Szmerokracja, czyli ustrój o nazwie „szemranja”

2015-08-12 12:54

 

Załóż tę czapkę. Nie bój się, to czapka niewidka. Zabiorę cię na krótką przechadzkę. Gdybyś zaglądał w różne sprawy i sprawki bez tej czapki – każdy by się mimikrzył, prężył i szpanował, pokazywał lipny profil, udawał, że jest inaczej niż jest – czyli bardziej by to robił, niż robi „normalnie”.

No, to ruszamy. Już od wejścia masz „stójkowych”, którzy sami we własnym sumieniu muszą rozstrzygać, czy są od pilnowania ładu i porządku, czy od łupania wchodzących i wychodzących, czy po prostu od tego, by pokazać, kto tu rządzi i czyj diabeł starszy. Czy mają obowiązki – czy raczej są panami sytuacji.

Straganiarze. To esencja tego miejsca. Wystawiają swoje rozmaite – oczywiście najlepsze na świecie – pierdółki, czasem nawet mówią „potrzymaj” albo „polub” i stoisz jak manekin, a oni twoim kosztem handlują, mając dwie wolne ręce, by sprawniej oporządzać klientelę. Jak tak można? Ano – można. Nie spinaj się, takie jest życie.

Gastronomiści. Nakarmią, napoją, spiją, dopiszą do rachunku: nikt nie wie, gdzie się zaopatrują, jak prawdziwe są ich certyfikaty, co się dzieje na zapleczu, ale jeść trzeba, a nie będziesz dla napełnienia brzucha wychodził na zewnątrz, gdzie może i większa elegancja, asortyment szlachetniejszy – ale wszystko inne równie niepewne, nieprawdaż?

Agitatorzy. Aż dziw, ile jest na świecie, ileż w naszym życiu jest spraw, do których się nas agituje! Człowiek nie zrobi kroku, nie otworzy drzwi(czek), nie wejdzie do niszy – gdzie nie napotka jakiejś agitacji, zarówno pod postacią osobnika, przejętego ideowo albo odpłatnie jakąś sprawą, jak też w formie rozmaitej „bibuły” i „multimediów”. Ci wzruszają, ci straszą, ci argumentują, ci ostrzegają, ci uprzedzają, ci proszą zwyczajnie, ci podstępnie wciągają w sprawy – gdzież u licha są rządy i samorządy?

Szperacze. Pierwowzorem szperacza jest archeolog, psia jego mać. Dłubie, kopie, zagląda, włazi z butami w sprawy dawno pokryte kurzem i historią. Nikt go o to nie prosi, a lokatorzy sarkofagów i inne ofiary jego ciekawości najpewniej by go wyrzucili za drzwi, gdyby ich zapytał, czy wolno. Szperacz musi zaspokoić swoją ciekawość, koniecznie swoją, choć opatruje to programami i projektami Pisanymi Dużą Literą. Dziś – oprócz archeologów – szperactwem zajmują się kontroliści, żurnaliści, służbiści i cała chmara „niekoncesjonowanych” miłośników zaglądania pod sukno. Plaga.

Badacze. Badacze to wyższa rasa szperaczy, czyli nad-szperacze. Do wszystkiego, co odkryją, na co się natkną – dobudowują bardziej lub mniej ponętne teorie, hipotezy, presumpcje, sądy, poglądy, koncepty, idee, spekulacje, supozycje, poszlaki, prawidła, doktryny. No, śmieszne. Życie przecież jest wielobarwne i wielokształtne, a oni „durch” wymyślają, że to życie jest porubrykowane, podzielone na okresy i aspekty. Pokrajać ich, przeanalizować, spisać z tego raport – i dać im do przeczytania, może otrzeźwieją.

Rwacze jawni. Rwacz to jest taki ktoś, kto wyznaje zasadę: obojętne na czym, obojętne jakim sposobem, ale liczy się, żeby skubnąć i zniknąć. Co z tego, że za 5 minut albo za 5 dni czy miesięcy ofiara takiego rwactwa go zobaczy? Ja? W życiu, pani mnie z kimś myli, pan mnie obraża. A przy okazji, akurat mam tu dobrą ofertę, skorzystasz?

