Przenicowanie sztandarów bez wyprowadzania

2019-12-13 08:28

 

Nicować – wedle Słownika PWN – oznacza «przerabiać jakąś część garderoby, odwracając tkaninę na lewą stronę». Potocznie: wywracać na lewą stronę. Po staropolsku jednak: wypróżniać (stąd pojawia się w tym słowie rdzeń „nic”).

Wedle M. Arcta „Słownika Ilustrowanego” z 1916 roku (pisownia oryginalna): nicować – to przewracać na nice t. j. przewracać wierzchnią stronę i na drugą stronę, przerabiać tak, aby spodnia strona tkaniny była na wierzchu; przekręcać; przen., wypróżniać, opróżniać; na złe tłómaczyć, wyszydzać, przy ganiać, krytykować, obmawiać; obmyślać co wszechstronie, rozpatrywać ze wszystkich stron, badać starannie.

Takie też ostatecznie znaczenie ma to słowo współcześnie, więcej w nim przenośni niż „warsztatu”: obecnie nicować – oznacza «poddawać dokładnej analizie, ujawniając cechy negatywne».

 

*             *             *

Znam Włodzimierza wystarczająco długo, aby w jego projekcie nie widzieć tego „trzeciego dna”. To dlatego w tekście sprzed półtorej doby napisałem: >od dawna tak łapczywie nie patrzyłem na projekt polityczny Czarzastego. A widziałem ich niemało… szkoda tylko, że już niebawem jej zainteresowania ideowe będę opisywał jako „umiłowanie tła, kosztem sedna”<. Patrz: „Popieram, ale”, https://publications.webnode.com/news/popieram-ale/

Przewodniczący SLD – w roli starego znajomego z lat akademickich – zawsze zwracał mi uwagę na to, abym nie wracał do „prehistorii”, kiedy ja tymczasem uwielbiam nurzać się w dawnych niuansach, tam szukając praźródeł tego co obecne.

Na przekór mu zatem – znów zacznę od „prehistorii”, aby Czytelnik mnie dobrze zrozumiał, kiedy na koniec wygłoszę „rzecz o nicowaniu”

 

*             *             *.

PZPR powstało w ten sposób, że niewielka, Alle bojowa i mająca stalinowskie wsparcie PPR wchłonęła wszystkie siły lewicowe, które przetrwały do powojnia, robiąc tam porządki za pomocą – co tu gadać – aparatu przemocy. Była więc politycznie – owa PZPR – bardziej agenturą radziecką niż emanacją (wypadkową) powojennego ruchu robotniczego. Rozprawiono się z „odchyleniami” ideowymi i politycznymi, co oznaczała selektywną dezintegrację PPS, a nawet uwięzienie zdolnego „krajowca” Władysława Gomułki.

Kiedy to nie dawało oczekiwanego efektu – Polskę uczyniono najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym, dopuszczono gospodarkę chłopską w miejsce udarnej kolektywizacji, trójpartyjność (pod zawołaniem sojuszu robotniczo-chłopskiego z domieszka inteligencji pracującej), niektóre „profesje” ogłoszono „wolnymi” (rzemiosło, artyści, naukowcy, usługi dla ludności, dziennikarze).

Charyzmatyczny krajowiec został wypuszczony, wyniesiony na proletariackie ołtarze – po czym sam się zbiesił i kiedy pobłądził – nasłał na strajkujących robotników siły umiejące „tłumić tłum”.

To oznaczało koniec Gomułki, nastał po nim wychowanek komunistycznego ruchu z Beneluksu, którego w swoim poemacie nawałem Dobrypan. Patrz: https://publications.webnode.com/news/dobrypan/. Ten – okazało się po kilku latach – przedobrzył i został z czasem zastąpiony przez „radzieckiego” Wojciecha, występującego w polskiej Historii w roli „ostatniego tchnienia” (patrz poemat: MROK https://publications.webnode.com/news/mrok/).

Nastał po nim socjaldemokrata Rakowski, potem „wyprowadzono sztandar” PZPR-owski, a wzniesiono proporce stare i nowe, kilkadziesiąt partii politycznych zaludniło polska rzeczywistość lewicową – ale już jako dodatek do głównego nurtu, który na 25 lat uporządkował polskie starania, doprowadzają Kraj i Ludność do stanu „bantustanu”, a lewicowość wstydliwie chował za pazuchą.

