Rozobywatelizowana Polska

2013-10-26 17:42

 

Miałem być dziś w Łodzi: tam odbywa(ło) się spotkanie „środowiska JOW” mające przełamać pata w postaci rozterki: budować struktury czy pozostać „płynnym ruchem”.

Byłem na Kongresie Obywatelskim, organizowanym pod auspicjami IBnGR Jana Szomburga: on jest z Gdańska (środowisko liberałów), ale Kongres tradycyjnie odbywa(ł) się na warszawskiej Politechnice.

Telewizory zaś relacjonują rozgrywkę między Schetyną i Protasiewiczem o przewodnictwo na Dolnym Śląsku, która niespodziewanie wpadła w nową jakość: podziały personalne przypominają zmagania wrestlingu – ale poza ringiem, kiedy obaj spoceni mocarze wpadają między publiczność.

No, to zacznę od Kongresu odbywającego się na Politechnice. Byłem, widziałem. Potwierdzam, że ostatnie 2-3 edycje Kongresu postrzegane są (i organizowane) jako rutyna, obowiązkowy element grafika. Potwierdza to – może niechcący – kanarkowo żółty kolor materiałów i oprawy, jakby ktoś próbował wykrzyczeć „jesteeeeśmyyyyyy, nie zapomniiiiijcieeeeee o naaaaas!”.

Mógłbym znęcać się nad Kongresem i jego formułą, ale po co: na mapie zdarzeń obywatelskich w 2013 roku Kongres mieści się w pierwszej 50-tce i to nie jest zły wynik.

Za to muszę zauważyć jedno zdanie, wypowiedziane plenarnie przez Krzysztofa Domareckiego (szef Rady Nadzorczej SELENA FM SA – giga-biznes w dziedzinie chemii budowlanej): „na szkodę postępu gospodarczego zbyt mocno jest w Polsce ukorzeniona idea sprawiedliwości”. Ze względu na apopleksję zostawię to zdanie bez komentarza. A zajmę się innym zdaniem: pan Krzysztof wyraża w nim zadowolenie, że rząd wpadł na świetny pomysł utworzenia Polskich Inwestycji Rozwojowych, czyli gigantycznego funduszu zbudowanego na rozmaitym majątku firm państwowych, zarządzanego przez zakompleksionego gościa z wykształceniem porównywalnym z pomaturalnym, mającego właściwy dla nijakowców narów wkręcania się w rozmaite fajne miejsca (patrz: „Dobre rady dla PIR” albo „Jak zwykle”). Otóż ja wyrażam obywatelskie zatroskanie tym, że w taki sposób tworzy się ni-to-konsorcjum, ni-to-holding zadaniowy. I wcale nie uważam, że idea sprawiedliwości jest przesadnie w Polsce ukorzeniona, a nawet jeśli byłoby tak – to nie uważałbym tego za powód do zmartwień.

Znakomity duet panelistów stanowili Jacek Żakowski i Andrzej Zybertowicz, na co dzień „z innej bajki” będący. Obaj z rezerwą odnosili się modernizacji (tytułowej dla tego Kongresu). Redaktor ze swadą kpił: modernizacja kolei przez zamykanie linii, modernizacja przemysłu przez likwidację przedsiębiorstw. Wtórował mu Profesor: barierą wzrostu jest stosunek Polaków do (polskiego) kapitału (powszechnie postrzeganego jako nomenklaturowy, kosmopolityczny). Zybertowicz zapytuje: modernizujemy nie swoją podmiotowość gospodarczo-polityczną, a co najwyżej to, jak się ułoży nasza zależność od cudzych gospodarek i państw obcych. Bo gdzież i jakiż jest rezerwuar polskich zasobów wspólnotowości? Znakomitą ilustracją tego pytania był opis szkoły dany przez Redaktora: jego najmłodszy syn chodzi do szkoły, gdzie cała struktura (meble, pomieszczenia, tryb nauczania) uczy osobności, uczy braku zaufania do drugiego, odradza „kumanie się”.

Podszedłem potem do Profesora mówiąc: zostaniesz okradziony z dwóch wspaniałych sformułowań: MODERNIZACJA PRZEZ DEPOLONIZACJĘ oraz MODERNIZACJA POPRZEZ DECHRYSTIANIZACJĘ. Zgodził się, zaznaczając, że zapożyczył te sformułowania od Zdzisława Krasnodębskiego, co skrzętnie tu odnotowuję.

O ile się orientuję, w Łodzi JOW-owcy lekko poruszyli się w kierunku zbliżenia stanowisk (struktury czy płynny ruch). We Wrocławiu natomiast trwa drugie głosowanie w sprawie dolnośląskiej „baronii”. Schetyna dostaje bęcki: nawet jak wygra, to dziadzieje wizerunkowo.

Chyba jednak w Warszawie działo się najwięcej, bo w sferze świadomości. I nie działo się najlepiej. Toczy się, w każdym znaczeniu słowa „toczyć się”.