, gospodarki i polityki, ma dość dobrą orientację w tym, co się dzieje w jego miejscu pracy i w miejscu zamieszkania, potrafi ów infrastrukturalny bilans oszacować w miarę przytomnie. W tym bilansie mieszczą się wynagrodzenia i różne inne źródła dochodu, niekoniecznie pieniężnego, warunki pracy i życia, poczucie stabilizacji, niezbędne wydatki domowe i „publiczne”, możliwości odpoczynku (w tym zasób czasu wolnego) i dostęp do różnych dóbr ekstra-konsumpcyjnych. Mieści się też – to ważne – rzeczywisty lub potencjalny wybór, zmiana swojego statusu, roli (np. miejsca zatrudnienia, stanu cywilnego, mieszkania, miejsca stałego pobytu, powiększenia rodziny, poszukiwania alternatyw na tych wszystkich polach).

 

Reżim oddolno-samorządowy powinien dawać każdemu rzeczywistą, konstytucyjną możliwość uspołeczniania, obiektywizowania bilansów indywidualnych czy grupowych (rodzinnych) na forum wspólnoty lokalnej i tworzenia w tej wspólnocie „tutejszych” mechanizmów, instytucji, wsparcia, koordynacji, wymiany. Optuję za tym, aby społeczność sołtysowska (kilka-kilkanaście tysięcy ludzi) miała pełne, 100%-towe uprawnienia do samorządzenia się w opisanych tu sprawach. Po swojemu, w każdym „sołtysowie” inaczej, wedle lokalnych pomysłów i sposobów.

 

Wszystko to w izolacji (abstrakcji?) od Państwa, powiem: całkowitej, choć mam świadomość zarówno utopijności tego postulatu, jak też swoistej „logistyki prawa” ogólnokrajowego, która każe w całym kraju przestrzegać tych samych reguł postępowania w sprawach karnych, cywilnych, gospodarczych, rodzinnych, itd., itp.).

 

Podstawową instytucją uspołeczniającą, spoiwem wspólnoty lokalnej, powinna być Swojszczyzna, czyli prawo do funkcjonowania w obrębie społeczności i do jej opieki-wsparcia połączone z obowiązkami wspólnotowych świadczeń na rzecz tej społeczności. Instytucją Swojszczyzny zarządzałby Sołtys, wybieralny w wyborach „ateńsko-kozackich”, podczas wiecu, ale też narażony na natychmiastowe odwołanie, jeśli społeczność uzna, że ma z nim jakiś problem. Sołtys może występować jedno-osobowo, może też powołać sobie pomocników-urzędników a także współpracować z Radą Sołtysowską: sposób wynagradzania Sołtysa, Pomocników i Rady – jest kwestią umowy Sołtysa ze społecznością, jest też kwestią miejscowych zwyczajów, podkreślmy: Państwu nic do tego, Państwo komunikuje się ze Społecznością poprzez Sołtysa.

 

Reżim zaś odgórno-państwowy związany jest nierozerwalnie ze swoistym, rynkowym tyglem społeczności lokalnych, które cedują część swoich niezbywalnych swobód i praw (cedują, nie oddają) specjalnym organom i urzędom na zasadzie powiernictwa, tak jak to znamy z sytuacji, kiedy dysponent powierza swoje włości kancelarii adwokackiej czy dzierżawcy. Owe specjalne organy i urzędy są konkretne: dzisiejsza Konstytucja każe Obywatelom (zatomizowanym) realizować zalecenia Państwa pod przymusem i pod rozmaitymi groźbami. W moich postulatach wygląda to nieco inaczej: to Sołtysowie w imieniu „swoich” społeczności, z własnej „oddolnej” woli, za umówioną odpłatnością „podatkową” (public collection), powierzają organom i urzędom rozmaite sprawy do skoordynowanej realizacji, licząc na to, że zadziała tu ekonomiczna „korzyść skali” oraz pokonane zostaną „bariery wejścia” (np. autostradę przez terytorium kilkuset wspólnot trzeba budować sposobem nieco innym niż „gospodarczy”).

 

Będący przedstawicielami i reprezentantami konkretnych społeczności-wspólnot, Sołtysowie współdecydują w rozmaitych konstelacjach o inwestycjach szerszych niż rodzime wspólnoty potrzebują tylko dla siebie, o administrowaniu sprawami ponad-wspólnotowymi, o rozwiązaniach skarbowo-budżetowo-finansowych, o kształcie mikro-regionu (gmina-powiat) i regionu (województwo, kilka województw). W tym celu oni – jako elektorzy „swoich” społeczności – powołują „znormalizowane” struktury, np. rady gminne i powiatowe, sejmiki wojewódzkie, wójtów, burmistrzów, prezydentów. Są też swoistą Radą Nadzorczą (w formule Ławy Sołtysowskiej) nad przedsięwzięciami ogólnokrajowymi.

