Wiersz z powielacza

2010-02-21 11:45

 

WIERSZ Z POWIELACZA

 

Myśmy idioty wierszem

Odbitym na powielaczu

Stąd dobre dla nas miejsce

Drogi kolego – w sraczu

 

Pierwsze dwa wersy wyżej

Gintrowski kiedyś śpiewał

Dalej zaś – to już mądrość

Co we mnie wciąż dojrzewa

 

Najpierw więc metafora

Zdolnego Przemysława

Że niby każdy jakoś

Niedorobiony stawa

 

Że ktoś nas pacnął jakby

Zużytą akwarelą

Ani to – panie ładne –

Ani nie warte wiele

 

Oraz jak kropka w kropkę

Żeśmy łatwo-zmywalni

A nie jak chce Maryla

Na świat nieprzemakalni

 

Bogiem a prawdą – patrzaj –

Nie takie to nieszczęście

Gdy więcej wciąż frasunków

I ludzi coraz gęściej

 

I człek nad człeka staje

I urząd go przyciska

Ciągle ktoś kogoś łaje

Wciąż klątwy i wyzwiska

 

Wciąż niżej upadamy

Brakuje tylko kroku

By wylądować pięknie

W jakowymś dna rynsztoku

 

A z perspektywy sracza

Że brzydko się wyrażę

Wszyscyśmy są jednacy

Te same mamy twarze

 

Gorzej już być nie może

Niż tu, na dnie latryny

Gdzie w ciszy i w skupieniu

Oddają mocz i szczyny

 

Co prawda wszystko lepkie

I zapach nie od Diora

Ale tu wszyscy wiedzą:

Wyżej podążać pora

 

Z gówna się wykaraskać

Otrzepać z ludzkich przywar

Od nowa wszystkie sprawy

I rzeczy ponazywać

 

Dlatego – choć niedobre

Dziś mamy położenie

Kapitał za to mamy:

Gówniane doświadczenie

 

I choć jedyna droga

Ku górze tędy wiedzie

Gdzie ktoś w potrzebie wielkiej

Nad nami srając siedział

 

To jednak spójrzmy na to

Z oddolnej perspektywy

Toż to światełko nasze

W tunelu jako żywym

 

Kto żyw – ten do roboty

Po nowe sięgać życie

Nie siedzieć dalej w kupie

I na spłuczkę nie liczyć

 

No, chyba że ten pobyt

W krainie wiecznych czarów

Niczego ci nie przyniósł

Prócz gęstych tu oparów

 

No, chyba że twa mądrość

Że zawsze cieplej w smrodku

Zatem chcesz całe życie

Już spędzić w tym wychodku