Początek spowiedzi: kim i dlaczego jestem
Zadam sobie dziś trzy pytania, które są ważniejsze od tych o datę urodzenia, zamieszkania, telefon, wykształcenie, pochodzenie, orientację. W moim przekonaniu są ważniejsze.
Pytanie pierwsze
Czy jestem chrześcijaninem.
Oczywiście, że jestem. Ochrzczono mnie (wyznaniowo) dwa razy: raz w wieku niemowlęcym w kościele katolickim, po raz drugi w kościele, który sam wybrałem jako wspólnotę, w której poddam się samo-wychowaniu, bo tego mi trzeba na poziomie duchowym, na poziomie sacrum. Jedna z moich ulubionych piosenek modlitewnych tercetu Gintrowski-Kaczmarski-Łapiński zaczyna się słowami:
Patrz mój dobrotliwy Boże
- Ujmij trochę łaski nieba!
https://www.tekstowo.pl/piosenka,trio_gintrowski_kaczmarski_lapinski,kantyczka_z_lotu_ptaka_1.html |
…i ja te słowa doskonale rozumiem oraz śpiewam, kiedy trzeba, nawet w myślach. Umiem śpiewać. Piosenka ta mówi o roli człowieka w tyglu Uniwersum (w bożym świecie), a w następnych zwrotkach o zwycięstwie żarłocznej, chciwej, pożądliwej konsumpcji nad wszelkimi wyobrażalnymi cnotami głoszonymi przez Mędrów i Władców i potem o aborcji dla kaprysu (czyli nie z biedy, z gwałtu, z poważnej choroby, tylko z dawania upustu chuciom lubieżnym).
Do wrót chrześcijaństwa, po latach rozbrykania, przywróciło mnie harcerstwo (jestem instruktorem) i ten osobliwy szacunek do samodoskonalenia i do czynienia świata lepszym, jakiego nabrałem najpierw w domu, a potem między druhami.
Generalnie prawo zawarte w tzw. 10 przykazaniach jest dla większości ludzi na świecie zrozumiałe, jednoznaczne i akceptowane, choć ludzie – jak to ludzie – żyją w bezprawiu, grzesznie. Ja, niestety, też. Tyle że jedna z moich pięciu zasad życiowych mówi: „wybacz drugiemu, że nie jest tak doskonały jak tego się po nim spodziewasz”.
Nie uprawiam, a nawet odmawiam wszelkiej jałmużny, ale jestem uczynny nawet kosztem własnych spraw, i na pewno umiem się dzielić, skąpy nie jestem nie zostawiam sobie "na potem", kiedy ktoś potrzebuje.
Pytanie drugie
Czy jestem komunistą
Odpowiedź krótka brzmi: nie. Bo jestem socjalistą. Sam nazywam komunizm „niecierpliwym socjalizmem”: ta niecierpliwość powoduje, że nieuchronnie nadchodzący zwolna świat lepszy, bo samorządny, wzajemniczy, kooperatywny, bez tyranii, ucisku, wyzysku, przemocy, przymusu – komuniści chcą koniecznie zobaczyć jeszcze za swojego życia (pewnie aby się nim pochwalić), ale przez to sięgają "nawrotami" do formuł przeczących celom i ideom, sięgają właśnie po przemoc, przymus, terror i wszystkie podobne paskudztwa, dokładnie na odwrót niż to jest potrzebne. Mam na to wiele piosenek, na przykład taką:
Zbudujemy nową Polskę,
https://www.tekstowo.pl/piosenka,chor_i_orkiestra_polskiego_radia,zbudujemy_nowa_polske.html |
Niech mi ktoś powie, że taka rzeczywistość jak z tej infantylnej piosenki jest niepotrzebna, nieprawidłowa. Oczywiście, nie od razu Kraków zbudowano, trzeba nad nią popracować, ale w grubym zarysie – wszystko się zgadza.
W tej sprawie wolę być „pryncypialnym idealistą”. Bo wolę być przyzwoitym, a nie wybierać mniejsze zło, że niby na „lepiej” będzie może czas później.
Przyjąłem ostatnio „ksywkę” Gavroche. To był bezdomny chłopak opisany w literaturze, żyjący w nędzy, bez perspektyw na dostatnie, materialnie godne życie, na edukację i jakieś życiowe minimum. I kiedy na ulicach Paryża proletariusze pokazali, że są Obywatelami – on w odruchu serdecznym przystąpił do nich, bez kunktatorstwa, a nawet ofiarnie – aż w końcu zginął od kul wojska stojącego w obronie burżuazyjnego ładu.
I teraz niech mi ktoś wytłumaczy, że smarkul Gavroche był komunistą.
Mój socjalizm sprowadza się do minimum, które nazywam 5+2. Podłoga, Posiłek, Koszula, Bilet, Gazeta + opieka zdrowotna i opieka edukacyjna, przez całe życie. Ktoś nie rozumie? Ktoś podejrzewa że stoję za darmozjadami? Ktoś powie, że w XXI wieku nie stać nas na takie brewerie?
W tym miejscu narażę się związkowcom: niepotrzebnie tak ustawili swoją działalność, że wynika z haseł, iż kiedy „zwyciężymy” – to wszyscy będą żyli „powyżej średniej dochodowej”. To jest oczywisty absurd statystyczny, ale ludzie to kupują, potem zaś – słusznie – sarkają, że ich wciąż dogania minimalna wypłata, a obiecany dostatek ucieka za horyzont.
Horyzont to taka niewidzialna linia na okręgu wokół nas, która ma tę właściwość, że ucieka przed nami, oddala się, kiedy się ku niej kierujemy. Więc socjalizm nie leży na horyzoncie, tylko jest możliwy tu-teraz. Założymy się?
Uwaga, jestem ekonomistą, takim reczywistym a nie inżynierem ekonomii (że niby tu popukać, tam wyskoczy).
Pytanie trzecie
Dlaczego jestem antysystemowym podskakiewiczem
Bo nie jestem Ferdynand Kiepski. Bo mi na czymś zależy, kiedy mówię o społeczeństwie jako chrześcijanin, harcerz, socjalista.
Jeszcze jedna piosenka? Proszę bardzo: Jarema Stępowski (z pomocą Wojciecha Młynarskiego)
Co dzień z mego stanowiska
https://www.tekstowo.pl/piosenka,jarema_stepowski,przedzialek.html |
Otóż ja bym zwyczajnie tak nie umiał, jak bohater tej cwaniackiej piosenki ulicznej. Zawsze, kiedy wdaję się w dyskusje o tym co można i czego „się nie da”, stawiam pytanie: czy zależy ci na swojej wolności, na prawdzie, na dobrej wypłacie. Zadaję takie pytanie ludziom skarżącym się na szefów, na przepisy, na sądy, na urzędy, na komunikacje miejską. Odpowiadają: tak, ależ tak.
A ja im – po tych narzekaniach – mam do powiedzenia tyle: kiedy jako małolat miałeś się ku swojej koleżance z klasy – to nie było takiego zakazu, który by powstrzymał ciebie przed wymknięciem się domu pod wieczór, przed wszelkimi „podskokami” wbrew normom, zakazom, obyczajom.
Tak, wtedy zależało ci na tej dziewczynie. Dowiodłeś tego nie raz, narażając się na kary i różne nieprzyjemne uwagi. Ona zapewne też.
Więc teraz wysłuchaj: jeśli ci zależy na szacunku przełożonych do ciebie, na swojej wolności, godności, prawach człowieka i obywatela – to pokaż, a nie ględź. Bo ci nie uwierzę. Zwyczajnie nie uwierzę, skoro bardziej ci zależy na tym, by pokornie ulec „systemowi”.
Dlatego jestem „podskakiewicz”, czyli „flibustier” (odpowiednik Kozaka, gotowego porzucić wszystko by się wyzwolić)
Jan Gavroche Herman