Ulica M

2018-06-17 08:59

 

Warszawa leży mniej-więcej pośrodku krainy nazywanej od tysiąclecia(?) Mazowszem. I mniej-więcej w środku Warszawy biegnie ulica Mazowiecka.

Jeden z jej końców sięga Placu Powstańców Warszawy, niegdyś Dzieciątka Jezus. Przy nim ładniejsza część budynku NBP, duży hotel z tradycjami ludowymi, jedna z redakcji TVP, a nawet pomnik kultowej postaci.

Drugi z jej końców sięga Zachęty, a dalej Ogrodu Saskiego, Grobu Nieznanego Żołnierza, pomnika innej kultowej postaci politycznej, symbolicznego krzyża pamiątkowego oraz najnowszego pomnika związanego z Katastrofą.

Ulica M w porach między świtem i zmierzchem jest normalna ulicą, właściwie uliczką śródmiejską: jest wąska, kilkupiętrowa, jakieś organizacje pozarządowe, sklepik dla plastyków i w ogóle siedziba Związku Plastyków, pośrodku zaś tej 200-metrowej ścieżki jest pół-stylowy hotelik, dziś prywatny, kiedyś tzw. garnizonowy.

Po zmierzchu uliczka M zamienia się w piekło. Bo największa ilość „adresów” tej uliczki – to mordownie udające nocne kluby.

Za wyszukanymi nazwami „klubów dla dżentelmenów” i zwyczajnych kurwidołków kryją się ruja z poróbstwem, narkobiznes, erupcja dzikiej ludyczności w najgorszym, właściwie kibolskim wydaniu. Niby tych klubów jest mniej-więcej 10, ale życie klubowe toczy się tylko pozornie przy stolikach za szybami i wo i szybko przenosi-wynosi się wprost na uliczkę. Życie to polega zaś na piciu alkoholu z wyniesionych szklanek i butelek, spożywaniu „czego-bądź” (dojeżdża nawet fast-buda na kółkach), łajdaczeniu się i nagabywaniu, szukaniu frajerów (drink za 100,-PLN!). niektórzy barmani wystawiają kolumny głośnikowe wprost na chodnik (nie ma „ogródków”, uliczka jest naprawdę wąska). Podochoceni alkoholem i golizną „dżentelmeni” wyrażają swoje emocje w sposób stadionowy. Wrzaski nie dają spać ani mieszkańcom, ani gościom hoteliku. Raz na kilka minut jakiś motocyklista „daje czadu” siejąc decybele na poziomie lotniskowym. Jeśli ktoś „czuje wolę bożą” – gzi się na oczach pozostałych, choć ci bardziej „taktowni” idą gzić się pod Zachętę, bo tam jest skwerek, z kolejnym pomnikiem. Jeśli ktoś przedobrzył z mieszanką trunkową – wypróżnia trzewia „tędy i owędy”, wprost na ulicę, czasem na „zabytkowe” parapety albo na stojące tam kwietniki. Rano widać tać to aż nadto. I czuć.

Zapyta ktoś: przecież jest coś takiego jak cisza nocna, zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, zakaz „uprawiania” czynów nieobyczajnych czy choćby bluzgania słowem nieładnym, karane jest korzystanie z rajfurstwa i podobne wyczyny.

Otóż uliczka M jest pod tym względem niszą eksterytorialną. Komu się to nie podoba – może co najwyżej dostać w mordę. Policja pojawia się o świcie, kiedy co najwyżej 20-30 imprezowiczów przycupuje bez przytomności na schodkach, przymurkach i krawężnikach, albo „debatuje” z użyciem słów powszechnie uznanych za nieparlamentarne, ale tak, by ich w Krakowie i Gdańsku słyszano. Bywa, że ktoś z przydurną nadzieją szuka swojego i-phone’a, portfela czy innej rzeczy ważnej. Jakby nie wiedział, gdzie był nocą.

No, i ta czujna poniewczasie policja spisuje tych pół-przytomnych ludzi, robiąc swoje statystyki. Więc niech nikt nie mówi, że uliczka M pozostaje bez nadzoru…!

Ciecie wychodzą z miotłami i szufelkami, przez uliczkę przetacza się tyraliera sprzątaczy ulotek oferujących gołe tyłki i biusty. Snują się „wtórni czyściciele” zbierający niedopałki i co się jeszcze nawinie. Kiedy następuje tryumfalny koniec ciszy nocnej – wystawione na uliczkę głośniki dotąd dające muzykę zaledwie głośną – teraz pokazują wreszcie co potrafią. Dla tych paru śniętych ostatnich ofiar warszawskiego taksówkarstwa. Policja wszak pożniwowała i odjechała…

Jeszcze kilka małych godzin, jeszcze ostatnie bladzie znajdą swoich amatorów, ostatni kieszonkowcy tęsknie „obetną” spojrzeniami pole bitwy łykając ślinkę – i uliczka M zacznie udawać nie-siebie: otworzy się sklepik dla plastyków, odjadą „taksówkarze” mający „coś” w ofercie dla niedopitych i nie do…nych, wszystko wedle gustów. Hotelik stanie się senny – o tych kilka godzin za późno. Znów znaczenia nabiorą pomniki, Zachęta, bank, stowarzyszenie plastyków, muzeum etnograficzne (za rogiem), księgarnia (za innym rogiem), zaciszne herbaciarnie i chodnikowe ogródki przy Świętokrzyskiej…