 

Nazywam to Ordynacją Sołtysowską.

 

Ordynacja Sołtysowska „zarządza” obszarem, który opisuję jako Ultragospodarka, na którą składają się:  

  • Administracja, czyli zbiorowy porządek oparty na przesłankach uspołecznienia, dający przejrzystość i strzegący rozmaitych gospodarczych równowag;
  • Infrastruktura, czyli instalacje wspólne, ujawniające swoją przydatność wyłącznie poprzez użytkowanie zbiorowe, masowe;
  • Finanse (szerzej: Walory), czyli pakiety rozwiązań oszczędnościowych, kredytowych, transferowych, ubezpieczeniowych, funduszowych, budżetowych, itp., użyźniających kooperację;
  • Polityka, czyli obszar najbardziej istotnych decyzji i rozwiązań systemowych w dziedzinie alokacji gospodarczych, obszar nadzoru równowag wszelkich;

 

Można mówić o uhierarchizowaniu Ultragospodarki: wszystkim zarządza Polityka, Finanse decydują o Infrastrukturze i Administracji, zaś Infrastruktura determinuje funkcjonowanie Administracji poprzez samo to, że „jest”. Owa hierarchia oznacza też szczególną Służebność (patrz: idea Poświęcenia): podobszar Polityki służy wszystkim „niżej”, podobszar Finansów – też wszystkim „niżej” (ale nie służy Polityce), i tak dalej.

 

Służba w obszarze Ultragospodarki polega na „mnożnikowaniu” efektów tego, co wypracowane zostało w obszarze Infragospodarki. W swoim modelu przyjmuję – obrazowo – mnożnik „2”: sprawna Administracja podwaja możliwości Infragospodarki, trafiona Infrastruktura podwaja to, czym zarządza Administracja, optymalnie dystrybuująca walory dziedzina Finansów znów podwaja to, co znajduje się w zasięgu Infrastruktury, a podejmująca dobre decyzje alokacyjne Polityka znów podwaja to, co obsługują Finanse. W ten sposób – zastrzegam ponownie, że to tylko obrazowy model – zespolony mnożnik 2x2x2x2=16. Czyli skutkiem cywilizowania się naszego świata jest – w tym modelu – 16-krotne powiększenie tego, co wypracowuje Infragospodarka, w jakiejś mierze odpowiednik tego, co jako naturalna żywotność ekonomiczna funkcjonuje od zawsze.

 

Oto – powyżej – najgłębszy sens postępu cywilizacyjnego, konkretnie: sens istnienia dowodów cywilizowania się, w postaci wspólnoty Administracyjnej, Infrastrukturalnej, Finansowej, Politycznej.

 

Zatem reżim odgórno-państwowy ma jako najważniejsze (moim zdaniem jedyne) zadanie tak regulować Ultragospodarkę (i – interwencyjnie – Infragospodarkę), aby suma mnożnikowa była jak największa (a może: jak najlepsza w konkretnych okolicznościach). Jeśli mnożnikowanie słabnie, albo przybiera wartości ujemne (czyli Ultragospodarka staje się próżniaczym ciężarem) – wtedy reżim odgórno-państwowy traci swoją legitymizację.

 

Właśnie dlatego sądzę, że ów reżim – w oczywisty sposób zhierarchizowany – powinien działać z rzeczywistego, nie-fasadowego nadania reżimu oddolno-samorządowego i pod kontrolą samorządów poprzez Ławy Sołtysowskie. Reżim odgórno-państwowy – jeśli mamy wierzyć w Demokrację – ma czuć się ustawicznie „wywołany do odpowiedzi” przez samorządne wspólnoty reprezentowane przez Sołtysów i – pośrednio – samorządy wyższych szczebli. Taka jest m. in. funkcja Ordynacji Sołtysowskiej proponowanej przeze mnie.

