Wianki

2018-06-24 02:20

 

Jest noc Kupałowa. Na rzekach przechodzone panny puszczają pogańskie wianki. Podobno komuś się trafił kwiat paprotny.

Ja mam ucztę. Na początek książka, którą będę czytał zrywami, bo niełatwa, razem z innymi tego autora. „>Humanistyka stosowana< powinna się znaleźć w podręcznej bibliotece ambitnych studentów, doktorantów, pracowników naukowych i praktyków społecznych takich dyscyplin i sfer działań jak autorytet, cykl życia, edukacja, profesjonalizm, rozwój, sfera publiczna, tożsamość, zmiana społeczna – by inspirować inicjacje, ilustrować pasje i stymulować wirtuozerię analityczną czy odwagę krytyczną”. No, więc ja chcę być ambitny, poobcuję z Lechem Witkowskim, toruńskim filozofem, którego poznałem podczas epizodu w organizacji poststudenckiej, jako „dysydenta” (ja wtedy występowałem w roli „podskakiewicza”).

Poczta wrzuciła mi trzy tomy Kazimierza Burnata, literata- poety, tłumacza, publicysty, dziennikarza, animatora kultury, , jurora konkursów, instruktora warsztatów literackich, poruszającego się w przestrzeni środkowo-europejskiej. Mam kilkunastu (a może tylko kilku) autorów rymowanych i nierymowanych, z których czerpię zazdrość, że ja tak nie potrafię. I przyjemność, jaka daje obcowanie ze słowem ładnie odzianym, czasem zadziornym. Ja akurat jestem człowiekiem odwróconym plecami do rozmaitych egzaltacji, ale właśnie w takie noce jak dzisiejsza chwytam za brzdąkadełko i sobie coś tam „wykonuję”, korzystając z odzyskanej nieobecności osób, którym moje występy mogłyby przeszkadzać, zwłaszcza o tej porze.

 

Od ulicznego księgarza nabyłem Richarda Grunbergera „Historię społeczną III Rzeszy”, książkę sprzed półwiecza niemal. Dwutomowy przekrój Niemczyzny z czasów jej najbardziej paskudnego epizodu. 30 esejów-rozprawek na takie tematy jak Rodzina, Partia, Korupcja, Donosy, Wieś, Biznes, Robotnicy, Humor, Żydzi, Język nazi, Religia. „Kiedy totalitaryzm niszczy wszystkie przejawy myślenia z wyjątkiem humoru, kawały polityczne zaczynają kwitnąć niczym dzikie zioła, sięgają korzeniami do źródeł wyobraźni i dowcipu, które nie znajdują innych materialnych ujść. Takie właśnie „kwiaty” rozwinęły się w zaplombowanej cieplarni hitlerowskich Niemiec, wypełnionej oparami retoryki i samo ogłupiania”.

Będzie świtało. Jak znam życie, większość sobotnio-niedzielnej młodzieży przechodzi właśnie w stan zaniku człowieczeństwa i zawieszenia instynktów. Zaludniają nocne autobusy, ustronne miejsca albo tkwią nadal „niedorobieni” w szczęściodajnych oparach lokali pozbawiających człowieka ogłady.

Ja mam przed sobą kilka rozpoczętych wątków: przeróbka (wydanie poprawione) monografii „Jakem prokremlowski”, podrasowanie przeglądu pieśni niebanalnej pt. „Autografy”, referat filozoficzny pod mylącym tytułem „Owale Cassiniego w badaniach operacyjnych” (czyli nowe spojrzenie na przenikające się przestrzenie ekonomiczne). Wracam do rozważań strukturalnych „Budżet-Sieć-Rynek” (poszukuje wciąż najlepszej z możliwych redakcji paradygmatu ekonomicznego).

Dlatego mnie szczęściodajnie już nie rajcują: zbyt dużo czasu trzeba potem poświęcić na powrót do życiowych zaprzęgów. A bez nich – to się czuję jak pobladła gwiazda koloru nieoznaczonego, zapomniana w cichym zakamarku niebo sfery. Znaczy – trzeźwy jestem, jak zawsze.