Salon
ORATORIUM DWUNASTE
„SALON” /okrągłym stołem zwany/
Pyta się człowiek prosty w swych słowach i czynach
Gdzie się zło zawsze kończy – a dobro zaczyna
Czy możliwe jest aby ktoś zepsuty do cna
Czynił słowa i rzeczy swą dobrocią mocne
Oto bowiem z podłości wszelakich jaskini
Przybywa propozycja by coś wspólnie czynić
By o Polsce rozmawiać, by zasiąść pospołu
I rozpocząć obrady Okrągłego Stołu...
Partia rządząca Polską od prawie pół wieku
Dawno już pracowała nazwie swej na przekór
Robotnicza to była ona tylko z nazwy
Zaś naprawdę to miała całkiem inne kadry
Dziś po latach ocenić możemy bez błędu:
Był to aparat władzy podstępnej w tym względzie
Że wszystkie dyspozycje sobie rezerwował
Odpowiedzialność zaś na innych delegował
Mówiąc inaczej: partia wszędzie się mieszała
A kiedy coś nie wyszło – innych oskarżała
Była bowiem państwowa formalna struktura
Parlament, rząd, minister, dyrektorów fura
Były też samorządów dwa albo trzy szczeble
I wybory – to wszystko jednak niepotrzebne
Bo wszystkie instytucje władzy, samorządu
Poddane były sile partyjnego wglądu
Tytuły rozdawała wszak nomenklatura
Każdy stołek – partyjną był wszak synekurą
Niby byłeś ministrem nad jakimś sektorem
Lub fabryki państwowej wielkim dyrektorem
Lecz jakby co do czego, w każdej drobnej sprawie
Instrukcje z Komitetu co dzień brałeś prawie
Nader często zdarzało się niestety potem
Że instrukcje te psuły normalną robotę
A to już – powiadano – jest twoje zmartwienie
Rób dobrze – lecz instrukcji partyjnych nie zmieniaj
Staraj się tak pogodzić swój sens z ich kaprysem
Żeby z tego wymierny efekt jakiś wyszedł
A jeśli rady nie dasz – może odejść pora?
Partia umiała wrzasnąć: „fora mi ze dwora!”
Logika zarządzania – optymalizować
Logika zaś partyjna – ludziom się podobać
Oj, nie są to logiki tak zupełnie zgodne
Działać dla obu naraz – całkiem niewygodnie
W obu logikach jednak mieszał dodatkowo
Instynkt przetrwania który każdego cechował
Dyrektor więc z ministerm tworzył „dupochrony”
Tworzyli opracowań grube, tłuste tomy
Dawali te papiery na narady Plenum
Niech się tym karmią: nawet jeśli coś tam zmienią
Nie wpłynie to na pracy rzeczywisty efekt
W ten sposób satysfakcję swoją ma Sekretarz
Że ma posłuch w fabrykach i innych urzędach
Zaś robota sunęła obok tego zrzędy
W Partii jednak rozliczać też było się trzeba
Z entuzjazmu narodu, któremu to nieba
Niby chciano uchylić, aby kochał Partię
Dla pomniejszych działaczy – problem nie na żarty
Boć wiadomo powszechnie wśród szeregów było
Że poparcie społeczne dawno się skończyło
Że dowody sympatii Partia odbierała
Ze strachu lub z rozmysłu lub z potrzeby ciała
Bo jeśli ktoś karierę jakąkolwiek chciałby
Musiał zacząć rod głośnej socjalizmu chwalby
Więc propagandy efekt snadź niezamierzony
Był ten że ludzie pletli prześmieszne androny
Starając przypodobać się jakimś unikiem
Ludzie zaczęli mówić „drewnianym językiem”
W którym to „pogłębiano, koordynowano,
Umacniano, szerzono, rozbudowywano
Edukowano oraz złu odpór dawano”
Takie to głupie mowy dobrze nagradzano
Zatem partyjne płotki by nie szefom podpaść
Imały się upiększeń i nadętych okras
Powszechnie fałszowano różne statystyki
Aby poprawić swego działania wyniki
