Talleyrand od siedmiu boleści

2013-09-24 07:52

 

Wykonawcą wyroku na Polsce będzie Radosław Sikorski. Człowiek pełniący dziś rolę inspektora-nuncjusza delegowanego do polskiego Państwa Stricte przez grupy interesu zakotwiczone w… (…)…

“Le langage a été donné à l'homme pour dissimuler sa pensée” – zwykł mawiać najbardziej zręczny (czytaj: najbardziej wiarołomny) dyplomata francuski.

Państwo Stricte – to XX-wieczny wynalazek „kładący łapę” na wszelkich demokracjach. To wymaga wyjaśnienia.

  1. Począwszy z jednej strony od 4-etapowego procesu rewolucyjnego we Francji, a z drugiej strony od ludowo-oddolnego zadęcia konstytucyjnego (konstytucje kozacka, korsykańska, amerykańska, polska) – świat zmierza w kierunku wyrównywania bilansu politycznego: można to w skrócie opisać hasłem: „ile wkładasz do wspólnej puli, tyle masz praw publicznych”;
  2. Wspomniane wyżej hasło pozwala na to, by ci, którzy umieją stworzyć monopol (zakumulować kapitał) biznesowo-gospodarczy lub polityczno-administracyjny – gwarantują sobie, że są „równiejsi” w procesach nazywanych „demokratycznymi” (w nazwie tej sugeruje się, że to Lud jest suwerenem politycznym, co jest jak dotąd mrzonką);
  3. Cała historia (Europy) zmierza ku formułom spółdzielczym (gospodarka), samorządowym (polityka), klubowym (art-kultura), a to oznacza, że zamierać „powinna” konwencja Centrum-Filie, a wzrastać i pęcznieć oraz różnorodnieć „powinna” konwencja Amorfii Destrukturalnej, remutualizacyjna, oznaczająca, że na podłożu uzgodnionych spontanicznie kulturowo-cywilizacyjnych norm wspólnych funkcjonują niezależne procesy i fenomeny wspólnotowe, lokalne pod każdym względem;
  4. Najwięksi beneficjenci starej konwencji, Centrum-Filie, rozumieją, że proces „demokratyczny” wydrze im ostatecznie z rąk mega-monopole. Dlatego – korzystając ze swoich wpływów – wzięli „na ząb” fenomen Państwa (ustrojowo-systemowy zarząd sprawami Kraju i Ludności, podmiot polityki międzynarodowej) i od kilku co najmniej pokoleń „wszczepiają” weń na całym świecie inplant, który nazywam Państwo Stricte;
  5. W odróżnieniu od Państwa Adekwatnego (resorty merytoryczne: gospodarka, kultura, edukacja, nauka, opieka socjalna, budownictwo, transport, usługi, produkcja, środowisko) Państwo Stricte funkcjonuje w roli pozostającego poza wszelką kontrolą żandarma budżetowego (wojsko, policje, straże, służby, kontrole, inspekcje, skarbówka, sądy, prokuratury, infrastruktura krytyczna);
  6. Po krótkim (200-300 lat) spazmie planistycznym, kiedy to wszelkie Rządy zajmowały się – pod wpływem „ekonomistów humanitarnych”[1] – całą Gospodarką – powraca się dziś to formuły „wodzowsko-monarchistycznej”, w której Rządy interesują się wyłącznie Budżetem (formuła ta rozpowszechnia się lepka mazią na korporacje, administracje lokalną, organizacje pozarządowe, gospodarstwa domowe);
  7. Cały ten proceder „zawracania procesów historycznych” (ratowania konwencji Centrum-Filie kosztem wschodzącej konwencji Amorfii Destrukturalnej) autoryzują Matryce (meta-organizacje globalne o potrójnej sekretności: przynależności, osobistego miejsca w hierarchii, celu głównego): są to apolityczne związki traktujące Świat i Ludzkość jako narzędzia gry kumulującej mega-monopole;

Mając pełną świadomość, że właśnie zapracowałem na miano oszołoma głoszącego „światowy spisek”, czekam na alternatywny koncept logicznie objaśniający „widzialne” procesy dziejące się na naszych oczach. Wtedy swój może wycofam.