Turkucie-podjadki. W czasach nowo-testamentowych nieraz pokazywano rzeszom ptactwo. Mateusz 6 (24-34) przekazuje wiernym:  mówię wam: nie martwcie się o swoje życie, co będziecie jeść lub co pić będziecie; ani o swoje ciało, czym się przyodziejecie. Czy życie nie jest ważniejsze od pokarmu, a ciało od odzienia? 26 Popatrzcie na ptaki na niebie: nie sieją, nie żną, nie gromadzą w magazynach, a wasz Ojciec niebieski je żywi. Czy wy nie więcej znaczycie niż one? 27 Kto z was swoim staraniem jedną chwilę może dodać do swojego wieku? 28 Dlaczego martwicie się o odzienie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ciężko ani nie przędą, 29 a mówię wam, że nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był ubrany tak, jak jedna z nich. 30 Jeśli zatem to ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca wrzucają, Bóg tak odziewa, to o wiele bardziej was, małej wiary! 31 A zatem nie martwcie się, mówiąc: "Co będziemy jeść?", albo: "Co będziemy pić?", albo: "Czym się odziejemy?" 32 Bo o to wszystko zabiegają poganie. No, i turkucie-podjadki tak właśnie żyją, tylko nie ma pewności, że o to chodziło Mateuszowi.

Prosiciele. Ani Mateuszowi, ani innym ewangelistom nie chodziło też o prosicieli, kiedy nakazywali serwować jałmużnę. Biblia aż dwa tysiące razy używa tego słowa. Ale chyba ani razu nie wspomina o proszącym, który – dostawszy – źle przeznacza otrzymane, a nie otrzymawszy – obsobacza odmawiającego słowem i myślą. Może zatem tak: "Synu, do dobrych uczynków nie dodawaj przygany ani przykrego słowa do każdego daru. Czyż upału nie łagodzi rosa? Tak lepsze jest słowo niż podarunek. Oto, czy nie jest lepsze słowo niż dobry datek? A jedno z drugim [łączy się] u człowieka życzliwego. Nierozumny zaś robi wymówki niezgodnie z miłością, a dar zazdrosnego wyciska łzy z oczu." (Syr 18, 15-18).

Hazardnicy. Umiejętność kalkulowania mają wszyscy: każdy umie bez podręczników ocenić, ile poświęcenia i trudu opłaca się mu dla takiej albo innej zdobyczy. I tylko jedno zaprzecza tej normie: mimo oczywistej świadomości, że na grach, zakładach i podobnych losowaniach zarabiają wyłącznie ich organizatorzy – każdy chce być „tym jednym”, który uzyska więcej niż organizatorzy. Pozór: nawet ten, kto wygra krocie, dostaje mniej niż autorzy „regulaminu zakładów”. No, ale weź mnie powstrzymaj…

Dopalaczyści. Chyba tylko Adam z Ewą pospołu wolni byli od tego, co się nazywa owocem zakazanym, a dającym krótki raj przed piekłem. Oni bowiem mieli mały wybór: za malutkie sprzeniewierzenie się mogliby pojąć wszystko, co jest do pojęcia. Bóg ich trochę oszwabił: ugryzłszy jabłko nie dostali wiedzy, tylko pociąg do wiedzy, a to różnicę czyni większą niż „prawie”. Ci zaś, co oferują rozmaite używki, zarówno kojące jak też uśmiercające – są uczciwsi od Pana, bo mówią: trzepnie ci mózg do upojenia, ale rób co chcesz, byłeś miał kasę.

Załatwiacze. Każdą rozmowę z człowiekiem myszkującym zaczynają od prostego pytania: czego trzeba? Po usłyszeniu nawet najbardziej absurdalnego życzenia odpowiedź jest niezmienna: się da, się załatwi, proszę szanownego, proszę szanownej. Zaliczka się należy, bez tego nie tknie sprawy palcem. Gwarancje? Panie szanowny, pani kochana, to jest rynek, najczęściej się udaje, zwłaszcza mnie, ale pewności pan nigdy nie kupisz, za żadne pieniądze? Nie odpowiada takie podejście? A, to przepraszam, droga wolna, jestem do usług, jak zmienisz zdanie.

