Słów kilka o barbarzyństwie

2014-02-23 17:09

 

Pojęcie „barbarzyństwa” znamy jako przeciwieństwo taktu, ogłady, oswojenia, ucywilizowania. Tak to zdefiniowali Hellenowie, a później Rzymianie, dla których, jak podaje Pedia, barbarzyńcami byli Antowie, Awarowie, Celtowie, Germanie,Hunowie, Partowie, Persowie, Sarmaci, Scytowie, Goci, Wandalowie, Frankowie. U starożytnych Greków pierwotnie neutralne określenie cudzoziemca czy człowieka posługującego się innymi językami niż grecki (gr. βαρβάρους/bárbarosłac. barbarus - cudzoziemiec), później nabrało negatywnego znaczenia, oznaczając przedstawiciela niższej/innej od greckiej i rzymskiej kultury: barbarzyńca to człowiek dziki, pierwotny, niecywilizowany, okrutny, o prymitywnych odruchach, nieznający (naszej) kultury. Rzymianie określali tak przedstawicieli wszystkich ludów, które nie należały do grecko-rzymskiej cywilizacji, które miały cechować się dzikością i brakiem kultury.

Notka jest o Ukrainie. To jest kraj, w którym kozaczyzna – żywioł nie ujęty w żadne ramy konstytucyjno-ustrojowe – dwukrotnie skutecznie podważył prawo do sprawowania urzędu człowieka wybranego w powszechnych wyborach. Zauważmy, że taka na przykład Solidarność, mając mandat co najmniej kilku milionów ludzi, doprowadziła – nie bez zawirowań, barbarzyńskich odruchów, wątpliwości moralnych – do wyborów najpierw kontraktowych, potem swobodnych. Majdan zaś – i pod jego wpływem organy państwowe – po prostu usunął człowieka, wywlókł na pokaz jego intymne sprawy i ogłosił wybory łamiąc wszystko, co spadkobiercy Hellenów i Rzymian nazwaliby kulturą i cywilizacją oraz legalizmem. Kto tu jest barbarzyńcą?

Jeszcze raz, innymi słowami. Jest jakieś państwo (prawa, zasady, organy, urzędy, służby, normy, standardy, aparat), które tak zwana społeczność międzynarodowa uznaje za „normalne” (na pewno w granicach tolerancji), a Europa „kusi”. Państwo to zdradza objawy, że jest nielegalistycznie, pozakonstytucyjnie podporządkowane monopolistom gospodarczym i pod ich dyktando ustanawia monopole polityczne służące oligarchom. I społeczność międzynarodowa w ogóle nie zauważa problemu (nie licząc cichych wyjątków). A kiedy opór stawia kozaczyzna, której działania są podporządkowane nie-europejskim standardom i inspiracjom – cywilizowana Europa staje po stronie barbarzyńców „swoich” przeciw barbarzyńcom „nieswoim”. Gwoździem do trumny samozadowolenia europejskiego jest fakt, że „obcy” barbarzyńcy trzymają w „cywilizowanych” bankach swoje barbarzyńskie aktywa, a „swoi” barbarzyńcy oznaczają konieczność wyłożenia cywilizowanej gotówki europejskiej, aby tą kroplówką przetrwalnikowa szary lud kajdaniarski.

Paradoks goni paradoks.

Największa najfajniejsza demokracja świata – ufundowana jest na barbarzyństwie (wypowiedzenie posłuszeństwa brytyjskiej Macierzy, holokaust na zastanych kulturach i ogołocenie ich ze wszystkiego, masowy „import” siły roboczej brutalnie wyrwanej z rodzimych kultur) i wciąż stoi barbarzyństwem (rasizm, antyfeminizm, maccartyzm, maczanie palców w setkach operacji spiskowych na całym świecie, drenaż dóbr świata, na koniec globalny terroryzm). A Europa dostaje filozoficznych i medialnych spazmów podziwu dla tej demokracji.

Ja nie twierdzę, że Arabowie, Chińczycy, Hindusi, Persowie, Latynosi południowo-amerykańscy, Japończycy, Rosjanie – to barbarzyńcy, choć Hellenowie bez dwóch zdań i bez zastanowienia tak nazwaliby te przebogate kultury. Więcej: twierdzę, że Europa gotowa jest „uszanować” dowolne barbarzyństwo  (Słownik Języka Polskiego: postępowanie odznaczające się prymitywizmem, okrucieństwem, nieokrzesanie, zezwierzęcenie, bestialstwo, zdziczenie, rozbestwienie, zwyrodnienie, sadyzm, grubiaństwo, wulgarność, chamstwo, ordynarność, brak kindersztuby, wandalizm, występność, bezduszność, brutalizm, nieludzkość, zbrodniczość), jeśli z nim sojusz przyniesie tej Europie korzyść. Od tego poglądu niedaleko już do refleksji, że to właśnie Europa jest barbarzyńska.

Od nowa.

Janukowycz, choć dostał drugą szansę wyborczą, okazał się człowiekiem niegodnym stania na czele środkowo-europejskiego Państwa, do tego firmował zbrodnie ekonomiczne i policyjne na rodakach. W cywilizowanej rzeczywistości europejskiej ruch dysydencki doprowadziłby do legalnego odsunięcia go od władzy, postawienia przed trybunałem, przyspieszonych wyborów. Na Ukrainie zaś dokonał się powstańczy „zagowor”, i nawet jeśli jest on „czysty” (nie manipulowany), to z jego legalizmem i ucywilizowaniem jesteśmy na bakier. Ja osobiście jestem zauroczony fenomenem kozaczyzny (chyba nie muszę tego udowadniać), ale nie znajduję jej „stempla” w ukraińskim porządku konstytucyjnym.

Ostatnim paradoksem ukraińskim jest to, że nawet jeśli w ciągu najbliższych miesięcy dokonają się znaczące zmiany reguł polityczno-państwowych i nastąpi znaczna wymiana formalnych elit – to kozaczyzna nadal będzie pozbawiona podmiotowości i będzie patrzeć zdumiona na to, jak nowi „demokraci” łupią Kraj i Ludność „po staremu”.

Piszę to, będąc sercem po stronie majdanów. Piszę to, mając własne doświadczenie walki z niesprawiedliwością i bezmózgim okrucieństwem systemu-ustroju (demokracji?). bo wiem, że kiedy swoje racje wygrywa się niedemokratycznie (choć wtedy czynić to łatwiej) – wtedy nowe porządki będą jak najdalsze od demokracji.

Zatem, kiedy Europa popiera słusznych barbarzyńców przeciw niesłusznym – umacnia ukraińskie barbarzyństwo. Tym samym kompromituje się jako siedlisko demokracji, kultury, ucywilizowania. To się nazywa bankructwo, niezdolność do rządzenia według własnych norm, wyczerpanie zdolności efektywnego zarządzania nawą publiczną.