Wstyd powiedzieć, ale ugrupowania spadkobiercze wobec PZPR wcale nie wróciły do przedwojennego nurtu lewicowości, tylko podlizywały się neoliberalnym, a nawet chrześcijańsko-patriotycznym ugrupowaniom mającym większy wpływ na „masy wyborcze”, a zrobiły to wbrew oczekiwaniom owych „mas”, które dwa razy przywróciły lewicę do władzy, z tego raz – mocnym akcentem kanclerskim.

Co z tego, kiedy koncesjonowana (parlamentarna) lewica parła jak osioł do apanaży i doraźnych korzyści, czniając rozbudzone Solidarnością oczekiwania Samorządnej Rzeczpospolitej.

 

*             *             *

Już, już, Włodzimierzu, wracam do teraźniejszości i Twojego cudownego nawrócenia. Do tej bolesnej teraźniejszości, kiedy sedno lewicowości poszło „się wypoczywać”, a na wierzch wylazło tło w postaci – co za nazwa – lewicy obyczajowej, kulturowej. Lewica przegrała z kretesem zarówno kanclerstwo, jak też (nieco później) swój byt parlamentarny.

Nastał w międzyczasie Włodzimierz i odstraszył od siebie wszystkie żywotne siły przyznające się do lewicowości. Wszyscy rejterowali do wrogich proletariatowi ugrupowań udając tam Wallenrodów, a w rzeczywistości łapiąc oportunistyczne ochłapy.

Włodzimierz i to wytrzymał i będzie zbierał do kupy, jak rozbrykanych przedszkolaków. Rozegrał konkurencję jej własną bronią. Najpierw stał się dobroczyńcą PPS, ja starszej ideowej partii lewicy, po czym stał się „zwycięzcą” ostatnich głosowań parlamentarnych, bo choć przykleił do siebie Wiosnę i Razem – to on jest gospodarzem nazwy ugrupowania i dotacji ustawowych.

I nadal robi wrażenie, że jest tylko mecenasem-pomocnikiem lewicowej młodzieży. Przyjmie jeszcze niejeden epitet jako skostniały aparatczyk i złóg PRL-u, jako sztywniak ideowy. Po czym ich wszystkich porozstawia. Dostał to co najsmakowitsze, choć wygląda na stary kotlet: wice-marszałkostwo. Będzie się pozycjonował jako mąż stanu…

Teraz przyszedł czas na drenowanie konkurentów. Chcecie współ-zasiadać? To macie tu swoje miejsca, zajmujcie je sobie wedle uznania, ale oddajcie swoje idee i moce kadrowe.

Włodzimierz przejdzie do historii najnowszej jako odnowiciel lewicowego bytowania w najwyższych rejestrach polityki polskiej zarazem jako grabarz sedna lewicowości. Bo on kocha tło. I zawsze zaprosi przedstawiciela, by sobie po tle harcowali, wszak owo tło należy do niego, i tyle z całej tej waszej tyglarskiej różnorodności.  

 

*             *             *

Wypowiem teraz zdanie, którego sam bym nie wymyślił – tak mi się zdawało. Uwaga: POPRĘ WYBRANKĘ WŁODZIMIERZA Z POZYCJI JEJ KONKURENTA. Czujecie tę wieloznaczność, grę słów…? Bo mi się podoba projekt polityczny Czarzastego (jego zręczność i średnio-wzroczność), ale nie podoba mi się przewidywany skutek: rozmaite figurki i małpeczki, które od teraz mają zastąpić SEDNO, baraszkujące po czerwono-fioletowo-różowym tle, w całości wykupionym przez Włodzimierza.

Wiesz, Włodek, nie tylko ja stanę w konkury, uwierz mi… więc na mnie nie zwracaj uwagi…

 

 

*             *             *

A jednak jeszcze słowo o nicowaniu. Podkreślę, że chodzi w nim o wydobycie z cienia na wierzch lewej strony… Oby Ci się strony nie pomyliły, nicuj, nicuj…