Siedziszcze polskiego demokraty

2010-06-29 08:24

 

Jak powszechnie wiadomo, Polacy wysysali idee demokratyczne z mlekiem matki już co najmniej od czasów Ziemowita, Piasta Kołodzieja i Mieszka.

 

Od tamtej pory trzymają je Polacy w trzech starannie dobranych miejscach:

  • albo za pazuchą
  • albo u sąsiada
  • albo w komorze

 

Teraz będą szczegóły.

 

Z demokracją mamy do czynienia, jeśli w otoczeniu, gdzie przyszło nam żyć, spełnione są wszystkie poniższe warunki, a przynajmniej dużo niektórych:

 

1. JA w sytuacjach codziennych  ustępuje MY

2. Indywidualizm ustępuje kolektywizmowi

3. Roszczeniowość ustępuje Projektowaniu

4. Zagubienie w sprawach społecznych/publicznych ustępuje Zorientowaniu

5. Dyktat ustępuje Dyspucie

6. Powszechnieje równowaga między Obowiązkiem a Uprawnieniem

7. I Tak Dalej

 

Na co dzień mamy raczej mało demokracji, za to mamy wiele jej wizerunków, które sprzedaje się nam na kiermaszach zamiast samej demokracji. Taką błyskotką, mającą udawać są, na przykład, wybory.

 

Jeśli powiadam, że idee demokratyczne człek trzyma za pazuchą – to myślę o „demokratyzmie psycho-mentalnym”, o tak głębokiej internalizacji i nawykach (odruchach), że nie sposób wyobrazić sobie postępków niedemokratycznych i nieobywatelskich. Człowiek poszukuje i inicjuje więzi o charakterze partnerskim, jego subiektywny, wewnętrzny język jest podporządkowany racjom demokratycznym.

 

Jeśli powiadam, że idee demokratyczne wziął na przechowanie sąsiad – to myślę o „demokratyzmie społecznym”, czyli o takiej komitywie międzyludzkiej, która nie dopuszcza zachowań niedemokratycznych, bo naraża nas na widoczną sygnalizację niesmaku u interlokutorów i współ-żyjących. Taki demokratyzm objawia się w instytucjach społecznych i w obiektywnym, „obiegowym” języku.

 

Jeśli powiadam, że idee demokratyczne chowamy w komorze (sklepie, magazynie, spichlerzu) – to myślę o „demokratyzmie kulturowo-cywilizacyjnym”: każdy ma prawo sięgnąć na którąś z półek pośród dziedzictwa nagromadzonego przez pokolenia i karmić się płynąca stąd inspiracją, a jeśli się temu sprzeniewierzymy – to biada nam i hańba nawet. ułatwia to struktura społeczna, która – w warunkach demokracji, jeśli ona jest – „wyrównuje” się w kierunku sprawiedliwości rozumianej jak najbardziej uniwersalnie, poprzez tzw. język absolutny.

 

 

*          *          *

 

Polskę można mierzyć takimi miarami jak Solidarność, Rzeczpospolita Szlachecka, Liberum Veto, Nihil Novi, Za Naszą Wolność i Waszą. Te i podobne miary wskazują na naszą dalece posuniętą świadomość demokratyzmu społecznego.

 

Demokratyzm psycho-mentalny jest u nas na poziomie, który obrazuje anegdotka: wszyscy z powaga i entuzjazmem popieramy oszczędności budżetowe dla zrównoważenia czegoś tam, ale kiedy oznacza to cięcia godzące w nasze „prawa nabyte” – nasze przyzwolenie tu się kończy.

 

Demokratyzm kulturowo-cywilizacyjny odwołuje się u nas do takich racji, jak legenda Piłsudskiego czy Sikorskiego, jak chwała Chrobrego, Kazimierza Wielkiego i licznych równie fajnych postaci. Ich demokratyzm jest naszym demokratyzmem. To było ironiczne.

 

A pogłosować przy urnie – to zawsze sobie możemy, no nie?

Kontakty

Publications

Siedziszcze polskiego demokraty

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz