Rosja się dzieli

2010-10-03 06:08

 

 

Nie, nie, nie rozpada się jak upuszczony na posadzkę fajans. Rosja się dzieli na Rosję Szarą i Rosję Kolorową.

 

Zacznijmy od tego, że każdy, kogo Rosja jako fenomen kulturowo-cywilizacyjny interesuje, powinien co najwyżej raz na trzy lata, nie częściej, bo to grozi upojeniem, zaglądać do ujętych w „bedekerach” centrów wielkich metropolii. Znajdzie tam zajęcie na całe dziesięciolecia: Złoty Pierścień RosjiAdmiralicja (Sankt Petersburg) , Bursztynowa Komnata, Car Kołokoł, Car Puszka, Cmentarz Nowodziewiczy, Dacan Iwołgiński, Monaster Doński, Monaster Nowodziewiczy w Moskwie, Neredica, Sobór Zmartwychwstania Pańskiego w Sankt Petersburgu , Sobór Świętej Trójcy w Sankt Petersburgu, Sobór św. Izaaka, Sobór św. Sofii w Nowogrodzie Wielkim , Szlisselburg, Twierdza Pietropawłowska, Świątynia buddyjska w Sankt PetersburguCarskie Sioło, Kuskowo (pałac), Pałac Michajłowski, Oranienbaum (zespół pałacowy), Pawłowsk, Pałac Rad, Peterhof, Pałac Taurydzki, Pałac Zimowy, Plac Czerwony, Cerkiew Wasyla Błogosławionego, Synagoga Chóralna w Moskwie,  – i wiele innych atrakcji Rosji Kolorowej. Powinien też turysta raz na jakiś czas zadumać się w ciszy Biblioteki im. Lenina, w centrum Moskwy.

 

Kreml (nie tylko moskiewski), Ermitaż, Trietiakowskaja Galeria, wiele innych atrakcji wycieczkowych (lubiących foto-łatwiznę odeślę tutaj) – to miejsca, których nie sposób poznać naprawdę, jeśli nie wczuć się w ich wielowiekową duszę. Ową duszę jednak – tak jak umie – Rosja kształtuje od wieków poza ogromnymi metropoliami, nawet poza magistralami szosowymi i kolejowymi. Kuźnią rosyjskiej duszy – i tej szczególnej multi-narodowości – jest Rosja Szara.

 

Jak każdy początkujący, niegdyś zwiedzałem wyłącznie Rosję Kolorową: Leningrad, Moskwa, Archangielsk, Psków, Rostów, Władywostok, Jakuck, Nowosybirsk, Magadan, Chabarowsk, Krasnodar, Kazań, Ufa, Murmańsk, Syktywkar (do tego w byłym ZSRR Kijów, Tallinn, Wilno, Ryga, Mińsk, Odessa). Dopiero, kiedy znudziły mi się pociągi, w których tyłek przyrasta do wyrka tysiącami kilometrów – otworzyła się dla mnie Rosja Szara. W jakimś sensie o wiele ciekawsza. Na pewno bardziej ludzka.

 

Rosja – to kraj gospodarczych, kulturowych, architektonicznych, nawet cywilizacyjnych i rasowych kontrastów. Bogatej stolicy i biednej prowincjii. Nowoczesnych kurortów turystycznych i pokołchozowych osiedli i miasteczek. Fantastycznych budowli wielkomiejskich i drewnianych domków jak z bajki. Zmyślnych struganych zabawek (choćby „matrioszki”) i potężnych ciężarówek-gigantów (białoruski Biełaz). Oligarchów i żebraków. Wszech-pańskich urzędników i połatanych inteligentów. Uznanych artystów i pamiątek po socrealizmie. Ludzi przesadnie asertywnych i ludzi przesadnie pokornych. To kraj zurbanizowany, ale posiadający całe połacie dziewiczej przyrody. Zaopatrzony przez Los w najcenniejsze kopaliny świata – i dla tych kopalin rujnujący się ekologicznie. Kraj niezwykle ciekawych mikro-mniejszości – które zapijają się na śmierć podczas nocy polarnych. Najbardziej bohaterskiej, choć odzianej w marne sukno armii świata, w której największe żniwo zbiera gruźlica i „fala”. Kraj wielkich swobodnych przestrzeni – i łagrów. Rosja to Moskwa, Kreml, Petersburg, Władywostok, Syberia, białe noce, srogie zimy, gorące lata, Rewolucja Październikowa, komunizm, pierestrojka, muzyka, samowar, Lenin, Stalin, Piotr Pierwszy, Katarzyna Wielka, Puszkin, Lermontow, Tołstoj, Dostojewski, Wysocki, Okudżawa, Pugaczowa.

 

Powierzchnia Rosji wynosi 17 milionów km kwadratowych i jest to mniej więcej jedna szósta powierzchni Ziemi. Jednak pod względem liczby ludności państwo to zajmuje dopiero dziewiąte miejsce ze 140 milionami obywateli. 80 procent Rosjan mieszka w części europejskiej, a ta stanowi tylko jedną czwartą powierzchni całego kraju.

 

Rosję szarą trzeba zwiedzać piechotą. Nie żartuję. Samolot i pociąg odpadają, bo trzymają się metropolii, magistral i wytyczonych marszrut. No, przyznam się, najlepiej mi to szło samochodem, kiedy skręcałem dokąd mi się chciało. Najlepiej iść w ślady tzw. stranników, infantylnych poszukiwaczy świętej mądrości, którzy latami, o kiju, przemierzali kraj od jednego do drugiego uświęconego miejsca, a poznawszy wiele i zamęczywszy organizm – osiadali gdzieś jako Starcy (nota bene, zbereźnik i łasun Rasputin też zaczynał jako strannik, aż go zdeprawował carewiczowski przypadek i błyskotki Rosji Kolorowej).

 

Trochę Rosji Szarej zachowało się w miastach, w mieszkaniach prostych ludzi. Przeważnie jednak trzeba jej doświadczać daleko od miejsc zurbanizowanych.

 

Na własny użytek wyróżniam aż trzy rodzaje rosyjskiej, głubinkowej wsi. Dieriewnia – to wieś samowystarczalna, gdyby ją jakimiś nożycami odciąć od świata – dałaby sobie radę z zaopatrzeniem w zywność, odzienie i podstawowe dobra. Raboczij posiołok – to wieś „produkcyjna”, dziś wymierająca: takie pasiołki powstawały w ten sposób, że ochotnicy (kilka razy większa zapłata) lądowali na pustkowiu, budowali sobie domostwa, potem budynki „przemysłowe”, wtedy mogli zacząć eksploatować dobro, dla którego się tu „desantowali” (las, żwir, zwierzyna leśna, kość mamuta, itp.). Dziś – niepotrzebne nikomu – zdychają, a ich rozbrojona ze wszystkiego ludność rozpaczliwie czepia się życia. Chutor – czasem określa się tak pojedyncze „obejście” wiejskie – to podobny ro rabocziego pasiołka „punkt osadniczy”, ale powstający naturalnie, od stuleci, albo dziesiątków lat. Chutor jest też nie-samowystarczalny, ale jego naturalna geneza uodporniła mieszkańców (kilkunastu, kilkudziesięciu) na trudności aprowizacyjne: raz na jakiś czas ktoś wydelegowany podejmuje wyprawę przez pustkowie do miasteczka albo wsi (czasem kilkaset kilometrów, ale najczęściej bliżej) i dokonuje zakupów, wcześniej sprzedając owoce pracy chutorowej. Jeśli ktoś nie wie, na czym polega życie komunalne, w grupie osób odciętych od świata – powinien w chutorze pobyć choć tydzień.



Rosja swoją mentalność buduje na wielkich, rozległych przestrzeniach i na równie wielkich uczuciach. Nie sposób ją „objąć” i rozeznać się w niej, zanim się w nią nie wtopi.

 

Syberia - nie będąca wszak "pochodzenia rosyjskiego" - jest przestrzenią budzącą emocje i skojarzenia takie same jak - w innym kontekście - Amazonia, Alaska, Sahara (Arabia), Tybet, interior australijski, wyspy Pacyfiku.

