Pochwała wahadła

2015-05-04 07:56

 

W czasach licealnych sprawdzano nasze poczucie ironii na rozmaite sposoby. Na przykład za pomocą takiego dowcipu:

...odwiedził kolega kolegę, i od razu zachwycił się wielkim kolorowym akwarium. Tam rybki i co tylko w wielkim akwarium być może. Gospodarz pokazuje sztuczkę: wodzi palcem po szkle, a rybki jak na komendę to w lewo, to w prawo. Ooo, jak ty to robisz? Proste: organizm wyżej rozwinięty narzuca swój rytm organizmom niżej rozwiniętym. Aha. No, to ty sobie pobaw się z rybkami, a ja zrobię herbatki. Kiedy już wraca z tacką do pokoju z akwarium, gość patrzy tępo zahipnotyzowany w największą rybkę i pod jej dyktando kłapie dziobem, jakby opłukiwał skrzela...

 

U Adama i Wandy jest kilka wahadeł napędzających zegary. Jedno z nich ani chybi ma nade mną przewagę ewolucyjną. Estetycznie ma coś wspólnego z pomnikiem Chopina w Łazienkach: wielki konar, na nim zawieszona hustawka, której używa dwoje wtulonych w siebie dusz serdecznych. Sam zegar umieszczony jest w wahadle, statecznie i z należytą powagą odmierzającym chwile. I proszę mi nie mówić o odpustowości tego rzeźbiątka: chyba że ktoś potrafi mu nadać charakter – nie wiem – patriotyczny, magiczny, erotyczny, może dewocyjny. I tak jest jasne, że całe dziełko jest podstawką pod wahadło z zegarem. A co, pomnik Chopina nie jest odpustowy? A mimo to wycieczki szkolne dostają tam wykład o wielkim przesłaniu artystycznym, że niby szumiało Artyście mazurkami i polonezami, pluszczyło Utratą i wzmacniało Żelazową Wolą.

Dom pełen drobiazgów – to DOM. Miejsce, gdzie można odkładać swój dorobek życiowy i reprodukowac elementarne odruchy społeczne. I taki charakter ma dom Adama i Wandy, o którym wspominam choćby TUTAJ.

Za zgodą Gospodarzy zapraszam na krótką wycieczkę. Zwracam uwagę na grzbiety książek, jeśli nadal komuś się zdaje, że mnie wahadło całkiem zajęło.