Polska nie jest krajem katolickim(!?!)

2010-06-10 06:17

 

/to jest tekst o kampanii prezydenckiej!/

 

Pani Poseł (a niegdyś szefowa Kancelarii Prezydenckiej) Elżbieta Jakubiak raczyła niedawno w ferworze telewizyjnej przepychanki spontanicznie wyrazić się, że Polska jest krajem katolickim: miało to stanowić argument za jakąś polityczną racją.

 

Mógłbym powiedzieć – wydało się! – i donieść do Rzecznika Praw Obywatelskich albo jakiegoś Trybunału. Wszak Konstytucja, od preambuły po Artykuł 25, wyraźnie, literalnie stanowi coś zupełnie innego!

 

Mógłbym znaleźć 1746 dowodów na to, że Pani Elżbieta nie myli się (patrz: tekst Ras Fufu na Salonie24), że dane statystyczne wskazują na szczęśliwą katolickość Polski. Na powierzoną jej globalną misję, o której już wieszcze pisali.

 

Ale wolę zastanowić się nad tym, co to jest katolicyzm i co Polsce do tego. Oczywiście, w rozważaniach tych jestem amatorem, a już na pewno nie teologiem.

 

Zatem…

 

Katolicyzm, jak każda religia (wiara), wywodzi się z głębokiego duchowego, psychomentalnego przekonania o istnieniu Opatrzności (tu: Boga) i o tym, że ów Bóg ma istotny wpływ na to, że istniejemy i na nasz los w Strefie Wieczności. Chodzi mi o rzeczywistą wiarę. Jeśli wierzę na 100%, że pośrodku drogi stoi słup betonowy, będę jechał prawą lub lewą strona jezdni, nigdy środkiem. Jeśli wierzę, że Bóg żywy istnieje i wie o mnie wszystko, a do tego kocha – to będę postępował według jego przykazań, by uniknąć piekła, by wzięto mnie do rajskiego towarzystwa.

 

90% mieszkańców Polski albo wybrało piekło, albo ich wiara w Boga jest fasadowa, iluzoryczna. Ani 10 przykazań mojżeszowych (zresztą, nieco przeredagowanych przez Kościół Rzymsko-katolicki), ani mowy przywódców Kościoła, ani Biblia (i jej zawartość) nie są żadną życiową inspiracją w tej części świata. Bo Kościół i Wiara to nie jest to samo, co zapisanie imienia w księdze parafialnej, chrzest nieświadomego spraw niemowlęcia, ślub przed ołtarzem, przysłowiowa „taca” i uwielbienie dla wybranych postaci (jak ostatnio Jan Paweł II czy Jerzy Popiełuszko) – których to postaci niemal nikt nie zechce naśladować w codziennym postępowaniu.

 

SALIGIA (siedem grzechów głównych: superbia, avaritia, luxuria, invidia, gula, ira oraz acedia) – to nie jest obszar, którego przeciętny mieszkaniec naszego kraju unika, można powiedzieć, że jest akurat odwrotnie i wciąż bardziej się w te grzechy zanurzamy.

  1. pycha
  2. chciwość
  3. nieczystość
  4. zazdrość
  5. nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
  6. gniew
  7. lenistwo lub znużenie duchowe

Tylko ktoś, kto nie ma bladego pojęcia o tym, czym jest Grzech, albo ktoś, kto nie boi się piekła (czyli w rzeczywistości słabej, nikczemnej jest wiary), może tak często, co dzień łamać ciurkiem Dziesięcioro Przykazań i nurzać się w Grzechu. Czy to jest może polityczny program dla „katolickiej Polski”?