Radosław Sikorski to szczególny typ człowieka: jak rzadko kto, spośród lin windujących ludzkie losy potrafi się uchwycić tej „najfajniejszej”. To jest talent osobisty i nic nam do tego. Sam o sobie pisze: Absolwent Uniwersytetu Oksfordzkiego (Bachelor of Arts, Master of Arts), kierunek: filozofia, nauki polityczne i ekonomia (PPE). Kto nie zna subtelności językowych, niech wie, że skończył jednostopniowe konserwatywne studia w dziedzinie współczesnych sztuk wyzwolonych, które po siedmioletnim „okresie próby” są – nie wszystkim – zaliczane jako dwustopniowe. Ludzie z takim dyplomem mają się dziś najlepiej w świecie. Z rozwiniętego życiorysu autoryzowanego przezeń zwracam uwagę na książkę „The Polish House – an Intimate History of Poland”, którą – doradzam – warto czytać „między wierszami”.

Jak to się stało, że podczas studiów został członkiem ekskluzywnego i pioruńsko drogiego klubu dla bogatych rozwydrzonych maminsynków[2] – wartoby wyjaśnić przy jakiejś dobrej okazji, np. kiedy będzie kandydował.

Terminował jako przydupas możnych tego świata, w oficjalnej roli zdolnego fotoreportera-ryzykanta, potem „człowieka do ciekawych usług”. Będąc obywatelem podwójnym (do czasu postawienia przed stanowczym wyborem), Radek Sikorski od zawsze pracował w obszarze Stricte: mowa nie tylko o czterech rządach, każdy z jakościowo innej bajki (Olszewskiego, Buzka, Kaczyńskiego, Tuska), ale też o funkcjach w świecie międzynarodowym. Nie da się ukryć, ktoś go ciągnął za uszy w górę, przy całym szacunku dla jego talentów. Nie mogę też wyjść z podziwu, że w tak wrogich sobie obozach politycznych okazywał się zawsze potrzebny…

Mam wrażenie, że Sikorskiemu powoli kończy się okres czeladnikostwa, który – w odróżnieniu od terminowania – wymagał „wkładu własnego”. Jaki to wkład – warto zbadać.

Urasta do roli męża stanu, którym nie jest. Mąż stanu to ktoś, kto własne Państwo ma w swoim sumieniu i honorze. On zaś jest pomocnikiem w lidze globalnej. Ale też – powiedzmy sobie jasno – ma w świecie pozycję silniejszą niż Tusk, Buzek, Lewandowski, Kwaśniewski, Wałęsa, czy kiedyś Geremek.

 

*             *             *

Na naszym podwórku z dzieciństwa (zaraz objaśnię) Radosław Sikorski dostawałby bęcki średnio co drugi dzień, a i tak nie pomogłoby, bo taki typ jest niereformowalny.

To podwórko – to łączka obok tzw. wojskowych bloków, zamieszkiwanych przez rodziny wojskowych z jednostki „niebieskich beretów”. Ja mieszkałem na podlęborskim Drętowie stojącym ogrodami i sadami, więc miałem dwa podwórka: moje domowe, gdzie mogłem kochać się co najwyżej w Mariolce a z chłopaków był Marek, oraz to „wojskowe”, do którego miałem raptem 10 minut biegiem, gdzie było co najmniej 30-ro młodzieży w moim wieku.

Ktoś podobny do Radka cały czas wychowywany był przez nas, ale to robota beznadziejna była. Nazywaliśmy go Pindol, bo wiecznie się stawiał. Nie miał w sobie „daru koleżeńskiego”, jakiś taki był niby serdeczny, niby się przymilał – ale czuć było, że nos zadziera wyżej niż trzeba.

Pindol wyszedł na ludzi, dziś jest wykształconym człowiekiem ponad-średniego sukcesu. Lustracji – nie przeszedłby bez szwanku.

 

*             *             *

W ostatnich miesiącach Radek Sikorski dał się poznać jako (apelujący wręcz) zwolennik przywództwa Niemiec w Europie oraz jako genialny pomysłodawca rozwiązania problemu syryjskiego poprzez zrzucenie go na Rosjan (w rzeczywistości pomysł ten podebrał komuś innemu, ale od czego jest PR?).

Nie mam żadnych wątpliwości co do dwóch spraw:

  1. W ocenie graczy globalnych Polska jest trzecioligowcem, o słabnącej integralności społecznej, niezdolnym do wyłonienia gospodarskiego rządu, choć atrakcyjnym ze względu na rozmiary „rynków”;
  2. Radek Sikorski zdobędzie w Polsce pozycję „pierwszego”, którą on – z jego ambicjami – wyobraża sobie jako prezydenturę, ale będzie musiał uwzględnić w tej sprawie opcje dyskutowane (jeszcze) poza nim, i poza Polską;

Z połączenia tych dwóch spraw wyłania się obraz Sikorskiego jako syndyka masy upadłościowej. Nie, nie bójta się, to – zdaje się – nie będzie ani wałęsowski „Anschluß”, ani huczna katastrofa, po prostu polskie Państwo Stricte kęs po kęsie oddawać będzie Państwo Adekwatne pod zarząd międzynarodowy. Rozumiecie: sojusze, bloki, integracje, mega-wspólnoty, globalne (albo kontynentalne) projekty, itd., itp. Nawet się nie zorientujemy.

Najbardziej się uśmieję, jeśli kiedyś, na skutek dość prawdopodobnego splotu okoliczności, Sikorski aktem ułaskawienia zdejmie kajdanki Tuskowi i wyprowadzi go z celi na słoneczko…

 

A może go każe powiesić...?

 



[1] Np. Adama Smitha, autora „Teorii uczuć moralnych”;

[2] Za Pedią: Bullingdon jest (od 200 lat – JH) koronnym wyrazem elitaryzmu istniejącego na Oksfordzie; jest to klub dla synów szlachty, synów wielkich fortun; członkostwo w nim to wyraz przynależności do "błękitnokrwistych" tego uniwersytetu". Odbiór klubu w oczach brytyjskiej opinii publicznej jest w dużej mierze wynikiem licznych doniesień o incydentach dotyczących klubu, jakie miały miejsce na przestrzeni wielu dziesięcioleci. Rozgłos zyskały m.in. wydarzenia z 12 maja 1894 roku, kiedy to członkowie Bullingdonu po odbytej biesiadzie wytłukli prawie całe oświetlenie wewnętrzne, 468 okien oraz zniszczyli okiennice i drzwi budynku Peckwater Quadrangle w oksfordzkim kolegium Kościoła Chrystusa (Christ Church)[9][10]. Do podobnych wydarzeń doszło 20 lutego 1927, kiedy bullindgończycy ponownie zdewastowali ten sam budynek oraz kilka autobusów[11]. W wyniku tych wydarzeń uniwersytet zakazał klubowi organizowania spotkań w promieniu 15 mil od Oxfordu. Andrew Gimson, autor biografii burmistrza Londynu Borisa Johnsona, tak relacjonował działalność klubu w latach 80. XX wieku: "Nie sądzę, aby chociaż jeden wieczór mógł upłynąć bez zdemolowania jakiejś restauracji i zapłacenia za wyrządzone szkody, bardzo często gotówką. […] Noc w areszcie uchodziła za zachowanie godne bullingdończyków, podobnie jak proceder ściągania spodni [ang. debagging] każdemu, kto ich zdenerwował";