Staszic, Gomułka, Abramowski. Znajdź 10 różnic

2014-03-17 15:07

 

Będzie mowa o tym Staszicu, który powołał do życia „Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie”, o tym Abramowskim, który wydał na świat koncept „Respubliki Kooperatywnej”, o tym Gomułce, który ugrał w grze z mamutem „polską drogę do socjalizmu”.

Wszyscy trzej byli konserwatystami o dużej wrażliwości społecznej i humanitarnej.

Pisze Staszic (Przestrogi dla Polski): Jeżeli stan szlachecki w nadarzonej okoliczności nie potrafi się łatwo i prędko zgodzić na zniesienie rządu feudalnego, a na ustanowienie prawdziwej rzeczypospolitej, cały naród obejmującej i na powszechnym prawie zasadzonej, natenczas sposób najprędszy, najłatwiejszy a w teraźniejszych okolicznościach najpewniejszy: ustanowić jednowładztwo. (…) Nieroztropnie ten, panujący nad jakim ludem, czyni, który w swoich radach, w swoich ustawach, jedynie szuka partykularnych z owego ludu pożytków, nie urządziwszy go wprzód tak, aby go sobie zabezpieczył. Owszem, wszystkie z poddanego ludu partykularne pożytki nie powinny być większe nad te, które zgadzają się z ubezpieczeniem sobie narodu. (…)W każdym, czyli prawym, czyli gwałtownym towarzystwie dobro powszechne jest dobrem najwyższym. Wszelkie partykularnych dobra i własności nie mogą zwiększać się, tylko dopokąd dobru powszechnemu nie szkodzą. (…)Stan szlachecki, jakiemkolwiek imieniem nazwie się, czyli stanem reprezentującym Naród Polski, czyli absolutnym panem jego, — zawsze dla swojego zachowania przymuszony jest wcale inną przedsięwziąć drogę nad tę, którą szedł dotychczas. Nie może o sobie radzić osobno, ale musi radzić o narodzie, a przez urządzenie narodu dopiero radzić o sobie. To odtąd być hasłem publicznych obrad powinno: szlachta są[50] jednym stanem, nie całym narodem. Stan szlachecki jest częścią Polaków. Część utrzymywać się nie może, gdy całe ciało niszczeje. Gdzie naród ocaleje, tam utrzyma się stan. Gdzie naród upadnie, tam stan zniszczeć musi.

Jeśli mam w sobie jakieś wyobrażenie męża stanu – to Staszic niewątpliwie pasuje mi do tego wyobrażenia.

 

Pisze Gomułka (O co walczymy, wersja marcowa i listopadowa): Rząd Tymczasowy przystępuje natychmiast po objęciu władzy do realizowania następujących zadań: wprowadza natychmiast pełną swobodę słowa, druku, zgromadzeń i stowarzyszeń oraz wyznań religijnych (…), środki osiągnięte z konfiskaty mienia okupanta, jego współpracowników i spekulantów wojennych (dziś powiedzielibyśmy: środki z prywatyzacji) przeznacza na doraźną pomoc najbardziej poszkodowanym, przeprowadza nacjonalizację wielkiego przemysłu stanowiącego klucz do ogólnonarodowej gospodarki (huty, kopalnie węgla i nafty, przemysł zbrojeniowy i budowy maszyn, wielki przemysł przetwórczy), banków i transportu, a kontrolę nad produkcją znacjonalizowanych przedsiębiorstw powierza komitetom fabrycznym. Polska nie będzie i nie może być Polską sprzed września 1939 r., w której masy pracujące miast i wsi były odsunięte od władzy, od decydowania o losach kraju i narodu, pozbawione praw demokratycznych, żyły w biedzie i nędzy pod terrorem uprzywilejowanej garstki obszarników i kapitalistów. Nie będzie dlatego, że takiej Polski nie życzy sobie naród. Przyszła Niepodległa Polska nie może być prywatnym folwarkiem pasożytniczej, wstecznej i reakcyjnej warstwy. (…) Polska musi być narodową własnością najszerszych mas pracujących. Jej polityczno-społeczne podstawy muszą być oparte na fundamentach szerokich zasad ludowładztwa, czyli demokracji. Ster władzy państwowej w przyszłej Polsce przejść musi w ręce przedstawicieli najszerszych warstw narodu, reprezentujących interesy robotników, chłopów i inteligencji. Tylko wówczas, gdy fundamenty przyszłej Polski opierać się będą na twórczych i z natury swojej postępowych interesach najszerszych mas pracujących, czyli na interesach olbrzymiej większości narodu - będzie ona naprawdę Wolna i Niepodległa. Tylko wówczas zapewniona zostanie trwałość wznoszonej dzisiaj w potokach krwi wielkiej budowli, wspólnego dla całego narodu domu - Polski Niepodległej. Tylko wówczas w tym naszym domu można będzie szybko zaleczać rany wojenne, rozwijać się będzie w nim dobrobyt, pomnażać wspólne bogactwo, rozkwitnie nauka i kultura, w szczęściu, radości i zdrowiu wychowywać się będą dzieci i ze spokojem w przyszłość patrzeć starcy i niezdolni do pracy. O taką Polskę walczy dzisiaj naród polski i takiej Polski pragnie.