 

Toż – pani Elżbieto – nie gdzie indziej, jak w mediach elektronicznych, co dzień po wielekroć, w wykonaniu osób z rozmaitych świeczników mamy – odrażającą, demoralizującą i niepotrzebną – lekcję poglądową, jak owe grzechy wyglądają. Życie zwane samorządowym czy lokalnym niemal takie samo jest! Czy katolik powinien głosować – nie raz, ale przy kilku kolejnych wyborach – na kogoś, kto jest zaprzeczeniem wszystkich, podkreślam, wszystkich cnót, kto powyższymi grzechami przyozdabia konsekwentnie swoją biografię, kto swoją karierę na nich opiera i dla nich uruchamia się politycznie? Może ten – katolik w gruncie rzeczy „rejestrowy”, a nie rzeczywisty – sam nie ma bladego pojęcia na temat życia cnotliwego, stąd nie jest to dla niego kryterium polityczne?

 

Ilu mieszkańców Polski, albo choćby „rejestrowych” katolików, uczęszcza do kaplicy czy świątyni wystarczająco często, by idąc następny raz, pamiętać raz poprzedni i nauki zeń płynące? Ilu czyta Pismo, Katechizm i Encykliki, albo – nie bądźmy zbyt wymagający – głosi lub słucha (się) Ewangelii, np. tzw. listów pasterskich? Ilu ma bezwarunkową gotowość kochać bliźniego i mu wybaczać? Ilu na co dzień, a choćby przy niedzieli, traktuje Pana jako swego Ojca, a ludzi jak Braci i Siostry w Panu? Ilu Dzień Siódmy oddaje Panu, porzucając do wieczora sprawy nie-boskie, nie mówiąc już o sprawach nieczystych? Ilu wiernych, a choćby zawodowych kapłanów – wzorem Rybaków – gotowych jest porzucić wszystko doczesne i pójść za Jezusem drogą Zbawienia? Nie pić, nie palić, nie ulegać pokusom, nie słuchać podszeptów Złego, modlić się, głosić innym Ewangelię, okazywać miłosierdzie, wspierać w potrzebie, być sprawiedliwym i prawym?

 

To nie są pytania o statystyki, tylko o duchową przynależność do Kościoła Katolickiego.

 

Trzeba jednak przyznać Pani Posłance: Kościół Katolicki, jako konkretna organizacja formalna w Polsce, a poniekąd strona (via Watykan) umowy międzypaństwowej z RP, osiągnął w Polsce niebywale silną pozycję polityczną. Buduje też imperium ekonomiczne, moim zdaniem na glinianych nogach. I rozbudowuje – godne pozazdroszczenia – imperium wpływu, na które składają się wszechstronne co do formuły i powszechne co do zasięgu media, a także znakomity „technicznie i logistycznie”, profesjonalny mobbing. Kościół też do perfekcji opanował sztukę „wstawiania nogi w uchylone drzwi”, stemplując (zawłaszczając) wciąż nowe miejsca w Polsce wbrew prawu: jak nie Parlament, to placyk przed Pałacem Namiestnikowskim. Na koniec Kościół nie umie się powstrzymać przed wykorzystywaniem swojej pozycji do współ-stanowienia, a choćby do stosowania w Polsce prawa wedle swoich wyobrażeń. Uzasadnia to tym, że „ksiądz też obywatel”, ale w rzeczywistości przenosi obyczaje religijne i prawo kanoniczne w obszar zastrzeżony dla prawa stanowionego w parlamencie: kapłani w obszarze Państwa pełnią misję religijną, a nie realizują swój obywatelski program.

 

Niestety, pozycja ta nie jest budowana na ewangelizacji (co widać po skutkach, zapraszam do podróży „elektryczkami” podmiejskimi w dowolnym punkcie kraju), tylko na jakimś para-normalnym fenomenie cesji swojej wolnej woli obywatelskiej na proboszczów i hierarchów. Większość osób głosujących w wyborach „po katolicku” jako jedyne uzasadnienie takiej „obywatelskiej decyzji” ma nakaz, instrukcję, przynajmniej sugestię przedstawicieli zawodowej hierarchii kościelnej. W tym sensie Kościół bierze udział w procederze przeistaczania Obywateli w bezwolną masę wyborczo-polityczna posłuszną Hierarchii.

 

Nie czyni to jednak Polski – Pani Elżbieto – krajem katolickim. Chyba że się mylę.

 

Kontakty

Publications

Polska nie jest krajem katolickim(!?!)

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz