Szarpanie nogawek

2017-12-22 22:19

 

W Polsce – jeśli pozamykać bramki, przez które wpływa myślenie innego rodzaju (nie pojedyncze myślenie, ale paleta myśleń) – kisimy się w fermencie, ale takim zastojonym, z którego nic nie da się wyrafinować poza zatęchłą pleśnią. Główny element tego myślenia – to święte oburzenie na ekipę rządzącą Polską od 2015 roku. Ekipę, nie formację. Formacja składa się z nieźle ukorzenionej społecznie kultury (tu: jeśli moja racja, a do tego  bardzo chcę – to prawo jest bezbronne), wodza (tu: mającego arsenał pożądanych nagród i dotkliwych kar) oraz projektu ustrojowo-politycznego (tu: Neo-Sanacji).

Ekipa – to konkretny produkt formacji. Na polską ekipę po-2015 składa się około 30-40 figurantów wodza, łasych na jego nagrody i znających piekącą dolegliwość kar, przekonanych o dziejowej racji wodza (więc i swojej własnej) oraz kupujących w ciemno koncept Neo-Sanacji. Oddanie, z jakim członkowie ekipy pozwalają się wodzowi rozstawiać – świadczy nie o ich zniewoleniu czy niedorozwoju – tylko o tym, że to co w wodzu oglądają z bliska – robi wrażenie. Posądzanie Delfina, Jakiego, Susła-Perukarza, Kury-Bulteriera, Joli, Ricziego, Antka Rozpruwacza – że są służalcami Prezesa, niedomózgami i niemotami – sprzyja im samym, bo skupia uwagę krytyków na sprawach błahych.

Krytycy wodza (a więc ludzie innych formacji, definicja jak wyżej) – zachowują się wedle logiki, nieznanej ekipie wodza, więc jest ona na tę krytykę impregnowana. Straszenie ich trybunałami, sądem ludowym, sankcjami europejskimi – kulą w płot.

Taką postawę wzmacniają ewidentne sukcesy doraźne (nie powiedziałem: racjonalna polityka, tylko sukcesy doraźne): zasilenie dużej części gospodarstw domowych wsparciem socjalnym czyni wiarygodnymi kolejne projekty socjalne, bardziej złożone, skuteczność w ściganiu afer kamienicowych wzbudza pozytywne emocje nawet u nieufnych, seria zarzutów korupcyjnych wobec prominentów opozycji i – dla higieny – wobec własnych drużynników – budzi uznanie, itd., itp.

Jest jasne, że Neo-Sanacja wymaga rządów ponad jedną kadencję. Więc nie dziwota, że ekipa wykonuje „roboty ziemne”, które pozwolą się formacji zainstalować na dłużej. U „frajerów” budzi to oburzenie, ale „frajerami” nazywam ludzi, którzy udają, że nie rozumieją się na polityce. A w niej – w tej polityce – jest wyryte: skuteczność ponad obyczaje. Jeśli ekipa narusza obyczaje w 100 sprawach, a swoją konstytucyjność-praworządność stawia pod znakiem zapytania np. 10 razy – to jej skuteczność polega na tym, że nie da się tego odkręcić jednym ruchem, w jednej chwili. Więc możemy ich nawet znienawidzić – ale robotę wykonują prawidłowo.

Na tym tle dęte okrzyki uliczne opozycji wszelkiej wyglądają jak szalone podskoki Lisa czy Giertycha, udających niewiniątka zresztą, a ich grymasy twarzy podczas „skakanych” wieców powinny być zapisane przez Historię – jako histeria.

 

*             *             *

Poświęciłem ostatnio kilka wierszy na analizę szerszego kontekstu polskich sporów. Powtórzę rysunek:

Większość polskich telewidzów, radiosłuchaczy i czytelników trzymana jest (przez „nieznanych zainteresowanych”) w zakisłym fermencie – patrz: rysunek – WOJENKI POLSKIEJ. Żyjemy polskimi głosowaniami nazywając je wyborami, opowiadamy się za Rosją lub przeciw, za Ameryką lub przeciw, a pod europejskim parasolem chcemy się czuć jak w dobrym, bezinteresownym przytułku, choć wciąż nas coś uwiera to tu, to tam.

Świat coraz jaśniej rozumie toczącą się (nie nadchodzącą, tylko trwającą) wojnę między Chinami a Ameryką. A Polska trzymana jest (sama trwa?) w przekonaniu, że rozklekotana Europa to przyszłość świata i że akurat polska ekipa’2015 psuje całą zabawę, pogrążając Polskę w oczach szlachetnych spadkobierców Hellady-Rzymu. Ale ta ich „przyszłość” nie potrafi właściwie ocenić miliona zdeterminowanych imigrantów (niczego nie wnoszą poza strachem, frustracją i gotowością przyjęcia jarzma za karmę), nie potrafi postawić tamy zaborczości amerykańskiej (Traktaty Rzymskie to wszak dzieło służącego Ameryce nazisty), nie potrafi właściwie oszacować, na czym stoi wartość Europy Środkowej (myślą że to potencjał antyrosyjski, a to region płacący tam, gdzie powinien zarabiać). Pozwala na schizmę brytyjską ku Chinom i na największy kryzys regionalny w basenie Morza Śródziemnego.

 

*             *             *

Tu przerywam, lecz róg trzymam.

Najbliższe głosowania-wybory polski grajdoł ustawia w pozycji: albo „kaczory”, albo „demokracja”. Oczywiście, „kaczorów” rozumie jak bandę terrorystów politycznych, a „demokrację” rozumie jako ład europejski.

1.       Terroryzm ma polegać na nie-europejskiej rozróbie na wschodniej prowincji Europy, pod patronatem USA;

2.       Ład ma polegać na hybrydowej sieci procedur, funduszy, partnerstw, projektów wspólnych, uniesień demokratycznych;

Przeżywamy zatem swój podwórkowy, graj dolski dramat: jako rządzeni przez „kaczorów” jesteśmy pakowani w sidła gorszej, słabszej, nieobliczalnej Ameryki przeciw Chinom (wojna Tele-informatyczna trwa), a jako uwiedzeni przez totalnych obrońców europejskości – będziemy jej ostatnimi spartanami.

Rzecz w tym, że światu jest obojętne, kto wygra i jakim kosztem: Ameryka nie będzie za „kaczorów” umierać, Chiny mają Polskę za dość słabe ogniwo swojej najbliższej giga-inwestycji. Europa zaś będzie jeszcze jakiś czas uważać, że jest czyjąkolwiek przyszłością.