Trzeci Sektor w pułapce wielkomiejskiej
Łatwo ci – tak do mnie mówią – gadać o samorządach wiejsko-gminnych i miasteczkowych. A co w wielkich miastach, w aglomeracjach całych?
Pewnie nie dam rady, ale spróbuję „coś w temacie”. Rzecz idzie przede wszystkim o następujące miasta (porównaj tutaj):
1. Miasta ponad 200 tysięcy mieszkańców (17)
Lp |
Miejsce |
Miasto |
Liczba mieszkańców (31.12.2008) |
Województwo |
1 |
1 |
Warszawa |
1 709 781 |
mazowieckie |
2 |
2 |
Kraków |
754 624 |
małopolskie |
3 |
3 |
Łódź |
747 152 |
łódzkie |
4 |
4 |
Wrocław |
632 162 |
dolnośląskie |
5 |
5 |
Poznań |
557 264 |
wielkopolskie |
6 |
6 |
Gdańsk |
455 581 |
pomorskie |
7 |
7 |
Szczecin |
406 941 |
zachodniopomorskie |
8 |
8 |
Bydgoszcz |
358 928 |
kujawsko-pomorskie |
9 |
9 |
Lublin |
350 462 |
lubelskie |
10 |
10 |
Katowice |
309 621 |
śląskie |
11 |
11 |
Białystok |
294 153 |
podlaskie |
12 |
12 |
Gdynia |
249 257 |
pomorskie |
13 |
13 |
Częstochowa |
240 612 |
śląskie |
14 |
14 |
Radom |
224 226 |
mazowieckie |
15 |
15 |
Sosnowiec |
221 259 |
śląskie |
16 |
16 |
Toruń |
206 013 |
kujawsko-pomorskie |
17 |
17 |
Kielce |
205 094 |
świętokrzyskie |
2. Miasta od 100 000 do 199 999 mieszkańców (22)
Lp |
Miejsce |
Miasto |
Liczba mieszkańców (31.12.2008) |
Województwo |
1 |
18 |
Gliwice |
196 669 |
śląskie |
2 |
19 |
Zabrze |
188 401 |
śląskie |
3 |
20 |
Bytom |
183 829 |
śląskie |
4 |
21 |
Olsztyn |
176 142 |
warmińsko-mazurskie |
5 |
22 |
Bielsko-Biała |
175 677 |
śląskie |
6 |
23 |
Rzeszów |
172 683 |
podkarpackie |
7 |
24 |
Ruda Śląska |
143 930 |
śląskie |
8 |
25 |
Rybnik |
141 177 |
śląskie |
9 |
26 |
Tychy |
129 475 |
śląskie |
10 |
27 |
Dąbrowa Górnicza |
128 315 |
śląskie |
11 |
28 |
Płock |
126 709 |
mazowieckie |
12 |
29 |
Elbląg |
126 439 |
warmińsko-mazurskie |
13 |
30 |
Opole |
126 203 |
opolskie |
14 |
31 |
Gorzów Wielkopolski |
125 157 |
lubuskie |
15 |
32 |
Wałbrzych |
122 411 |
dolnośląskie |
16 |
33 |
Włocławek |
118 042 |
kujawsko-pomorskie |
17 |
34 |
Zielona Góra |
117 557 |
lubuskie |
18 |
35 |
Tarnów |
115 518 |
małopolskie |
19 |
36 |
Chorzów |
113 314 |
śląskie |
20 |
37 |
Koszalin |
107 146 |
zachodniopomorskie |
21 |
38 |
Kalisz |
107 140 |
wielkopolskie |
22 |
39 |
Legnica |
104 489 |
dolnośląskie |
Pewnie jeszcze do tej listy dołożyć warto kilkanaście spośród 73 miast o ludności do 100 tysięcy mieszkańców.
Od miasteczek różnią się te powyższe miasta najczęściej takimi atrybutami:
- wielka anonimowość wzajemna ludzi wobec siebie, zdawkowość i przygodność kontaktów
- duży ruch uliczny, samochodowy i pieszy
- rozbudowana komunikacja miejska i podmiejska
- co najmniej jedna uczelnia wyższa, liczna społeczność akademicka
- duża liczba urzędów, liczna społeczność urzędnicza
- kilka-kilkanaście ośrodków gry politycznej, liczna społeczność polityczna
- dostatni wybór oferty gastronomicznej, kulturalnej, handlowej, oświatowej, klubowej
- kilka-kilkanaście przedsiębiorstw wytwórczych, zwanych przemysłowymi
- kilka-kilkanaście sieci usługowych
- liczna, podatna do samoorganizacji warstwa biedoty
- liczna społeczność wolontariacka (oddolna, środowiskowa, alter-urzędowa)
- duża liczba wspólnot mieszkaniowych
- liczne samorządy środowiskowe (izby, cechy, zrzeszenia, związki zawodowe)
- małe lub znaczące ośrodki przestępczości gangsterskiej (czasem wręcz zorganizowanej)
- widoczne gołym okiem przejawy patologii (prostytucja, narkomania, hazard, żebractwo, wyrwał-biznes)
- masowe, anonimowe przemieszczenia ludności (do pracy, do miejsc nauki, do miejsc handlowych, do miejsc rozrywki)
- otwarta, jawna skłonność do zachowań na pograniczu legalności
- urbanizacyjno-społeczna organizacja życia publicznego typu hub-net (centra skupienia i linie prowadzące do tych centrów, np. markety, dworce, urzędy, porty, lotniska, hotele, city)
- krańcowe uzależnienie mieszkańców od infrastruktury (drogi, energia elektryczna, wodociągi i kanalizacje, telefonia, media elektroniczne, internet)
W tych warunkach żyje około 11,5 miliona ludzi w Polsce. Pomiędzy nimi krzątają się jednostki – zorganizowane lub nie – które z pomagania innym w ich sprawach oraz z najszerzej rozumianej samorządności stworzyły sobie sposób na życie. Większość z nich, z ustrojowej konieczności, rejestruje się jako organizacje pozarządowe, biorąc sobie na głowę rozmaite problemy, których nie planowały rozpoczynając działalność.
