Polska w Europie – Europa w Polsce

2018-05-21 09:57

 

/krótka rozprawa o tym „kto komu”/

Zapoznałem się z wystąpieniami czwórki prelegentów kompetentnych i wiedzących o czym mówią: ekonomista (stosunki międzynarodowe) Paweł Bożyk (Profesor, polityk), chemik-materiałoznawca Adam Gierek (Profesor, Europoseł), prawnik-politolog Wojciech Lamentowicz (Profesor, dyplomata), Janusz Zemke (Minister, Europoseł).

Konferencja odbyła się w czasie, kiedy rozmaite biesiady o charakterze naukowym nawiedzają nieproszeni słuchacze w mundurach policyjnych i po cywilnemu, doglądając, by na nich nie promowano „komunizmu”, a w rzeczywistości wywierając niedozwolony w świecie akademickim nacisk na prelegentów i organizatorów. Najprawdopodobniej to akurat spotkanie – zostało pominięte w tej rządowej kampanii.

Zwróciłem uwagę na dwie wypowiedzi (dwóch autorów), niczego nie ujmując kolejnej dwójce.

Profesor Adam Gierek po kilkakroć użył słowa „kolonizacja”, przy tym nie mówił o jakimś politycznym „najeździe”, tylko o rozwarstwieniu między tą Polską, która do czasu Transformacji suwerennie rozbudowywała rozmaite nowoczesne gałęzie i branże ekonomiczne, nie zaniedbując współpracy z globalnymi potęgami na wschodzie i zachodzie, a tą Polską, która po 1989 roku konsekwentnie obniżała swoje ambicje, aż stała się jedną wielką montażownią, pomocniczym kooperantem gigantów przemysłu, dłużnikiem energetycznym, przestrzenią lokowania dogorywających technologii, wypieranych przez nowsze i sprawniejsze.

Profesor Wojciech Lamentowicz był jeszcze bardziej dosadny, choć znany jest jako wzorzec elegancji i taktu. Przedstawił kilka celnych uwag na temat słabości polskiego Państwa (organów-urzędów-służb-legislatury), i to nie w ostatnich dwóch latach, ale w „dłuższej perspektywie”. Nie zabrakło odniesień do rzeczywistości tu-teraz, na przykład zgubnej dyplomacji i polityki wewnętrznej stojącej pod znakiem permanentnego „blefu”, licytowania ponad realne możliwości, gry o „więcej niż się da”, a także o „odziedziczonym” koncepcie „wyciskania brukselki”, zamiast uczestnictwa we wspólnotowych projektach.

Te dwie wypowiedzi skłoniły mnie do wygrzebania z notatek mojej „pradawnej” koncepcji „oswojenia”, którą wiążę w swoich wypowiedziach i notatkach wiążę „amalgamacji” (mieszania kultur-cywilizacji), oferowanym światu przez Polaka Ludwika Gumplowicza[1]: w ogóle – idąc śladem narzekań, nie umiemy światu przypominać nawet Kopernika (kosmologia) czy Skłodowskiej (chema) albo Kaleckiego (ekonomia) czy Karpińskiego (technologie logiczne). Sam Gumplowicz (1838-1909) został odrzucony za życia przez polski świat nauki za brak atencji wobec katolicyzmu, „nie gwarantujący obiektywizmu”, i tytuły naukowe zdobywał w austriackim Graz.

Oswojenie ma w mojej „redakcji” dwa wymiary:

1.       W wymiarze aksjologicznym oswojenie polega na tym, że do rodzimego „systemu wartości” wprowadzamy – i to na wysoką pozycję – cudzy, zapożyczony skądinąd element, który rozpycha się w zastanym systemie i go „zaprósza” obcością, psując i przekrzywiając, choć pozór jest taki, że „przyjęliśmy” coś progresywnego, innowacyjnego;

2.       W wymiarze ekonomicznym oswojenie polega na tym, że gospodarka oswojona jest w stanie wyprzedawać swoje owoce i możliwości za bezcen, byle tylko pozyskać – przepłacając – to co cudze, ale nad-atrakcyjne, nie bacząc zresztą na komplementarność, czyli na to, czy owo „pozyskane” pasuje do rodzimej gospodarki, czy może jest tylko gadgetem;

Na mechanizmie oswojenia oparta została „filozofia” Transformacji. Dość przypomnieć doktrynalną, siłową prywatyzację (czyli wyprzedaż majątku wspólnego, byle tylko stał się prywatny, a przykład TP SA jest sztandarowy jako wyprzedaż polskiej znaczącej gospodarczo sieci – innej sieci państwowej (tak zrobiono z wieloma elementami tzw. infrastruktury krytycznej).

