Prawo łaski apriorycznej

2011-02-20 07:47

 

Że politycy nie są święci – każdy wie. Ale zacznę od piłkarzy. I bez nazwisk, to może mi się uda.
W sporcie rządzą federacje, i to w taki perfidny sposób, że boiskowy bandytyzm (nazywany łagodnie faulownictwem) i przekręty (piłkarski poker, dopingowa ruletka) – uchodzą praktycznie na sucho. Celowa napaść kończąca się rozbiciem nosa, połamaniem nogi, bójka w publicznym miejscu, wypaczanie wyników sportowej rywalizacji – kończy się gwizdkiem, ew. czerwoną kartką. Zażywanie dopingu, tudzież jego podawanie, handle meczami, liczne inne zorganizowane grupowo procedery – rzadko kończą się sądowo-prokuratorską aferą, w 90% przypadków ma miejsce odebranie punktów, dyskwalifikacja czy coś takiego. Klaps najwyżej, pogrożenie paluszkiem.
A przecież przestępstwa te popełniane są:
1.      Przez osoby popularne, mające wpływ na młodzież i w ogóle na kibiców;
2.      W miejscach publicznych, na oczach widowni specjalnie dla tych osób zebrane na trybunach i przed telewizorami;
3.      Niewątpliwie celowo, z rozmysłem, nierzadko wg instrukcji sztabów;
4.      Z niskich, finansowo-karierowych pobudek;
Wystarczy przejrzeć po meczach transmisje ponownie, pod tym kątem. I do tego dołączyć kontrakty zawierane w sporcie. Gangsterka jasna jak drut.
To samo w wykonaniu „szarego” człowieka kończyłoby się ciężkim wyrokiem. A w Polsce chyba tylko dlatego, że FIFA zagrała Drzewieckiemu na nosie w sprawie PZPN, zaczęło się to całe ściganie. Co to w ogóle za obyczaj, wydzielać w systemie prawnym niezależne enklawy kierujące się odrębnymi racjami dla środowisk sportowych, prawniczych, kościelnych, kolejarskich, lekarskich, skarbowych, wojskowych, itd., itp.?
W świecie polityki „centralnej” i „lokalno-terenowej” jest nie inaczej. Polska jest tam traktowana – jawnie – jak tort do podziału. Pieniądze, prestiż, dodatkowe możliwości życiowe, źródła wsparcia dla swoich partykularnych, egoistycznych interesów sprzecznych z funkcją, którą się objęło i z głoszoną misją. Wystarczy poczytać liczne umowy koalicyjne. Nomenklatura działa w najlepsze, przygotowane pakiety przepisów i procedur z góry, a’priori uniewinniające albo rozmywające odpowiedzialność, na koniec immunitety.
Na rzeczywisty proces, np. karny lub cywilny, może „liczyć” wyłącznie ktoś, kogo cała „klasa polityczna” serdecznie ma dość. Na wyrok – prawie nikt. Wystarczy spojrzeć na historię rozmaitych przestępstw dokonywanych przez osoby wybieralne i ich pupilów z Nomenklatury, zajmujących „z klucza” stanowiska „korytowe” w urzędach i organach oraz agendach czy nawet w biznesie współwładanych publicznie.
Charakterystyczne sprzed kilku dni, właśnie „na tapecie” medialnej. Urzędnik skarbowy będzie (taka przymiarka) odpowiadał za szkody gospodarcze poniesione na skutek jego mylnej (wrednej, złośliwej, mściwej?) decyzji. I już larum podnoszą, żeby Ministerstwo ich ubezpieczyło od tego! To tak, jakby złodziej-włamywacz albo zawodowy podstawiacz nogi ubezpieczał się od „wpadki”!
Wspólnie i w porozumieniu, na ewidentną szkodę obywateli i dobra publicznego, kamaryle i koterie oraz pojedynczy gracze polityczni dokonują wykroczeń (drogowych), przestępstw (z każdego wyobrażalnego paragrafu) i zbrodni (wojny, tortury, porwania, kto wie co jeszcze) – a potem wzajemnie się „kryją”. Wielkie wydarzenie, jeśli jakimś cudem 1% z tego wyjdzie „na wierzch”, a z tego 10% skończy się „niemiło” dla sprawców, i to tych podrzędnych, choć niemal zawsze jest tam sprawstwo kierownicze.
Doszło do tego, że prawo jest odwrócone swą groźną lufą przeciwko tym, którzy próbują z takim Systemem walczyć i robią to skutecznie: ujawnienie przestępstwa kończy się źle dla ujawniającego, bo złamał tajemnicę, bo nielegalnie zdobył dowody, itd., itp. Często też kończy się przestępczym (jakże by inaczej) „uciszeniem” śmiałka.
Około miliona osób, z założenia będących osobami podwyższonego zaufania, osłoniętych jest specjalnie dla nich skonstruowanym kokonem prawnym, zwalniającym od odpowiedzialności karnej i cywilnej, ba, stanowiącym dla nich aprioryczny immunitet, dającym bezkarność w sprawach, w których każdy inny nie wywinąłby się od odpowiedzialności. Co tu gadać: sami sobie ten kokon plotą, powołując się na rzekome społeczne upoważnienie oraz na państwowo-publiczne prerogatywy, rzekomo im dane.
I zwierają szeregi, jeśli tylko zostają przyłapani na czymkolwiek ewidentnym.
Czy ktoś zechce coś z tym zrobić?

 

 

 

Kontakty

Publications

Prawo łaski apriorycznej

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz