Uśrednianie otoczaków

2010-06-30 05:16

 

Ja to już się nie dziwię, że nawet najważniejsze wybory w Polsce – wzorem krajów „cywilizowanych” – sprowadzać się mają do decyzji na miarę „kawa czy herbata”.

 

Obaj zacni kandydaci najprawdopodobniej dokonali na sobie operacji uśredniającej. Ich sztaby albo wiedzą, albo wyczuwają, jak wygląda przeciętny wyborca głosujący, czyli taki, który faktycznie pofatyguje się do urny. A następnie ociosują, lepią, wygładzają swojego faworyta pod sztancę, jaka ze statystyk i wyczucia im wychodzi.

 

Nie ma znaczenia, czy kandydat jest człowiekiem z żelaza, marmuru, papieru czy innej substancji: wszyscy oni po spreparowaniu uśredniającym różnią się od siebie zaledwie nazwiskiem i fizjonomią, a wszelkie inne ich cechy i właściwości są zacierane, na koniec dla niepoznaki upakowywane w kolorowe papiórki.

 

Wyborca – a zakładam, że mamy tylko inteligentnych wyborców – choćby nie wiem jak się wytężał, to widzi wyłącznie owo standardowo-przeciętne upakowanie, z którego wystają tu i ówdzie podrasowane fotoszopowo twarze mężów roztropnych i wyważonych, umiarkowanych, jakże pasujących do tego, co wyobrażamy sobie jako „prezydent z żurnala”.

 

Tak, tak, jasne! Znamy ich nie od dziś i nie mają oni przed nami tajemnic, ich zasługi i sprawki są pamiętane!

 

Baju, baju. Wybudzony z hibernacji wyborca, który włączył telewizor kilka dni temu i wydał „stówę” na zestaw prasowy – dostaje sieczkę. Bez treści, za to przymilną i łaszącą się do elektoratu. Z trudem ów hibernatus odróżnia trzeciorzędne cechy obu rywali, nawet jeśli im się wypsnie w jakiejś niby-debacie, że my stoimy tu, a oni tam.

 

Możnaby powiedzieć, że przecież ów elektorat decyduje o tym, jaki będzie kandydat, nieprawdaż? W skrócie: jeśli mój elektorat stanowią owce, to choćbym doklejał do niego zające i sarny, ogólny wizerunek będzie owczo-barani. A elektorat mojego konkurenta jest wilczy, zatem choćby tam wmieszał się niedźwiedź i lisy, to średnio mimo wszystko mamy burą watahę wyjącą po nocach do księżyca.

 

I tu też nieprawda. Owczarnia bowiem jest zapewniana przez wilków, że ależ skąd, zgoda i miłość na zawsze, same wilki zaś dowiadują się, że pośród owiec najwięcej jest takich, które kiedyś były wilkami, braterstwo się zatem należy i tak dalej.

 

No, przecież wiadomo, że za tym wszystkim kryją się konkretne polityczne racje, których natura jest taka, że choćbyśmy obaj – jako kandydaci – byli jednojajowi, to jeden z nas musi drugiego ustrzelić, zostawiając zagajnik dla siebie na wyłączność. Owe racje nie są podawane szerokiej publiczności ani przed, ani po głosowaniu, choć można się ich domyślać.

 

 

*          *          *

 

Krążę i krążę, ale chodzi mi o to, jak zgrabnie kandydaci przeistaczają się w dobie wyborów w ugrzecznione i miłe mupety. Po bezpośredniej albo medialnej chwilce obcowania z nimi człowiek zastanawia się: za co ja go krytykowałem, za co nie lubiłem, przecież to jest taki fajny pluszak!

 

Wyborco szanowny!

 

Ci dwaj chwilowo przemili, okrągli, pozbawieni kantów i wybieleni z plam faceci w nienagannie skrojonych opakowaniach – przez najbliższe 5 lat zamierzają na twój rachunek robić to, co głowy państw robią na całym świecie od zawsze: celebrować własne osoby, mościć sobie miejsce w historii, występować w roli najfajniejszego gościa pod słońcem, a przede wszystkim stronić od takich jak ty frajerów.

 

Ich rzeczywiste znaczenie dla Przyszłych Pokoleń, dla Twojej Ojczyzny i dla innych spraw pisanych Dużymi Literami – Historia opisze bez nich: może uczyni z nich karłów, może olbrzymów, ale na fotkach zawsze będą oni uśrednionymi otoczakami. Nie do odróżnienia.

 

*          *          *

 

No, proszę, nawet moja notka jakaś taka obła i nijaka. Zaraźliwe to-to jest.

 

Kontakty

Publications

Uśrednianie otoczaków

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz