Sprawiedliwość

2011-05-30 06:42

 

 

Mowa o jednym z najbardziej złożonych pojęć, przenikających w dowolnej kulturze każdy zakątek stosunków społecznych i każde drgnienie w obszarze psycho-mentalnym.

 

A wydaje się takie oczywiste i proste!

 

Jest sukcesem tyranów, że Sprawiedliwość jawi nam się w sposób jasny i nieskomplikowany.

 

Spróbujmy porozważać sobie ten temat, bo mam przeczucie, że całkiem nie-za-długo będzie to nam wszystkim przydatne.

 

Moim zdaniem pojęcie sprawiedliwości ma zastosowanie wyłącznie pomiędzy dwoma „podmiotami”, z których oba jednakowo rozumieją i odczuwają (kulturowo, cywilizacyjnie) wzajemne relacje między społecznymi zobowiązaniami i uprawnieniami, w dodatku oba wzajemnie się widzą jako równe sobie podmiotowo.

 

Przykład:

Zanim arystokracja nie znajdzie w kupcach, chłopach czy robotnikach takiego pierwiastka, który zrówna tamte grupy z nią samą – o sprawiedliwości będzie mowa wyłącznie wewnątrz arystokracji (tym samym o rozmaitych kodach, procedurach, uznaniu wyników rozstrząsań), zaś relacje między arystokracją i pozostałymi nie będą w ogóle w kategoriach sprawiedliwości rozpatrywane. Nie ma wątpliwości, że wszyscy wymienieni funkcjonują w jednej kulturze, ale nie ma między nimi poczucia równości. Arystokraci mogą co najwyżej ze swoich wyżyn rozstrzygać spory „tamtych”, wedle swojego widzi-mi-się. Między sobą zaś – to ważne – ustanawiają kodeksy, np. honorowy.

 

Zatem Równość i Wspólne Ryty Kulturowe – to początek Sprawiedliwości. Te dwa elementy porządkowały świat nieporozumień przez tysiąclecia, zanim nie pojawiło się Prawo, czyli sformalizowany, upraszczający opis ludzkiego życia (społecznego współżycia) ze wskazaniem, co jest powinnością, co jest normą, a jakich granic nie powinno się przekraczać i co grozi, kiedy jednak się przekroczy.

 

Prawo czyni świat ludzki i świat społeczny – sztucznym, syntetycznym. W jednym zapisie koduje niezliczoną ilość różnorodnych sytuacji, traktując je identycznie, co najwyżej dając Arbitrowi-Sędziemu-Mężowi możliwość interpretacji, odnalezienia optymalnego zastosowania w konkretnych przypadkach i okolicznościach.

 

Wkracza Prawo z całą swoją butą w obszar życia rodzinnego, wspólnotowego, plemienno-rodowego, wkracza w życie religijne, w obszary artystyczne, sportowe, turystyczno-rekreacyjne, wciska się pomiędzy sztukę wojenną, administrację, policję, ustanawia formalia dla gospodarki. Zanim nie powstało Prawo – wszędzie w tych dziedzinach panowały (i do dziś panują) „swoje” reguły, wypracowane doświadczeniem milionów rozmaitych sytuacji i rozstrzygnięć zbiorowych, kolegialnych. Prawo je ujmuje twardą ręką i podporządkowuje sobie.

 

Nie jest prawdą, że Prawo jest wyższym stopniem zorganizowania, cywilizowaną redakcją wcześniej obowiązujących i powszechnie akceptowanych reguł. Prawo jest bowiem owocem uzgodnień w ramach specjalistycznych i/lub politycznych elit i odzwierciedla tygiel kipiących tam interesów, Temida zaś nie jest wcale ślepa, tylko wciąż podgląda, w swych wyrokach uwzględniając kogo sądzi, za co, po co i w czyim interesie.

 

Jeśli jest inaczej – to proszę wskazać czas i miejsce, w którym będą osądzeni mordercy Ceausescu, Ibn Ladena, licznych osób zabitych z tzw. dronów.

 

Jest takie państwo, zawiadujące sporym krajem i poważnymi milionami ludności, chyba jedyne na świecie, w którym rola Prawa jako – po prostu – pola gry takiej samej jak rozmaite gry planszowe albo komputerowe, została doprowadzona do punktu krańcowego, w którym Sprawiedliwość nigdy się jako fenomen nie odnajdzie. Są też trybunały międzynarodowe (oczywiście, ustanowione przez Europejczyków dla całego świata), które więcej szkody robią Sprawiedliwości, niż pożytku jej dają.

 

Jest też praktyką coraz powszechniejszą, że w Prawie wydziela się enklawy (dla lekarzy, prawników, spółdzielców, sportowców, itd.), do których tzw. prawo powszechne „nie ma wstępu”. Jawne i bezczelne bezprawie jest w taki sposób sankcjonowane przez – jakby to tu rzec – System Prawny.

 

Coraz częściej widzimy procesy – te medialne, pokazowe i te „zwykłe” – w których nie zważa się na dwa podstawowe, wymienione wcześniej elementy: podmiotowa (społeczna) równość stron oraz Wspólny Ryt Kulturowy.

 

Kto nie wie, o czym mówię, niech wyszuka na jakiejś wokandzie sprawę obywatela przeciw urzędowi, bankowi, wielkiemu biznesmenowi. Albo niech przyjrzy się różnicom między treścią przyzwolenia „społeczności międzynarodowej” a praktykami w Afganistanie czy Libii.

 

I czemu tu się dziwić, że w dziedzinie rozstrzygania sporów coraz wyraźniej dominuje europejska „kultura” zadawania zemsty „z mocy prawa” i takiegoż piętnowania społecznego oraz penitencjarnego „odczłowieczania” – wszystkie trzy elementy do skrajnego absurdu doprowadzone w USA.

 

 

Kontakty

Publications

Sprawiedliwość

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz