Trzeci fragment artykułu

2012-02-18 15:05

Dochodzimy zatem do „ekonometrycznej” postaci modelu, zarysowanego powyżej. Rozpatrzmy abstrakcyjnie warstwy ukazane w pierwszym schemacie (powtórzyłem go poniżej). Można – upraszczając opis – założyć, że relacje pomiędzy warstwami wyglądają następująco:

  • Przedsiębiorcy zatrudniają NŻE, w zamian sprzedają im swoje towary (dotyczy relacji „1” na rysunku poniżej);
  • Nomenklatura mnożnikuje działalność Przedsiębiorców, w zamian pobiera od nich opłaty (dotyczy relacji „2” na rysunku poniżej);
  • Budżet pomnaża zdolności mnożnikowe Desygnatury, w zamian Desygnatura jest „poborcą” na rzecz Budżetu (dotyczy relacji „3” na rysunku poniżej);
  • Budżet uruchamia nadzwyczajne wsparcie dla wszystkich trzech warstw, w zamian pobiera podatki (dotyczy ukośnej strzałki);

Załóżmy, że potencjał dochodowy (zdolność do uzyskania dochodu) w przypadku NŻE wynosi 100. Z tego 80 umożliwione jest przez Przedsiębiorczość (np. poprzez zatrudnienie), a 20 jest pozyskane skądinąd (np. z ogródka pracowniczego). Koszt własny NŻE (wyżywienie, odzienie, mieszkanie, wyposażenie, rachunki, rozrywka, edukacja, itd.) wynosi 60. Zatem pozycję bazową dla wyzysku NŻE jest wielkość 40. W tej pozycji muszą się zmieścić żądania Budżetu (np. suma podatków bezpośrednich i opłat – ukośna strzałka) oraz żądania Przedsiębiorców (rentowność towarów i usług sprzedanych, zysk przedsiębiorcy). Nie uwzględniam tu podatków pośrednich (VAT), które zostały uwzględnione w kosztach własnych.

Jeśli pozycja bazowa (40) zostanie w zupełności „odessana” z NŻE – to nie ma środków na oszczędności, a zatem na jakiekolwiek planowanie NŻE, jakąkolwiek racjonalizację sezonową czy perspektywiczną. Nie ma też miejsca na „dekoniunkturę”, w wyniku której zamiast w pełni wykorzystać potencjał dochodowy (100), NŻE będzie w stanie uzyskać wyłącznie 80. Wtedy – jako że nie da się uniknąć podatków, a tylko warunkowo można uniknąć rentowności Przedsiębiorców – NŻE musi się samoograniczać, to oznacza zawężenie reprodukcji własnej. W kąt idzie wypoczynek, jakość życia, nawet zdrowe wyżywienie, z czasem rodzina i gospodarstwo domowe. Pośrednio odbije się to na kondycji Przedsiębiorców, a następnie Nomenklatury. Rozkwitnie szara strefa na niekorzyść Budżetu.

Obrazuje to schematycznie rysunek powyżej: zawiera on trzy potencjometry ekonomiczne. Potencjometr dochodu wskazuje, jak wiele z potencjału dochodowego jest wykorzystane w rzeczywistości, zrealizowane w codziennej działalności. Potencjometr wyzysku wskazuje, jaką część dochodu zrealizowanego pochłania rentowność przedsiębiorców oraz podatki, cła, opłaty, akcyzy na rzecz Budżetu. Potencjometr reprodukcyjny wskazuje, jaka część dochodu potencjalnego pozostaje realnie w dyspozycji NŻE a także, czy owa zachowana część wystarcza do reprodukcji, samorozwoju.

Podobne potencjometry można modelować dla warstwy Przedsiębiorczości i dla warstwy Desygnatury. Zaś NŻE można – dla ułatwień statystyczno-badawczych – zastąpić znaną dobrze w ekonomii kategorią Gospodarstwa Domowego. Pamiętajmy, że w mamy tu do czynienia z uproszczoną strukturą społeczną, w rzeczywistości warstw jest więcej, zresztą każdy z badaczy może arbitralnie definiować różne warstwy.

