O mnie

2010-02-15 13:09

INTELIGENT BEZ TEKI  

                                                                                                                                                                                 
Obserwuję świat od nieco ponad półwiecza, z tego od około 40 lat świadomie w tym sensie, że robię sobie na jego temat zapiski, zabieram głos publicznie, czynnie uczestniczę w życiu społecznym, uczę się o nim z wielu źródeł, tworzę, wymyślam i wygłaszam rozmaite racje, koncepcje, hipotezy i teorie o charakterze społecznym, humanistycznym, ekonomicznym, politycznym, systemowym.

Wychowałem się w rodzinie permanentnie migrującej, do dziś mam we krwi potrzebę podróżowania w przestrzeni geograficznej i między-kulturowej. Lubię być pomiędzy wciąż nowymi ludźmi. W tym sensie znam dobrze Polskę we wszelkich jej zakamarkach, Europę wzdłuż i wszerz, były ZSRR od Bałtyku po Morze Ochockie, Od Leningradu po Władywostok, od Archangielska po Rostów, nie odpuściłem rzeźbom lodowym w Jakucku (Sacha), pomnikowi zesłańców w Magadanie, instalacjom wydobywczym ropy wokół Kogałymu za Uralem, jezioru Bajkał, stepom i jurtom szeroko wokół Ułan Bator, poznawałem Azję Środkową, zaglądałem też na inne kontynenty.
 

Mam awersję do "podróżników" znających doskonale szpanerskie knajpy świata i inne podobne miejsca wymagające "zaliczenia", sprzedających w mediach swoje prawdziwe i takie sobie podróże. Nienawidzę wszelkiej "cepeliady", para-kultury "pradawnej" podrobionej na użytek infantylnych turystów-kolekcjonerów badziewia. Za sukces w podróży uważam, jeśli uda mi się przebyć kawał świata nie zaglądając do hoteli. Oznacza to "cielesne obcowanie" z miejscową kulturą i życiem codziennym. Wiem, że świat metropolii urbanizacyjnych i magistral drogowych, hubów kolejowych, lotniczych, medialnych i internetowych - to świat nijak mający się do tego, co w rzeczywistości reprezentuje sobą zwiedzany kraj. Zatem najczęściej zaglądam tam, gdzie dziwią się, że w ogóle do nich trafiłem, bo sami myślą, że zapomniała o nich wszelka pomyślność i ludzka pamięć.
 

Dysponuję własną duchową kolekcją miejsc i etnosów, pejzaży i charakterów, do których warto wracać, obcować z nimi "cieleśnie", co jakis czas poznawać od nowa ich ulotność fizyczną i dziejową trwałość zarazem. Wciąż poszukuję inspiracji do "teorii wszystkiego" w takich fenomenach psycho-mentalnych, mityczno-kulturowych albo cywilizacyjnych jak Lusitania, Dacia, Sarmatia, Arabia, Latinum, Hellada, Ruś, Ajnu - itd.
 

Są takie miejsca na świecie, symbolizujące "wszystko co się zaczynało" albo "wszystko co się tygli": Jerozolima, Kaukaz, Krym, Mandżuria, Ateny, Londyn, Paryż, Amsterdam, Bombay, Karaiby, Amazonia, Kair, Wielki Rów Afrykański, New York. Nie wszystkie mnie pociagają. 
 

Mocno przeżywam muzykę żydowską, cygańską, fado, podhalańską, rosyjską, podawaną w żywych, autentycznych, rzeczywistych, dziejących się scenariuszach obrzędowych, a niekoniecznie w formie "występu". Na własną półkę, do sztambucha układam półwiersze i ćwierć-muzyki do każdego z tych duchowych albumów: ostatnio nawet dwie dumki kozackie mi wyszły całkiem zgrabnie. Jest jeszcze blues (coś tam udało mi się złożyć w całość) oraz nurt poetycko-muzyczny zwany u nas Krainą Łagodności i nurt pieśni zaangażowanej (Jonasz Kofta, Wolna Grupa Bukowina, Stare Dobre Małżeństwo, Czerwony Tulipan, Magda Umer, Piotr Bakal, Jan Wołek, Grzegorz Bukała, Elżbieta Adamiak). Lubię też ten poziom kabaretu i animacji kulturalnej, jaki reprezentuje Artur Andrus, Andrzej Poniedzielski, a także mniej znany Bogdan Falicki. Kolekcjonuję wspomnienia chwil wzniosłych i wzruszających, znam też kilkadziesiąt miejsc na świecie, często na pustkowiach, które warto odwiedzić ze względu na cuda natury i ludzkich postaci, jakie tam są nam darowane. Nie fotografuję ich, to nie ma sensu.
 

W obszarze IQ zawiodło mnie wiele autorytetów, bezpowrotnie zanurzających się w bucowatą auto-promocję. Miewam wielki niesmak obserwując rozmaitych "mistrzów" - najczęściej utytułowanych - którzy całą swoją karierę intelektualną sprowadzili do opanowania branżowego, a właściwie środowiskowego żargonu, uznawszy zaś, że to ich zwalnia z pielęgnowania mózgoczaszek i od umysłowej zapobiegliwości - brylują na salonach konferencyjno-sympozjalnych i wydawniczych, prezentując tam wydajność godną Pstrowskiego, produkując buble nie do obalenia, bo zgrabne i estetyczne. Blokując przy tym miejsce dla głów otwartych i poszukujących.

Z wychowania jestem mikro-wieśniakiem (trzy sąsiedzkie rodziny na pograniczu lasu i sadu, kilka kilometrów od „powiatu”) oraz harcerzem (phm w Harcerskich Drużynach Obrony Wybrzeża). Od 1975 roku mieszkam w Warszawie, z około rocznymi przerwami na pomieszkania w Wilnie (Litwa), Czarnej (Bieszczady), Lęborku (Kaszuby), Suwałkach. Przeprowadzek - czyli przenosin z całym dobytkiem - mam na koncie około trzydziestu: pierwsze w niemowlęctwie i dzieciństwie, przedostatnią - właśnie zaliczam teraz (przełom 2008/2009).

Studiowałem elektronikę, ekonometrię, międzynarodowe stosunki gospodarcze, logistykę, teleinformatykę. Czasem skutecznie. Uczyłem się od mistrzów filozofii, socjologii, ekonomii, historii. Bywałem bystry i tępy, szlachetny i podły, świetny i marny, przystojny i bylejaki, przyzwoity i taki sobie, do rany przyłóż i okropny. Zapewne każdy z napotkanych pamięta mnie na tyle inaczej, że nawet sobie opowiadając, nie odkryją, iż mówią o tym samym człowieku. To moje różne oblicza.
 

Chyba najlepiej, kawałek po kawałku, znają mnie moje żony i dzieci, ale te błagam o milczenie. I wybaczenie.
 

Uważam się za znawcę systemów: technicznych, biologiczno-ekologicznych, informatyczno-medialnych, społecznych.

Realizuję się jako twórca, społecznik i myśliciel (z rezerwą do tego ostatniego słowa). Nie mam poglądów politycznych (czyli z założenia nie kandyduję i nie zapisuję się do drużyn grających w politykę), moje poglądy ideowe rozpościerają się między samorządność, spółdzielczość, edukację, doskonalenie duchowe, sprawiedliwość i cnoty. Stąd można mnie spotkać w dysputach lewicowych i konserwatywnych oraz ludowych, pomiędzy materializmem dialektycznym i wiarą w sprawczą moc Ducha.

Dobrze życzę wszystkim ludziom i wszystkiemu co żywe, zarazem mam świadomość, że jedno małe Zło zawsze więcej szkody czyni niż jakiekolwiek Dobro radości przynosi, jedno małe Kłamstwo więcej burzy niż długie życie w Prawdzie, jedna Brzydka plamka zepsuć może starannie wypielęgnowane Piękno.
                                                                                                           
 

=====================================================================
 

CHCIAŁBYM ŚWIAT JAKOŚ ZBAWIĆ, A PRZYNAJMNIEJ POPRAWIĆ. ZA JEGO ZGODĄ
 

=====================================================================

Kontakty

Publications

Tematy do dyskusji: O mnie

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz