Równi wobec Konstytucji?

2010-07-23 12:13

 

Za chwilę przeniosę na grunt „samorządowy” pewną dość absorbującą sprawę parlamentarną.

 

Otóż powstał w parlamencie (lipiec 2010) Zespół (tematyczny). Większość członków tego Zespołu wyraża publicznie niechęć do jednego z posłów, który chce doń przystąpić i zapowiadają (ci niechętni), że zablokują owemu niechcianemu możliwość uczestnictwa w tym Zespole.

 

Oczywiście, wiemy, że byłoby to bezprawie i to na poziomie konstytucyjnym. Parlament – w myśl polskiego systemu konstytucyjnego – nie jest zbiorem ugrupowań partyjnych, tylko zbiorem równorzędnych wobec Konstytucji 460 Posłów i 100 Senatorów. Ich przynależność partyjna i podporządkowywanie się racjom politycznym – to ich suwerenne, jednostkowe, w jakimś sensie osobiste decyzje, z których może ich rozliczać wyłącznie Wyborca.

 

Idąc dalej, za niekonstytucyjne należałoby uznać wszystkie punkty Regulaminu Sejmu, które uwzględniają „strukturę” Posłów według przynależności organizacyjno-partyjnej. Ten sam skutek miałaby dyskryminacja (a nawet samo odróżnianie formalne) wg płci, religii, posiadanego kapitału, upodobań, rasy, przebytych chorób.

 

Jeśli grupa posłów zechce ograniczyć w prawach (w prawie uczestnictwa w Zespole) 1/460-tą swojego składu, czyli pojedynczego posła – łamie Konstytucję tak samo, jakby wykluczyła dostęp do swoich obrad ¼-tej, a nawet połowie Posłów. Co prawda, Zespoły Sejmowe, nie będące wszak organami Sejmu, są niemal nieobecne w samej Konstytucji, w Regulaminie Sejmu i w Ustawie o Wykonywaniu Mandatu Posła i Senatora (patrzcie, ile papieru do przestudiowania!) – ale obowiązuje zasada równości Posłów wobec Konstytucji (i wobec siebie nawzajem). Niedopuszczalne są zatem spotkania Posłów (i Senatorów) na terenie Sejmu, w gronach nie przewidzianych prawem lub takim prawem przewidzianych, wyłączające imiennie uczestnictwo któregokolwiek Posła pojedynczego czy większej liczby Posłów. Odnosi się to również (naprawdę!) do „tajnych narad szeptanych” na ławeczkach: za każdym razem Poseł „obcy” chcący się dosiąść – ma do tego prawo! Jednym słowem: na terenie Sejmu nie istnieją pozasejmowe powody do narad, a w naradach sejmowych ma prawo brać udział każdy, chyba że inaczej mówi o tym Regulamin. I tyle.

 

Gdyby wspomnianemu Posłowi wspomniany Zespół realnie zablokował uczestnictwo – powinien najpierw wezwać Straż, potem złożyć odpowiedni wniosek o zdyscyplinowanie Zespołu do organów zarządzających Sejmem (np. do Marszałka), a jeśli i to nie poskutkuje (obowiązuje tu niezwłoczność) – powinien złożyć formalny wniosek o rozwiązanie Sejmu ze względu na brak równouprawnienia Posłów. Gdzieś tam w perspektywie jest jeszcze Trybunał Konstytucyjny, który już zdążył w ważnych kwestiach popisać się opieszałością, a nawet stronniczym uczestnictwem w grze, czyli „drukował” jak, nie przymierzając, sędziowie futbolowi.

 

Zresztą, od tego jest Marszałek, żeby między Posłami panował ład „korporacyjny”, racje partyjno-polityczne nie mają tu nic do rzeczy, podobnie jak racje ideologiczne, religijne, narodowościowe, rasowe, itd., itp.

 

 

*          *          *

 

Przypadek ten (pomińmy już dysputy o demokratycznej dojrzałości członków wspomnianego Zespołu, uruchamiających coś w rodzaju sejmowej sekty) jest pouczający dla przypadku samorządu terytorialnego. To tu właśnie – a nie w Sejmie – tworzą się, „na oczach ogłupiałego ze zdziwienia prawa”, rzeczywiste „jaczejki” mające realny, niemal natychmiastowy i nad wyraz skuteczny wpływ na to, że sprawy gminne i powiatowe dzieją się „po myśli” takiej jaczejki.

