Pod wiatr. Ale starać się warto

2014-02-17 08:53

 

Po raz pierwszy swój własny koncept Europy Środkowej sformułowałem ponad 20 lat temu, w memorialiku przesłanym (po znajomości) do Kazimiry Prunskienė, ówczesnej Premier odrodzonej Litwy (mieszkałem wtedy w Wilnie), przywódczyni litewskiego Sąjūdisu.

Współpracowałem wtedy z litewską Asocjacją Przedsiębiorców-Przemysłowców  (Lietuvos Pramonininkų asociacija), która oderwała się od Ассоциации промышленников и предпринимателей CCCP. Obserwowałem „z radzieckiej strony” rozpad ZSRR i bezładne, chaotyczne, wręcz rozpaczliwe porzucenie regionalnej tożsamości przez kraje opuszczające „Obóz socjalistyczny”.

Europę Środkową symbolicznie rozpościeram między Tallinnem, Odessą i Triestem, albo między geograficznym środkiem Morza Bałtyckiego, Morza Adriatyckiego i Morza Czarnego. Polecam notkę na ten temat TUTAJ. Jest to żywioł liczniejszy i kulturowo bogatszy niż Rosja, porównywalny tymi parametrami do Europy (zachodnio-południowej, obejmującej Helladę, Italię, Iberię, Galię, Germanię, Brytanię).

Europa Środkowa pozostaje pod równorzędnym wpływem trzech żywiołów cywilizacyjno-kulturowych: Rosji, Orientu i Europy (zachodnio-południowej). Wpływ Orientu jest w tym regionie politycznie ignorowany, choć w historii region ten doświadczył nawałnic Hunów, Mongołów-Tatarów, Turków, a pomieszkujący tu na stałe Węgrzy, Bułgarzy i Cyganie są pochodzenia azjatyckiego, do tego w językach środkowo-europejskich mnóstwo jest śladów orientalnych. Natomiast wpływ kultury rosyjskiej jest jakoś wstydliwie „okrążany”: Europa Środkowa pozostaje w silnym „oswojeniu” Europą (zachodnio-południową) czy w ogóle Zachodem. Kategorię „oswojenia” rozumiem zarówno aksjologicznie (do własnych systemów wartości wprowadzamy obce pojedyncze wartości, na wysokich lokatach, wypierając-deprecjonując własne), jak też ekonomicznie (mamy pożądliwą gotowość  wyprzedaży „swojego” za bezcen albo oddawania w pacht, byle tylko zgromadzić środki na pozyskanie cudzego, choćby przepłacając).

Największą słabością Europy Środkowej jest odruchowe szukanie arbitra w Rosji lub Europie, jeśli tylko pojawi się regionalne nieporozumienie: jesteśmy jak to regionalne „Brzydkie kaczątko”, nie mamy podmiotowej zdolności kreowania republikańskiego, federalnego porozumienia, czego dowodzi historia dwóch środkowo-europejskich imperiów (Rzeczpospolita Obojga Narodów, Austro-Węgry), a także los CEFTY czy Grupy Wyszehradzkiej („Od trójkąta do sześciokąta”). Pisałem o tym TUTAJ i TUTAJ.

W rozdaniu globalnym, które nastąpi po kilkudziesięcioletnim spazmie dominacji Chin (patrz: TUTAJ), Europa Środkowa nie szuka dziś swojego miejsca. Co tu gadać: nie dorosła.

Wybory do Parlamentu Europejskiego są dla ugrupowań rządzących Polską (i innymi krajami regionu) okazją do wbicia uzębienia w europejskie sukno, ale nie na pożytek Kraju i Ludności znad Wisły (patrz: „Trojka”). Trzebaby zatem zawołać: „Wyborco, Polska leży w Europie Środkowej!”.

Przy okazji „nowego Majdanu” ukraińskiego (patrz: np. TUTAJ) dałem pomysł, aby o sprawach środkowo-europejskich porozmawiać – w cyklu poważnych, nie nadętych konferencji – w uniwersyteckim „panelu”, którego uczestnikami byłyby środkowo-europejskie uniwersytety, na przykład Batorego (Wilno), Jagielloński (Kraków), Szewczenki (Kijów), Rudolphina (Wiedeński), Eötvösa (Budapeszt), itd.   Szczegóły: „Stolice Europy Środkowej”).

Los Majdanu, ale też mniej spektakularne wydarzenia i procesy w kilku krajach regionu – coraz dobitniej unaocznia mi, że od czasu memorialiku skierowanego do Premier Prunskienė – moja racja jest coraz bardziej klarowna.

To co, działamy?