Pod wiatr. Na pohybel wykształciuchom...?

2019-04-10 09:58

 

Pojawiają się głosy, coraz częściej od kilku lat, że formacja rządząca w Polsce od 2015 roku ma uraz na punkcie inteligencji (warstwy społecznej), stąd – nie licząc na jej głosy wyborcze – traktuje ją po macoszemu, niekiedy „przeginając” metody „wychowawcze”. Oczywiście, polityka budżetowa rządu, w której jest wiele miejsca dla różnych grup „podatnych na przekupstwa”, gotowych „odwdzięczyć się” przy urnach wyborczych, a dla środowisk euro-inteligenckich pozostają okruchy – jest powodem do komentarzy w stylu „krowy i świnie zastąpią inteligencję”.

Spróbuję to uporządkować „z punktu widzenia polityki”:

  1. Każda formacja ma skłonność do polityki, , wyborczej i strukturalno-systemowej, która daje szansę na reelekcję, na dwie i więcej kadencji. Podkreślam: każda, więc kiedy odsunięta formacja czyni z tego zarzut formacji rządzącej – staje się śmieszna i płaczliwa;
  2. Budżety (centralne, lokalne, branżowo-środowiskowe) – oś każdej ekstensywnej polityki gospodarczej – są oczywistym narzędziem do działań politycznych poprzez przesunięcia beneficjów w stronę potencjalnego elektoratu pozytywnego;
  3. W roku 2015 – po długim okresie „przeginania” w stronę podporządkowania budżetowych i rozwojowych interesów Polski – interesom europejskim – zwyciężyła siła polityczna odwetowa wobec wszystkich rozwiązań „transformacyjnych”;
  4. Formacja zwycięska w 2015 roku – wykorzystała zarówno „samo-zniewolenie” polskich „transformatorów” wobec Niemiec i Francji (i euro-korporacji najsilniejszych w obszarze marek, firm, finansów) – jak też napięcie atlantyckie między UE i USA;
  5. Na taktykę formacji wtedy pretendującej do objęcia władzy i zabezpieczenia o charakterze międzynarodowym – wpływ miały doświadczenia z ideą IV Rzeczpospolitej, szczególnie podstęp PO wobec PiS: nieufność zbiera owoce do dziś;
  6. Cokolwiek złego działo się w Polsce w ciągu 8-letniej kadencji „euro-polityki” – w oczywisty sposób przypisano PO i wszystkim siłom uległym wobec samo-zniewolenia wobec UE (Niemcy-Francja-korporacje);
  7. Czynnikiem decydującym były krańcowo niekorzystne relacje społeczne w Polsce, samonapędzające się rozwarstwienie na beneficjentów Transformacji i jej ofiary, owocujące „kukizonadą”, multi-ruchem Oburzonych skierowanym przeciw „państwom-w-państwie”;
  8. Nie bez znaczenia była postawa Watykanu, który zdecydowanie bardziej liczył na korzyści ze zwycięstwa formacji konserwatywnej niż na współpracę z formacją „przesadnie otwartą kulturowo”, kosmopolityczną i liberalna obyczajowo;
  9. Formacja wtedy pretendująca do władzy (dziś – rządząca) – zabezpieczyła sobie skuteczność przeciw-europejską związując się z USA (Bank Światowy, NATO, MFW, korporacje amerykańskie);
  10. Pośród krańcowo nieczystych zagrań euro-popleczników, którzy wiosną-latem 2015 gorliwie i z przekonaniem „wieszali psy” na formacji parafialno-patriotycznej – przebijała się „furia anty-kaczystowska” tym silniejsza, im ta formacja była skuteczniejsza;
  11. Cokolwiek dziś opowiada się o stanie gospodarki i innych spraw polskich w roku 2015 – społeczny odbiór tych spraw był fatalny dla formacji rządzącej przez dwie kadencje, a rejterada Premiera Tuska w stylu iście „bananowym” – nie pozostawiała wątpliwości;
  12. Wszystkim, którzy w roku 2015 głosili, że PiS wmówił niezorientowanym wyborcom „Polskę w ruinie” – przeciwstawiam intensywną kampanię anty-PiS-owską, uprawianą co najmniej od wyborów prezydenckich 2015, która jakoś nie skutkuje podobnym efektem;

Po raz któryś z rzędu wskazuję na to, że formacja rządząca dziś w Polsce niepotrzebnie „odpuściła sobie” idee IV Rzeczpospolitej, tak jak wcześniej obie formacje „solidarnościowe” niepotrzebnie porzuciły idee Samorządnej Rzeczpospolitej. Można i trzeba było rzeczywiście zwekslować władzę administracyjną na samorządy (nie mylić z terenową-lokalną biurokracją prorządową), a moje wątpliwości budzi też „podwójny front” walki, nazwanej później „plemienną”:

FRONT ZEMSTY NA DECYDENTURZE EURO-LUBNEJ (trybunały, sądownictwo, obszar mediów i art-kultury);

FRONT EKSTERMINACJI ZŁOGÓW PRL (te spośród „państw w państwie”, które korzeniami sięgają do czasów sprzed 1989 roku);

Po raz kolejny też podkreślam: rozrzutność budżetowa formacji poprzedniej jest tej samej skali i znaczenia (tylko z odwróconym wektorem), jak rozrzutność obecna. Wtedy gwałtownie rosła biurokracja i obrastające ją jemiołowate kiście geszefciarskie (wzrost etatów, przejęcie sfery przetargów i konkursów, przymrużanie oka na „swoje” wycieki podatkowo-celne) – teraz mocno stawia się na zabezpieczenie socjalne i kupowanie elektoratu krzywdzonego w dobie Transformacji.

Ta „zmiana wajchy” w polityce wewnętrznej-budżetowej jest doraźnie skuteczna, perspektywicznie jednak reprodukuje podział „plemienny” (jego podstawą jest 8-letnia polityka euro-liberalna, ignorująca parafialno-patriotycznego ducha zakotwiczonego „w narodzie”). Na tym podziale nie da się budować. Suweren się de-obywatelizuje.

 

*             *             *

Niezbyt rozumiem pretensje tej części inteligencji (naukowcy, nauczyciele, dziennikarze, artyści, prawnicy, eksperci, lewica społeczna, euro-liberałowie), którzy dziś pokutują za jawną, przerysowaną (i ostatecznie przegraną z kretesem) kampanię obrzydzania Ludowi formacji dziś rządzącej. Szczególnie, że długo nie pojęli, skąd się wzięła porażka formacji rządzącej poprzednie dwie kadencje.

Przez cztery lata opozycja nie pokazała Polsce-Społeczeństwu, że ma inny projekt cywilizacyjny niż „obalić PiS”. Broni niepotrzebnie dobrego imienia 8-letniej kadencji, jakby nie było widać gołym okiem, co o tym sądzi większość, zwłaszcza że jest – to prawda – obłaskawiana budżetowo. Więcej: wyraźnie daje do zrozumienia, że kiedy wróci do władzy, to przywróci politykę ogromadzania „europejczyków” i „euro-biznesu” wokół „odratowanej” administracji centralnej i lokalnej. Przecież to już było – i źle się elektoratowi kojarzy!

W tym wszystkim dobre jest to, że coraz mniej proletariuszy z miast i „terenu”, ciężko doświadczonych Transformacją i dobijanych „polityka historyczną”,  daje się już nabrać na łże-lewicowość tej „lewicy”, którą tu po raz pierwszy nazwę EURO-KONCESJONOWANĄ. Mowa, oczywiście, o SLD i miriadzie przybudówek, ale mowa też o Krytyce Politycznej i kilku innych inicjatywach zblatowanych z gasnącymi kiściami geszefciarskimi, mowa o Razem, które jest euro-liberalną „poprawką” po nieudanej próbie przejęcia tradycji PPS-owskich, mowa jest też o Biedroniu, który coraz mniej kryje się z tym, że przyjął na siebie rolę wypełniacza po nieudanym, post-merkelowskim projekcie amerykańskim w postaci Macron’a (tak, tak, nie trzeba wytężać oczu, by zrozumieć, kto jest mocodawcą tej super-star i komu Biedroń doda swoje poparcie w przyszłym Euro-Parlamencie, a co będzie jesienią – to się jeszcze zobaczy).

„Polska lewicowa” nie nadąża za tym, co się dzieje w Europie: nie wsparła „lepperiady”, nie dołączyła do „kukizonady”, odrzuca z obrzydzeniem budżetowe „zakupy elektoratu proletariackiego” dokonywane przez PiS. Nie rozumie ni-w-ząb, o co chodziło ruchowi „indignados”, nie rozumie anty-amerykańskiego przesłania buntowników w „żółciutkich frajerkach”, a już zupełnie po frajersku marnotrawi kapitał polityczny (przepraszam Mateusza), jaki gromadzony jest w „przypadku Dra Mateusza Piskorskiego". Taka perła polityczna (socjalista, na zlecenie obcych służb  poddany bezrozumnej, niehumanitarnej  opresji) zdarza się raz na kilkadziesiąt lat – a „Polska lewicowa” udaje, że „nie wiadomo, czy w nim nie jest więcej neopoganina”).

 

*             *             *

Formacja euro-biurokratyczna, zasilana zaciężnie przez kondotierów wszelkiej maści, czyniąc z opozycji zbieraninę bez idei i projektu – przegra swój Grunwald w dwóch ratach jak w roku 2015. Formacja parafialno-patriotyczna odczuje już niedługo „przegięcia” polityki historycznej (szokuje paradoks, że jedynym ukłonem obecnie rządzącej formacji w kierunku lewicy jest pomnik sfinansowany niemal prywatnie przez Czarzastego).

Polska przegra swój epokowy błąd, w postaci zastąpienia suwerena moskiewskiego – suwerenem amerykańskim. Globalia bowiem układają się inaczej.

Kto pozbiera trupy późną jesienią, na pobojowisku nikomu niepotrzebnym, ale potencjalnie oczyszczającym?

Ruch prawdziwie samorządowy (sołtysi-radnymi, młot na państwa-w-państwie) i prawdziwie spółdzielczy (rój małych spółdzielni socjalnych). Dziś jeszcze ani jedni, ani drudzy o tym nie myślą. Nie domyślają się nawet swojej historycznej roli.

Dlatego wątku nie rozwijam.