Dla dysponenta Budżetu potencjometry są najistotniejszą informacją rynkową. Można bowiem bez ryzyka błędu założyć, że Gospodarka funkcjonuje sprawnie, jeśli

  • wszystkie jej warstwy mają potencjometr reprodukcyjny powyżej minimum cywilizacyjnego;
  • „czysty dochód” warstwy dzielony jest między wyzysk i oszczędności;
  • pozostaje choćby niewielka rezerwa niewykorzystanego potencjału dochodowego;

Naruszenie tak pojętej równowagi nieuchronnie prowadzi do załamania gospodarczego: wystarczy, że choćby jedna warstwa wpadnie w obszar reprodukcji zawężonej (poniżej wyznaczonych minimów) – pociąga za sobą warstwy wyższe.

Obrazuje to rysunek, który nazywam „pokrzywką”:

Schemat pokazuje cztery obszary społeczno-gospodarcze: na samym „dole” są ci, którzy przegrywają grę o status quo, są eliminowani poza ekonomię. Nazywam ich menelami (outsiderami) w tym sensie, że są oni – poprzez długotrwałe wykluczenia – zdegenerowani, utracili ekonomiczne morale, nawet jeśli zostaną zatrudnieni, to rzadko powrócą do postawy NŻE, mają poczucie ostatecznej przegranej, cechuje ich wyłącznie instynkt życia. Na samej górze są ci, którzy mają zagwarantowany przez System (Ustrój) najwyższy status (np. mają np. takie oszczędności czy tantiemy, że mogą nic nie robić i żyć dostatnio). Nieco poniżej jest Rynek rozumiany w ten sposób, że jeśli ktoś się stara (poziome dwu-strzałki), to ma szansę przeskoczyć z warunków „dołujących” (zielone pole) do warunków „wynoszących” (czerwone pole) – a jeśli się zaniedba, to wypada z powrotem. Poniżej zaś punktu Q wszelkie starania (poziome dwu-strzałki) są beznadziejne, i tak nie ma szans dostać się do obszaru „wynoszącego”, koszty starań tylko zubożają status, są ewidentną stratą, próżnym zaangażowaniem.

Taką „pokrzywkę” należy przyłożyć do każdej badanej warstwy społeczno-ekonomicznej z poprzedniego schematu. Jeśli okaże się, że warstwa znajduje się obszarze starań nieefektywnych – to jest ona na najlepszej drodze do bankructwa i do wywołania perturbacji gospodarczych. Wtedy dysponent Budżetu powinien obniżyć punkt Q, dać rynkowe szanse tym, którzy się starają. Jeśli zaś jest odwrotnie, jakaś warstwa „obławia” się ponadprzeciętnie – można jej podnieść punkt Q.

Operowanie punktem Q nie ma nic wspólnego z tym, co pojmujemy jako rynkowość Gospodarki. Narzędzia dające dostęp do punktu Q są bowiem typowo monopolistyczne, znajdują się w rękach Parlamentu (Rządu), Samorządowej Rady (Zarządu), Rady Nadzorczej (Zarządu Korporacji).

 

Patologie budżetowo-gospodarcze

 

Kiedy rozbiegają się interesy poważnych źródeł zasilania Społecznej Puli Dobrobytu – nie można liczyć na naturalne, „rynkowe” mechanizmy samoregulacji. Rodzą się patologie.

Rozpoznaję trzy typy patologii:

  1. Klientyzm – skutkujący w obszarze Kapitału Politycznego i Finansowego;
  2. Rwactwo dojutrkowe – skutkujące spustoszeniem drenażowym Przedsiębiorczości;
  3. Zatrzask Lokalny – skutkujący deprywacjami Naturalnej Żywotności Ekonomicznej;

Rozważmy pokrótce poszczególne pozycje.

KLIENTYZM

Rodzi się on pomiędzy Budżetem a Nomenklaturą. W ramach „oligopolu” polityczno-gospodarczego (Państwo, Nomenklatura, Państwo-Stricte) może dojść do swoistych „przetargów”, w wyniku których rodzi się patologiczna niby-hierarchia: rząd pokornieje wobec Państwa-Stricte, a Nomenklatura sabotuje Rząd niczym związek zawodowy.

Aby to sprecyzować, użyję koncepcji Kapitału. Kapitał definiuję jako tytuł do dochodu. I wyróżniam następujące tytuły:

Najbardziej tradycyjną i „uproszczoną” formą Kapitału jest Predyspozycja. Dzięki niej człowiek jest w stanie uzyskać jakikolwiek dochód, np. łowiąc rybę. Następna postać jest bardziej wyrafinowaną postacią: ludzka Predyspozycja jest „kupowana”, „rezerwowana”. Taka „rezerwacja” uruchamiana jest np. poprzez akt zatrudnienia: odtąd pracodawca (zleceniodawca) zobowiązany jest wynagradzać potencjał, cechy psychofizyczne, które go zachęciły do zatrudnienia. Nawet jeśli ich nie używa.

Gdyby założyć, że wszelka Gospodarka rozwija się harmonijnie, to każda następna postać Kapitału pojawiałaby się w warunkach dojrzałości (największej efektywności) poprzedniej formy Kapitału, a zaczęłaby dominować po nasyceniu Gospodarki ta poprzednią. Nie zawsze tak jest.

Najbardziej zaawansowaną postacią Kapitału jest Kapitał Polityczny, czyli taki, który decyduje o zrównoważeniu, dynamice i harmonijności wszystkich poprzednich form Kapitału.

Kiedy zatem pojawia się opisany Klientyzm, wtedy Rząd przestaje zajmować się przede wszystkim zarządzaniem kapitałem Politycznym (i najbardziej wyrafinowanymi elementami Kapitału Finansowego) – tylko „targowaniem” się o to, jaka część Budżetu przypadnie poszczególnym „aktorom” w świecie Decydentów. Taki „przetarg” kończy się najczęściej obcięciami najbardziej „zewnętrznych” rubryk Budżetu (patrz: wstęp). Granice takich cięć są jednak ograniczone, wtedy uruchamia się deficyt budżetowy.

RWACTWO DOJUTRKOWE

Rodzi się ono pomiędzy Nomenklaturą i Przedsiębiorczością, choć sięga też ku Naturalnej Żywotności Ekonomicznej.

Mimo dość kabaretowej nazwy, Rwactwo Dojutrkowe jest poważnym, patologicznym fenomenen gospodarczym. Jego patologiczność wynika ze zdegenerowanej niby-Przedsiębiorczości.

Taka Przedsiębiorczość, jaką sobie wyobrażamy choćby po lekturze A. Smitha „The theory of Moral Sentiments” (deontologia, utylitaryzm, charytonika), nastawiona na Umiar w drodze ku Harmonii, jest najbardziej pożądana w dowolnej Gospodarce. Swoje cele osiąga ona poprzez staranne, solidne, rzetelne ugruntowanie się pośród Naturalnej Żywotności Ekonomicznej, skąd poprzez Środowisko Gospodarcze czerpie tzw. czynniki biznesu, kompletując je wedle optymalnych proporcji, budując swoistą Opokę Biznesu. Późniejsze sukcesy „rynkowe” takiej Przedsiębiorczości są więc „zaledwie” konsekwencją wcześniejszego jej ugruntowania.

Rwactwo Dojutrkowe zaś działa „na chybcika”. Wypracowane przez Przedsiębiorczość rozmaite „wypadkowe” są przechwytywane, przewłaszczane, wręcz profanowane i bez żadnego ukorzenienia dążą wyłącznie do łatwej rentowności, pasożytują. Rwacze Dojutrkowi nie mają w ogóle skłonności do ukorzeniania się, gruntowania, do jakiegokolwiek zaangażowania w Środowisko (gospodarcze) obliczonego na perspektywę dalszą niż „zarób i zmykaj”, są jak „po nas choćby potop”.

Jak wygląda na co dzień rwacz dojutrkowy? To są najczęściej tzw. funkcjonariusze publiczni wykonujący zadania państwowe (to zapis prawny) oraz ich drużynnicy i „dupochroniarze”: komornicy, kontrolerzy, strażnicy, spisywacze, agenci, windykatorzy, sądownicy, radcy i podręczni szemrani prawnicy na pensji bądź z immunitetem, wydawacze zaświadczeń, zezwoleń i opinii oraz kluczy, pilnowacze przepisów, pieczęci i druków, egzaminatorzy, krawężnicy (cokolwiek to oznacza), agitatorzy polityczni udający dziennikarzy, pijawki udające usłużny serwis i obsługę, mandato-wystawiacze, tacy co to „posmaruj to pojedziesz” – i całe zastępy takich darmozjadów.

Załapali się ostatnim tchem (albo przez zasiedzenie, albo dzięki koneksjom) na jakieś „gwarantowane” ochłapy i teraz, kiedy Państwo zajęte jest swoimi Wielkimi Niby-Sprawami, wykorzystują swoje przedłużające się nieco 5 minut. Rwą, skubią, gnębią i ciemiężą szaraka.

Nie ma na nich bata. Poskarżysz się administracyjnie – nie dostaniesz odpowiedzi, co najwyżej taką treść: nieprawda, zapytaliśmy go, mówi że było inaczej. Poskarżysz się w trybie cywilnym – dostaniesz odpowiedź, że „miał takie prawo”, albo wkręcą cię w zgaduj-zgadulę (pokaż pan paragraf, bo odrzucimy skargę i przysolimy opłaty). Poskarżysz się w trybie karnym – zadziała środowiskowa solidarność, czyli jeden z filarów Układu. Zawsze masz „w plecy”, i co z tego, że ci Strassburg przyzna rację? Czasem nawet sądy i urzędy ci rację przyznają, ale to niczego nie zmienia w twojej sytuacji, bo ten, na kogo skarżyłeś, nie reaguje, dalej robi swoje, jest bezkarny, a jeszcze gotów się mścić.

Patologiczność Rwactwa Dojutrkowego jawi się dwojako: nie ponosząc kosztów „ukorzenienia i ugruntowania” rwacze rugują prawdziwą Przedsiębiorczość z Gospodarki, sami przechwytując tę nazwę dla siebie, ogłaszając się Przedsiębiorcami, po drugie też, ich rola stricte gospodarcza sprowadza się do odsysania, drenażu rezerw gospodarczych tkwiących w rzeczywistej Przedsiębiorczości i w Naturalnej Żywotności Ekonomicznej.

Słabe Państwo nie reaguje na tę Patologię, silne – korzysta z niej: samo nie dotarłoby tak głęboko do ludzkich sakiewek, zadowala się tedy częścią, jaką płacą fałszywi Przedsiębiorcy, czyli Rwacze.

ZATRZASK LOKALNY

Rodzi się pomiędzy Przedsiębiorczością (tą „prawdziwą”, ale też tą fałszywą) a Naturalną Żywotnością Ekonomiczną. Przypomnijmy, że relacje między nimi są dość precyzyjne i w założeniu „zdrowe”: Przedsiębiorczość umożliwia NŻE uzyskiwanie dochodów, zaś te dochody są następnie odbierane z zyskiem przez Przedsiębiorczość, bowiem ona sprzedaje NŻE swoje dobra, wartości i możliwości.

Co jednak, kiedy NŻE zaczyna „kaprysić i trade-unionić”, sama sobie wybiera Przedsiębiorców, którym odda swój dochód, a nawet skłania się ku spółdzielczości-samorządności?

Wtedy Przedsiębiorczość uruchamia mechanizmy monopolistyczne. Zaczyna dyktować: tu będziecie zarabiać, a tu wydawać swoje dochody. Bardziej skłonni do tego są Rwacze Dojutrkowi, ale – wobec zagrożenia żywotnych interesów – swoistym echem jest podobne zachowanie prawdziwych Przedsiębiorców. Nie bez znaczenia jest też ustawiczne poszukiwanie sposobów na rentowność łatwiejszą niż dotychczasowa.

Podstawowym narzędziem tak rozumianego podporządkowania NŻE Przedsiębiorczości jest Zatrzask Lokalny.

Zatrzask Lokalny – to skamieniała, obezwładniająca, dusząca atmosfera z tych „wszystko już poustawiane, wszystkie fuchy porozdawane, wszystkie szemrane interesy zaklepane”, która przydusza lokalne społeczności do ziemi. Przeciętny mieszkaniec dzielnicy, gminy, powiatu – doskonale się orientuje, po nazwiskach i nazwach, kto w czym „miesza”, z kim coś można załatwić, komu nie należy się narażać, do kogo iść ze sprawą i z „kieszonkowym”. Jest to układ (zatrzask) tak przemożny, tak alienujący, że nawet ci, którzy zachowują się naturalnie, czyli „podskakują”, są przez wykastrowany z obywatelstwa „ogół” traktowani z dystansem, jako ci, którzy mogą „na nas” sprowadzić niebezpieczeństwo.

Wewnątrz Zatrzasków Lokalnych wypracowywane są liczne Więcierze Mętne.