Na początek pokażmy początkowe artykuły Ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (tekst jednolity), Rozdział 1 „Przepisy ogólne”, który – przynajmniej dla mnie – jest ewidentnym dowodem na to, że samorządność gminną można sobie między bajki włożyć, jeśli ktoś zna pragmatykę gminną choćby w zakresie oświaty, gospodarowania podatkami, ochrony zdrowia i podobnych dziedzin żywotnych dla społeczności lokalnej:

 

Art. 1. 1. Mieszkańcy gminy tworzą z mocy prawa wspólnotę samorządową.

2. Ilekroć w ustawie jest mowa o gminie, należy przez to rozumieć wspólnotę samorządową oraz odpowiednie terytorium.

Art. 2. 1. Gmina wykonuje zadania publiczne w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność.

2. Gmina posiada osobowość prawną.

3. Samodzielność gminy podlega ochronie sądowej.

Art. 3. 1. O ustroju gminy stanowi jej statut.

2. Projekt statutu gminy powyżej 300.000 mieszkańców podlega uzgodnieniu z Prezesem Rady Ministrów na wniosek ministra właściwego do spraw administracji publicznej.

3. W sprawach spornych rozstrzyga Rada Ministrów.

Art. 4. 1. Rada Ministrów, w drodze rozporządzenia:

       1) tworzy, łączy, dzieli i znosi gminy oraz ustala ich granice,

       2) nadaje gminie lub miejscowości status miasta i ustala jego granice,

       3) ustala i zmienia nazwy gmin oraz siedziby ich władz.

 

Czyli napisano: lokalna społeczność jest samowładna, o ile tego zechce rząd, który wszystko „poustawia” w gminie, po czym „róbta swoje”, tyle że nadal pod nadzorem rządu i za środki przez rząd łaskawie przyznane z „naszych” podatków.

 

No, dobra, nie czepiajmy się, spróbujmy przypadek „ekskluzywnego zespołu sejmowego” rozpatrzyć w kontekście Rady Gminy. Zatem:

 

Rozdział 3 

Władze gminy

Art. 11. 1. Mieszkańcy gminy podejmują rozstrzygnięcia w głosowaniu powszechnym (poprzez wybory i referendum) lub za pośrednictwem organów gminy.

2. Zasady i tryb przeprowadzania wyborów do rady gminy określa odrębna ustawa.

Art. 11a. Organami gminy są:

       1) rada gminy,

       2) zarząd gminy.

Art. 11b. 1. Działalność organów gminy jest jawna. Ograniczenia jawności mogą wynikać wyłącznie z ustaw.

2. Jawność działania organów gminy obejmuje w szczególności prawo obywateli do uzyskiwania informacji, wstępu na sesje rady gminy i posiedzenia jej komisji, a także dostępu do dokumentów wynikających z wykonywania zadań publicznych, w tym protokołów posiedzeń organów gminy i komisji rady gminy.

3. Zasady dostępu do dokumentów i korzystania z nich określa statut gminy.

 

Jeśli umiem czytać, to w pojedynkę albo w grupie mam prawo cały czas nadzorować pracę organu w postaci choćby Rady Gminy, i to w bardzo konkretny sposób. Nawet nie będąc radnym!

 

No, to czytajmy dalej:

 

Art. 21. 1. Rada gminy ze swojego grona może powoływać stałe i doraźne komisje do określonych zadań, ustalając przedmiot działania oraz skład osobowy.

2.(4) (skreślony).

3. Komisje podlegają radzie gminy, przedkładają jej plan pracy oraz sprawozdania z działalności.

4. W posiedzeniach komisji mogą uczestniczyć radni niebędący jej członkami. Mogą oni zabierać głos w dyskusji i składać wnioski bez prawa udziału w głosowaniu.

 

Czytelniku! Ty też możesz uczestniczyć w tych posiedzeniach, na mocy Art. 11b pkt 2 ustawy (wcześniej przytoczonego). Nie ma takiej władzy, która mogłaby wyeliminować radnego albo „szarego obywatela” z obrad komisji, choćby ze względu na zbyt małe pomieszczenie! Bo Rada Gminy i jej komisje to są organy samorządu gminy, który to samorząd Ty, Czytelniku, współtworzysz!

 

Art. 26. 1. Organem wykonawczym gminy jest zarząd.

2. W skład zarządu wchodzą: wójt albo burmistrz (prezydent miasta) jako przewodniczący zarządu, ich zastępcy oraz pozostali członkowie.

 

Zwracam uwagę, że mowa jest o organie wykonawczym Gminy, czyli wspólnoty samorządowej wszystkich mieszkańców (patrz powyżej: Art. 1 ustawy). Władzą zwierzchnią Burmistrza nie jest Rada Gminy, tylko Wy wszyscy, mieszkańcy! Wybierając Radę Gminy nie odbieracie ani nie ograniczacie sobie praw Suwerena na terenie zamieszkania!

 

Utopia, powiadacie?

 

Oto dlaczego media będą się karmić w najbliższych dniach sporem wokół nie-wiadomo-skąd Zespołu parlamentarnego z pojedynczym Posłem, oto dlaczego Burmistrz albo Wójt rządzi nie tylko Urzędem, ale nami wszystkimi, włącznie z prawem obłożenia nas opłatami i nasłania na nas policji czy innych służb.

 

Oto też, dlaczego przeciętny mieszkaniec w ogóle nie panuje – choć we własnym interesie powinien – nad sprawami ujętymi poniżej:

 

Art. 7. 1. Zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty należy do zadań własnych gminy. W szczególności zadania własne obejmują sprawy:

       1) ładu przestrzennego, gospodarki nieruchomościami, ochrony środowiska i przyrody oraz gospodarki wodnej,

       2) gminnych dróg, ulic, mostów, placów oraz organizacji ruchu drogowego,

       3) wodociągów i zaopatrzenia w wodę, kanalizacji, usuwania i oczyszczania ścieków komunalnych, utrzymania czystości i porządku oraz urządzeń sanitarnych, wysypisk i unieszkodliwiania odpadów komunalnych, zaopatrzenia w energię elektryczną i cieplną oraz gaz,

       4) lokalnego transportu zbiorowego,

       5) ochrony zdrowia,

       6) pomocy społecznej, w tym ośrodków i zakładów opiekuńczych,

       7) gminnego budownictwa mieszkaniowego,

       8) edukacji publicznej,

       9) kultury, w tym bibliotek gminnych i innych placówek upowszechniania kultury,

       10) kultury fizycznej i turystyki, w tym terenów rekreacyjnych i urządzeń sportowych,

       11) targowisk i hal targowych,

       12) zieleni gminnej i zadrzewień,

       13) cmentarzy gminnych,

       14) porządku publicznego i bezpieczeństwa obywateli oraz ochrony przeciwpożarowej i przeciwpowodziowej,

       15) utrzymania gminnych obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz obiektów administracyjnych,

       16) polityki prorodzinnej, w tym zapewnienia kobietom w ciąży opieki socjalnej, medycznej i prawnej,

       17) wspierania i upowszechniania idei samorządowej,

       18) promocji gminy,

       19) współpracy z organizacjami pozarządowymi,

       20) współpracy ze społecznościami lokalnymi i regionalnymi innych państw.

2. Ustawy określają, które zadania własne gminy mają charakter obowiązkowy.

3. Przekazanie gminie, w drodze ustawy, nowych zadań własnych wymaga zapewnienia koniecznych środków finansowych na ich realizację w postaci zwiększenia dochodów własnych gminy lub subwencji. Przepis art. 8 ust. 4 i 5 stosuje się odpowiednio.

 

Nie-wiadomo-skąd obyczaj pozwala parlamentarzystom pokazywać „tu się zgina dziób pingwina” w kierunku wyborców (patrz: choćby tutaj), pozwala parlamentarzystom wzajemnie się dyskryminować, pozwala na sitwy na poziomie tzw. samorządów lokalnych, pozwala, by organ wykonawczy (Burmistrz, Wójt) trząsł Radą Gminy, a w ogóle nie dostrzegał nas, jego mocodawców.

 

Tacyśmy, zasr…ni Obywatele!

 

Czy nie lepiej zatem, abyśmy odzyskali rzeczywistą kontrolę nad tym co się wokół nas dzieje, wprowadzić w całym kraju ordynację sołtysowską?