Donosiciele. Tyle bezeceństwa, jakie się tu dzieje, grzmi o pomstę do nieba. Siedlisko wszystkiego, co nie mieści się ani w dziesięciorgu przykazań mojżeszowych, ani tym bardziej w 42 zaprzeczeniach egipskiej bogini Maat, które Mojżesz podwędził koncept spowiedzi negatywnej. Oczywiście, u bram są „stójkowi”, a ich – z przeproszeniem – psim obowiązkiem jest zwalczać wszystko, literalnie wszystko, co tu ma miejsce – ale przecież oni trudnią się tym samym, a niekiedy inwestują swoje lub „szefów” pieniądze w te geszefty. Donosiciel może czasem donosem ukręcić sznur na własną grdykę…

Paserzy. Tu się sprzedaje, tu się kupuje. Odejdź szczeniaku, bo cię opluję – zdaje się mówić wyraz twarzy „handlowca”, który nie pyta ani o pochodzenie towaru, ani o uprawnienia dostawcy, a u odbiorców próbuje dopatrzyć się tylko jednego: zna się na „cenach branżowych” czy nie. jeśli się nie zna – to tragedia, bo co z tego, że to i tamto, kiedy tutaj poziom cen jest inny, a spready (różnice między ceną kupna i sprzedaży) sięgają ponad 50% wartości towaru. Paser najlepszy to taki – którego nie sposób nakryć na trefnej robocie, bo żyją w komitywie z pozostałymi, którzy tu się zagnieździli i zawsze dadzą świadectwo dobrego pochodzenia” towaru.

Złodzieje. Złodziejstwo jest najbardziej uczciwą formułą prowadzenia nieuczciwych interesów. Wszelkiej maści szalbierze, rozmaite tu obecne gatunki niecnoty i bałamuctwa – polegają na udawaniu, że „to nie ja”. A złodziej ryzykuje własnym zdrowiem, wizerunkiem i co tam jeszcze człowiek może sobie cenić. Oczywiście, złodziej „na wydrę” to zwykły bandyta i rozbójnik, my tu zaś mówimy o profesjonalizmie, o złodziejskim fachu, takim jaki opanowują na przykład kieszonkowcy, albo nocni rabusie chodzący „na kwadrat”.

Szulerzy. Ileż jest gier, w które można zagrać! Karty, kości, poker, trzy orzeszki, strzały do misiów i lustereczek albo pojemników ze słodyczami, a nawet – dla pań szanownych – róż, lilii i innego kwiecia. Najlepsi są ci, którzy niczym Franek Dolas wykrzykują: luuudzieee, ja oszalałem, rozdaje forsę na lewo i prawo! – po czym, podpuściwszy chytrych, mając do pomocy kolesiów udających „przyszedłszych” – obrabiają naiwnych przy pomocy kulki ukrywanej w trzech kubeczkach. Az grzech nie spróbować…

Rekieterzy. To taka specjalna rasa, która mówi rzecz następującą: całkiem możliwe, że lepiej byłoby ci żyć i pracować, gdyby nas w ogóle nie było. Ale my jesteśmy, i możemy ci życie utrudnić. Pobieramy zatem od ciebie myto nie za to, że będziemy ci służyć, tylko za to, że nie będziemy ci szkodzić. Możesz to nazwać ochroną, bo jedyne, do czego się pofatygujemy, to przepędzenie innych, nam podobnych, od źródełka, z którego nam  będziesz dostarczał. I przyjmij koniecznie nasza ofertę, bo ci tam, widzisz, maja ofertę przykrzejszą.

Cyganeria. Pomieszanie kiczu z bohemą. W nawet największej zgniliźnie znajdzie się miejsce na wiersze, rzeźbiątka, wańki-wstańki, matrioszki, bursztynki, srebrzynki, pozłacanki, piaskowe pejzaże, portrety wycinane lub rysowane „na żywca”, akrobacje cyrkowe, pantomimy, śpiewy cherubinków, zabawki drewniane i plastikowe oparte na prostych patentach. Artysta tutejszy jest jak disco-polo: niby badziewiaste to i nieambitne, ale klient zadowolony, a artysta spełniony, i ma co jeść.

Latawice i bawidamki. Chodzą w tę i we w tę, albo czają się za kotarami, zaś „arystokracja” ma własnych naganiaczy. Nie wolno używać wobec nich słowa „ kurestwo” czy „urzymanek”, chociaż żadne inne słowa nie oddają esencji tego, co robią – co najwyżej „tancerka”, „kuzynka” albo „chłopiec do towarzystwa”. Nie, to nie jest prostytucja, to jest małżeństwo na minuty, godziny, dnie, czasem na tygodnie. Małżeństwo w dowolnej formule „gender”, bez żadnych zahamowani i głupich pytań. Ani serce nie wybiera, ani mrowienie w podbrzuszu nie uznaje reguł, zwłaszcza tych zapisanych w kodeksach.

Bimbrownicy. Aby dobrze rzecz uchwycić, powiem tylko: lubił wypić. Co najwyżej 1% ludzkości – tej minionej i tej, co ma się urodzić dopiero – nie pasuje do tego powiedzonka. No, i teraz trzeba  Alkohol to najbardziej niewinna i najbardziej uświęcona forma „odlotu”, praktyczniejsza niż woń kadzidła i dostępna na każdym kroku. W formie samogonu nawet sprawiedliwsza, bo kto to słyszał, by „w legalu” akcyza na ten zacny trunek fermentowany na tysiące sposobów dziesięć, dwadzieścia i więcej razy przekraczała koszt produkcji?

Wolontariusze. Nawiedzeni misjonarze Dobra, Piękna, Prawdy i Sprawiedliwości. Pasują tu jak pięść do nosa. Toteż często są spuszczani po zębatej poręczy, okrakiem. Ale nie poddają się, bo są chorzy na zbawianie świata, a zwłaszcza chodzących po nim ludzi. Oni wymagają leczenia bardziej, niż ludzie i sytuacje, które chcą uzdrawiać. Kto im tak poprzestawiał klepki, że wyobrażają sobie, iż istnieje świat idealny i najlepiej, żeby ten realny zmierzał ku temu wyimaginowanemu? No, nie do pojęcia!

Prześmiewcy. Szydercy. Hejterzy. Można się od nich odczepić życzliwym „a ty co w tej sprawie masz własnego do pokazania” – ale to działa tylko przez chwilę. Oni mają naturę opluwacza, podstawiacza nogi i przechery w jednym. Widział ktoś „nowoczesne-wielkomiejskie” spektakle śmigusa-dyngusa? No, to już wiemy, na czym polega tutejsza debata, towarzyska, medialna, polityczna, handlowa – każdy sobie wybierze, gdzie chce podebatować.

Kontrolnicy. Nie wiadomo kto ich nasłał. Czy „stójkowi”, czy jakieś organy „nie z tego świata”, czy ktoś, komu nieopatrznie nastąpiono na odcisk, a okazało się, że on „może”. Utrapienie. Gdyby jeszcze było jasne, co kontrolują i o co im chodzi. A tak – złapią za coś, rozszarpią, szybko „opchną”, a ty teraz martw się, człowieku, i udowadniaj, że byłeś niewinny. Co było – nie da się odtworzyć i to jest społeczna misja kontrolników. Jest w tym metoda, jest, szanowni państwo! Bo chodzi o to, by nikt nie miał poczucia, że jest przyzwoity i porządny oraz uczciwy – i to wystarcza, by żyć w spokoju.

Błatni. Grypsujący. Stworzyli sobie świat, którego nie ma. Niczym w grze komputerowej, przydzielają sobie rangi, znaczenia, wpływy, posługują się językiem niezrozumiałym dla cwelów i frajerów, czasem dla zgrywy udają gangsterów, polityków, szanowanych biznesmenów, sportowców, a nawet artystów. Na całe nieszczęście, ich wirtualna zabawa od czasu do czasu dotkliwie rani tych, co żyją w realu: strach, krew, oszustwa i obezwładniająca bezkarność błatnych.

Naiwni i szczerzy. Tych nigdzie nie brakuje. Biorą dosłownie wszystko co napisane i powiedziane oraz narysowane. Postępują, czują i myślą wedle tego, co oficjalne, urzędowe i uświęcone. Są karmą dla wszelkiego łajdactwa, paskudztwa, szalbierstwa, plugastwa – i nic tego nie zmieni, nawet jeśli oczywistością jest ich naiwność. Pewnych manier i poczucia smaku po prostu się nie zmienia.

Prymusi. Że też ich jeszcze ziemia nosi! Wystarczy im powiedzieć, że istnieje matematyka – a już chcą być najlepsi w słupkach i całkach, wystarczy pokazać czas i przestrzeń – a już są najlepsi z najlepszych astronomów i geografów, wystarczy zapodać coś o prawach fizyki i chemii oraz ekonomii – a już epatują rozwiązaniami inżynieryjnymi, alchemicznymi, logistycznymi. No, skaranie boskie. Grześkowiak słusznie śpiewał: może to bez te nawozy śtućna, może był w szkole zbyt pilnym uczniem, może to wsyćko bez te atomy, że waryjota momy!

Erotomani. Zaglądają każdemu za dekolt, do rozporka, pod spódniczkę, niczym kontrolni. Zapominają o bożym świecie, kiedy widzą cudze szczęście, swobodę, luz, zwłaszcza odzieżowy, np. niedopięty zamek, podfruwający rąbek, zarumieniony policzek, wypiętą krągłość, prężący się oddech, wybrzuszone krocze. Lubią jedwabie, satyny, ażury, aksamity, batysty, fulary – ale też „niedopowiedzenia” futerkowe (futrzane?). lubia bieliznę z niespodziankami. Karmią się przypadkowymi albo kokieteryjnymi odsłonięciami, przepustkami do ludzkich tajemnic. Czasem zatrudniają się jako paparazzi, czasem zaklepują sobie miejsca i kolejki przy dziurkach od klucza, lornetkach, wizjerach. Z reguły są lekko napoczęci przez pot.

Pornośliniacy. Pot, który oblepia tych akurat miłośników zabaw cielesnych, jest stęchły, spleśniały i woniejący średniowieczem buduarów. Zalegają swoje nory, z których lubią wychynąć w półmroku albo do których zwabiają innych. Tutaj pruderia jest śmieszna, choć czasem porywają się na tę infantylność, ale wiadomo, że to taka konwencja, bo pośród macanych sapnięć, klaśnięć, jęknięć, przełknięć, chichotów, cmoknięć i chlaśnięć oraz mdłych niedopowiedzeń królują przaśnie i zbutwiałe, zleżałe, zjełczałe, zatęchłe wulgaryzmy. Oni tacy są: w sercach, duszach, umysłach i sumieniach.

Pożyczkodajniści. Nie ma takiej okazji, której oni nie zdołaliby tobie udostępnić. Podpisz, przecież trzeba podpisać, ciesz się, że niczego nie sprawdzają, nie interesuje ich twoja kondycja zamożności, twoja historia kredytowa, twoje miejsce zamieszkania, twoje aktualne dochody, stan zdrowia, zatrudnienie i wysokość dochodów. Nawalisz – i tak cię znajdą: nawet zależy im, byś nawalił, bo wtedy więcej z ciebie zedrą.

 

*             *             *

Chcesz więcej? Jak na razie obejrzałeś wierzchołek góry lodowej, czyli to, co jest na wierzchu, choć wszyscy udają, że nie.

Ja mam czas, możemy tu spędzić czas do kolacji, a możemy i miesiąc. Dopóki nie wrośniesz, dopóki nie staniesz się jednym z nas – zawsze będziesz poruszał się w kategorii – bardziej lub mniej – szczerych i naiwnych.

No, to jak…?

 

*             *             *

Rwactwo, ruja, poróbstwo, sodomia i gomoria. A twoją rolą – przepraszam, że nie uprzedziłem – jest teraz wykucie napisu na tablicę wejściową: do wyboru masz napis BAZAR albo INTERNET. Ale mógłbyś równie dobrze napisać POLSKA.

Jestem autorem Pocztu Pajaców Polskich (pierwszych 50 zamieściłem TUTAJ). Kryterium doboru było większe niż przeciętne stężenie powyższego plugastwa w tych osobach. Oczywiście, są ich tysiące, a opisać wszystkich nawet Tacyt by nie zdołał. No, ale starać się trzeba…