Po pierwsze - nie skub

2019-02-06 06:52

/nie ma wysokiego socjalu bez wysokich podatków?/

 

Przekonanie zacytowane w tytule – które zresztą powtórzył przedwczoraj ktoś bezsprzecznie będący socjalistą – jest zwyczajnie mylne.

Nauczył nas tzw. kapitał – czyli świat żyjący z potrącania proletariatowi części należnego zarobku – że „socjal” jest podarunkiem budżetu dla tych, którzy sobie nie radzą, w ramach solidaryzmu społecznego. Ale nie jest to pierwsza bzdura, jakiej nas uczy kapitał.

Można sobie wyobrazić świat bez kapitału, taki świat bez posiadaczy. Bo taki świat jest realny, a niegdyś innego nie było. Prawdziwe „posiadactwo” rozpoczęło się za czasów znanych jako niewolnictwo: pierwszymi mega-posiadaczami byli monarchowie (do których należało „wszystko”), a feudalizm powiększał grupę posiadaczy o arystokratów i „szlachetnie urodzonych”. W ten sposób świat „cywilizował się” wyodrębniając Bezmajętnych, Dostatnich, Majętnych, Możnych i Elitę (Parnas, Establishment, Notable).

Bezmajętni od jakiegoś czasu (od kilkudziesięciu stuleci) mogą się już tylko przyglądać grze pozostałych grup o ich – Bezmajętnych – sympatię, np. wyborczą. Mogli też szpetnie zakląć i dać się wmanipulować w „epanastasi”, czyli zamieszki, bunty, rewolucje.

Zabiegi o tę sympatię oraz o tzw. święty spokój finansowano przy pomocy socjalu, który – co tu gadać – zawsze był „resztą” z tego, co Bezmajętnym wcześniej odbierano.

Do Historii w tej sprawie wpisała się „dobrze urodzona” idiotka, która na wieść o tym, że „chleba nie mają” zaproponowała, by „jedli ciasteczka”, ale też wpisał się wybitny mąż stanu, Otto Eduard Leopold von Bismarck-Schönhausen, który wdrożył kilka projektów z zakresu ubezpieczeń społecznych, najbardziej z nich znany jest mechanizm emerytalny.

W tym koncepcie ustrojowym – stulecie później, po podrasowaniu, powracającym w Niemczech jako Soziale Marktwirtschaft – Bezmajętni sami sobie finansowali emerytury i inne gwarancje, ale tak ich ogłupiano, że wyobrażali sobie, iż to Państwo-Establishment im wszystko daruje, z kieszeni Dostatnich, Majętnych, Możnych.

Wobec tego ja się pytam: czy w dobie tele-informatyki naprawdę trzeba redystrybucji, by poprzez Centrum mogła sobie Ludność finansować składkowo emerytury, renty, edukację, opiekę zdrowotną, kulturę fizyczną, wypoczynek i podobne brewerie?

Wszyscy wiedzą, ze mam „hyzia” na tle spółdzielczości. Ale czy tak trudno jest sobie wyobrazić „środowisteczko” (spółdzielcy i wianuszek ich bliskich), które zamiast płacić podatkowe i inne haracze – odkłada sobie własne, lokalno-spółdzielcze fundusze?

Oczywiście, akurat dziś „masy” są obłaskawiane „plusami”, a konkurenci Prezesa plują sobie w brodę, że bali się wyciąć taki sam numer. No, polski „Macron” już zupełnie przegina, instalując w naszej wyobraźni wiosenny socjal nierealny, ale smakowity. Ale i dotychczasowi rwacze chętnie się w tę konwencję wpiszą, właśnie ich fachowcy ślęczą nad słupkami.

Tu mi urośnie, jeśli trafią w sedno. Bo sednem jest – jakkolwiek to zabrzmi – samo zaspokajanie się Ludności w sprawach socjalnych, a dowolny rządzący powinni jedynie znaleźć sposób, by każdy kto zdolny jest unieść łopatę – miał możliwość jej (łopaty) uzycia, by jedna szufle dziennie wsypać na kupkę z napisem „na czarną godzinę”.

To jest proste, jeśli ktoś wreszcie odważy się huknąć na tych, których zaliczamy do Dostatnich, Majętnych, Możnych.

Po pierwsze – nie skubać: to powinni od nas usłyszeć…