Od tego bowiem zawsze premie zależały
Każdy też apanaże chciał – aby przetrwały
Tylu fałszerstw nie widział świat aż do tej pory
Wszystko by od szefostwa odebrać honory
Utrzymać stanowisko i w partii pozycję
By nie być „na placówkę wysłanym w banicję
Nie trzeba więc dodawać że na takich danych
Nie dało się budować rzeczywistych planów
Zatem Rząd oraz Partia siedzący na włościach
Były jak błędny rycerz w nierzeczywistości
Niby wszystko z opasłych raportów wiedziały
A tak naprawdę wobec swej niewiedzy stały
Po omacku zaś rządzić nie da się skutecznie
Zaś taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie
Nawet kiedy nastały wojennego stanu
Zaostrzone reguły spraw sprawozdawania
Niewiele było z tego dobrego pożytku
Boby trzeba od nowa poprzeliczać wszystko
Jakby ktoś tu prowadził podwójną księgowość
Kto był zorientowany – wiedział to i owo
A kto by chciał się tylko mozolnie pochylić
Nad raportów księgami – musiał się pomylić
Jednym słowem: o kraju nie wiedział niczego
Nawet ktoś z tytułami wodza naczelnego
Zdać się na intuicję – ryzykowna sprawa
Ale cóż czynić można kiedy nic nie dawał
Żaden nakaz i karne „na dywan” rozmowy
Nie mogły się połapać i najtęższe głowy
W tym co jest tu naprawdę, a co tylko w kwitach
Ten temu w oczy patrzy, ten się tego pyta
Wniosek z tych nieporządków taki właśnie oto
Że nie warto niekiedy obciążać robotą
Całych struktur co tworzą mylne sprawozdania
Z których tylko powstają kolejne pytania
Zaś opłaca się władzy odpuścić kawałek
I pozwolić podmiotom by same starały
Się zaspokoić jakieś obszary społeczne
Im sprawozdań nie trzeba, a więc niebezpieczne
Fałszywki i kłamstewka miernych urzędników
Nie psują ni statystyk, ni żadnych wskaźników
Gdy to samo myślenie zastosować jeszcze
Do kilku innych dziedzin – zrozumiemy wreszcie
Na czym polegał geniusz Okrągłego Stołu
Wszak nie chodziło o to by siedzieć pospołu
I przed światem swą zgodę zamanifestować
Tylko o to by sprawy w kraju wyprostować
Aby wiedział ten który spraw się podejmuje
Jak się w jego dziedzinie wykazy kształtują
Stan ten osiągnąć można decentralizacją
Ale nie udawaną, tylko trzeba z gracją
Oddać spraw zarządzanie tym co tego pragną
Niechże mają domenę, niechże nią zawładną
Państwu tylko zostawić przezorne czuwanie
By anarchii nie zbudzić takim rozwiązaniem
Filozofia więc Stołu musiała być taka
Że to nie jakiś kaprys imć pana Kiszczaka
Aparat kierowniczy chyba już zrozumiał
Że robił to co umie – lecz niewiele umiał
Że należy dopuścić do głosu tych wszystkich
Którzy widzą inaczej dla kraju korzyści
Może także korzyści chcą trochę dla siebie
Ale trudno, niech mają, skoro kraj w potrzebie
Chcę powiedzieć w tym miejscu że bardzo w to wierzę
Iż Okrągły Stół dano opozycji szczerze
Nie oznacza to wcale że wszystko szło gładko
W Partii można się było na niejedno natknąć
Ci mieli wodzom za złe że chcą się pokumać
Z największymi wrogami kochanej komuny
Tamci znowu inaczej: pukali się w głowę
Jak można opozycji dać wszystko gotowe!
Niech się szarpie, niech wskaże jaki pragnie program
W kraju realizować kiedy im się odda
Choćby najmniejszy skrawek ukochanej władzy
Ciekawe czy z czymkolwiek oni se poradzą?
Związki zaś zawodowe gorsze w tym nie były
W niejednym Solidarność chyba by przebiły
Rząd Messnera utracił przez związki posadę
Nastał czas Rakowskiego, który do przesady
Był socjaldemokratą i kontakty miewał
Z Niemcami i zachodnią Europą gdy trzeba
Nie było już po lewej stronie tej jedności
Któryby pozwoliła ogarnąć w całości
Rzecz partyjno-rządową i ludzi w terenie
Czasy nastały takie że wszystko się zmienia
Ci na skutek emocji – ci z wyrachowania
Podejmowali nawet jakoweś starania
By móc odnaleźć siebie w sytuacjach nowych
By być ku niewiadomej przyszłości gotowym
Nie było już partyjnej nigdzie dyscypliny
Wszystko się bez powodu działo i przyczyny
A już zupełnie dawno już osławionego
Nie było centralizmu demokratycznego
Po długich rozważaniach, bojach, sporach, dąsach
Plenum KC zebrano aby rzecz roztrząsać
Najwyżsi dostojnicy pewni swojej misji
Zagrozili że się podadzą do dymisji
Tylko tym argumentem Partię przekonali
Że tak kontynuować nie da się już dalej
Że zamiast nie wiadomo czym już Polskę zbawiać
W URM-ie trzeba Okrągły Stół zacząć rozstawiać
Jakoż w styczniu decyzja pod koniec zapadła
W lutym już pierwsze Stołu ważkie słowa padły
Kiszczak serdecznie witał, do obrad zapraszał
Bukietem komplementów oniemal okraszał
Swoich niedawnych więźniów na czele z Kuroniem
Ludzie zaś sobie chętnie podawali dłonie
Każdy do swego miejsca już się przyzwyczajał
Tłum fotoreporterów na fotki się czaił
Furczały piękne mowy, każdy spośród graczy
Dużymi literami swoją mowę znaczył
Polska, Patriotyzm, Sprawa, Ojczyzna i Naród
Widać było że każdy nad wyraz się stara
Patrzyła cała Polska, ba! Patrzył świat cały
Wszyscy chcieli by wreszcie coś tu się udało
Był bowiem eksperyment to nie lada jaki
Po raz pierwszy w historii ludzie prosto z „paki”
Szli z oprawcami swymi o Polsce rajcować
I o wielu problemach wraz deliberować
Po raz pierwszy komuna skłonna do terroru
Zapewniła przed światem swym słowem honoru
Że uzna każdy wynik trudnych negocjacji
Że nawet jeśli przegra – to po stronie racji
Stanie i będzie bronić każdego z ustaleń
To nie mogło się przyśnić tak niedawno wcale!
Ten kto się orientował o co tu się grało
Jakby mu jeszcze kogoś bardzo brakowało
Przecież jeszcze niedawno rządził krajem z wyżyn
Generał Jaruzelski – a tutaj nie przybył
Nikt na to tak nie zważał, inne sprawy były
Lecz niektóre osoby to zauważyły
Faktem jest że w tym czasie formalnie Generał
Nie był już aż tak ważny, i tylko popierał
Inicjatywy które do Stołu zmierzały
Czasem coś korygował jeśli mu się chciało
Lecz zebrani wiedzieli niemal bez wyjątku
Że Generał sterował wszystkim od początku
A nawet uzgodnienia za granicą czynił
Jak z tamtej perspektywy patrzą na to inni
* * *
Cztery główne tematy przy Stole stawały:
1.Reformy polityczne więc się omawiały
2.Gospodarka – to temat był niezwykle ważny
3.Polityka społeczna przedmiotem rozważań
4.Oraz postulowany pluralizm związkowy
O tym to się toczyły przy Stole rozmowy
1
W pierwszym temacie poszło o Partii monopol
Która swe macki wszędzie roztaczała wokół
Ustalono że jakie zechce środowisko
Partię swoją założy – w tej sprawie to wszystko
Wiadome konsekwencje tej ugody były
Cenzurę więc zniesiono, wnet się pojawiły
Różne tytuły gazet i książek nieznane
Które jeszcze przed chwilą były zakazane
Partie zaś wysypały się jedna za drugą
Choć niektóre przetrwały może nie za długo
Odtąd wszelkie wybory miary politycznej
Miały bez ograniczeń być i autentyczne
Do Sejmu, samorządów, odtworzono Senat
Wszędzie bogata talia, wyborca dylemat
Musiał rozstrzygać teraz we własnym sumieniu
Komu odda swój mandat dalszego rządzenia
Idea samorządu nową twarz dostała
Partia stowarzyszeniom, fundacjom przestała
Dyktować nić programu i sprawy kadrowe
Takie to w polityce były sprawy nowe
Monopol przełamany – i pluralizm wszędzie
Wolna gra polityczna – tak od dzisiaj będzie
2
Drugi temat zajmował gospodarcze sprawy
Trzeba przyznać że ludzie bez wprawy
Zabrali się za dzieło: ideą przewodnią
Było że na socjalizm formułę zachodnią
Się nałoży subtelnie, wtedy efektywność
Wzrośnie, zatem pojawi się nie tylko żywność
Ale wszelkich towarów wielka różnorodność
Wtedy to się ujawni ludzkiej pracy płodność
Która aż do tej pory była niewidoczna
Efekty ludzkiej pracy znikały zaocznie
Półki bywały puste, dóbr niewiele na nich
Wkurzało ludzi pracy takie władz działanie
Że mimo ciężkiej pracy i wielkiego trudu
Mało było towarów dla prostego ludu
Tylko wszystko na jakieś szło nieznane cele
Z czego ludność naprawdę zysku ma niewiele
Gospodarka dla ludzi, nie dla kierownictwa
W tej dziedzinie swobody każdy więc uzyskał
Kto chce ten firmę sobie dowolnie kreuje
I na własny rachunek niech gospodaruje
A zatem w gospodarce – takie przeszły racje –
Będziemy wdrażać program socjaldemokracji
3
W trzeciej sprawie socjalnej polityki temat
Miał rozwiązać ten prosty społeczny dylemat
Jak to staje się owóż że między równymi
Niektórzy są „równiejsi”, a jeszcze nad nimi
Są jakieś święte krowy, jakoby te bożki
Których to nie dotyczą wszelkie ludzkie troski?
Przez cały okres ciężkiej dla kraju roboty
Nie masz tu satysfakcji – za to masz kłopoty
Cały kraj co pod znakiem stoi nierówności
W sprawach socjalnych jakby kazał grać nam w kości
Człowiek za najdrobniejszą rzeczą się uganiał
Ukuła się praktyka zwana „załatwianiem”
Nie wystarczy się zgłosić i o cenę spytać
Wszędy trzeba kopertę lub co inne wtykać
Do wszystkiego kolejki po wiele miesięcy
Nic już bez znajomości nie załatwisz więcej
Kilka godzin w robocie dla życia poprawy
A potem drugie tyle „załatwiania” sprawy
Socjalizm loteryjny – kpiono w kabarecie
A w praktyce udręka najgorsza na świecie
W tych zatem sprawach tak się rozmowa zaczyna:
Człowiek dobrem najwyższym i jego rodzina
4
Czwarty temat o związkach mówi zawodowych
Tu scenariusz od dawna był jakby gotowy
OPZZ-tu wielkie cesarstwo nieomal
Przestało lud roboczy już reprezentować
I pasem transmisyjnym dla władzy się stało
Na rzecz partyjnych rządów się agitowało
A kto związkowych reguł pojął ryzy twarde
Ten stawał się świadomą ludu awangardą
Czyli że mu dawano taką propozycję
Aby PZPR-u był kolejnym listkiem
Na rozłożystym drzewie, które cieniem swoim
Chroniło i wspierało – ale samych „swoich”
Przeciwko tej partyjnej podłej nierówności
Wystawiono związkową myśl Solidarności
W każdym zakładzie pracy związków ile kto chce
By nie wyprowadzały ludzi na manowce
Składki będą przeznaczać swe na ludzkie sprawy
A nie na polityczne swych bonzów zabawy
Związki będą od rządu trzymać się z daleka
Zajmą się za to losem prostego człowieka
Ludzie będą popierać tylko tych działaczy
Których praca związkowa coś dla ludzi znaczy
* * *
Widać było z tych rozmów okrągłostołowych
Że wyłania się z tego kraj nasz całkiem nowy
Oto na naszych oczach, co nieco zdumionych
Powstaje rzeczywistość całkiem odmieniona
Najważniejsze w tym wszystkim zaś się wydawało
Że rozmawiać się ludziom zgodnie udawało
Wrogom nieprzejednanym jeszcze sprzed miesiąca
A tu gotowi nawet kieliszkiem się trącać
(tak zresztą i bywało czasem przy kolacji
wspólnej co poniektórych członków delegacji)
Jeszcze jedno wrażenie z tego pozostanie
Był to dyskurs przez Pana, Wójta i Plebana
Prowadzony na oczach pomniejszej gawiedzi
Co przed telewizorem godzinami siedzi
W telewizji nie widać co za kulisami
Dzieje się, a to szkoda, otóż tam czasami
Zmieniano dekoracje i role dawano
Takie których uprzednio nie przewidywano
Pośród kulis przeróżnych odbiła swe piętno
Ta co w pamięci jeszcze jako „Magdalenka”
Kiedy wstępował kryzys pomiędzy obrady
To w Magdalence wtedy dawano obiady
Dla liderów: przy drugim daniu już coś knuli
Za Pana robił Kiszczak, Plebanem Orszulik
Wałęsa zaś był Wójtem, który kompromisu
Szukał pośród okrągłostołowych zapisów
Zastanawia się człowiek czy tak będzie zawsze
Że jedni ustalają co, jak, kiedy, za co
Inni zaś co najwyżej mogą kibicować
Chociaż w razie pomyłki wszystko odchorować
Muszą nie ci co sprawy błędnie ustalali
Tylko ci co z ich łaski im kibicowali
Magdalenka przykładem wielopiętrowego
Zawłaszczania tytułów do ostatecznego
Decydowania o tym jaka będzie Polska:
Pierwsze piętro to ludzie z samych dołów, prości
Oni to obserwują działania na górze
Stojąc jakby w szeregu, jakby w wielkim chórze
Wyżej od nich stawali przeróżni mieszacze
Spośród których do Stołu siędli Delegaci
Między nimi też jednak te hierarchie były
Z których super-elity się powyłoniły
Ten był bowiem mądrzejszy, ten zaś miał tytuły
Ten bardziej zasłużony, tamten miał infułę
Wytworzyła się warstwa Stołu Okrągłego
Tych co szybko radzili jakby co do czego
Pozostałym w tym czasie przerwę fundowano
Kawę, ciastka i dziennikarzy podsyłano
I dopiero wśród tych-to wielkich super-elit
Wyłonili się bardziej w rzecz wtajemniczeni
Ekipa kilku osób z każdej strony Stołu
Najwyższa Rada której nikt wszak nie powołał
Była więc Magdalenka miejscem elitarnym
Gdzie grupka się starała wszystko pod się garnąć
Zatem zapytać trzeba: jaki tu jest podział
Kto tu się bardzo różni, kto z kim zaś jest zgodny
Niby skłócone siły trzy przy Stole radzą
Ale w sednie pod Stołem rękę sobie dadzą
Naród znowu się pewnie poniewczasie dowie
Co mu ugotowali przy Stole panowie...
Minęło trochę czasu od rozmów przy Stole
W czerwcu mieli wyborcy wyrazić swą wolę
Powtórzyła się sprawa z czasów Referendum:
Kto rzecz lepiej rozegra – rządził krajem będzie
Po „tamtej” stronie w cenie były „fotki z Lechem”
Ludzie od propagandy mieli więc uciechę
Cały kraj oblepiony Lecha podobizną
Obok niego zaś ludzie do których się przyznał
Za nich mu poręczyły jaczejki lokalne
Pod tym znakiem zwycięstwo Lechu odniósł walne
W telewizji Szczepkowska z seksem ogłosiła
Że czwartego się czerwca komuna skończyła
Zwłaszcza że po wyborach pośród trudnych rozmów
O tym jaki rząd stworzyć – dwie z partyjnych odnóg
ZSL z Malinowskim i SD z Jóźwiakiem
Podpisali w Łazienkach porozumień pakiet
O tym że teraz z Lechem będą w jednej stronie
W górę unieśli ręce, ich dłonie złączone
Więc te partie przestały być już satelickie
I stworzyły z Wałęsą Wielką Koalicję
Był to pierwszy z kilkoro aktów odrzucenia
Tego co tam przy Stole było ustaleniem
Życie miało pokazać że Stołu protokół
Coraz bardziej miał ciążyć, i solą był w oku
Tych którzy rozmawiali tylko dla zasady
A chodziło im raczej o inne roszady
Podawszy sobie dłonie w ostatnim dniu Stołu
Nigdy już nie zasiedli ze sobą pospołu
Stali się wobec siebie tym bardziej wilkami
A jakby co machali ci protokołami
„nie podskakuj komuno, sama obiecałaś”
Ot, i zysk Okrągłego Stołu prawie cały
Wszelkie realne zmiany w kraju umęczonym
Wałęsy były obóz bierze na swą stronę
Że niby wymusili niezłomnością swoją
Że się partyjni ludzie ustąpili bojąc
Taki wręcz nieprawdziwy rośnie stereotyp
Że polska Transformacja – tylko ich robotą
Ano, niech i tak będzie, zatem własną głową
Niech każdy z nich ręczy za tę Polskę nową
Zwłaszcza że niepodobna ona do ustaleń
Tych okrągłostołowych: zupełnie i wcale
Dziś po latach wiadomo, że Stół nie na rękę
Był Solidarnościowcom, zatem tę podziękę
Należy się tu oddać tym inicjatorom
Którzy przez Stół zechcieli inną formę sporom
Nadać i zapraszali wszystkich do posiedzeń
Lata zweryfikują też obecną wiedzę
O kulisach i całych tych przygotowaniach
Kto wtedy był porządny, kto okazał draniem
Na paradoks zakrawa że ci co trzymali
Wtedy wszystko w swym ręku – i władzę oddali
Świadomie rezygnując z reżimu przemocy
Dzisiaj nie mogą przespać ani jednej nocy
Wszyscy co do jednego Stołu architekci
Przez długie lata w sądach procesem objęci
Tłumaczą się z tych przewin które chcieli skreślić
Dając poszkodowanym szansę co się nie śni
„źle się działo, dołączcie do obozu władzy
starajmy się problemom pospołu zaradzić
podajmy sobie dłonie i niech zapomnieniem
czas pokryje nierządy, terror i więzienia”
Tak chyba należało rozumieć intencje
Tych co do opozycji wyciągnęli ręce
Stało się zaś inaczej: szansę swą podjęli
Ale potem natychmiast s w ó j terror zaczęli
Zaproś zatem do stołu opozycję swoją
Ona zaś zaprowadzi rządy w domu twoim
Ciebie spuści do lochu i zdepcze twą godność
I do końca dni twoich każdą ludzką podłość
Zastosuje byś nie był jemu przypomnieniem
Że tobie on zawdzięcza swoich szans wskrzeszenie
Chyba brakło honoru oraz wyobraźni
Tym których Stół wyzwolił od lat ciężkiej kaźni
Będą zawsze głosili że dla nich jest katem
Ten co był ich „klawiszem” a chciał zostać bratem
Logika każe myśleć o tej niewdzięczności
Że należało jeszcze potrzymać tych gości
Aż pojęliby prawdę że nie zawsze klawisz
Niedolą tych zamkniętych wesoło się bawi
Dziejowe zaś procesy oraz polityczne
Nie dzieją się z dnia na dzień i nie są tak śliczne
Jak poranek czy wiosna radością kwitnąca:
W polityce by wytrwać z zamiarach do końca
Trzeba nie raz unurzać się po pachy w błocie
Tak że nieraz odchodzi do pracy ochota
Można system obalać bez gwałtu, spokojnie
Nie potrzeba do tego żadnej krwawej wojny
Tak rozumiem do dzisiaj to postępowanie
Które stało u Stołu Krągłego zarania
Jeśli szukać na siłę podstępu i winy
To proszę nam wyjaśnić z jakiej to przyczyny
Pośród wielu przeróżnych swobód i wolności
Przegrywamy ojczyznę niby w jakieś kości
Gospodarcze wskaźniki niby urastają
A ludzi tysiącami z pracy wyrzucają
Bezdomnych wciąż przybywa, zaś płaca za pracę
Budzi śmiech rozpaczliwy – obok masz bogaczy
Którzy kraj swój traktują jak worek z łupami
I dobro swej ojczyzny raczej mają za nic
Na każdym rogu zbóje, zboczeńcy, złodzieje
Za czyją to przyczyną wszystko tak się dzieje?
Za waszą, coście ustrój ponoć obalili
I za tych coście których na wiarę przechrzcili
Wiarę w pieniądz, zysk, dochód, wiarę w wiarołomstwo
Wiarę że w cenie stoi wasze oszołomstwo!
