Wolny wytwórca w naszych czasach

2018-10-29 21:37

 

Podobno podczas letniego seminarium Nowej Krytyki w Pobierowie (to tam wparowała policja czy inna służba, rzekomo w trosce o bezpieczeństwo ideologiczne), miało miejsce krótkie spięcie teoretyczne pomiędzy ludźmi o zbliżonym światopoglądzie i zbliżonym wykształceniu formalnym (solidne doktoraty). Panowie różnią się pokoleniowo, i może dlatego inaczej zrozumieli niemiecki zapis o tym, kto będzie „podmiotem lirycznym” komunizmu, ustroju przyszłości. Młodszy użył sformułowania „wolne zrzeszenie wytwórców”, starszy zaś „zrzeszenie zrzeszeń wolnych wytwórców”.

Kto choć raz rzucił okiem na „Kritik des Gothaer Programms” – ten rozumie różnicę między „wyzwoleniem” a „wolnością”. Wolny wytwórca to taki, który nie działa w jakimkolwiek „zewnętrznym” reżimie, nawet najbardziej „rozbudowanym socjalnie, humanitarnie, godnościowo” (czyli sprawiedliwym) – tylko wraz z podobnymi sobie współtworzy własny, autonomiczny, samorządno-spółdzielczy „reżim”.

Nie jest to zatem ani – mówimy o współczesności – człowiek korporacyjny, ani prekariusz (pracujący za kilku, zarabiający za „niecałego jednego”), ani aktywista organizacji pozarządowej – tylko równy pośród swojego wytwórczo-konsumpcyjnego środowisteczka. Wraz z innymi równymi stanowiący wspólnotę równych, w tym sensie wolnych, zwłaszcza że panują nad swoja pracą, „ogarniają ją”, nie czują się biernymi wykonawcami.

Z Henrykiem miałem dziś fajną rozmowę na ten temat. Wiem, że wraz z synem Kacprem napisze w tej sprawie krótki tekst na grudniowe, ważne spotkanie lewicy.

Więc tu przerywam, ale ciąg dalszy i pogłębiony - nastapi