Pułapka pierwsza: daliśmy sobie wmówić, że organizacje pozarządowe to wyłącznie stowarzyszenia i fundacje, ew. kluby, rady parafialne. Pozwala to dość skutecznie pacyfikować urzędnikom cały ruch „oddolny”, choćby poprzez odrzucenie poza obszar współpracy niezarejestrowanych grup inicjatywnych. Pozwala też „koncesjonowanym” stowarzyszeniom i fundacjom na czerpanie swoistej „renty obywatelskiej”, rozmaitych korzyści opartych wyłącznie na tym, że są w bardziej lub mniej dyskretnie wspierane przez mecenasów politycznych, gospodarczych, medialnych.
Pozostałe są skazane na dylemat ogrodnika. Opowiadam: żył pomiędzy ludźmi fachowiec-ogrodnik, którego nic nie interesowało poza tym, żeby wytworzyć jakieś dobro. Udało mu się z pewnym gatunkiem pomidora. Co dzień zachęcał sąsiadów, by podziwiali jego roślinkę, a ta pięła się i zaczęła owocować. Owoce pomidora nabierały kształtu i soczystości, sąsiedzi z uznaniem kiwali głowami. Aż ogrodnik któregoś popołudnia mówi: taaaaa… ten jeden na samej górze pomidorek, już wygląda na doskonały, ale ja wiem, jutro będzie jego tryumf, jutro będzie pomidorem nad pomidorami! Wiem, jakem ogrodnik! Rano zaś. Przebudziwszy się, bieży do ogródka, a tam… - nie ma pomidora!!! Zza płotu uspokajająco woła wójt: sąsiedzie, jest pomidor, ja go mam, ale wiedz, że gdybym nie zwinął go o północy, to przed świtem tamci złodzieje zagarnęliby twoje wszystkie pomidory!
Taka gra między ogrodnikami, którzy skupiają się na tworzeniu, oraz politykami, którzy skupiają się na „ochronie” tego co „jutro będzie doskonałe, ale trzeba to ochronić już dziś, nie doczekawszy doskonałości” – otóż taka gra odzwierciedla rzeczywiste relacje między społecznikami i przedsiębiorcami a urzędami i politykami w wielkich miastach.
Dlatego społecznicy (nie tylko fundacje czy stowarzyszenia albo parafie, ale też np. wspólnoty mieszkaniowe), przedsiębiorcy (rzemieślnicy, kupcy, spółdzielcy, „prywaciarze”, drobny biznes) i inni twórcy (np. artyści) skupiają się w rozmaite „oddolne” związki, izby, cechy, ruchy, koła, kluby, którym powierzają ochronę swoich dzieł, swojej twórczości.
Pułapka druga: urzędy same – poprzez prawo zwane powielaczowym (setki uchwał, rozporządzeń, postanowień, dyrektyw, instrukcji, opisów priorytetów, interpretacji i dookreśleń, wszystko z pieczęciami i drewnianym językiem) – ustalają, kto dla tych urzędów jest organizacją pozarządową. Mają na to prosty sposób: część swoich urzędowych zadań (oczywiście, na mocy prawa powielaczowego) oddają do wykonania społecznikom, przedsiębiorcom i twórcom, ogłaszając konkursy „na realizację zadania publicznego”. Tam zaś wpisują regulamin, który jasno mówi, kto w ogóle może startować, jakie kryteria spełnić, aby móc wziąć udział w konkursie.
Pułapka trzecia: odpowiednio przez urząd wyselekcjonowane organizacje pozarządowe organizują się (federują?) w jakieś koleżeńskie, samopomocowe struktury. Ostateczni wynik tej „samo-organizacji” jest taki, że struktura organizacyjna takiej federacji (nazwijmy to III Sektorem) idealnie wpasowuje się w strukturę urzędu, opisaną w statucie. I przeistaczają się w zinstytucjonalizowany lobbing, przestając być jakąkolwiek reprezentacją ruchu „oddolnego”, choć obnoszą się z własnym przeświadczeniem o tym, że tak jest właśnie!
Jak mnie ktoś namówi, to szczegółowo opiszę historię zawiązywania się Forum Dialogu Społecznego w Warszawie i jego organizacyjny rozwój na przestrzeni kilku lat, aż po struktury dzielnicowe. A jak ktoś mnie jeszcze bardziej poprosi, to wytłumaczę, dlaczego organów zarządzających największymi miastami w Polsce w ogóle nie postrzegam jako samorządowe, tylko jako „gubernie” stanowiące odskocznie do karier urzędowo-państwowo-politycznych.
Jasne, w miasteczkach też są ekolodzy, harcerze, wolontariat rozmaitych organizacji. Aby porównać – odsyłam do tej notki. Ale i do tej.