Więcierz Mętny – to pułapka, konstrukcja prawnicza i układzik, zbudowany na przepisach prawnych, proceduralnych i socjotechnicznych, które pod pozorem ostrożności i staranności oraz zapobiegliwości wmusza się „sposobem” (zwodem) do podpisu klientowi, petentowi, kontrahentowi, partnerowi.

Działa tu mechanizm „inattentional blindness” : na niektóre rzeczy ten ktoś wrabiany w ogóle nie zwraca uwagi, choć są „widoczne gołym okiem”. Oczywiście, Mętniacy wiedzą co robią, w odróżnieniu od „tego drugiego”. Działa to tym łatwiej, im w większej potrzebie jest podpisujący, „ten drugi” właśnie.

Potem, mając tak zarzucony więcierz obliczony na większą ilość frajerów, cierpliwie się czeka, albo wręcz prowokuje czy popycha w pułapkę.

To działa nawet mimo przepisów o wyzysku, mobbingu, celowym „doprowadzeniu do…”, usiłowaniu, spekulacji, nękaniu: prokuratorzy i sędziowie to też prawnicy, tak samo jak ci, którzy umyślają i wprowadzają Więcierze Mętne (zwane, np. w bankach, produktami), do tego są koterie, są Zatrzaski Lokalne, jest solidaryzm środowiskowy, jest spolegliwość biegłych i policjantów, jest niezorientowanie samych zainteresowanych-wrabianych oraz „ich” świadków, których pytaniami zakołowuje się na amen, jest wtórny analfabetyzm obywatelski, wyrażający się „głową muru nie przebijesz” albo „nie podskakuj, siedź i potakuj”.

Państwo wspiera ten mętny interes prawem powielaczowym, milczącym przyzwoleniem, w ramach polityki oddalania od siebie odpowiedzialności za ludzkie i publiczne sprawy, polityki ratowania albo ekspansji (pęcznienia, tuczenia) Budżetu, przy tym Państwo i Media bredzą coś o klasie średniej i braniu spraw we własne ręce, a to jest zwykłe Mętniaków Rwactwo Dojutrkowe.

Na koniec wskażmy kilka typowych obszarów mętno-więcierzowych: kredyty (odmawianie ostatniej transzy z błahego powodu), pożyczki (czyhanie na opóźnienie raty), preparowanie długów przez firmy windykacyjne, procedery providenckie i SKOK-owe, nieruchomości (słynne „hipoteka za rentę dla staruszka”), prowizje i zastrzeżenia na czyichś dochodach, warunki wydania zgód (np. na zabudowę), certyfikaty (np. uprawnienia osób, dopuszczenia sprzętu), współ-inwestorstwo (ten co się „dosiadł  - z czasem przejmie wszystko), drenażowe pozyskiwanie myśli, wiedzy, majątku i dochodów, przejęcia zwane wrogimi, kontrole (i ich wyniki), świadkowie koronni, obszar donosów „obywatelskich”, raty, spadki, przedawnienia, regulaminy (nikt ich nie czyta), ceny pogranicze tego co prywatne i publiczne.

 

Kapitał fikcyjny

 

Jeśli zdefiniować Kapitał jako tytuł do dochodu, to łatwo jest zauważyć, że harmonijna Gospodarka potrafi wykazać, że każdy tytuł do dochodu ma pokrycie w dobrach, wartościach i możliwościach składających się na Społeczną Pulę Dobrobytu. W dowolnej chwili każdy element Kapitału znajdzie swoja realizację w postaci jakiejś połaci Dochodu.

Patologie jednak generują Kapitał Fikcyjny. To taki Kapitał, który nie ma pokrycia w dochodach. Opiszmy hipotetyczną sytuację.

Zestawiona z innymi formami kapitału GOTOWOSĆ w swoisty sposób uczestniczy w grze o rentowność z „tamtymi” kapitałami. Np. robotnik przy warsztacie albo biuralista przy komputerze uruchamia jakiś proces wytwórczy albo usługowy, w jego wyniku uzyskano 100 jednostek dochodu, no i na podstawie umów GOTOWOSĆ dostanie z tego 10, TECHNICZNY dostanie 12, TECHNOLOGICZNY dostanie 15, ORGANIZACYJNY dostanie 20, FINANSOWY otrzyma 25, zaś POLITYCZNY dostanie „resztę”, czyli 18. Liczby te są kształtowane w „grze”, na którą składa się mnóstwo norm, przeliczników, odpisów, taryfikatorów, amortyzacji, premii, tantiem, itp., itd. Najczęściej dopiero po upływie roku obliczeniowego człowiek może się zorientować, ile naprawdę otrzymała jego GOTOWOŚĆ, przy czym pozostałe rodzaje kapitału są mu nieznane pod tym kątem, więc w swojej grze człowiek porusza się po omacku, gra „w ciemno”.

Może się okazać, że z rozmaitych powodów inne formy kapitału nie wzmacniają, nie mnożnikują działań człowieka, albo robią to gorzej niż w chwili, kiedy była definiowana ich rentowność, zapłata za ich użycie. Człowiek pracujący w gospodarce wie o tym, bo widzi na co dzień, że maszyny są awaryjne, że logistyka nawala, komputer się zawiesza, szef bumeluje, bank nie dosyła transz kredytu, politycy mają w nosie gospodarkę – ale nie wie, jaki jest podział rentowności, nie ma też siły (np. politycznej), by interweniować. Proste, spontaniczne, roszczeniowe strajki – to tylko złudzenie, że coś się ugrało.

Ostatecznie może powstać sytuacja, w której praca człowieka – z winy innych form kapitału – przynosi nie 100, ale 70 jednostek, przy czym jemu wypłaca się tylko 5 jednostek dochodu, choć w niczym nie uchybił, a jako argument pokazuje mu się, że inne formy kapitału mają „obcięcia” nominalnie większe. Ze swojej optyki człowiek najczęściej nie jest w stanie poważnie zanalizować, dlaczego obniżona jest wydajność, czyli gdzie trzebaby obniżyć rentę, albo wymienić wrażliwe, słabe ogniwo. Wszak on jest „od roboty”, a od kalkulacji są dysponenci wyższych form kapitału.

W tej sytuacji słabe ogniwo wyższych form kapitału, jeśli otrzymuje więcej niż „zasługuje” (może to też dotyczyć innych pracowników, leniwych, chorujących, itp.) – dysponuje KAPITAŁEM FIKCYJNYM: jego tytuł do dochodu jest większy, niż „zasługa” ekonomiczna.

Kapitał fikcyjny jest podstawowym nośnikiem WYZYSKU. Wyzysk bowiem oznacza dochód z tytułu fikcyjnego, dochód większy niż rzeczywisty wkład do społecznej puli dobrobytu. Skoro pula dochodu (jednostek wytworzonych) jest ograniczona – to Wyzysk oznacza, że jeśli ktoś dostaje więcej niż zasłużył, to ktoś inny dostaje mniej niż zasłużył.

W zależności od aktualnego stanu gry między formami kapitału, mamy do czynienia z całym tyglem drobnych aktów Wyzysku, realizowanego na podstawie fikcyjnych tytułów do zawyżonego dochodu. W codziennej praktyce gospodarczej nie jest możliwe, aby precyzyjnie rozróżnić, kto, gdzie, w jakich okolicznościach i na ile wyzyskuje drugiego. Można jedynie szacować to w skali zagregowanej, np. marksiści rysują grubą kreskę między wszystkimi, którzy dysponują GOTOWOŚCIĄ (pracownicy najemni, najchętniej zajmujący szeregowe miejsca w procesie-strukturze wytwórczo-usługowej) i wszystkimi pozostałymi, którzy dysponują pozostałymi formami kapitału. I powiadają marksiści, że człowiek za swoją Gotowość otrzymuje niesprawiedliwie mało, nie wnikając, jakie są relacje „wyzyskowe” między tymi pozostałymi formami, bo wszystkie one są własnością (w dyspozycji) tzw. kapitalistów – wyrokują marksiści.

Rzecz – okazuje się – jest bardziej złożona. Jasne jest tylko jedno:

KAPITAŁ FIKCYJNY NIE JEST W STANIE NICZEGO WNIEŚĆ DO SPOŁECZNEJ PULI DOBROBYTU, JEST TYTUŁEM DO DOCHODU ABSOLUTNIE NIEPRODUKTYWNYM. SŁUŻY WYŁĄCZNIE DO DRENAŻU DOCHODÓW W REALNEJ SFERZE GOSPODARCZEJ, SŁUŻY WYZYSKOWI. PO PROSTU JEŚLI MASZ UMÓWIONY DOCHÓD ZA „NIC” – TO TYM „NICZYM” NICZEGO NIE WYPRODUKUJESZ, CHOĆ WYNAGRODZENIE WEŹMIESZ…

Ktokolwiek świadomie lokuje się w takim obszarze gospodarki, w którym robota polega wyłącznie na produkowaniu kapitału fikcyjnego (umów o zapłacie za nic-nie-robienie) – jest przestępcą, tylko że on wie co robi i podpiera się „ochronnymi” przepisami prawa specjalnie na tę potrzebę opracowanymi.

