Wariacje swobodne na temat Wyzysku

2013-03-23 08:32

O wyzysku mówimy potocznie, kiedy dostrzegamy, iż ktoś niezasłużenie korzysta z cudzych owoców pracy, zwłaszcza jeśli robi to powtarzalnie, wciąż. Mój pogląd na temat wyzysku wywodzi się z pojęcia Społecznej Puli Dobrobytu (SPD). To jest taki zasób dóbr, wartości i możliwości, który w jakiejś społeczności (gospodarującej) jest obiektywnie uznany za dorobek, dochód. Wyzysk – w tym kontekście – ma miejsce wtedy, kiedy w miarę trwale ktoś więcej czerpie z SDP niż wkłada do niej, przy czym uwzględnia się tu specjalne traktowanie młodzieży, chorych oraz „trzeciego wieku”.

 

Tak zdefiniowany wyzysk rozpościeram między trzy kategorie: Kapitał Fikcyjny (KF), Akumulację Pozycji (AP) oraz Monopol (MO). Godzę się na krytykę takiego podejścia, która zarzucać mi będzie amatorszczyznę.

Monopol

Skłonności monopolistyczne ma wszystko, co żywe. Monopol – to fenomen oparty na tym, że jeśli już gdzieś ktoś postawi nogę (ja to nazywam „palikowaniem”, nawiązując do gorączki złota) – to umacnia swoją pozycję w tym miejscu, okopuje się, zaklepuje przyszłe dobrodziejstwa. Wtedy korzysta ze swojej monopolistycznej pozycji, aby czerpać więcej, niż dostarcza, a najlepiej czerpać najwięcej a nie dostarczać nic. Przeciwny Monopolowi jest Rynek – czyli fenomen oparty na ustawicznym potwierdzaniu swojego „prawa do czerpania” z SPD, co oznacza odnawialność szans, konieczność „dostarczania”, aby legitymizować „czerpanie”, brak możliwości „zaklepania”, wymóg świadczenia pracy na bieżąco jako warunku dostępu do korzyści, dzielenia się swoim, jeśli tylko zbytnio się wyrosło nad przeciętność. Monopolizacja nie zna granic w żadnej dziedzinie życia publicznego: obecna jest w obszarach twórczości (artystycznej naukowej, społecznikowskiej), gospodarki (biznesowej, menedżerskiej), polityki (lokalnej, samorządowej, urzędniczej, partyjnej, policyjnej, wojskowej, w służbach jawnych i sekretnych, kliki, koterie, kamaryle, organy państwowe). Sytuacje „monopolu zarządzającego monopolami” (oligarchie) są znane obserwacjom potocznym i naukowym.

Kapitał fikcyjny

Kapitał jako taki – to tytuł do dochodu. Kapitałem jest nasza gotowość do pracy poparta umiejętnościami, talentami i wykształceniem, kapitał bywa techniczny, technologiczny, organizacyjny, finansowy i polityczny (ten ostatni – to uprawnienia akumulacyjne, czyli do decydowania, na co stawiamy w gospodarce, a na co nie). Żywotne odruchy monopolizacyjne powodują, że dysponenci rozmaitych postaci kapitału (również my, szaraki, czyli kapitał w postaci gotowości do pracy) fiksują sobie dochód (wynagrodzenie), zarazem unikając wkładu do SPD. Jeśli – zatrudniwszy się – bumeluję – to mam kapitał fikcyjny. Podobnie jeśli wynająłem kwaterę w kamienicy, w której nie da się mieszkać, ale chcę pobierać „czynsz”. Jako kupiec, który sprzedał, ale nie uwzględnia reklamacji. Jako ubezpieczyciel, kiedy sztuczkami „drobnym drukiem” unikam wypłaty odszkodowania, choć składkę pobieram. I także, jeśli jako polityk zaniedbuję korzystnie społeczne alokacje, ale chcę być doceniany dietami i apanażami oraz przywilejami. Kapitał fikcyjny jest powodem tąpnięć gospodarczych, jeśli jego „masa” zaczyna być znacząca (najłatwiej to dostrzec dla kapitału korporacyjnego – techniczny, technologiczny, organizacyjny, oraz dla kapitału finansowego).

Akumulacja Pozycji

Pozycjonowanie – to optymalizowanie swojej kariery, ta zaś polega na tym, aby uprawiać wyzysk w możliwie największej skali i jak najmniej bezpośrednio. Wyzysk bezpośredni – np. rabunek – ma krótkie nogi, jest społecznie naganny. Wyzysk pośredni – jeśli jest zapośredniczony przez konstelacje instytucji – bywa powodem do dumy (patrz: szefowie korporacji premiowani za wyniki, budzący podziw nawet wyzyskiwanych przezeń). Używam w takich chwilach słów „paradoks Enola Gay”: zanożowanie albo zastrzelenie człowieka z bliska jest traumatyczne, ale zrzucenie bomby atomowej niszczącej miasto – staje się powodem do odznaczenia za dobrze wykonane trudne zadanie bojowe. Wszelkie stworzenie – a Człowiek w szczególności – przez całe swoje życie stara się pozycjonować (patrz: biopolityka), buduje swoją karierę samopas lub w „drużynach”, dążąc w ten sposób do akumulowania rozmaitych pozycji namnażających jego kapitał. Jeśli jest to kapitał fikcyjny – pozycjoner czuwa tylko, by on znalazł się „pierwszy w kolejce do wypłaty dywidendy”, kiedy nastąpi kryzys, tąpnięcie.

Teraz już można „spokojnie” zaprezentować swoistą „klasyfikację wyzysku”, opartą na – tu nie przytaczanej – koniunkcji trzech opisanych powyżej kategorii. Zatem możemy wyróżnić następujące formy wyzysku:

1. Incydentalny – to wyzysk biorący się z gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko, można powiedzieć – gry rynkowej. Tak rozumiany wyzysk „krąży bez zakotwiczenia”: raz tobie się uda oszwabić innych i pożyć bez ponoszenia trudu, raz komuś innemu;
2. Instytucjonalny – to wyzysk oparty na rozmaitych stosunkach i stosuneczkach między ludźmi: instytucja, czyli społeczna umowa wewnątrz jakiejś społeczności, upoważnia niektórych do stałej korzyści, nawet jeśli niezasłużonej (patrz: instytucja własności);
3. Systemowy – to wyzysk oparty na ustrojowym zafiksowaniu instytucji, które przestają już być zaledwie umowami wewnątrz społeczności, ale stają się prawem obudowanym przepisami, procedurami, algorytmami, certyfikatami, normami, standardami, dopuszczeniami;
4. Represyjny – biorący się z patologicznego uprzedmiotowienia praw: niektórzy gracze „rynkowi” porzucają, ignorują społeczny sens praw i reguł, a używają ich do realizacji celów partykularnych, aspołecznych, dopuszczają się nawet „preparowania” praw „pod siebie”;
5. Deprywacyjny – to wyzysk biorący się stąd, że najwięksi monopoliści uzurpują sobie prawo do wielce ryzykownych gier całym dobrem publicznym, czyli do gamblingu na społeczny rachunek (ryzyko): kiedy ugrają – zyskują, kiedy porażka – płaci społeczeństwo;
6. Totalny – to wyzysk biorący się z dehumanizacji stosunków społecznych, z tego, że monopoliści rozciągają swoje „kompetencje i uprawnienia” na sferę prywatną i osobistą, decydując o losie i kondycji osób, rodzin, wspólnot, gospodarstw domowych;

W rozmaitych miejscach przedstawionej powyżej „skali” można umieścić takie fenomeny społeczno-ekonomiczno-polityczne, jak lobbing (naginanie reguł w interesie podmiotów lub ich „samorządów”), zatrzask lokalny (wiadomo w społeczności, komu nie warto się narażać, a z kim jakie sprawy trzeba załatwiać), Pentagram (zwartych w jedno 5 sił: mega-biznes, mega-polityka, mega-media, mega-przestępczość i mega-służby). Jak się ktoś uprze, to za pomocą tej skali opisze sytuację na kolei, premie dla budowniczych Stadionu Narodowego, dziadostwo i niemoc Rządu, próbę Europy wykręcenia numeru Cyprowi, zagadnienie umów śmieciowych i elastycznych form pracy, nienaturalnie silną pozycję ekonomiczną i polityczną konkretnego Kościoła (szczególnie medialną), służebność samorządności lokalnej wobec Państwa (choć wydaje się, że powinno być odwrotnie), Twierdzę Konstytucyjną (izolujący, wyalienowujący zestaw uprawnień, przywilejów, wtajemniczeń, dopuszczeń, certyfikatów, immunitetów).

Wskażę na koniec na to, co najbardziej dramatyczne. Otóż ciągły „rozkwit” kapitału fikcyjnego, mającego się wciąż znakomicie mimo sejmowych zadęć o lichwie i wyzysku, przenoszenie ciężaru gatunkowego z formuły represyjnej ku formułom deprywacyjnym i totalnym – jest uwerturą (mowa nie tylko o Polsce, ale o historycznej tendencji) do rozpadu gatunku CZŁOWIEK na dwa fenomeny.

Fenomen szlachetny – to ten otoczony kokonem cywilizacyjnym, w postaci Prawa, Nauki, Edukacji, Kultury, Samorządu, Techniki. W takim kokonie człowiek pięknieje i rozkwita, staje się „szlachetnej próby”. To świat Postępu, ale z klapkami na oczach, postępu opartego na wyzysku.

Fenomen podły – to ten pozbawiony kokonu, l’uomo senza contenuto, co jednak nie oznacza, że żyje po prostu poza cywilizacją, bo żyje on w świecie zrujnowanym na potrzeby cywilizacji, na „produkcję i utrzymanie” kokonów. To świat zdegenerowany i świat degeneratów zarazem.

Być może nie mam racji, zwłaszcza we wniosku końcowym. Być może sprawa nie jest tak dramatyczna i zarazem tak paradoksalna. Ale wolę poddać to wszystko dyspucie niż przemilczeć.