Trzy role budżetu

2019-03-11 10:26

 

Postaram się, aby poniższa treść podobna była do gawędy, a nie do referatu. Chociaż wiadomo, że o budżetach najlepiej rozmawia się księgowym, ci zaś mają zaledwie śladowe poczucie humoru, kiedy chodzi o pieniądze.

A

Pierwszą rolą budżetu jest tzw. redystrybucja. Przyjęto swego czasu pogląd (maczał w tym palce jeszcze Bismarck, a na dobrą sprawę dawni monarchowie), że nie działa żaden automatyzm (niewidzialna ręka), który wyrównywałby szanse wszystkich wyrażających gotowość do pracy zarobkowej: na to, czy mamy dochód i jaki mamy dochód – mają wpływ tak silne interesy „nierynkowe”, ze trzeba im przeciwstawić „wolę polityczną”, na mocy której powstają takie pozycje budżetowe, których nie sposób oczekiwać poprzez dobrowolne składki zamożniejszych. Tak też było pierwotnie, teraz okazuje się jednak, że na (przykładowych) pięć warstw dochodowych dowolnej społeczności – tylko „środkowa” i ta „średnio-niższa” zasilają budżet, a średnio-wyżsi” oraz „najwyżsi” znają sposoby na unikanie podatków drogą „inżynierii finansowej”.

B

Drugą rolą budżetu jest dynamizacja gospodarki. To, co nazywamy postępem, napotyka przeszkodę w postaci społecznego zamiłowania do „świętego spokoju”: na mocy tego zamiłowania trwają i trwają słabnące ekonomiczne starocie i zagracają przestrzeń gospodarczą, wobec tego zawsze brakuje miejsca i możliwości dla wydajniejszych i efektywniejszych rozwiązań i trzeba je „forsować”, zanim zostaną „dostrzeżone” i zdobędą (w znaczącej skali) zarówno klientelę, jak też inwestorów. W takich sytuacjach budżet „wydziela” środki na wsparcie pożądanych kierunków rozwoju technologii, infrastruktury, branż żywieniowych i konsumpcyjnych. Zawsze jednak w taki sposób, aby zaspokoić „elity”, a dopiero w drugiej kolejności „masy”. Najbardziej widać to obserwując gadgety technologiczne: docierają one najpierw do „elit”, a dopiero potem do „mas”, przy czym do owych „mas” docierają już w postaci „wabików uzależniających”, z takimi „funkcjami ubocznymi” jak inwigilacja, zadłużenie nabywców, pułapki nie pozwalające się wycofać.

C

Trzecią rolą budżetu jest zaspokojenie interesu Państwa, co tutaj należy rozumieć jako interes Decydentury (kamaryl zawiadujących organami, urzędami, służbami i legislaturą) oraz  Nomenklatury (korpusu menedżerskiego-administracyjnego zależnego (i dlatego służebnego) od Decydentury). Oba te „korpusy władzy” żyją - tak same siebie widzą – ponad codziennymi sprawami ludzi, robią zresztą wszystko, by otoczyć się otuliną wtajemniczenia, i w tym swoim „obszarze zastrzeżonym” poczynają sobie tak, jakby „pozostała Ludność” nie istniała, i jakby Kraj należał do nich (do Decydentury szczególnie). Użyję brutalnego porównania: jeśli są roztropni, to dbają o zasoby Kraju w podobny sposób jak o uprawy, dbają też o Ludność tak jak dba się o stada hodowlane. Dbam o Kraj i Ludność – bo kiedy padną, to będę musiał znaleźć inne źródło „zasilania i karmy”.

O rzeczywistej roli wszelkich budżetów (uważni obserwatorzy „rynku” wiedzą, że mamy do czynienia z całą pajęcznią budżetów, nawet w sektorach „nieuspołecznionych”) świadczy Budżetowy Paradoks Władzy, który objawia się tym, ze kiedy słabnie cała gospodarka (tym samym kurczą się wpływy do budżetów) – to najpierw „pod topór” idą sprawy socjalne-wyrównawcze, potem sprawy innowacyjne (postęp), zaś żadne cięcia nie zrobią krzywdy (mimo zadęć) interesom Decydentury i Nomenklatury. Właśnie takie sytuacje obnażają „priorytety” budżetowe i są sygnałem do tego, by po dziesięciu stuleciach Komercjalizmu zastanowić się nad istotą współczesnej gospodarki – pojmowanej jako fenomen cywilizacyjny.

 

*             *             *

Aby skrócić wywód – przypomnę swoje rozumienie historii gospodarczej. Otóż niemal „wyginęła” już formuła Gospodarstwa, czyli autarkicznego, samowystarczalnego podmiotu gospodarującego, trwa (jeszcze) formuła Przedsiębiorstwa, skupiona na zysku, a dominować zaczyna formuła Projektalu, skupiona na zaspokajaniu (elitarnych-mainstreamowych) potrzeb nie dających się zdefiniować wyłącznie jako konsumpcyjne-bytowe.

Formuły te dotyczą nie tylko gospodarki-biznesu, ale podporządkowują sobie „styl” takich obszarów jak oświata, nauka, sport, turystyka, nauka, administracja: wszędzie tam funkcjonują elementy „motywacyjne” i „funkcjonalne” rodem z dominującej formuły gospodarczej.

 

*             *             *

Naciągnijmy trochę rzeczywistość i uznajmy (przyjmijmy za dobrą monetę), że Polska należy do 30-tki przodujących gospodarek świata (argumentem „za” jest przynależność Polski do OECD, argumentem „przeciw” jest co najwyżej drugorzędność Polski w strategicznych rozdaniach globalnych, jej uzależnienie od woli rzeczywistych lokomotyw świata).

Globalne lokomotywy dawno już podporządkowały swoją gospodarkę Projektalom, te zaś są „wyższą formą” gospodarowania. Wyjaśniam: dziś już „demode” są FABRYKI SAMOCHODÓW, bo rzeczywistym napędem motoryzacji są PROJEKTY MOTORYZACYJNE (ćwiczone w dziesiątkach imprez z F1 na czele, dla których pracują wszystkie znaczące się fabryki, laboratoria, tory wyścigowe, kooperatorzy, podwykonawcy, medycy, psychologowie, marketingowcy). Ten sposób rozumowania jest już teraz – przepraszam za apodyktyczność – jedynym uprawnionym w analizach gospodarczych, a nie jakieś łże-podręcznikowe dyrdymalenia o PKB czy wydajnościach.

Więcej: celem gospodarowania nie jest już tak bardzo polepszanie relacji koszt-przychód, tylko to co nazywam Magnificencją (Potęga oraz Tabu).

  1. Potęga – to w skrócie „rozmiar”. Starania przodujących w świecie korporacji zmierzają ku rzeczywistemu lub wizerunkowemu „stroszeniu piór” (nadymaniu się). W codziennej praktyce Kowalskich oznaczałoby to zamianę M2 na M5, a docelowo na domek, rezydencję, posiadłość z parkiem.
  2. Tabu – to w skrócie „uświęcenie”. Każdy kto chce się liczyć odchodzi od marketingowej polityki „jesteśmy najlepsi” i skłania się ku polityce „jesteśmy ikoną” (vide: czołowy napój amerykański i kolejnych 500 firm na liście Forbesa). Marki, firmy i kapitały (tytuły do dochodu) – to esencja współczesnej gospodarki.

Trzeba to powiedzieć: współczesna gospodarka globalna zmierza do ustanowienia konstelacji „wyznań biznesowych” (z takimi pasjami jak zdrowość-ekologizm, emancypacja pracy, komfort życia, wszystko dla najmłodszych, przyjazne miasto, itd., itp.) i pod te „wyznania” uruchamiane są czołowe-kluczowe Projektale, wszystko oczywiście w „wielkiej społecznej debacie”.

W naszym nadwiślańskim zaścianku czołowe szkoły ekonomiczne (np. moja „rodzona” przy Al. Niepodległości) nadal tkwią w filozofii zysku, efektywności komercyjnej, a moi „bracia w wierze ekonometrycznej” uczą się głównie klikać w zdigitalizowane, cyfrowe, komputerowe wynalazki myślące za człowieka o tym, jak osiągnąć najlepszą pensję lub pozyskać największego frajera (pssst, chodziło o kontrahenta).

Nie znam ani jednego absolwenta czołowych wydziałów ekonomii w Polsce (może jestem po prostu gapa) – który zaliczył magisterkę z uczestnictwa polskich „sektorów” w kluczowych „wyznaniach biznesowych”.

A potem się dziwujemy nad tym, że jakieś zupełnie „nie-ekonomiczne” siły mają więcej do powiedzenia w gospodarce (również naszej) niż „porządne” wytwórnie tego i owego. I to w dobie, kiedy rektorami SGH są od lat wybitni ekonometrycy, a obecny – jest dodatkowo graczem politycznym, więc powinien „coś tam, coś tam” kumać z procesów geo-politycznych). Sądzę zresztą, że kuma, tylko nie chce sprawy trącać, uśrednił się do poziomu politycznego.

 

*             *             *

Ja się cieszę niezmiernie, że polski budżet w ostatnich latach rezygnuje z roli drugiej (dynamizacji gospodarki), a stawia mocno na rolę pierwszą (redystrybucja, z naciskiem na uśrednianie). Bo dynamizacja gospodarki a’la polska Transformacja – okazała się jej otwarciem na kolonizację „zagranicy” i rzeczywistą kapitulacją wobec globalnych „mieszaczy”. Zamierzoną, wyreżyserowaną, taką „pod Trybunał Stanu”.

Ale moja radość nie oznacza przyzwolenia na TAKIE RZĄDY (to nie jest wypowiedź polityczna, mówię o tym, co robi grupa MINISTRÓW, czyli OBSŁUGA ZADANIOWA SPOŁECZEŃSTWA). Uznam za postęp ustrojowy takie rozwiązania, które spowodują, że redystrybucja zatrzyma się na poziomie regionalnym (Kurpie, Kaszuby, Lubuskie, Śląsk, Podhale), a „wszystko powyżej” będzie musiało przejść ścieżkę ratyfikacji), że dynamizowanie gospodarki będzie wyzwaniem dla Ław Sołtysowskich, że Państwo (organy, służby, urzędy) będą SIĘ ZWRACAĆ do Ław Sołtysowskich o przyznanie budżetów.

Może to trzeba niektórym wytłumaczyć, że nie mówię o żadnych –izmach, tylko o ochronie Kraju i Ludności przed ostateczną kolonizacja przez „zagranicę”.