Tę myśl trzeba rozwinąć

2018-11-05 09:17

 

Powtórzyłem dziś auto-plagiat, który brzmi: „kto wie, jak w Warszawie ważny plac centralny przekazano Wojewodzie – ten zrozumie, że dużymi miastami i tak będzie rządził Rząd”.

To co nazywamy „demokracją” (utożsamiając ją niekiedy z głosowaniami-wyborami) – w rzeczywistości jest sondażem dla władz i dla opozycji w sprawach, które w okresie około-wyborczym są „na tapecie”.

Kto bystry ten zauważa, że zawsze w okolicach głosowań-wyborów pojawiają się w dużej liczbie rozmaite „tematy dyżurne”, które nijak nie mają się do „tematu głównego” (tu: obierania przedstawicieli mających kolektywnie zarządzać sprawami lokalnymi).

Najważniejszym tematem zastępczym jest (jesienią 2018 w Polsce) rozstrzygnięcie, „czyj diabeł starszy”: obietnica bezpieczeństwa socjalnego dla co najmniej połowy ludności, która jest wykluczona poprzez swój brak przedsiębiorczości (nie mylić z niezaradnością), obietnica ta skierowana jest do BIERNIEJSZYCH – czy obietnica Wolności-Rynku-Demokracji skierowana do AKTYWNIEJSZYCH, obliczona na wyzwolenie w ludziach (lepszych obywatelach) dodatkowych mocy społecznych mających „zagospodarować” Bierniejszych.

Wyszło na to, że w miastach mających „city” albo „plac-deptak centralny” Bierniejsi są w odwrocie, choć jest ich więcej, zaś w „pozostałej Polsce” Bierniejsi nakryli czapkami Aktywniejszych, a cały bilans wyszedł na korzyść obietnicy bezpieczeństwa socjalnego.

 

*             *             *

Jest to obietnica iluzoryczna, jej flagowym rozwiązaniem jest 500+. Zyskują spożywczaki, tanie AGD i ciucholandy – oraz rwactwa typu „pożyczkodajnie”. Jej podporą będzie zwiększona presja redystrybucyjna: odessać skąd się da, aby nastarczyć na comiesięczne kieszonkowe dla tych, którym w normalnym trybie nie wypłaca się godziwie.

Kontrapunktem tej obietnicy są – chyba trzy/cztery – narośle budżetowe, okradające fundusze i projekty „typu +”:

  1. Narośl globalno-finansowa (odsysająca wszelki dochód za pomocą marek, patentów, produktów finansowo-ubezpieczeniowo-funduszowych);
  2. Narośl biurokratyzmu: korpus Nomenklatury siłowo przeforsuje swoje woluntarystyczne plany kosztem najbardziej prospołecznych programów;
  3. Narośl urbanizacyjna:  tzw. infrastruktura krytyczna jest jedyną przestrzenią, gdzie o cenie nie decydują przetargi, tylko służby i wola polityczna kamaryl;
  4. Narośl garnizonowa, która jest samo-odnawialna: środowiska „mundurowo-koszarowe” są najskuteczniejszym beneficjentem walk z terroryzmem i podobnych;

Zauważmy, że mamy tu do czynienia z budżetową rywalizacją wielkiej masy drobnych „plusów” przeciw nielicznym, za to umocowanym międzynarodowo siłom Państwa Stricte (dyplomacja, skarbówka, siłowniki, wymiar sprawiedliwości, infrastruktura krytyczna). W takiej sytuacji tylko jakiś szczególny interes „ministra finansów” pozwala chronić-umacniać bezpieczeństwo socjalne.

Ja na przykład uważam, że „kompletne-zupełne” zabezpieczenie socjalne oznacza 5+2 mieszki budżetowe: Podłoga (każdy mieszka), Posiłek (każdy je w normie), Koszula (każdy jest odziany, obuty), Gazeta (każdy ma codzienną informację), Bilet (nie ma ograniczeń migracji codziennej) – a dodatkowo Zdrowie (każdy jest chroniony wedle norm cywilizacyjnych) i Edukacja (każdy może się ustawicznie kształcić). Aby taki stan osiągnąć – trzeba uciec z pola walki budżetowej, za to administrację lokalną skłonić do wspierania spółdzielczości socjalnej (nie zaś opierać się na PUP-owskich projektach czynienia wykluczonych – przedsiębiorcami).

 

*             *             *

Jeszcze bardziej iluzoryczna jest obietnica Wolności-Rynku-Demokracji (nazwijmy ją europoidalną). Oparta jest ona na utopii liberalnej, która sprzedaje światu kit o tym, że ludzie sukcesu (niekoniecznie przejrzystego) są masowo skłonni do rekompensowania otoczeniu kosztów swojego sukcesu. Otóż nie są skłonni, maja głęboko zakodowane, że ich ponadprzeciętny dostatek jest wynikiem ich pracowitości i ponadprzeciętności, że nie jest osiągnięty kosztem „eko” i kosztem „soc”.

W tę utopię wierzą prężni, młodzi, energiczni, pełni pomysłów, twórczy – czerpiący z retoryki lokalnych-środowiskowych autorytetów inteligenckich: nauczycieli (nie tylko akademickich), żurnalistów (w tym „samotnych wilków” z prowincji), miejscowych sław artystycznych, legend społecznikostwa i dysydenctwa.

Podstępność, czarno-dziurowość obietnicy europoidalnej polega na tym, że „demokracja” sprowadzona do „wyborów” i gier nomenklaturowo-budżetowych – jest równie domniemana, jak niegdyś polski socjalizm. Pozory się zgadzają, mimikra działa obezwładniająco – a fakty są takie jak kiedyś: wtedy powiatowo-parafialne koterie tworzyły swoje „pentagramiki” (zblatowany biznes, serwilistyczne media, półlegalni szemrańcy, folwarczni politycy, usłużni tajniacy) – a teraz maja się w najlepsze zatrzaski Lokalne, czyli powszechna, poliszynelowa wiedza o tym, z kim, co, jak, za ile i kiedy się załatwia „sprawy”, komu nie wolno wchodzić w drogę, itd.

Kiedy „elektorat-suweren-naród” ma już „obłatwione” swoje sprawy z Zatrzaskiem – nie będzie zbytnio zmieniał swoich lokalnych prominentów, bo musiałby od nowa budować „układ”. No, chyba że „władca” okaże się bałwanem.

A jeśli – jak jesienią 2018 – wszelkie głosowania podporządkowane są walce na noże dwóch czołowych kamaryl „warszawskich” – to polityka staje się niewarta zachodu. Lokalsi mogą sobie pogratulować, jeśli – jak Jan Śpiewak w Stolicy – dostaną 3%. No, z wyjątkami, właśnie zagrały fanfary dla wyjątków: 30-letni Burmistrz Przasnysza, Łukasz Chrostowski…  Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Polsce mamy 2500 gmin i 350 powiatów – roboty jest dużo, a wykonać ją trzeba w 5-letnim reżimie „zwycięzców-wygranych” kampanii właśnie zakończonej.

 

*             *             *

Wciąż od nowa trzeba pisać o Obywatelstwie i Samorządności. Ani jedno, ani drugie nie polega na wpatrywaniu się w luminarzy polityki, w tych kilkanaście osób, które – niezależnie od sytuacji w kraju – rządzą polskim Parlamentem, zatem pośrednio całą rzeczywistością polską.

Obywatelstwo i Samorządność opierają się na możliwościach sprawczych konkretnych ludzi mających „wzięcie” w środowiskach sąsiedzkich, biznesowych, społecznikowskich, twórczych (inteligenckich). Jeśli tacy Konkretni wolą czerpać swoją moc z „Warszawy” – cała samorządność miejscowa idzie się zdrzemnąć.

Polegaja one na zdolności – i zarazem skłonności – do tworzenia „światów równoległych”, zaludnianych przez „ludzi dla ludzi”, czniających niekonstytucyjne – ale wywiedzione, paradoksalnie, z Konstytucji – rozwiązania, w których Urząd-Organ-Służba są „ponad” Obywatelem i Samorządem.

Niestety – sklecono nam taki system-ustrój – w którym „niewarszawskość” jest wyjątkiem i okazuje się chroma w najbardziej wrażliwych chwilach.

No, ale o tym to ja już piszę od zawsze…