Popieram, ale…
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk jest sondowana przez ośrodki badania opinii jako kandydatka lewicy do prezydentury, obok takich mistrzów jak Czarzasty, Kalisz, Belka, Zandberg (brak Biedronia…). Z tego wnoszę jako niemal pewne, że to ona jest ową tajemniczą kandydatką pół-połączonych sił kewicy parlamentarnej.
Oczywiście, jako osoba, która nie jest znana „wszędzie”, a do tego nie dochrapała się ani Nobla, ani złota olimpijskiego, nie trafiła do więzienia w ramach jakichś represji – otrzymuje w sondażach nikłą rozpoznawalność. Ale zajrzałem do niezawodnej Pedii i widzę, że jest dostrzeżona przez rozmaite tabele jako „badaczka społeczna”. Jej filozoficzna praca doktorska ma takie słowa kluczowe jak: edukacja, emancypacja, krytyka, pedagogika krytyczna, reprodukcja, teoria krytyczna, upełnomocnienie. Używam tych pojęć (trochę dziś czasu spędziłem na podglądaniu) – nieco inaczej, niektórych w ogóle nie używam.
Zatem widzę, że z mojego ulubionego zajęcia w postaci czepiania się rozmaitych „niedouków” – nic nie wyjdzie. Młoda, atrakcyjna, świeżutka. Romansowała politycznie z Razem (to był związek zaangażowany) i z Wiosną (raczej na kocią łapę, jako kandydatka w wyborach).
Właściwie to chciałbym jej zadać kilka pytań:
- Z trojga możliwości, jakie ja znam (socjalizm, socjaldemokratyzm, komunizm) – to co wybrałaby dla siebie (chyba że ma coś jeszcze, bo nie znalazłem ani w wypowiedziach, ani w jej pismach żadnych uwag dających się przypiąć do tych nurtów);
- Czy całe to towarzystwo, które boryka się z wykluczeniami i niedostatkiem oraz dziadzieje w polu świadomości obywatelskiej – nazywa Proletariatem albo jakoś podobnie, bo wymyślnych słówek typu „prekariat” po prostu nie trawię;
- Ma kawał dobrej roboty za sobą w dziedzinie budowania kotwic edukacyjnych dla najmłodszych: czy ma jakiś projekt „na całą Polskę” (ja na przykład prowadziłem rozmowy i przygotowywałem pilotaż dla edukacji ustawicznej "od podlotka do staruszka");
- Czy spółdzielczość, jako formuła pracy kolektywnej wyzwalająca Pracę z okowów reżimu zarządzanego przez Kapitał (prywatny, korporacyjny i państwowy) – bierze pod uwagę i zamierza wspierać z pozycji Głowy Państwa;
- Z czym jej się kojarzy „samorządność” (odrzucam z góry odpowiedzi na temat administracji lokalnej, izb gospodarczych i NGO, jeśli nie będą wskazywały ja ich zglajchszaltowanie przez Państwo, z zasady wrogie obywatelom samorządnym);
- Czy i jak zamierza sięgnąć po dolnośląskie „złogi PRL”, takie jak Marek Dyduch, Bogusław Litwiniec, a może zajrzy do jednego z najsilniejszych ośrodków Społecznego Forum Wymiany Myśli, sekcji wrocławskiej;
- Czy chodzi jej czasem po głowie Polska Partia Socjalistyczna, najstarsza z istniejących partii lewicowych, współautorka „polskiego stulecia”, bogata różnorodną tradycją (i czy zna tę tradycję, czy widzi szanse jej kontynuacji twórczej);
Naprawdę nie umiem się doczepić do tej kandydatki, widzę wyraźną różnicę między nią i znanymi z przeszłości „paprotkami”. Dlatego powiem coś, co może zaboleć, ale już nie o niej.
Najwyraźniej liderzy tzw. lewicy parlamentarnej czują, że nie ma szans na prezydenturę w 2020 roku. Więc abdykują i chcą „przetrzeć” w boju nowe siły. Dlatego dla mnie ważne jest, co chcą „przecierać”: ideę, koncept ustrojowy czy – zwyczajnie – kadry. A może jakąś nową koncepcję Państwa…?
* * *
TU PRZERYWAM, LECZ RÓG TRZYMAM…
Od dawna tak łapczywie nie patrzyłem na projekt polityczny Czarzastego. A widziałem ich niemało… szkoda tylko, że już niebawem jej zainteresowania ideowe będę opisywał jako „umiłowanie tła, kosztem sedna”