 

Zmiany konieczne w Polsce

 

Wymienię tutaj kilka punktów, które stanowią mój polityczny program, swoisty „software” polityczny, który aplikowałbym Polsce, gdybym był jej Adminem:

 

1.       Przegląd Ultragospodarki (Administracja, Infrastruktura, Walory, Polityka) pod kątem stanu „mnożnikowania”, jako wstęp do rzeczywistej reformy Państwa poprzez nowe jakościowo rozwiązania instytucjonalne;

2.       Przegląd stanu (w Polsce) takich cywilizacyjnych fenomenów, jak Obywatelstwo i Samorządność: dziś Obywatelstwo ogranicza się do formuły rejestrowej (NIP, PESEL, itp.) oraz służebnej wobec Państwa (wybory, podatki, itp.), a Samorządność jest okastrowana do roli delegatury, wysuniętych placówek państwowych w terenie;

3.       Porzucenie utopii propagującej pogląd, że możliwe jest bezkonfliktowe (kompetencje, władza) współistnienie Samorządu i Państwa, odcięcie Samorządów od Państwa,

4.       Wprowadzenie Ordynacji Sołtysowskiej, anulowanie odgórnej Władzy nad Obywatelem uzurpowanej przez Organy, Urzędy, Agendy, Urzędników, Funkcjonariuszy, Prokurentów, wraz z janczarami-władykami Państwa – na rzecz oddolnej, sołtysowsko-samorządnej kontroli poczynań wyliczonych podmiotów;

5.       Realizacja Nowych 21 Postulatów w proponowanej przeze mnie redakcji, w celu doprowadzenia do ucywilizowania najbardziej elementarnych obszarów życia publicznego;

6.       Ustanowienie rzeczywiście partnerskich stosunków międzynarodowych na poziomie prawa międzynarodowego (np. wizy z USA, Ukrainą), przy jednoczesnym powstrzymaniu się od roli pawia i papugi narodów: polityczne przyjęcie do wiadomości, że jesteśmy średnim krajem starzejącej się Europy, leżącym na uboczu przyszłych (już rysujących się) szlaków polityki globalnej, ogniskowanych wokół Chin, Indii i Ameryki Łacińskiej;

7.       Uruchomienie rzeczywistej, niezależnej debaty na tematy zasadnicze: Racja Stanu, Państwo, Człowiek, Demokracja, Samorządność i Obywatelstwo, Plan versus Rynek, Art-Kultura, Idee (Konserwatyzm, Prawica, Lewica), Własność, Wiara-Religia, Media – z mechanizmem indykatywnego „przełożenia” tej debaty na praktykę zarządzania nawą publiczną;

 

Ten program polityczny (na pewno będzie cyzelowany, precyzowany) można zamknąć w jednym haśle: Zniesienie istniejącego porządku konstytucyjnego poprzez nową redakcję Konstytucji pod kątem uczynienia Społeczeństwa, Obywateli – rzeczywistym suwerenem w kraju.

 

Droga

 

Jeśli ktoś ma poglądy polityczne, a nie robi niczego, aby one „stały się ciałem” – to można podejrzewać, że opowiada dyrdymały, udaje, że na czymś mu zależy.

 

Ja robię tyle ile mogę, mając kilkudziesięcioletnie doświadczenia społecznikowskie (od harcerstwa, poprzez ruch kół naukowych i klubów dyskusyjnych, po rozmaite konferencje i inicjatywy „okazyjne”) oraz będąc – przez około 40 już lat – blisko czołowych polityków, obcując z nimi, przekomarzając się, wykonując jakieś fachowe i osobiste zlecenia-prośby. Mogę po prostu pokazywać publicznie, co sądzę „o tym wszystkim”.

 

I pokazuję, na ile umiem.

 

Ruch obywatelski jest potrzebny. I wsparcie „szeregowych”, samorządowych funkcjonariuszy, urzędników, prokurentów.

 

Odmawiam swojego własnego, cielesnego zaangażowania się w taki ruch. Oznacza on bowiem Bardzo Długi Marsz. Na pewno nie będę pośród maszerujących, kiedy on ujrzy na horyzoncie Cel.

 

Dlatego wolę komentować i podpowiadać. Z nadzieją, że ktoś pasjonarny, chętny do działania – uwierzy mi.

 

Jan Herman

 

 

PS 1:

Powyższe napisałem „z ręki”, tuż po wyborach samorządowych 2010 r. w Polsce, mając swiadomosć, że w wyborach tych po raz kolejny zgubiła rytm i krok idea Samorządności-Demokracji-Obywatelstwa, a umocniła się praktyka mega-neo-totalitaryzmu, a nawet terroru państwowego, skryta pośród mimikry „demokratycznego państwa prawa”. Ten program będzie sukcesywnie doredagowywany, ale jego myśl główna jest od lat aktualna i prędko się nie zmieni.

 

PS 2:

Swoistym Archiwum Załączników do niniejszego Programu Politycznego są dwa zbiory tekstów, wciąż uzupełniane: Ugoda Społeczna (plus 21 postulatów) oraz Samorządność. Szukaj w Menu.

 

 

Grodzisk Mazowiecki, 25 listopada 2010 rok