Ukrainian political knot

2015-03-13 07:22

 

Jestem w Krzyżowej. Miejsce pamiętne pojednaniem olbrzymiego Helmuta z wątłym Tadeuszem. Miejsce godne wszelkich rozważań na temat rozwiązywania nabrzmiałych problemów Europy Środkowej.

Zakupiłem sobie – zanim kilkudziesięciu współuczestników konferencji zauważy tę pozycję – Ludwiga Mehlhorna „Odrzucając kłamstwo”, z podtytułem „Z historii oporu i opozycji antytotalitarnej w XX wieku”. Kilkadziesiąt biogramów ludzi z Europy Środkowej i Rosji, którzy zostali zauważeni przez System i „odpowiednio” potraktowani. Było ich tysiące, ci dali się zauważyć.

„Naszą dewizą było: nie czekać na demokratyczne prawa, tylko działać tak, jakby istniały” – znajduję w jednym z biogramów. Czyż to nie jest najlepsza definicja „l'Etat parallèle”? I jeszcze Havel: „Jeżeli zycie w kłamstwie jest główną podporą systemu – to trudno się dziwić, że jego głównym zagrożeniem staje się życie w prawdzie. Toteż system musi je zwalczać bardziej niż cokolwiek innego”.

Zanim cokolwiek o Europie Środkowej się powie, warto te zdania – i inne z książki przytaczanej – wykuć na pamięć. Bo są do bólu aktualne.

 

*             *             *

Zebraliśmy się w sprawach ukraińskich. „Na stół” wyłożono przymiarkę raportu. A w niej tyle „tego”, że wolę puścić w internecie własną „wykładnię”.

Zacznę od wspomnienia z Władywostoku (zakładałem tam kilkanaście lat temu firmę Dalnia mającą handlować polską żywnością na rosyjskim Dalekim Wschodzie). Skończyła własnie wtedy studia córka przyjaciela, więc biesiadujemy. Dobry dyplom, wart pochwalenia się. Tania zna rózne języki, ale z tych znanych mi – tylko angielski. Pytam: no, a czemu innych zachodnich nie zgłębiasz, tylko azjatyckie? Ona zaś na to: wujku, największym krajem na zachód stąd, z którym Władywostok ma do czynienia, są Chiny! A rzut beretem nas dzieli od Korei i Japonii!

Tym samym uświadomiła mi, jak wiele w pojmowaniu rzeczy wszelkich ma położenie geograficzne. Zuch dziewczyna!

Zatem spróbuję się podporządkować tej logice i zarysuję mapkę z Ukrainą na poczesnym miejscu. Oto ona, poniżej.

Ukraina leży pomiędzy Rosją, Orientem i Europą Środkową, częściowo w tej ostatniej będąc zanurzona. Z Europą Środkową wiążą ją doświadczenia od zarania Rusi Kijowskiej aż po czasy „obozu socjalistycznego” i burzliwe przejścia po białowieskim akcie wymówienia posłuszeństwa wobec ZSRR. Do tego ma Ukraina wyobrażenie, częściowo wmuszone przez graczy globalnych, że jest oczkiem w głowie Rosji, Europy i Ameryki. Ostatnio przyjęła formułę „Europa karmi, Ameryka strzeże”, znaną w Polsce, która w tej formule żyje już ćwierćwiecze.

Moim zdaniem, ta formuła wymaga przeredagowania: Europa tuczy dla swojej kuchni, Ameryka stawia buty z ostrogami na ziemiach, z których pozyskuje janczarów. Ale każdy ma prawo do swojego zdania, byle nie narzucał go obowiązkowo innym, poprzez prawa, nagonki, nacisk opinii medialnej.

Z mapki odczytać można nader łatwo, że w najbliższym czasie Ukraina może i powinna uczestniczyć w jakimś porozumieniu czarnomorskim, w którym dużo to powiedzenia miałby – co oczywiste – Istambuł i Środkowa Europa (przy założeniu, że zrywa związki z Rosją, co będzie nad wyraz kosztowne). Zresztą, takich prób w ostatnich latach było kilkanaście, np. Organization of Black Sea Economic Cooperation (patrz: artykuł dr. Beaty Piskorskiej z KUL: https://www.academia.edu/6660832/Synergia_Czarnomorska_zbliżenie_państw_Morza_Czarnego_do_Unii_Europejskiej ).

Tymczasem Ukraina – podobnie jak niegdyś Polska (vide: losy Grupy Wyszehradzkiej), od najbliższego sąsiedztwa woli zabiegać o jakąś równowagę na osi Moskwa-Bruksela-Waszyngton. I kiedy – wsadziwszy w Wilnie kij w mrowisko – doświadcza wszystkiego, co złe w tym pomyśle – jeszcze bardziej się napina, zdumiona, że nie płyną wartką rzeka miliardy z Europy, że Ameryka jeszcze nie odbiła dla niej Krymu.

Dziś Ukraina jest polem rozgrywki rosyjsko-amerykańskiej (i tylko tej), a Europa, która zawieruche rozpoczęła w Wilnie – dzis z troska pochyla sie nad doświadczaną ciężko Ukraina o sposobi hufce biznesowe mające wyrwać Ukrainie co lepsze kąski. Z tym co zostanie – niech sobie Ukraina sama radzi.

Oczywiście, na użytek konferencji, w której uczestniczę, przedstawię liczne działania ze strony polskiej zmierzające – na poziomie kontaktów biznesowych – do mnoznikowania naturalnej zywotności ekonomicznej Ukraińców i przedsiębiorczości, która dziś popada w rozmaite szarości, popychana w nie przez wielkie rozwarstwienie społeczno-ekonomiczne.

Bo Ukrainie się wydaje – jak Polsce – że jest partnerską częścią świata, w którym nigdy nie była: nawet Polska, która na co dzień w swoim tysiącleciu obcowała z Niemcami, Francuzami, Italią, Watykanem – nie jest dziś w pełni partnerem Europy, ale ma prawo Ukraina sądzić, że rozegra tę partię skuteczniej...