Tylko poważne oferty. Polityczne

2018-09-15 06:31

 

Ogłoszeń zatrudnieniowych, matrymonialnych, handlowych – i podobnych – jest wciąż pełno. Niektóre z nich kończą się magicznym zastrzeżeniem: tylko poważne oferty.

  1. Naiwnością jest sądzić że kadrowiec w przedsiębiorstwie wyeliminuje w ten sposób naciągaczy-bumelantów;
  2. Daleko posuniętą nieodpowiedzialnością jest przekonanie, że adoratorom z łapanki nie będzie chodzić i „próbę”;
  3. Jeszcze większą głupotą ogłoszeniodawcy jest wiara w zaklęcie o powadze ofert, kiedy wystawia na żer swój produkt czy usługę;

Po cóż więc są takie magiczne zastrzeżenia?

To są przejawy polityki. Takiej dosłownej: nie graj ze mną w gry zakazane.

 

*             *             *

Po 30 latach wszedłem znowu do polityki. Właściwie z jej trzeciego rzędu przesunąłem się do drugiego. Teraz więcej osób mnie widzi, a ja widzę mniej szczegółów. Taki jest koszt politykowania.

Na wszelki wypadek podpowiem: nie mam zamiaru ubiegać się o prominentne, luminarskie funkcje publiczne. Moje politykowanie rozumiem jako bezpośrednią aktywność przy projektach „natury publicznej-społecznej”.

 

*             *             *

W „mojej” polityce zakończyły się już niektóre „sety”.

  1. Pierwszy set – to ustalenia mniej-więcej rok temu, co do tego, jakim grupom „potencjalnie sprawczym” sponsorzy (prawdziwi wyborcy, umiejący skutecznie wymagać) dadzą szansę materialną na „robienie wyborów”: jedni obiecują beneficja sponsorom, a inni nie, lub są odczytywani jako nie-obiecujący;
  2. Drugi set – to wprowadzanie do gry Dra Mateusza Piskorskiego: nienachalne, bo on niczego nikomu nie obieca za dotacje, on trzyma się programu Zmiany i jego rozwinięć, trzyma się też idei, której obawiają się ci, co władają jego losem;
  3. Trzeci set – to przegrana z kretesem nasza walka o medialne zaistnienie Dra Mateusza Piskorskiego: redakcje są tu jednak zależne od sponsorów. Przy okazji kontrkandydatom udającym, że bronią demokracji – akurat jest na rękę, że Mateusz „siedzi”. Troche to wszystko niepoważne i fałszywe;

Gramy dalej.

  1. Idzie walka o to, czy Dr Mateusz Piskorski zdoła zaistnieć w grze jako podmiotowy gracz: założono komitet wyborczy, do poniedziałku trwają starania o rejestrację tzw. list kandydatów;
  2. Od poniedziałku w użyciu będą nasze najcięższe armaty: wniosek o unieważnienie głosowań „na Warszawę”, ze względu na oczywiste ograniczenia siłowe wobec kandydata mającego pełnię praw formalnych, ale ich faktycznie pozbawionego, a także pozew przeciw członkom PKW o pomocnictwo i poplecznictwo w przestępstwie przeciw wyborom;
  3. W secie piątym istotny jest element zwany „racją polityczną”: oba pozwy są wystarczająco uzasadnione, ale mogą być przedmiotem manipulacji, choć formalnie są oczywiste;

Wbrew pozorom (np. wbrew medialnej słabości kandydatury Dra Mateusza Piskorskiego) – w secie szóstym ma on najwięcej atutów: prawdę materialną, argumenty prawne nie do podważenia, opinie ONZ-towskiej Grupy Roboczej ds. Arbitralnych Aresztowań. Trzeba się będzie nakuglować, by to po prostu odrzucić, odwlekać, zamiatać pod dywan, choć nie takie się już działy rzeczy w Polsce, nie tylko za trwającej kadencji.

Liczymy, że „na musiku” będą niektórzy przegrywający w sondażach: wtedy może się okazać, że któryś z naszych pozwów da się „wykorzystać”.

W zamian nie chcemy wiele: uwolnienie Dra Mateusza Piskorskiego i jego powrót do normalnego życia politycznego (poza którym nigdy nie powinien się był znaleźć).

Gramy w tę grę z marnych pozycji, bez doświadczenia i bez „dobrej prasy”, z kibicami w nas wątpiącymi, z przeciwnikiem nie biorącym – he-he – jeńców (akurat Mateusz jest jeńcem, ale w innym przekroju). Ale wiecie, jak to jest: wystarczy z byle procy strzelić Goliatowi w oko. Albo jeszcze w coś.

I na to liczymy, a nie na nadzwyczajne nasze moce.

Ktoś już orzekł: gramy nieczysto, stracimy cnotę ideową, podpuszczamy Mateusza, bez jego wiedzy kręcimy lody w wrogiem. Nieprawda, po stokroć nieprawda.

A kto zdradza idee itd. – nie muszę mówić, bo tymi akurat beztwarzowymi egzemplarzami media się interesują.

Więc nawet jeśli pierwsze sety przegrywamy z przeciwnikiem, kontrkandydatami, mediami i kibicami – wiemy, że nie czas teraz na przedwczesne podsumowania.