Jednym z elementów dyskryminacji, a właściwie sekowania rodzimych podmiotów i ich osiągnięć okazał się mechanizm „dywidendy”, czyli opresyjnego podatku od (pozornie) niewykorzystanego w pełni majątku produkcyjnego, co zaowocowało z jednej strony upadkami zdrowych firm, z drugiej zaś strony geszefciarskimi kiściami spółek nomenklaturowych i spółek „szemranych” żerujących niczym jemioły na państwowych przedsiębiorstwach poprzedniego okresu.

Założono – najczęściej niezgodnie z faktami dającymi się łatwo udowodnić – że prywatna własność majątku wytwórczego lepiej służy efektywności (o służebności społecznej jakoś „zapomniano”), że osiągnięcia przemysłów zachodnich w dziedzinie elektroniki, AGD, motoryzacji i kilku innych dziedzin – MUSZĄ być aplikowane w Polsce kosztem rodzinnych branż, że sieci „zachodnie” (ich pododdziały w Polsce są potrzebniejsze niż rodzime zjednoczenia, że „zachodnie” wydawnictwa i prasa, ubezpieczenia i bankowość są niedoścignionym wzorcem dla Polski i trzeba je za wszelką cenę wdrożyć tu-teraz.

Zapewne tzw. polityka (lobby ideologiczne) oraz zakulisowe giga-geszefty miały tu wielkie znaczenie, ale oswojenie okazało się kluczowe: Polska stała się ofiarą „fikuśnych i pachnących opakowań”, w których sprowadzano do kraju zwykłe produkty i usługi, na zbliżonym do polskiego poziomie, czasem nijak nie pasujące do sieci-struktur-systemów (SSS): w takich przypadkach pozbywano się SSS, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.

Bo oswojenie podbudowane było w obszarze kulturowo-cywilizacyjnym, psycho-mentalnym: wszystko co „zachodnie” od lat było w codziennych rozmowach towarzyskich i sąsiedzkich chronione przed krytyką, a wszystko co swoje naznaczone było epitetem „siermiężny”, nie gniotsja – nie łamiotsja.

I oto dziś, w dobie okastrowania Polski z podmiotowej roli w gospodarce europejskiej czy światowej – wmuszane niegdyś pojmowanie „wyższości Zachodu” nad „niższościami Wschodu” – staje się faktem. Wygenerowanym siłowo i wbrew logice.



[1] Za: ENCENC: Amalgamacja, także amalgamacja kulturowa – to w naukach społecznych mieszanie się elementów pochodzących z różnych kultur w wyniku kontaktu, które prowadzi do wykrystalizowania się nowej, swoistej całości kulturowej. W sensie ogólnym: stopienie się i ujednolicenie w pewną całość wielu różnych składników. Przenikanie się rozmaitych elementów kulturowych to szczególnie często wymiana kulturowa między „kulturami centrum” i „kulturami peryferii”. W obrębie kultur centrum dokonuje się modyfikacja kulturowa na skutek reinterpretacji jej właściwości przez kultury peryferyjne. Kultura centrum stymuluje natomiast utajone właściwości kultur peryferyjnych. Współcześnie, ze względu na konotacje rasistowskie, których niekiedy nabiera ten termin, jest on coraz rzadziej stosowany w naukach społecznych. Zastępuje się go innymi, bliskoznacznymi pojęciami, takimi jak “integracja międzykulturowa”, “synkretyzm kulturowy” i „uniformizacja kulturowa”. Sam termin “amalgamacja” pochodzi z metalurgii. Amalgamat to stop metali, w którym jeden z głównych składników stanowi rtęć (w łacinie średniowiecznej: amalgama). W sensie chemicznym i technicznym “amalgamacja” to rozpuszczanie metali w rtęci, względnie powlekanie ich amalgamatem. W podobnym sensie używa się metafory „amalgamat kulturowy”, oznaczającej „stopienie się różnych elementów kulturowych” (podobnie „mieszanina kulturowa”, „zlepek kulturowy”, „konglomerat kulturowy”). Por.Pitrim Sorokin, Contemporary Social Theories, 1928;