Rozmowa czy targi

2010-10-18 05:50

 

Oto jak życie rodzinne może prowadzić do całkiem fajnych konkluzji w zupełnie innej dziedzinie.

 

Rozmowa kojarzy się wikipedystom z gawędą, wywiadem, dyskusją, debatą, rokowaniami, solilokwium. Słownik synonimów podpowiada: konwersacja, dialog, debata, wymiana myśli, pogawędka (ale „rozmowy” to: rokowania, pertraktacje, obrady, przetargi).

 

Targ zaś kojarzy się wikipedystom z jarmarkiem, bazarem, rynkiem, targami. Słownik synonimów dopowiada: transakcja, sprawunek, handel.

 

Na własny użytek, na forum rodzinnym, używam takiego rozróżnienia: jeśli chcemy porozmawiać, to znaczy, że bez żadnych oczekiwań od rozmówcy poruszamy rozmaite tematy dzieląc się swoją opinią, wrażeniem, opowiadając się za czymś estetycznie, moralnie, politycznie, wskazując na (nie)racjonalności, lokując siebie wobec przedmiotu rozmowy. I to wszystko z gotowością do bezinteresownego zapoznania się z podobnymi wynurzeniami rozmówcy. Z targiem zaś mamy do czynienia, kiedy zwracamy się do rozmówcy mając w zanadrzu jakiś interes, najczęściej skrywany, ostatecznym celem więc „rozmowy” jest uzyskanie konkretnego wartościowego efektu końcowego, zmiany sytuacji na lepszą dla nas.

 

Jako dziecko miałem zawsze z tym problem, ilekroć usłyszałem w radiu (telewizor jako dziecko oglądałem wyłącznie u sąsiadów, z okazji Wyścigu Pokoju), że prowadzone są rozmowy między ministrami, premierami, sekretarzami, organizacjami, państwami. Pomijając fakt, że nie rozumiałem przekazu w całości, zastanawiałem się, po co radio informuje mnie, że ktoś z kimś rozmawia. Przecież ludzie rozmawiają ze sobą, to oczywiste, ja też ustawicznie rozmawiam to z mamą, to z siostrą, to z bratem, to z koleżeństwem, a jak przyjedzie rodzeństwo cioteczne, to już rozmowom końca nie ma! O wszystkim i o niczym, bo rozmowa jest człowiekowi przyrodzona! Zresztą, zwierzęta ze sobą też rozmawiają, o czym dzień w dzień przekonywałem się w kurniku czy na moim wiejskim podwórku, a opodal w zagajniku czy w ojcowskiej „szklarni” nawet roślinki podejrzewałem o dialogowanie.

 

Doroślejąc zacząłem rozumieć: „normalni” ludzie rozmawiają, a „ważni” ludzie pod pozorem rozmowy targują się. Odtąd zacząłem wygrywać konkursy „wiedzy o Polsce i świecie współczesnym”, nawet na poziomie wojewódzkim, bo kiedy coś pojmiesz – wszystko układa ci się w logiczną całość.

 

Patrząc na świat dziś, nieco dojrzalszym okiem, zauważam, że rozmowy są niepostrzeżenie wypierane z ludzkiego życia, dominują targi. Kiedy ktoś się do ciebie odzywa, to niezależnie od okoliczności możesz mieć niemal pewność, że on „czegoś chce”, nawet jeśli jest to rodzona żona. Kiedy zaś napiszę, że panie biurowe przy herbatce też coś tam chcą „uplotkować” (korekto: nie poprawiać, uplotkować czyli ugrać) – to będzie pierwszy objaw paranoi.

 

 

*             *             *

Oby żona tego nie przeczytała! Zatem zgrabnie przejdźmy do rozważań o polityce.

Nie tak dawno napisałem tutaj, że nawet konferencje, z założenia mające być dysputą o jakichś sprawach, pojęciach, zagadnieniach – stają się zaledwie narzędziem pozycjonowania organizatorów, a w „nieuczelnianych” przypadkach są „akademiami celebrującymi”, do których nazwa konferencja nijak nie pasuje.

 

A my to wszystko oglądamy i uczymy się, że tak jest teraz „na czasie”. I w domu, w towarzystwie, podczas spotkań piwnych czy szampańskich, zamiast bezinteresownie sobie poużywać, „załatwiamy” różne sprawy.

 

Jedno wielkie targowisko!

 

 

 

Kontakty

Publications

Rozmowa czy targi

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz