Pragnienie idei

2011-09-14 11:56

 

 

Azraela, ekonomistę i informatyka z zacięciem dziennikarskim, z którym znamy się od roku 1978, a który wciąż nie wiedzieć skąd nazywa mnie niepoprawnym lewakiem (jakoś godząc to z podejrzeniami mnie o „kaczyzm”) – wprawię w zakłopotanie.

 

Lewakom bowiem (powstrzymam się od nazwisk) odmawiam – mając na to solidne argumenty – tytułu do lewicowości. To są konserwatyści a’rebours, do tego tragicznie nieświadomi swojej rzeczywistej progenitury, a do tego wolontariacko szlachetni i humanistycznie naiwni.

 

Wyjaśniam.

 

Konserwatyści żyją w poszanowaniu Wyższej Racji, która czyni może świat niedoskonałym, ale go rzetelnie porządkuje w ludzkiej świadomości. Przypisuje ludziom, rzeczom, zjawiskom, procesom rozmaite role, ustawia ich w hierarchie, nadaje im sens. Konserwatysta ustawiony przez Los w hierarchii wyżej od innych – poczuwa się do ich wspierania i wydobywania z nich tego co najlepsze i najbardziej pożyteczne.

 

Konserwatyści a’rebours odwrotnie: uważają porządek świata za niesprawiedliwy i chcą „generalnego remontu”, zastąpić stare – nowym. Nie czekają na mecenasów, tylko wymuszają na każdym, kto żyje dostatnio, by takim mecenasem był, najlepiej oddając wszystko pod zarząd ludowy. Ich pakiet polityczny wywołuje w szarej masie oczekiwanie, że wszyscy mogą żyć dostatniej niż przeciętnie, co jest matematycznym i społecznym absurdem, ale politycznie jest atrakcyjne.

 

Nie ma to nic wspólnego z lewicowością, która postuluje przede wszystkim samorządność i spółdzielczość. Za to – poprzez sformułowania z języka lewicy rewolucyjnej – jest właśnie lewactwem.

 

Drogi Azraelu, wiesz przecież, że nie jestem lewakiem, choć między konserwatystami a’rebour raczej wrogów nie mam (za to mam tam niezliczonych krytyków). Za to twierdzę, że – uwaga, słowo zakazane – SOCJALIZM wymaga przede wszystkim innego ludzkiego wnętrza (patrz choćby: E. Abramowski), gdy tymczasem generalnie człowiekowi (fenomenowi: człowiek) jeszcze daleko do tego.

 

Dlatego szlag mnie trafia, kiedy widzę, że przez całe moje długie życie rozmaite ekipy rządzące moim otoczeniem (Krajem, Ludnością) raczej zabijają w nas samorządność i postawę spółdzielczą, niż wyzwalają. Ostatnich lat 20-30 – to apogeum ucisku polityczno-ideowego na ten czuły punkt. Sformułowałem to w pojęciu „wtórny analfabetyzm obywatelski”, a jeśli ktoś zaprzeczy, że ów analfabetyzm postępuje u nas z dramatycznym tempie – zapraszam do poważniejszej dyskusji.

 

Skoro innym, żyjącym w światach nie-samorządnych i nie-spółdzielczych (a wiadomo skądinąd, że ludzki psycho-mental kształtowany jest przez materialne i duchowe warunki codzienności) odmawiam tytułu do lewicowości, to musiałbym być pyszny, zarozumiały, bucowaty i nieszczery, abym wyjątkowo o sobie mówił: lewicowiec. Choć chciałbym, bo mam taki koncept, że za lat 5, 50, 500 ludzka rzeczywistość będzie spółdzielczo-samorządna, bez Państwa i bez panoszącego się w najlepsze Zła.

 

To nie jest kwestia jakiejś wiaro-nadziei, powtarzam, że mam na ten temat koncept. Do którego nie pasują Napieralscy, Kwaśniewscy, Ikonowicze, Ziętki, Sierakowscy i inni „koncesjonowani” lewicowcy różnego autoramentu, wzajemnie się zwalczający i wyrywający sobie kawałki umęczonego elektoratu.

 

Można ironicznie powiedzieć, że świat jeszcze nie dorósł do socjalizmu. Zaś liberalizm, kapitalizm (czy jak go zwał) jest historyczną pomyłką Ludzkości, tym bardziej widoczną, im bardziej się jej przyglądamy, im mniejszą ma konkurencję konserwatywną czy lewicową, którą zresztą umiejętnie „rozgrywa”. Zatem kto ma rozum, serce, duszę i sumienie, jest konserwatystą próbującym odczytać dobrą drogę ku „lepszemu światu”.

 

Myślę, że – kiedy zgubiliśmy dobrą ścieżkę rozwoju – powinniśmy przynajmniej koncepcyjnie cofnąć się do jakiegoś punktu wyjścia, niewątpliwie konserwatywnego. Odczytać – mądrzejsi o doświadczenia – co tam jest szlachetne, dobre, piękne i prawdziwe, odczytać co tam jest akurat odwrotne – i powtórzyć próbę marszu.

 

My – ludzkość – wolimy jednak mojżeszową wędrówkę po pustyni, w koło, pośród meandrów, zapętlając się w absurdy.

 

Debaty zaś unikamy jak wody święconej.

Kontakty

Publications

Pragnienie idei

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz