Tylko bez kaca (nie przedawkować demokracji)

2014-11-21 09:19

 

Tak sobie pytająco myślę, czy warszawski Plac Defilad, który widział niejedno, nadawałby się na polski Majdan. Zapalnikiem jest niewątpliwie twórczość PKW ostatnich tygodni, okolice Pałacu Kultury jak raz pasują do antyruskich wystąpień, dojazd zewsząd dobry, miejsca ile kto chce, można nawet odrębnie rozlokować frakcje.

Kozaków tylko jakby mniej, za to siła narodowo-patriotyczna w narodzie – potężnieje. I żyjemy w podobnej formule globalno-kontynentalnej: Europa karmi, Ameryka strzeże, Rosja straszy.

Pierwszy ukraiński Majdan był puczem, który zniósł rzecznika oligarchii i wyniósł ekipę głodną prywatnych sukcesów, gardzącą Krajem i Ludnością tak samo jak Janukowycz. Na ile się Ukraina zawiodła na „pomarańczach” – niech świadczy fakt, że znów wybrano rzecznika oligarchii, aroganckiego Janukowycza. Zatem – znów pucz, tym razem już „w imię Europy”. Ha-ha-ha! Majdan natychmiast stał się „biznesem” jednego z oligarchów, a demokratyczne idee poszły spać z chwilą, kiedy Europa (po wyczynach murgrabi z Chobielina) cichcem zrejterowała, zaś w to miejsce wpasowali się niezawodni Amerykanie. Zagrożona Rosja stanęła przed wyborem mniejszego zła: albo Amerykanie przejmą Sewastopol w dzierżawę, albo się temu zapobieże. Konflikt na skalę kontynentalną – gotowy.

Efekt: prezydentem Ukrainy jest „opiekuńczy” majdanowy oligarcha, premierem ten, który praworęczył puczystom pomarańczowym. Ukraińskie wybory parlamentarne z października ujawniły to, co Polska zna jako POPiS: dwie równorzędne siły polityczne, niby „jednego chowu”, ale bez szans na dogadanie się. Mija miesiąc od wyborów, a nie widać, by Poroszenko zamierzał kogoś desygnować na premiera. Czeka na rozdanie municypalno-komunalne(?), albo ktoś mu pozamiata pod nogami, jak poprzednikom.

Polska ma podobny problem: ekipa obsiadająca wszelkie możliwe „źródełka” bankrutuje, wcześniej doprowadziwszy do bankructwa Kraj i Ludność. Ekipa inna, która miała już swoje „wejście” i odeszła po skróconej kadencji i po Katastrofie – stanęła przed życiową szansą – a tu się posypało to co państwowe i wszystko może trzeba będzie resetować. No, naprawdę dobry powód do majdanu, czyż nie?

I tu mamy dylemat, który skwituję dwoma zdaniami:

1.       W Polsce lepiej pamiętać, że oprócz światłych opozycjonistów jest jeszcze „elektorat”, bardziej stanowczy niż ukraiński, choć może mniej wyrywny do zadym;

2.       Światli opozycjoniści i jeszcze bardziej światli „schyłkowi władcy” nie ukłony powinni czynić i mrugnięcia okiem, tylko przegrupować swoje myślenie z oligarchicznego na demokratyczny (nie mylić z populizmem);

Bo wrócą czasy, kiedy ulica wyciągała – symbolicznie – z więzienia przywódcę i szła za nim sektami tysięcy z okrzykiem „Wie-sław, Wie-sław”! A wtedy to już tylko orgia… (nie mylić z orgietką).

A jeszcze tak niedawno głosiłem, że to Ukraina jest „przed” tym, „po” czym my już jesteśmy.