Uwaga: typowym współczesnym kapitałem fikcyjnym są odsetki i kary związane z pożyczkami i kredytami oraz długami: bank zerwał z tobą umowę, za samo zerwanie nalicza jakąś karę, potem w sądzie uzyskuje tytuł egzekucyjny (koszty sądowe), potem zatrudnia komornika: ze 100 jednostek spreparowanego długu zrobiło się 5000 jednostek, a Gospodarce niczego nie przybyło. Oto kapitał fikcyjny w czystej postaci.

Podobnie jeśli olbrzymią część dochodu narodowego przeznaczamy na Administrację, Infrastrukturę, Walory czy Politykę – które zamiast mnożnikować Gospodarkę, obciążają ją bez konkretnego wkładu w ogólny dobrobyt – to wszelkie ich dochody są „puste”, wywodzą się z kapitału fikcyjnego.

Kapitał fikcyjny (patrz: rysunek powyżej) najtrudniej jest wykreować tam, gdzie wszystko jest ewidentne, czyli  w najmniej rentownych, najbardziej prostych formach kapitału: GOTOWOŚĆ, TECHNICZNY, TECHNOLOGICZNY, najłatwiej zaś tam, gdzie relacje między „zasługą” i „rentą” są nieoczywiste, łatwe do nadinterpretacji. Stąd „MASA” KAPITAŁU FIKCYJNEGO ROŚNIE W GOSPODARKACH „ROZWINIĘTYCH”, GDZIE DOMINUJĄ WYSOKIE TECHNOLOGIE, HOLISTYCZNE STRATEGIE ORGANIZACYJNE, BOGATE SYSTEMY BANKOWO-FUNDUSZOWO-UBEZPIECZENIOWO-BUDŻETOWE, ROZBUDOWANE „DEMOKRACJE” POLITYCZNE. Potwierdzają to powtarzające się od ponad 100-lecia kryzysy gospodarcze: przesuwają one swoją przyczynowość właśnie ku „postępowym”, nowoczesnym formom kapitału.

Okazuje się z drugiej strony, że w „kolejce do kasy” w chwilach trudnych zawsze jest tak, że na pierwszym miejscu „ustawia się” kapitał POLITYCZNY, potem FINASOWY, następnie ORGANIZACYJNY, TECHNOLOGICZNY, TECHNICZNY – a na szarym końcu GOTOWOŚĆ. Tak stanowią choćby przepisy prawa. Dba o to Polityka, czyli twórcy praw i reguł, tworząc ich dziesiątki, setki, tysiące rocznie, wprowadzając w życie nawet bez wiedzy szeregowego człowieka, który – wydawałoby się – ma umowę gwarantującą jakiś dochód, ale w chwilach słabości gospodarczej wychodzi na jaw, że jego tytuł do dochodu jest mniejszy, albo wręcz nierealny. Za to realny okazuje się tytuł do dochodu urzędnika i bankiera oraz ubezpieczyciela i eksperta, choć ich „zasługą” jest właśnie doprowadzenie do kryzysu!

 

Zaćma polityczna

/w oczekiwaniu na kopernikański przewrót strategii gospodarczej/

 

Z komentarza pod jednym z moich internetowych wynurzeń o Budżecie: zaćma, zwyczajna zaćma. Kiedy się pogardza szarakami, kiedy się nie ma pojęcia o tym, jak to "chodzi" w gospodarce, kiedy się jest pod kreską budżetową i kiedy się szykuje ucieczkę na salony europejskie (uda się albo i nie) - to patrzy się tylko na to, co "moje", a nie na jakieś tam sprawy społeczne i ogólnogospodarcze.

Mam powody – jako mieszkaniec Polski i płatnik Budżetu – do zastanowienia się nad tym, jak zaradzić bankructwu, nieuchronnemu przy kontynuacji procesów dotychczas dominujących w Gospodarce.

W Polsce bankructwo nastąpi, kiedy zostaną spełnione następujące przesłanki:

  1. Deficyt budżetowy, skomponowany w jedno z zadłużeniem samorządów terytorialnych, zadłużeniem Ludności, niekorzystnym bilansem wymiany z zagranicą i długiem publicznym – skumuluje się w formułę „natychmiastowej wymagalności” (pułapka zadłużenia[1]);
  2. Wszelkie „zaskórniakowe” rezerwy Ludności (gospodarstw domowych, przedsiębiorczości) zostaną ostatecznie odessane do Budżetu;
  3. Ostatecznie zapadnie się Ultragospodarka (przede wszystkim Infrastruktura), osiągając krańcowo wysoką awaryjność, nieskuteczność, niesłowność, niesprawność techniczną i organizacyjną – przestaje być mnożnikiem, staje się ciężarem;
  4. Fałszywa przedsiębiorczość, oparta na Rwactwie Dojutrkowym, straci ekonomiczne podstawy bytu (nie będzie skąd wyrywać dojutrkowo), a jednocześnie prawdziwa (działalność na własny rachunek) będzie stłumiona przez wcześniejsze poczynania tej fałszywej;
  5. Nomenklatura, nie mając dalszych możliwości ekspansji, a nawet utrzymania status quo – odwróci się lub choćby zniecierpliwi wobec Decydenta (Government);
  6. Państwo Stricte, straciwszy kolejne „transze doładowania” budżetowego, odmówi Decydentowi „ochrony”, co najwyżej będzie ją markowało;

W Grecji – na przykład – wszystkie te warunki zostały spełnione.

Bankructwo w rzeczywistości polega na zmianie Dysponenta Budżetu (można pożartować, że Państwo zmienia właściciela). Dotychczasowemu Dysponentowi zależało na utrzymaniu tych pozycji budżetowych, które są „być albo nie być” Rządu (BN, PS i NM). Nowy „suweren gospodarki” zadowoli się każdym kąskiem, bo zawsze „coś”, co zagarnie z bankrutującego „obcego” to jest więcej niż „nic”. W zamian „dyktuje” marionetkowemu Rządowi to, co uważa za korzystne dla siebie. Stary Dysponent lekceważył i eksploatował „tylko” Ludność, nowy – będzie lekceważył również starego Dysponenta. Interesuje go bowiem wyłącznie przechwycenie elementów Gospodarki dających bezpośrednią korzyść, łatwą rentowność, pozostałe „mogą sczeznąć”.

Czyż nie tak stało się z polską gospodarką po 1989 roku, kiedy to sami, nie proszeni, ogłosiliśmy się bankrutami? A któż to był, owe osławione „brygady Marriotta”? Zbawcy czy sępy okupacyjne? Doradcy „nasi” czy wykonawcy projektów światowych potęg?

Jak to się robi – pokazały wielokrotnie USA, doprowadzając do bankructwa liczne Państwa (przy pomocy CIA albo wszczynając awantury wojenne) i przejmując je, aż do pełnego odessania. Po czym je zostawiając samym sobie, bo „misję stabilizacyjną wypełniono”.

Jak to się robi w sposób bardziej „cywilizowany” – pokazuje właśnie światu Merkozy wobec Grecji. Nowemu, „europejskiemu” Dysponentowi zależy na tym, by władzę formalną utrzymał dotychczasowy nominalny Dysponent, który wszak doprowadził do bankructwa: wtedy oszczędza czas i środki na budowę nomenklaturowej sieci zależności wewnątrz podbijanego ekonomicznie Kraju.

 

CIĄG DALSZY: końcowy fragment artykułu

 

 

 

/przypisy/

[1] Pułapka zadłużenia, określenie sytuacji podmiotu gospodarczego, który utracił zdolność spłacania w terminie i w wynikającej z umów wysokości swojego długu wobec wierzycieli krajowych i zagranicznych. Niewypłacalność, niemożliwość terminowego spłacania bieżących zobowiązań. Występuje gdy podmiot gospodarczy nie jest w stanie zapewnić ciągłości spłaty rachunków bieżących z powodu braku gotówki. Niewypłacalność może doprowadzić do upadłości przedsiębiorstwa. Bankructwo, sytuacja finansowa osoby fizycznej lub jednostki gospodarującej (dłużnika), polegająca na braku możliwości uregulowania zobowiązań wobec wierzycieli. (notka przypisu za: Onet-Wiem);