Rumor nadchodzi (rumor=poszept)

2018-11-07 19:23

 

Opublikowałem po jakiejś uniwersyteckiej konferencji artykuł „Epanástasi”. Oto link: https://publications.webnode.com/news/epanastasi/ . Zawarłem tam moją „prywatną” definicję  „επανάσταση” (epanástasi), więc przytoczę tych kilka zdań, zanim „się odniosę” do „bieżączki”.

W rzeczywistości słowo to oznacza wszelkie „publicznie gwałtowne” formy podważania ładu, wyrażenia niezadowolenia z tego co zastane, co stanowi zbiorowe doświadczenie: mamy więc w tym słowie insurekcję, rebelię, rewoltę, powstanie, bojkot, apel, manifestację (nie mylić z „pochodem”), protest. W rzeczy samej „epanástasi” – to ezoteryczna jedność sumień przeciwstawiona namacalnej, dolegliwej praktyce rzeczywistej.

Dlatego definicję ΕΠΑΝΆΣΤΑΣΗ formułuję następująco: jest to eksplozja zespolonej wektorowo nie-tożsamości. Oczywiście, niezbędny jest tu „rozbiór” definicji na „czynniki pierwsze”.

Zanim to nastąpi – użyję kluczowego słowa „orientacja”, w rozumieniu: takie ustawienie się obserwatora-uczestnika, w którym jest on możliwie najlepiej przygotowany do inteligentnej analizy (poboru danych, ich selekcji i przetwarzania, ostatecznie wnioskowania) i/lub do najlepszego pozycjonowania w debacie-walce wobec „podobnych sobie” oraz wobec „innych” (w tym obcych, albo wrogich).

Epanástasi – to stan społeczny, który wymusza na każdym obserwatorze-uczestniku ową orientację, działania zmierzające do przyjęcia pozycji orientacyjnej (i zarazem orientującej), na przykład do wpisanej w dychotomię deklaracji „za” albo „przeciw”. „Dekownictwo” w takiej chwili nieuchronnie przynosi straty bieżące-doraźne, jak też obniża potencjał na „chwile następne”, kiedy epanástasi będzie „rekapitulowana-konsumowana”.

Cztery słowa użyte w definicji (1 eksplozja 2 zespolonej 3 wektorowo 4 nie-tożsamości) – przestają „funkcjonować”, jeśli nie są „podszyte” pierwiastkiem orientacji, przy czym mowa o tym znaczeniu „orientacji”, który mówi o pozycjonowaniu przestrzennym (twarzą „ku czemuś”, albo plecami, bokiem, niczym kompas).

 

*             *             *

Najnowsza polska Epanástasi rozpoczęła się jako „kukizonada”, która – siłami utożsamianymi z PiS – w dwóch głosowaniach 2015 wypluła formację rządzącą poprzednie 8 lat poza Parlament i poza Urząd Prezydenta RP. Ta wypluta formacja wznieciła kontr- epanástasi (KOD), co stosunkowo łatwo i szybko spolaryzowało Polskę na dwa plemiona. Zakończone „przed chwilą” głosowania znane szerzej jako wybory samorządowe – stały się okazją do wojny propagandowej o to, które plemię zwyciężyło. Propaganda bynajmniej nie ma charakteru werbalnego, jest pełna "rękoczynów".

Tak naprawdę jedynym politycznym efektem głosowań 2018 jest reorientacja podziału plemiennego: dotąd było wiadomo, że im bliżej Odry – tym więcej „europejskości” (rynek, swobody, obywatelskość, demokracja), a im bliżej Kresów – tym więcej „parafialności” (lokalność, wspólnotowość, religijność). Dramatyczność reorientacji wynika z tego, że teraz plemię „europejskie” opanowało ośrodki silnie zurbanizowane (czniajmy społeczne skutki urbanizacji, ale mowa o „inteligenckości dysydenckiej”), a plemię „parafialne” opanowało ośrodki rustykalne, małomiasteczkowe i pozamiejskie, uległe i pokorne, a przede wszystkim zakompleksione wobec „miasta”.

Miastowi odtrąbili zwycięstwo i początek dorzynania watah, „wygaszania” formacji znanej jako PiS. Rustykalni odtrąbili swoją nieustającą większościowość. Nikt się nie dziwi, że obchody 11 Listopada (i zarazem 100-tnej rocznicy) są okazją do skwitowania „wyborów”. Rzecz symbolicznie skupia się na Warszawie. Celnie ujął to na FB Kamil Łukaszek: „11 listopada, zamiast jednego, w miarę kontrolowanego marszu faszystów, będziemy mięli rozrzucone randomowo po całej Warszawie grupki najebanych i agresywnych młodzieńców z całej Polski chlających i ćpających, zależnie od zasobności portfela, po skwerach i parkach , bądź pubach i klubach. Bilety na pociąg już kupione, dwunastego wolne więc czemu się nie przejechać do stolicy, by nie poganiać domniemanych gejów, wielkomiejskich lewaków lub dokończyć jakieś kibolskie porachunki”.

Decyzja ustępującej Prezydent Warszawy (nowy stanął z boku i udaje że go nie ma) o zablokowaniu parteitagu była do przewidzenia: nie ma zgody na Marsz Niepodległości. Decyzja władz państwowych – chyba też łatwa była do przewidzenia: żywioł narodowy jako organizator Marszu zostaje zastąpiony przez formuły prezydencko-premierowskie.

Czy ja nie pisałem, że „kto wie, jak w Warszawie ważny plac centralny przekazano Wojewodzie – ten zrozumie, że dużymi miastami i tak będzie rządził Rząd” (https://publications.webnode.com/news/te-mysl-trzeba-rozwinac/ )?

Smaczku sprawie dodaje fakt mało jeszcze nagłośniony: otóż przy Placu na Rozdrożu – to jest bastion „narodowców” – prowokacyjnie blisko pomnika Romana Dmowskiego – odsłonięty zostanie 11 listopada pomnik Ignacego Daszyńskiego, jednego z oficjalnych „ojców Niepodległości”, socjalisty, premiera pierwszego „rządu”, zanim „nastąpili” piłsudczycy. Dam sobie uciąć, że „marszowcy” takiej „zniewagi” nie darują. Zwłaszcza że głównym darczyńcą, pokrywającym koszty pomnika, jest przywódca ugrupowania będącego w silnym odwrocie politycznym, który ani socjalistą nie jest, ani narodowcem, ale "komuchem" - jak najbardziej. Żaden patriota nie zachowa emocji „na potem”, a abdykacja warszawskich policjantów uciekających od obowiązków – jest równie symboliczna. żadem policjant z Pcimia czy Kłaja nie da sie skusić za 1000 złotych, by przez dalsze pół życia robić wsród kolegów za "zomowca". 

Po 11 listopada 2018 – Polska nie będzie raczej „taka sama”.

Na razie mamy w tej sprawie Rumor-Poszept.

A będziemy mieli totalną rozpierduchę (takie nasze sformułowanie z czasów studenckich). Kto żyw – ten niech „emigruje wewnętrznie” (takie nasze sformułowanie z czasów dysydenckich).