Podbrzusze polityki

2010-05-04 08:14

 

Warto – choćby to była zupełna nieprawda – pamiętać o pewnym potencjale politycznym, przenikającym każdy kraj, niezależnie od ustroju i stopnia ucywilizowania, a którego to wpływu nie da się nijak zadekretować czy ograniczyć w ordynacji wyborczej i podobnych aktach regulujących i porządkujących politykę.

 

Niech o tym przypomni poniższy mikro-słowniczek.

 

Służby

 

Najwięcej są w stanie „kręcić” polityką i politykami wszelkie służby statutowo gromadzące informacje osobowe, mające uprawnienia do działań w innej „konwencji legalności” niż zwykli obywatele. W dobrych i złych intencjach, a czasem dla zabawy lub z ciekawości. I to czasem „zwykłe”, jawne służby (skarbowe, celne, policyjne, itp.). Najprawdopodobniej nie zdarzyły się jeszcze służby sekretne, które nie uległyby przepoczwarzeniu w polityczne manipulatory na własny rachunek lub z inspiracji grupy politycznej, której sprzyja kierownictwo tych służb.

 

Kościoły

 

Kościoły – poza wieloma cechami łączącymi je ze służbami (np. korporacyjna solidarność wewnętrzna, duch elitarny) – mają ze swej natury wpływ na sumienia i wynikające stąd zachowania ludzi, nazywane niekiedy poetycko „rządem dusz”. Namiestnicy Opatrzności stosunkowo rzadko powstrzymują się przed subtelną podpowiedzią, który krzyżyk i gdzie należy postawić, jaką uchwałę podjąć, dokąd skierować środki publiczne. Niech Polak głosuje na Polaka, Żyd na Żyda, Komunista na Komunistę – i tak dalej.

 

Media

 

Gdyby media stanowiły zaledwie „czwartą władzę” – byłoby pół biedy. Najczęściej jednak media – poprzez swoich właścicieli i zarządców oraz gwiazdy – rozstawiają po politycznych kątach te właściwe „trzy władze”: parlamentarną, rządową i sądowniczą. Dodatkowo starają się zagospodarowywać publiczną codzienność: kontrolują działania aparatu administracyjnego, policji, biznesu. Na wszelką krytykę swojego super-wpływu reagują histerycznie: wszak społeczeństwu należy się informacja. Nie dodają, że ich informacja nigdy nie jest ot-tak sobie podana, tylko w pakiecie zawierającym polityczne podszepty.

 

Organizacje pozarządowe

 

Świat od zawsze pełen był klubów, stowarzyszeń, fundacji, korporacji, asocjacji, lóż, kółek zainteresowań, lig, gildii, związków, cechów, izb. Reprezentują one jakże naturalną skłonność do gromadzenia się ze sobą tych, którzy sami siebie uważają za kogoś wyjątkowego, swoje zajęcia główne albo dodatkowe uważają za najbardziej godne, swoje otoczenie uważają za niedoskonałe i wymagające przeistoczenia, a choćby odizolowania się odeń. W takich zgromadzeniach rodzą się nie tylko plany, ale też ucierają się metody dochodzenia swych zbiorowych racji na drodze nacisków, lobbingu, nawet działań dalekich od legalności.

 

Wykluczani średniacy

 

Tylko w krajach powszechnej szczęśliwości ekonomicznej większość obywateli-mieszkańców ma powody do nie gasnącego zadowolenia z bieżącej polityki, z zarządzania nawą publiczną. W każdym innym wypadku istnieje większościowa, choć podzielona interesami „pod-średnia”, która dostrzega niedoskonałość swojego świata i szuka przyczyn tej niedoskonałości w niechlujstwie politycznym, czasem głębiej, w dominującej ideologii i takimż rycie politycznym. Owa „średnia” jest skłonna „zatrudnić” inteligencję na rzecz ratowania swojego status quo na drodze politycznej. A jak nie inteligencję – to zawodowych buntowników.

 

Aparat biurokratyczny

 

Pojęcie „służby cywilnej”, czyli korpusu administracyjnego wykonującego swoje zadania publiczne w zupełnej abstrakcji od jakiejkolwiek polityki, państwowotwórczego i nieskażonego żadną walczącą ideologią (co najwyżej ideologią nieustannego rozwoju i postępu) – obnaża bezsilność świata polityki: gdyby taka „służba cywilna” była rzeczywiście w zasięgu ręki, politycy byliby niepotrzebni, a ich „trutniowatość” stałaby się jawna i powszechnie wiadoma. Na szczęście, służba cywilna nie istnieje, choć w niektórych regionach świata „bezpartyjni fachowcy” się zdarzają.

 

Budżet

 

Wymuszona lub dobrowolna „zrzutka” własnych obywateli na sprawy publiczne oraz zagraniczne wsparcie (u nas: unijne), dawno już zatraciła swój zobiektywizowany, nie upolityczniony sens, jeśli kiedykolwiek go miała. To jednak dopiero uwertura do prawdziwych problemów. Jest bowiem tak na całym świecie, że lista politycznych zobowiązań budżetowych (temu damy, temu umożliwimy, temu zapomnimy) jest najczęściej dużo dłuższa niż lista – podkreślmy raz jeszcze: przymusowych lub dobrowolnych) darczyńców budżetowych. Rodzi to napięcia polityczne na skalę „narodową”.

 

Interesy międzynarodowe

 

Przeciętny „szarak” najmniej wie zapewne o międzynarodowej grze, w której uczestniczy świat polityki bez jego rzetelnej wiedzy, niejako za jego plecami i na jego koszt. Dyplomacja i udział w międzynarodowych przedsięwzięciach (wojennych, pokojowych, charytatywnych, inwestycyjnych) – to tylko wierzchołek góry lodowej, reszta jest objęta ścisłą tajemnicą państwową. Nie sposób uznać, że tak ładnie ukryty świat obywa się bez subtelnego „zarządzania” przez grupy interesów wyrastające poza i ponad konwencje oficjalne, znane wszystkim. Istnieją niewątpliwie „matrix-y” mające rozeznanie w grach o najwyższe stawki.

 

Własne środowisko polityczne

 

Każdy ktoś, kto zajmuje się polityką, niejako „z definicji” jest związany z konkretnym środowiskiem, które – tego się oczekuje – pączkuje w różnych miastach, regionach, wsiach, osiedlach, grupach zawodowych i wiekowych. Niedolą jest to, że owe środowiska niezwykle rzadko są bezinteresowne w swoim poparciu: niekiedy ich samo-organizowanie się ma jako jedyny racjonalny powód właśnie lobbing polityczny, a nawet kreowanie nowych bytów politycznych, uczestników gry wszystkich ze wszystkimi o wszystko.

 

Podpolityka

 

Czasem jesteśmy skłonni głosować na jakiegoś kandydata, czy w ogóle go popierać, z jakichś irracjonalnych powodów, dalekich od naszych poglądów politycznych: jako jedyny pofatygował się do naszej wioski, nosi eleganckie krawaty, pochodzi z tego samego miasta, urodził się dokładnie w tym dniu co ja, spotkałem go ot, tak, zwyczajnie na ulicy. Jest to największe pole do popisu dla fachowców od wizerunku (PR), którzy są dziś najbardziej poszukiwaną grupą zawodową w świecie polityki, nawet tam, gdzie polityki być wcale nie powinno.

 

*          *          *

 

Co tu dużo gadać: warto od czasu do czasu przyjrzeć się kandydatom na cokolwiek pod kątem choćby tych kilku aspektów wymienionych powyżej. Bo obywatelstwo powinno nam się kojarzyć nie tylko z „obywatelskim obowiązkiem wyborczym”.

 

Kontakty

Publications

Podbrzusze polityki

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz