Socjalizm feudalny – naszą potrzebą najwyższą! – facecje na tematy ustrojowe

2018-09-06 06:27

 

Polską – przez ostatnie stulecie „niepodległości” podarowanej-wycyganionej od „panów świata” – rządzi socjalizm feudalny. Z przerwą na Hitlera i Bieruta. Naczelnymi feudałami, symbolicznymi twarzami polskiego socjalizmu feudalnego byli Dziadek Piłsudski, Sołtys Gomułka, Dobrypan Gierek, Mengele Balcerowicz, Jarosław-Polskę-Zbaw.

Często powtarzam ostatnio swoje słowa, wypowiedziane bodaj 1983-84 do „reżimowej” kamery, z okazji wybrania mnie szefem Akademii Młodych: otóż powiedziałem wtedy, że „ten socjalizm, co go tu mamy, a nazywamy socjalizmem realnym – to w rzeczywistości socjalizm domniemany.

Otóż socjalizm feudalny jest takim własnie socjalizmem domniemanym, choć bywało, że był też demokracją domniemaną i rynkiem domniemanym. Domniemaność jest nieodłączną cechą polskiego życia publicznego.

Oba słowa tytułowe – socjalizm i feudalizm – są polskiemu Czytelnikowi znane wielowymiarowo, ale odważę się je zdefiniować pokrótce:

  1. Feudalizm to ustrój patrymonialny, w którym patron-feudał (może być dobry i opiekuńczy, może być też wrednym oprawcą) wyposażony jest w wielkie dobra majątkowe, te zaś stanowią przestrzeń-środowisko życiowe licznych mieszkańców terenu ogarniętego przez ów majątek. Z konieczności zatem mieszkańcy-ludność zamieniają się w feudalny Lud, żyjący niby po swojemu-gminnemu-gumnianemu, ale niejako pod batem i z łaski feudała. On bez ograniczeń zarządza losem gminu-Ludu i jest szafarzem losów poszczególnych rodzin, grup, sąsiedztw, wspólnot, wedle swojego widzi-mi-się;
  2. Socjalizm to ustrój obywatelski, w którym rozmaite sąsiedztwa, grupy, organizacje, społeczności, wspólnoty, środowisteczka umieją funkcjonować w samoorganizacji wzajemniczej, dobrosąsiedzkiej, samoobronnej, samorządnej, organizując się samoczynnie w spójnie, ubezpieczalnie, kasy, przedsięwzięcia składkowe, spółdzielnie, zespoły oparte na uczynności. Ważnym elementem samoorganizacji Ludu jest w socjalizmie miejscowy lider, Sołtys, na którego zwracają się wszystkie oczy i oczekiwania w każdej sytuacji niecodziennej, a na co dzień ma on przyzwolenie na „dyrygowanie”;

Socjalizm feudalny – to ustrój społeczny, w którym wąskie grona liderów uzurpują sobie rolę szafarzy losów Ludu bez brania na siebie zobowiązań wobec niego, a Lud w błogim niby-życiu abdykuje ze swojej samorządności na rzecz roszczeniowości, żądając od liderów tego, co potrafi sam sobie zapewnić.

Zatem socjalizm feudalny jest ustrojem opartym na wykrzywieniu-wypaczeniu zarówno feudalizmu, jak też socjalizmu, czerpie z obu formuł to co najbardziej fatalne, najbardziej niezdrowe społecznie.

Tenże socjalizm feudalny wypełnia nasze Państwo, czyli organy, służby, urzędy, legislaturę. Dla tegoż socjalizmu feudalnego samo-krystalizuje się Decydentura (rozpolitykowane kamaryle), tworzona jest Nomenklatura (aparat administracyjny i gospodarczy), ustanawiane są immunitety, rozdzielane prerogatywy, powierzane regalia (dobra wspólne, np. infrastruktura krytyczna, grunty, prawa udzielania koncesji).

Istotą życia politycznego w socjalizmie feudalnym jest to, że Lud roszczeniowo ogłasza raz na jakiś czas, o co mu chodzi (stąd rozmaite rokosze, ruchawki, rewolty, zamieszki zwane łącznie Epanástasi), ale jednocześnie ten Lud przyjmuje do wiadomości, że polityczne kamaryle, a zwłaszcza tzw. Władza – lepiej wiedzą od owego Ludu, czego mu trzeba.

Najlepszym wyrazem tej paranoi ustrojowej jest to, co mamy w odbywającej się właśnie kampanii „samorządowej”. Kamaryle ustalają z mega-biznesem i z różnymi innymi mocodawcami (w tym zagranicznymi), co jest „najbardziej potrzebne Polsce”, w zamian otrzymują „dawki wsparcia” na swoje akcje wyborcze, a skutek jest taki, że „obywatele” (czyli Lud) łykają jak pelikany każdą ściemę wmawianą mu poprzez media, rezygnując zupełnie ze swojej obywatelskiej samorządności, stadnie wpatrzone są w telewizory i reagują na komendy „elit” w sprawie terminu, procedur i całego reżimu alertowego nie wiedzieć czemu nazywanego wyborami samorządowymi.

 

*             *             *

Powtórzmy: Polską – przez ostatnie stulecie „niepodległości” podarowanej-wycyganionej od „panów świata” – rządzi socjalizm feudalny. Z przerwą na Hitlera i Bieruta. Naczelnymi feudałami, symbolicznymi twarzami polskiego socjalizmu byli Dziadek Piłsudski, Sołtys Gomułka, Dobrypan Gierek, Mengele Balcerowicz, Jarosław-Polskę-Zbaw.

Ten ostatni najwyraźniej dożywa swoich dni politycznych, czekamy więc niecierpliwie na następnego do pocztu – albo coś z tym wreszcie zróbmy.

Kiedy polska Decydentura – po ustaleniach Okrągłego Stołu – zaczęła samowolnie rządzić Regaliami (dobrem wspólnym) i szafować dowolnie losem Ludu – tenże Lud dał znać roszczeniowemu niezadowoleniu swemu, niezgrabnie i byle jak – ale jednak.

  1. Po raz pierwszy przy okazji „pierwszych demokratycznych” wyborów prezydenckich. Wtedy ni z gruszki ni z pietruszki wyskoczył Stanisław Tymiński, Kanadyjczyk polskiego pochodzenia, robiący biznesy teleinformatyczne w Peru, i powiedział głośno to co Lud myślał: cała ta Transformacja jest funta kłaków niewarta, jest zorganizowanym rozkradaniem dobra wspólnego, polskich Regaliów, na szkodę Kraju i Ludności. Zresztą, tak samo myśleli organizatorzy procederu Transformacji, ale nie mogli przecież nazwać po imieniu tego co robią. Jeszcze nie byli tak bezczelni;
  2. Po raz drugi przy okazji AWS-owskiej „powtórki z Balcerowicza”. Wtedy ludowy przywódca Andrzej Lepper postawił w poprzek Polskę blokadami dróg, a przerwach organizował pokazowe chłosty wobec nomenklaturowych zarządców gospodarstw przejętych za długi. Jego ciosy – gdzieś napisano – miały logikę, on te salony kamaryl okrągłostołowych profanował metodycznie, konsekwentnie, skutecznie. Zdumiewająco dobrze wyczuwając najsłabsze punkty. A kiedy Masy-Lud wyniosły go do Parlamentu i Rządu – nie udźwignął odpowiedzialności, stracił „czujność klasową”, a potem własne życie;
  3. Po raz trzeci pod zawołaniem „oburzeni”. Polską do niedawna rządziły liczne i rozpętane wykluczenia, rządziły Państwa-w-Państwie okradające prawdziwe Państwo z Regaliów i Prerogatyw. Namnożyło się organizacji zrzeszających „pokrzywdzonych przez…” (banki, służby, ubezpieczalnie, skarbówkę, administrację, szalbierzy, windykatorów, rwaczy dojutrkowych, więcierze mętne) – aż doczekała się ta „poddywanowa Epanástasi” artysty scenicznego, ten zaś uruchomił Kukizonadę, podstawiając nogę „nieusuwalnemu” Prezydentowi – i został jak cielę ograny przez Jarosława-Polskę-Zbaw;

Tłem tego „trzeciego podejścia roszczeniowego” była jawna bezczelność kamaryl rządzących Polską. Do języka obiegowego weszły takie określenia jak „państwo teoretyczne”, „murzyńskość wobec Ameryki”, „ch…, dupa i kamieni kupa”, „pracować za marne 6 tysięcy może albo debil, albo złodziej”.

Zorzą polarną sceny politycznej tegoż „trzeciego podejścia” była widowiskowa rejterada Premiera RP, który mając na koncie sukces drugiej kadencji premierowania – ni stąd ni zowąd, niczym bananowy kacyk, wziął wicepremierkę pod rękę i czmychnął wprost z premierowskiego stołka na fuchę suto płatnej marionetki europejskiej.

 

*             *             *

Takie to feudalne „seriale brazylijskie” zajmowały nas przez ostatnie trzydziestolecie.

Gdyby Jarosław-Polskę-Zbaw pozostał w pełni sił jeszcze z 10 lat – zaordynowany przez niego kolejny etap socjalizmu feudalnego dojrzałby rozmaitymi „plusami” i kto wie, komu by to posłużyło i w jaki sposób. Niestety, ta kadencja wyraźnie mija, a wraz z nią dobre zdrowie autoryzowanej przezeń formacji.

Polska stoi dziś przed fatalnym wyborem: albo jakaś kontynuacja Dobrej Zmiany (to tylko taka nazwa, Czytelniku, nie irytuj się) – albo powrót do balcerowiczowskiego wariantu socjalizmu feudalnego.

Niezorientowanym podpowiem: ostatnim tchnieniem przed europejską rejteradą „bananowy premier” uruchomił Polskie Inwestycje Rozwojowe. Nazwa przeczysta, ale oznaczała ona trzecią fazę polskiej daniny na rzecz międzynarodówki łupiesko-kapitalistycznej. Pierwszą fazą była prywatyzacyjna wyprzedaż za bezcen polskich rodzynków gospodarczych, drugą fazą był „buzkowy czteropak” w postaci oddania „zachodnim szalbierzom” budżetów i funduszy związanych z administracją lokalną (tzw. samorządy), emeryturami (dwa z trzech „filarów”), oświatą (staro-nowa struktura szkolnictwa) i lecznictwem („scentralizowana decentralizacja” środków i majątku).

Trzecia faza oznaczała taki oto proceder: zbieramy do jednego wora potencjał pozostający w zarządzie „centrali rządowej” majątek-regalia-potencjał – a następnie poprzez szalbierstwa „partnerstwa publiczno-prywatnego” (czyli około-nomenklaturowych kiści geszefciarskich) dajemy jako kolejne „wpisowe” międzynarodowym szajkom spekulantów, w zamian za tantiemy i kariery.

Na całe szczęście prezesurę „expozesowego” PIR SA dostał „do ciemnych usług” koncertowo pajacowaty niedouk, narcyz i lizus-pozycjoner, który może i pojął, co ma robić, ale mimo praktyki bankierskiej zupełnie nie rozumie, o co chodzi na pograniczu Nomenklatury i Biznesu.

W tej niemocy niedouka-narcyza-pozycjonera-lizusa, w niepowodzeniu manewru PIR doszukuję się ucieczki Tuska do Europy. Niech się jakiś Jaki tym zajmie, a wesprę go rozeznaniem w sprawie większym niż ktokolwiek sobie wyobraża.

 

*             *             *

Wybór dla polskiego Ludu – socjalizm feudalny według rytu Jarosława albo według rytu Mengele – jest dla Polski fatalny, ale – niech się Czytelnik zdziwi – z dwojga złego wybieram ryt aktualnie realizowany. Jeszcze raz wyrażam ubolewanie, że kadencja Jarosława się kończy, bo to oznacza, że jego formacja nie zdąży się skompromitować tak, jak na to zasługuje, i grozi nam powrót do doświadczeń totalnego wykluczania całych środowisk i do „teoretyczności” RP rozdzieranej przez Państwa-w-Państwie (co niemal jawnie zapowiada np. Laluś Trzaskowski).

Chyba że Lud wykrzesze z siebie Obywatelskość i „coś z tym wreszcie zrobi”.

Jestem autorem konceptu społecznego Osada Obywatelska. Oznacza on przejęcie przez Lud zarządzania budżetami lokalnymi (poprzez rozbudowaną partycypację), oznacza ostateczne (a nie pozorowane) zniesienie wykluczeń (bezrobocie, bezdomność, ubezwłasnowolnienia lokalne) poprzez autoryzowane przez gminy spółdzielnie, oznacza zmasowane uderzenie w kierunku „wychowania obywatelskiego” poprzez formuły jordanowskie (świetlice, skauting, samopomoc szkolna, minimum życiowe dla każdego).

Projekt ten oznacza przede wszystkim zniesienie feudalizmu z owego dwuczłonu „socjalizm feudalny”. Bo to nie „warszawskie” kamaryle mają ogłaszać dziś w mediach, ile kto zbuduje mostów-dróg, położy rur, otworzy stacji metra, sprzeda gruntów pod obce inwestycje – tylko Sołtysi, najbardziej demokratycznie wybierana warstwa „rządzących”, którzy to Sołtysi powinni „z automatu” stawać się radnymi, utrzymywanymi przez wyborców (a nie przez Państwo) i odwoływalnymi skutecznie i bez ceregieli, bez "instrukcji z Warszawy", jeśli się wyborcom sprzeniewierzą.

Powiem więcej: jest nawet w sprawie Osady Obywatelskiej kandydat na Prezydenta Warszawy, starannie omijany w relacjach medialnych i sondażach. Może dlatego, że kiedy my zaiwaniamy na jego kandydaturę – on sobie siedzi. Tak, Czytelniku, siedzi, choć ujęła się za nim stanowczo ONZ-towska Grupa Robocza DS. Arbitralnych Aresztowań.