Ciekawe, czy pod tymi deklaracjami podpisują się dziś wyłącznie lewacy… Ciekawe, ilu ludzi lewicy dziś bez drgnięcia pióra podpisze się pod powyższym…

 

Pisze Abramowski (wiążąc ideę Związków Przyjaźni z formułą wzajemnictwa i gromadnictwa): Naród, w którym uczucia przyjaźni są rozwinięte, gdzie zamiast sobkostwa i egoizmu panuje przyrodzona potrzeba wzajemnej pomocy, bezinteresownego wspomagania się na wszystkich polach życia — naród taki znalazł już moc niezwyciężoną, rozwiązał zagadkę wolności i dobrobytu. Tak samo i pojedyńczy człowiek. Jeżeli biadamy dzisiaj nad upadkiem moralności, nad znikczemnieniem serc i umysłów, nad zanikiem szlachetności i rycerskości duszy, nad upadkiem żywej religji — to wiedzmyż o tem, że to wszystko stąd tylko wynika, że dzisiejszy człowiek jest tak mało uzdolniony do przyjaźni, że walka o chleb i cała ta atmosfera kapitalizmu, wśród której żyje, robi go egoistą i od małego dziecka tłumi w nim miłość ludzi. Nie będzie to żadną przesadą, jeżeli powiemy, że nie co innego, jak tylko samolubstwo zabija religię, i że dla odnalezienia Boga w sobie trzeba przede wszystkiem umieć kochać ludzi. Jest to odwieczna, lecz zbyt zapomniana dzisiaj, idea Chrystusa, Jego jedyne przykazanie społeczne, które nam zostawił. Jakie spustoszenie w życiu i w ludziach sprawia zanik przyjaźni, to możemy zobaczyć wszędzie naokoło siebie, patrząc na nędzę, ciemnotę, wyzysk i krzywdy, na te powszednie straszne rzeczy, do których tak przyzwyczailiśmy się, że prawie nie zwracamy na nie uwagi. I może zbyt często zapominamy także, że z tych małych, drobnych, osobistych bied ludzkich, które spotykamy na każdym kroku, tworzy się ta wielka rzecz, którą odczuwamy jako upadek i poniżenie Ojczyzny; że z tych małych krzywd, które sobie nawzajem wyrządzamy, dla interesu, ze spokojnym sumieniem, powstaje właśnie owa wielka krzywda całości — bezsilność narodu.

Nadal, Czytelniku, masz Abramowskiego za lewaka i anarchistę?

 

*             *             *

Wszyscy trzej panowie są autorami licznych publikacji, wybrałem te, które w moim przekonaniu świadczą o nich najbardziej. Sam jestem gorącym zwolennikiem (łączę to z rolą „działacza na rzecz”) samorządności i spółdzielczości, które rozumiem jako swoistą konsumpcję doświadczeń takich jak towarzystwa wzajemnicze (np. ubezpieczeniowe), kasy chorych, samopomoc awaryjna (np. powodziowa, czy w rodzaju KSS KOR), mikrobankowość (jest nawet noblista z tej „branży”), ogrodnictwo działkowe, kibuce, gromadnictwo (znane w Polsce XIX wieku), spółdzielczość pracy czy socjalna albo rolnicza czy mieszkaniowa, skauting, itd., itp.

Cała trójka, może Abramowski w mniejszym stopniu, miała możliwość udowodnienia, jak bardzo prawdziwie głosi swoje poglądy. Staszic okazał się gotowym oddać swoje dobra dla Sprawy, którą głosił, Abramowski porzucił flibustierstwo i podskakiewiczostwo na rzecz badań nad ludzką naturą (społeczną, wspólnotową), Gomułka – raz na wozie, raz pod wozem będąc – przeszedł na pozycje tego, który lepiej wie od narodu, czego narodowi trzeba. Pisałem o tym pokrótce kilka godzin temu (TUTAJ).

Takich się ma przywódców, albo władców – na jakich się zasługuje i jakim pozwala się rządzić. Dziś w Polsce rządzi – jeszcze – Arka Noego, która z jednej strony przyjmuje na pokład rozmaite zwierzęta egzotyczne (Arłukowiczów, Kluzik-Rostkowskich, Kamińskich, Rosatich, Zaleskich, Niesiołowskich, Sikorskich), a z drugiej – spycha z pokładu (do otchłani albo na galery) zwierzęta współzałożycielskie (Piskorskich, Płażyńskich, Schetynów, Olechowskich) – patrz: TUTAJ.

Ja bym wolał zasłużyć nie na tych, co ich mam, tylko na takich, którzy zrezygnowaliby choćby z uzurpatorstwa, nie mówiąc już o szczerym pragnieniu czynienia dobra publicznego.