 

Tak zwany rosyjski Daleki Wschód zaludnia 7 mln obywateli Federacji Rosyjskiej. Mało. Ale fama głosi, że aż 4 mln obcokrajowców (Chińczycy na czele) mają prawo stałego pobytu na tym terenie. Leciałem kiedyś z Chabarowska do Jakucka w samolocie pełnym Azjatów, zaledwie kilkunaścioro z nas różniło się od tej gromady przedsiębiorczych ludzi.

 

Przez Rosję płyną rzeki zaliczane do największych/najdłuższych na świecie: Ob z Irtyszem - 5410 km, Amur - 4440 km, Lena - 4400 km, Jenisiej - 4102 km, Wołga - 3530. Język rosyjski zajmuje piąte miejsce pod względem liczby osób, którzy się nim posługują. Jest ich prawie 280 mln. Z języków indoeuropejskich bardziej popularne są tylko języki angielski oraz hiszpański. Rosję zamieszkuje ponad 150 narodowości i tzw. etnosów, bardzo nielicznych grup „aborygeńskich” (jak ich określają Rosjanie, z lekka będący rasistami).

 

Fenomen rosyjski wyraźnie rozróżnia – tego nie uświadczysz w żadnym innym kraju na świecie – słowo Russkij (człowiek narodowości rosyjskiej) i słowo Rossijanin (mieszkający w granicach Rosji „poddany” niezależnie od narodowości, a także Russkij mieszkający w tzw. „bliskiej zagranicy”). Nieco podobnie można interpretować słowo Amerykanin (obywatel USA).

 

 

*             *             *

Rosja to kraj, w którym siermiężność obcuje niemal cieleśnie z ponadprzeciętną inteligencją. W którym butne kolorowe państwo nie jest w stanie ani tyci-tyci złamać ludowej szarej duszy. W którym podejmuje się inwestycyjne wyzwania na miarę faraonów, a jednocześnie nie umie się tu spiąć w logistyczną klamrę najprostszych czynników sprawnego funkcjonowania miejskiego ula. W którym Władza daje i odbiera, a Lud wciąż i wciąż odnawia swój niewyszukany byt. W którym niemal szowinistyczny patriotyzm idzie w parze z oswojeniem „zachodnimi” błyskotkami, z zauroczeniem światowym blichtrem. W którym zwykła, plwająca po chodnikach żulia współgra w blokowiskach z uduchowionym światem twórców i inteligentów.

 

Rosja to kraj, gdzie niemal każdy otrzymuje od państwa tzw. zimny wychów. Liczba (procentowo) młodzieży pozbawionej jakiegokolwiek „doglądu” (tzw. biezprizorni) najprawdopodobniej przekracza to, co wiemy o Ameryce, uchodzącej za niechlubny „wzorzec” patologii młodzieżowych.

 

Rosja to jedyny chyba kraj, gdzie o tym, czy zostaniesz dopuszczony do kompanii, decyduje człowieczeństwo, jakie w tobie odnajdą współbiesiadnicy. Jeśliś człowiek marny – zostaniesz nakarmiony, nie oczekuj więcej. Jeśliś brat – dawaj, będziemy biesiadować!

 

--------------- 

Politycy zarządzający Rosją rzadko pochodzą z Rosji Szarej. I cokolwiek dla Rosji robią – uwzględniają wyłącznie racje Rosji Kolorowej. Ktokolwiek analizuje społeczno-polityczną kategorię WYKLUCZENIE – powinien zapoznać się z tą rosyjską, szaro-kolorową paralelnością: to są dwa odrębne światy, z których szary nie ma nijak dostępu do kolorowego, za to kolorowy może wdepnąć (symbolicznie i dosłownie) w każdy zakątek szarości, bezkarnie i bez zapytania.

 

To ostatnie zdanie serwuję uczonym analizującym Rosję i jej usytuowanie na międzynarodowym „rynku politycznym”.

 

Zapraszam do lektury Ballad rosyjskich prozą, jeszcze niedokończonych.