Spojrzeć wypada na to jeszcze z innej strony
Oto bowiem nie wszystko było uzgodnione
Między obrady Stołu jakieś wredne biesy
Wplątały nieco chyłkiem ciemne interesy
Nikt przy Stole nie prawił ani przy Stolikach
O różnych poza zgodą gospodarczych trikach
A przecież interesy w miastach i powiecie
Miały się wręcz rozsypać, a tu były przecież
Liczne zastępy ludzi zaangażowane
Były towary trefne i pieniądze „prane”
Drobne interesiki, korupcje, przewały
Afery całkiem wielkie i geszefty małe
Kto myślał że ci ludzie to wszystko zostawią
Tylko dlatego że się w Okrągły Stół bawią
Jajogłowi uczeni wespół z działaczami
Ten o Polsce nie wiedział ani, ani, ani
Pod państwowym płaszczykiem reform oraz planów
Dobrze się interesy miały różnych panów
Esbecy, badylarze, złodzieje, tajniacy
Kacykowie, majstrowie, prywatni, działacze
Rzemieślnicy, eksperci, kurwy, sekretarze
Ludzie z zaopatrzenia oraz badylarze
Na koniec dyrektorzy zakładów państwowych
I prezesi spółdzielni różnokolorowych
Posplatani geszeftów gęstą pajęczyną
Mieliby swoje fuchy ostatecznie zwinąć?
Jeszcze się po Pałacu snuły echa rozmów
A oni już tworzyli sto tysięcy odnóg
Firm, firemek, fundacji oraz stowarzyszeń
Mieszali kapitały, aż im taki wyszedł
Koktajl w którym się tylko sami zorientować
Umieli – i nie zawsze – jakaś tęga głowa
Za lat sto lub pięćdziesiąt, gdy już wszystko sczeźnie
Dojdzie o co tu chodzi, gdy się za to weźmie
Nie pozostał ni jeden ciemnej forsy strumień
Który nie byłby treścią tajnych porozumień
Zawieranych pół-szeptem, daleko od uszu
Pośród gwaru kawiarni albo w leśnej głuszy
Gdyby ktoś wtedy życie chciał fotografować
To miałby takie fotki, że tylko dziwować
Wypadałoby się dziś jakie towarzystwo
Niespodziewane było z sobą całkiem blisko
Wiemy, pieniądz nie śmierdzi, pecunia non olet
Ale żeby minister, obok niego koleś
Co właśnie uciekł z mamra i list gończy za nim
Razem z nimi pułkownik z dwoma sierżantami
Grupkę tę uzupełnia cinkciarz i adwokat
Oraz pani, sympatia mafijnego Włocha
Nad czym się naradzają – historia nie pozna
Ich robota spec-tajna, sprawna i ostrożna
A mimo wszystko kilku – jak to figuranci
Dziś już ma status trupa, takie były kanty!
Nie ma takiego co by do kupy to złożył
Jeśli był – to niechybnie niedługo on pożył
Dość powiedzieć że takich ciekawych towarzystw
Były może trzy setki: zwykły człek mógł marzyć
O interesach które oni w minut dziesięć
Robili – tylko fama po ojczyźnie niesie
Roznieśli Polskę całą, to co wartościowe
Stworzyli najpierw szajki i fortuny nowe
Potem się między sobą wzajem wyrzynali
Na koniec cicho sprawnie się porozstawiali
Wszędzie gdzie można fruktem się obłowić jeszcze
Kiedy o tym pomyśleć – to przechodzą dreszcze
Żaden prawy menedżer, żaden prawy człowiek
W biznesie, w polityce nic słowem nie powie
Bo go tacy zakrzyczą, lisy farbowane
Ja nie mam wątpliwości także co do tego
Że to był również efekt Stołu Okrągłego
* * *
Po Okrągłym już Stole pamięć wypłowiała
Wyblakłe żółte kartki historia rozwiała
Dziejowa zamieć daje Polakom tę wiedzę
Że jak Pawlak z Kargulem o trzy palce miedzy
Będą się żreć wodzowie do usranej śmierci
Będą se rozszarpywać swe rany po ćwierci
Byle tylko zapomnieć że w chwili słabości
Przy jednym byli stole i nie grali w kości
Lecz o Polsce radzili, jakby ją naprawić
Od błędów i niecnoty na zawsze wybawić
Jakby się powstydzili że mogli w spokoju
Jak brat z bratem rozmawiać: dzisiaj nie przystoi
Przyznawać się do tego, jakby hańbą było
Żyć w zgodzie, współpracować aby lepiej było
Z tych okrągłostołowych zmagań jest nauka:
Nie podawaj swej ręki gdy kto zwady szuka
Bo zysk cały zagarną – tak zawsze się dzieje -
Tajniacy, prywaciarze, kurwy i złodzieje