Spotkałem dziś Redaktora

2010-03-12 16:23

Spotkałem dziś Redaktora

 
W moim życiu jest krótki epizod o nazwie Studio Opinii. Żałuję tego. Żałuję że krótki, i że epizod. Nie wytrzymałem formuły redakcyjnej, która polega na tym, że autor musi poddać się weryfikacji Redakcji albo Redaktora, w każdym razie nie wystarcza, że złożył swój tekst, bo o jego wspaniałości lub marności przesądzić musi cudze oko. U mnie bywało tak, że tekst zbierał dobre oceny Redakcji i Czytelników, ale bywało też całkiem inaczej.
 
Stefana Bratkowskiego znają wszyscy, którzy umieją czytać. Tym, którzy się dopiero uczą, przypomnę tylko jedno: jest Honorowym Prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a do tego jednym z animatorów legendarnego Po Prostu. Inteligent całą sympatyczną gębą (również z pochodzenia), ale niemały kawałek jego powojennego dzieciństwa i dojrzewania to los zwykłego proletariusza. Zatem ma co najmniej dwa punkty widzenia na sprawy społeczne, publiczne, polityczne.
 
Traktował mnie w Redakcji przesadnie dobrze, może więc dlatego się zbiesiłem. Będąc starym koniem wczytywałem się (polecam innym) w jego instrukcję dziennikarstwa, zresztą zawieszoną na stronie Studio Opinii. Do tego miałem możliwość – jak powiedzieliby studenci – ćwiczeń, czyli praktycznego znęcania się nad tym, co najpierw wydawało się prześliczne, potem nie bardzo, aż dopiero czytelnicy przepracowanej wersji udowadniają klikając, że jednak ćwiczenia były potrzebne.
 
Teraz – od kilku dni – robię „na swoim”, jest mi dobrze - i dobrze mi tak.
 
Z tym większą radością wypatrzyłem go w autobusie (dlaczego ludzie tak dla nas ważni muszą jeździć autobusami, a chłystki wożą się pojazdami marzeń?). Zamyślony, jechał właśnie do fundacji, którą kieruje. A może do uczelni, którą współ-założył?
 
Jak zawsze życzliwy i serdeczny, choć ma kilka dobrych powodów, żeby się odwrócić ode mnie plecami. Niektórzy rodzą się z klasą, a jeszcze bardziej nieliczni zachowują tę klasę na zawsze. I pełen pasji, choć niejeden by już sobie odpuścił (patrz: Poradnik dla tych, którzy nie wiedzą, że nic się nie da zrobić").
 
Wyszedł z autobusu do swoich spraw. Ot, zwykłe spotkanie, można powiedzieć. Ale jakoś tak jest, że nie każdy napotkany przeze mnie w autobusie człowiek powoduje tyle fajności i nastawia pozytywnie na dalszą część dnia.
 
Dam sobie głowę uciąć, że Redaktor popełnił co najmniej jeden błąd jako człowiek i jako dziennikarz. Ale też dokładam obie ręce, że na każdy taki błąd ma setkę decyzji i zachowań oraz odruchów, których możemy mu pozazdrościć. Mając zaś tak zwane „dobre pióro” i dobrze opanowany warsztat – dodatkowo ma jeszcze coś nam do powiedzenia, a nie tylko pióro i warsztat.
 
Ta ostatnia uwaga jest dla tych, którzy już klikają w „mały zestaw komentatora”, aby przewieźć się po Redaktorze.

Kontakty

Publications

Spotkałem Redaktora

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz