Plan

2010-02-20 13:44

 

ORATORIUM CZWARTE

„PLAN”

 

I oto się pojawia w Polsce wielka nowość:

Zacznie się gospodarkę prowadzić planową!

 

W kilka już lat po wojnie – prawda, kosztem wielkim -

Polityczne porządki były w Polsce wszelkie

Zaprowadzone. Chociaż twardą ręką rządził

Bierut i jego ludzie, to jednak urządził

Tę nawę polityczną, której było mało

W powojennych miesiącach: wtedy brakowało

Nawet administracji zwykłymi sprawami

Nie mówiąc co się działo wtedy z urzędami

Gdzie kto był chwytał władzę i wraz po swojemu

Rzecz urządzał by dobrze było najpierw jemu

A kiedy coś zostało oddawał na „rynek”

Wielki w kraju bałagan był z owej przyczyny

Gdzie się dało tam sprawą wojsko zarządzało

Ale to tymczasowo się zapowiadało

Potem władza centralna posyłała w teren

Komisarzy specjalnych którzy władzy stery

Brali według jakiegoś sznytu jednakiego

I tak poukładali jedno do drugiego

Że w którymkolwiek miejscu kraju swego byłeś

W administracji niegdzie nic się nie różniło

Kompetencje te same były oraz nazwy

Połapać się w tym wszystkim mógł dosłownie każdy

Z tego brał się ład cały i jakiś porządek

A Polska już przestała stać wielkim nierządem

Lecz poza polityką – dla rządzących sprawą

Oraz poza kulturą – tej to wszędy zadość

Są sprawy „chleba” czyli nawa gospodarcza

Ona sprawiać ma tyle że każdemu starcza

Na to by żyć z godnością i nie bać się głodu

Oraz dach mieć nad głową bez wielkich zachodów

Tak się myśli w praktyce, że jeśli człek zdoła

Wyżywić swą rodzinę i jeszcze podoła

Cztery kąty na życie zabezpieczyć sobie

To znaczy że sumiennie i z efektem robi

A jeśli zaś tych prostych dwóch spraw nie załatwi

To jakby życie przegrał w loterię lub w karty

Nie zawsze jednak człeka prostego to wina

Bo czasem ogólniejsza ujawnia się wina

Siedem ósmych ludzkości mimo ciężkiej pracy

Ni domu ni sytego stołu nie zobaczy

A to musi oznaczać że państwo w tej mierze

Niezbyt chyba uczciwe, i że źle się bierze

Za najprostsze i zgoła podstawowe rzeczy

Skoro głód i bezdomność w każdym miejscu skrzeczy

Takie państwo doprawdy nie działa dla ludzi

Lecz niesprawiedliwością ręce sobie brudzi

Jednym daje możliwość stania się krezusem

Inny by jutro przeżyć to i żebrać musi

Albo tak ciężko tyrać że aż człowieczeństwa

Uczucia i odruchu braknie oraz szczęścia

Zwykłego szczęścia które jest każdemu dane

I nie może niegodnie zostać odebrane

Przez nierówności w szansach, pozycjach, dochodach –

Oto jakie problemy republika młoda

Ludową zwana przecież musiała rozstrzygnąć

Aby ludzkim chudobom nadać jakiś wygląd

Aby niczyje dzieci nie czuły się gorzej

Aby człowiek docenił co dokonać może

Wszak przed wojną i u nas nierówności były

Wielkie masy ubóstwa, nędzy doświadczyły

Zatem punktem honoru powojennej władzy

Było wyrównać szanse i ogłosić pracę

Jako główne dochodu źródło dla człowieka:

Kto zaś myśli inaczej – tego rychło czeka

Nieuchronność – to pewne - gorszego mozołu

Skoro nie umiał z braćmi pracować pospołu

Może było okrutne podejście tak ostre

Lepsze to jednak niż bogacenie się kosztem

Tego co w kraju wspólne – przez indywidua

Które nic dla wspólnoty – lecz dla siebie ciułać

Chcą odgrodziwszy się murem niechęci

I patrzą co dla siebie dobrego ukręcić

 

Mowa jednak nie o tym jak tępić jednostki

Które zbyt konsumpcyjnie traktowały Polskę

Tylko o tym jak pracę każdemu zapewnić

Jak sprawić żeby wszyscy mieszkali i jedli

Co uczynić po wojnie która sześć lat trwała

By wszelka broń do składów oddana została

Niemal każdy kto w wojnę nie chciał być bezradny

Miał mały arsenalik bez zezwoleń żadnych

Tu granat, tam pistolet, ówdzie zaś karabin

Każdy miał coś by nie dać się Niemcowi zabić

Lecz po wojnie to wszystko było zagrożeniem

Niektórzy napadali aby grabić mienie

Inni swe porachunki załatwiali z drugim

Póki sądów nie było nad Wisłą i Bugiem

Nie dawało to wszystko w kraju bezpieczeństwa

Trzeba było sprowadzić życie społeczeństwa

Do codziennych wysiłków dla losu poprawy

Żeby mogło zarabiać, mnożyć się i bawić

Żeby wszystko co proste – takim właśnie było

Żeby już w ludzkich duszach wojna się skończyła

 

Dano więc korzystając z leninowskich potrzeb

Szansę ekonomistom którzy chcieli Polskę

Z lotu ptaka ocenić, podliczyć, uzdrowić

I możliwie najsprawniej wszystko przysposobić

Gospodarkę więc oni tak potraktowali

Jakby ogromną firmą nagle kierowali

Jest różnica pomiędzy koncepcją rynkową

A tym co gospodarką nazwano planową

Gdy jest rynek to każdy to co zechce robi

Niekiedy na tym straci – niekiedy zarobi

Zawsze jednak część jakaś ludzkiego starania

Idzie nie na robotę, ale na zmagania

By zniszczyć konkurencję, rywali osłabić

I obcych na swe sprawy wpływania pozbawić

Nie praca w tej koncepcji daje dochód cały

Lecz gra o rynek, zyski oraz kapitały

A za to w gospodarce opartej na planie

Podstawowe zajęcie to regulowanie

Wszelkie konflikty między „rynku” podmiotami

Są z założenia ostro eliminowane

Za to wymóg bezwzględny przy takiej koncepcji

Skrupulatnie notować wydarzenia wszelkie

Sprzedaż, zakup, produkcja, transport i wypłata

Wszystko to w statystyki trzeba skrzętnie wplatać

Jak się to podsumuje w całej skali kraju

Bardzo poważne sumy na górze powstają

Sumy te zaś planiści tak uregulują

Że wszystko do wszystkiego udanie pasuje

Starczy tutaj surowca, tam będzie paliwa

W sklepach zaopatrzenia starcza i nie zbywa

Trzeba przyznać że rynek nie jest polem łatwym

Ale też planowanie trudno jest załatwić…

 

*          *          *

 

Kiedy się zakończyła zawierucha wojny

I nastał czas dla pracy i działań spokojnych

Polska po wojnie całkiem innym krajem była

Kresy już bezpowrotnie Ojczyzna straciła

Niejako w zamian albo też w ramach wygranej

Dostaliśmy po Niemcach Ziemie Odzyskane

Drogi, mosty, koleje, wszelkie instalacje

Musiały już uwzględniać nową sytuację

Tu odciąć – tam połączyć – to pierwsze zadanie

Rozpoczęło się zatem wielkie przestawianie

Do tego odbudowa z ruin miast i fabryk

Wszystko przy uwzględnieniu życia reguł twardych

Że nie da się sił mierzyć na wielkie zamiary

Tylko tak kombinować, by było „do pary”

Dość powiedzieć że w powojennej sytuacji

Milionów brakło mieszkań, zaś aprowizacja

Oparta była na tym, że każdy się starał

Żeby z głodu nie umrzeć i włożyć do gara

Handel był w powijakach, produkcja śladowa

W zasadzie to urządzać kraj trzeba od nowa

By kraj jakoś pospinać i w całość zjednoczyć

I jakoś wyprowadzić z wojennych niemocy

Postanowiono wdrożyć – zupełnie od nowa

Plan Trzyletni z zadaniem kraju odbudowy

 

Pośród wszelkich możliwych trudności zastanych

Plan Trzyletni z nawiązką zrealizowano

Można rzec: powojenne zrobiono porządki

Chociaż dla gospodarki to były początki

Mający jako takie kraju rozpoznanie

Rozpoczęto poważne w przyszłość planowanie

Tak aby gospodarkę postawić na nogi

I skierować kraj cały na rozwoju drogę

 

Oto więc Minc Hilary stanął do zadania:

Uruchomić komisję do spraw planowania

 

Cóż jest PLAN – zapytajmy – i nie bez przyczyny –

W każdym kraju jest bowiem odmienna rutyna

Planowanie – zaskoczę tutaj niejednego –

Jest domeną dla kraju już niemal każdego

Są nieliczne wyjątki, raczej barbarzyńskie

Gdzie gospodarka działa jak na wietrze liście

Gdzie sprawami kieruje bieżączka codzienna

A pomysły w tej mierze co dnia są odmienne

To są kraje rządzone jakąś soldateską

Albo zupełnie jakoś stojące pod kreską

Wszędzie indziej – tam nawet gdzie jest wolny rynek –

Plan jest dla gospodarki bazową przyczyną

Zaczyna się od tego, by to co zastane

Stanowiło podstawę oraz kanwę PLAN-u

Zatem opis rzetelny gospodarczej treści

I przeróżnych aspektów w tej części się mieści

Kiedy już przekonanie jest ugruntowane

Że wszelkie gospodarcze sprawy rozpoznano

Planista (niekoniecznie pojedynczy człowiek)

Strategię polityczną musi opracować

Dlaczego polityczną? – Dobre to pytanie

Trzeba bowiem to wiedzieć: planowanie każde

Uwzględniać musi to co w strategii jest ważne

Strategia gospodarcza – to zaś nic innego

Tylko efekt wyboru wszak politycznego

Choćby planistą został niepartyjny człowiek

I tak uwzględnić musi co mu Partia powie…

 

Zanim do Hilarego rozterek wrócimy

Spójrzmy na poniektóre planu praprzyczyny

Jest bowiem jasne zawsze w robocie planowej

Że niektóre pryncypia ma się „z tyłu głowy”

Zatem teorematy niektóre rozważmy

Ażeby w planowaniu mieć jakowąś jasność:

 

TEOREMATY:

 

Wspólne pastwisko

Najważniejsze, co musi uwzględnić planista

To stary teoremat „wspólnego pastwiska”

W ten obrazowy sposób fachowcy próbują

Pokazać jak na wspólnym ludzie postępują

Oto piękne pastwisko, krów tu wejdzie dwieście

Lecz nie wolno ni jednej ponad to pomieścić

Każdy rolnik krów swoich daje w myśl umowy

I pasą się na trawce przydziałowe krowy

Lecz rolnik – jeden z drugim – myśli przy śniadaniu:

„Jak jedną krowę dodam, to nic się nie stanie,

Nie zadepcze ci ona trawy, nie zje wszystkiej

Więc wpuszczę ją do stada z małym swoim zyskiem”

Gdyby to jeden tylko rolnik tak postąpił

Nikt-by jednej krowiny karmić mu nie skąpił

Ale co się stać może gdy podobnie myśli

Jeszcze innych dwudziestu - i swe krowy wyśle?

Dwadzieścia nowych krówek – to dwadzieścia procent

Nie na takie progresy są pastwiska moce!

Nie odrośnie źdźbła liczba zżarta i zdeptana

A pastwisko to czeka niechybna przegrana

Już za parę tygodni w miejscu gdzie pastwisko

Goła ziemia zostanie i zryte klepisko

Teoremat ten jasno wszystkim pokazuje

Że wspólną własność łatwo się degeneruje

Przez małe oszukaństwo dla marnego zysku

Bankrutuje powoli ich wspólne pastwisko

A przecież w każdym kraju jest wspólnego dużo:

Drogi, rzeki, jeziora, spółdzielczy dom, urząd,

Prąd i kanalizacja, wodociąg, grzejnictwo -

Anonimowi ludzie mają dla się wszystko

Wobec dobra wspólnego jedna jest postawa:

Skorzystam ile zechcę – koszt – nie moja sprawa

Wzrasta więc ponad miarę wszystkich dóbr zużycie

Więcej trzeba pracować na kosztów pokrycie

Paradoksalnie bije to w kieszeń tych samych

Którzy na wspólnym dobru mają używanie

Okrężną drogą mają rachunki zwyżone

Zatem ogólne koszty życia podniesione

Gospodarka wolniejsza bywa o połowę…

A wszystko przez tę jedną dodatkową krowę!

 

Gra

Jest także teoremat gry ekonomicznej

Z którą wiążą się sprawy społeczne rozliczne

Gra wszystkich ze wszystkimi niemalże o wszystko

To natura człowieka, to ludzkie igrzyska

Oto co czeka ludzkość gdy ją pozostawić

Sam-na-sam człeka z człekiem, cóż on nawyprawia!

Praca jest pierwszym źródłem bogactwa wszelkiego

Oraz zysk z kapitału inwestowanego

Kapitał zaś – zaznaczmy – to prawo dochodu

Od tego co zdołałeś pracą swą odłożyć

Lecz gdy możesz uniknąć trudu oraz pracy

Lub obracając groszem łatwo się bogacić

Przyznaj – wybierzesz drogę do dostatku lekką

Nawet jeśli okaże się ona ruletką

I ryzyko – jak w każdej grze – tobie zagraża

Będziesz podwajał stawki i błędy powtarzał

Dziś ugrasz niemal krocie – jutro już bankrutem

Ale znów zrobisz wszystko by od pracy uciec

By nie wstawać co rano aby monotonnie

Służyć swoją robotą innym już dozgonnie

By nie drżeć o los handlu, transportu, fabryki

Tylko swobodnie grywać i zastawiać wnyki

Od zarania ludzkości zawsze była grupa

Która nie na robocie lecz na grze się skupia

Gra ta bywa ubrana w pompatyczne słowa:

Dobrobyt, wspólna sprawa, moralna odnowa

Zawsze jednak rzecz idzie o przepisy prawa

Które jednym niewiele – innym wszystko dawa

Zawsze znajdzie w ustawie się zawarty tytuł

Że komuś się należy więcej z dobrobytu

Ba! Nawet kiedy prawo mówi o równości

Niektórzy załatwiają sobie lepsze kości!

Gra zatem od początku jest branżą osobną

Ścierania interesów wielkich oraz drobnych

Im więcej wśród nas graczy, im większy dobrobyt

Tym mniej tych nie grających, co muszą zarobić

Na siebie oraz aby karmić „zawodników”

Z których gry nie ma żadnych konkretnych wyników

Czy ma bowiem choć trochę więcej do zjedzenia

Człowiek – jeśli właściciel fabryki się zmienia?

Jakąż korzyść lud prosty ma gdy rzecz się dzieje

Kiedy komuś przypadną lepsze przywileje?

Co ze sprawiedliwością wspólnego miewają

Gdy za tę samą pracę inną płacę dają?

W grze się prawda o życiu z przykrością objawia:

Jedni ciężko pracują – inni zaś się bawią

Gra ponad gospodarką wisi jak ten balast

Wysysa zdrowe siły, cwanych zadowala

Utrwala sytuacje monopolistyczne

I konflikty społeczne z tym problemem styczne

 

Robinsonada

W teorii ekonomii – powiedzieć wypada –

Modny jest model, który zwą „robinsonada”

Model ten ma podkreślić szczególnie dosadnie

Że nie masz ekonomii żadnej politycznej

Że jedna ekonomia wszystkim zawiaduje

Ustawia parametry, życie porządkuje

Przytoczmy: ekonomii politycznej zręby

Stworzono dla wybicia wyzyskowi zębów

Praca – tak powiedziano – jest złej gry dziedziną

W wyniku której dobra niewłaściwie płyną

Jedni wkładają wiele do puli społecznej

A dostają z niej ochłap skromny niedorzecznie

Inni zaś ustawiają się blisko koryta

I zawsze im się trafi porcja należyta

Jedni więc żyją biednie chociaż się natrudzą

Inni w zbytku się pławią chociaż rąk nie brudzą

Polityczna więc o tym ekonomia mówi

Że sprawiedliwość nie jest silną stroną ludzi

O klasowo nierównej pracy i podziale

I o tym jak nierówność zwykła się utrwalać

Jednak ma w interesie każdy wyzyskiwacz

Aby takie różnice zgrabnie zamazywać

Pokazują więc przykład zgrabny Robinsona

Co na samotnej wyspie ma wiele dokonań

Przemyślnością swą wielką oraz talentami

I zapobiegliwością stałą miesiącami

W trudzie, znoju, wbrew wszelkim przeciwieństwom losu

Dorobił się był domu i różnych kokosów

Taki przykład posłuży ekonomii tuzom

By pokazać jak jeden człowiek może dużo

Byle chciał i się trudził sam systematycznie

To po latach miał będzie bogato i ślicznie

Pokazać także można na owym przykładzie

Że sam człowiek ze wszystkim sobie nie poradzi

Że wymiana handlowa (również zagraniczna)

Znakomicie przyspiesza rozwój dynamiczny

Przede wszystkim dlatego, że koszt wytworzenia

W różnych krajach jest inny, i z czasem się zmienia

Na wymianie więc wszyscy przeważnie zyskują

Przy tym w asortymencie więcej oferują

Robinson więc wypełnia tu rolę niemałą

Aby się w ekonomii postępowo działo

 

Piętaszek

Kto Robinsona Cruzoe z książki tej zna losy

Zna piętaszkową postać: człek ten długowłosy

Śniady, nieśmiały, wesół, o umyśle prostym

Uzupełniał niejako Robinsona postać

Gołym okiem nierówność między nimi widać

Choć obaj mogli sobie do czegoś się przydać

Panem w owym duecie był przecież Robinson

A Piętaszek był przy nim zaledwie kruszynką

Jeden – cywilizacji nosicielem stawał

Drugi – jak barbarzyńca – od niego odstawał

Nie trzeba tu historii całej opowiadać

Widać już na czym koncept się książki zasadza

Ludzie sobie nierówni są już od zarania

Jeden zawsze służącym będzie – drugi panem

Jeden będzie rozumem świat wokół niewolił

Drugi tylko to zrobi, na co mu pozwolą

Jeden ma autorytet – drugi kark schylony

Jeden jest suwerenem – drugi uciśnionym

Te i inne pomiędzy nimi nierówności

Dla korzyści ogólnej – jak tu rzec najprościej –

Trzeba tak dopasować i wzajemnie związać

Aby wszelkie problemy najlepiej rozwiązać

Zatem problem żywności, mieszkania, wygody

Gdzie pozyskać surowiec, gdzie podziać odchody

Nierówność zatem – chociaż bywa przyrodzona –

Może służyć gdy dobrze jest rozprowadzona

Pozostaje pytanie (to rola planisty)

Czy wśród tej nierówności korzystają wszyscy

Czy wszyscy uczestniczą w aktach stanowienia

Oraz czy wszyscy maja coś do powiedzenia

Kiedy już efekt pracy wspólnej się pojawia:

Czy się czasem na boku kogoś nie zostawia?

Paradoks u planisty piętaszkowy gości

Czy wszyscy są tu równi pośród nierówności?

 

Statystyka

W planowaniu pomaga zawsze statystyka

Z niej niejeden parametr do planu wynika

Widać z niej gdzie jest postęp, gdzie zaś jeszcze braki

Oraz gdzie w gospodarce są nierównowagi

Gdzie wzrost a gdzie spadek, jak stoją bilanse

I inne gospodarcze sztuczki i niuanse

Kto zaś już opanował statystyk arkana

Może z władzy lub ludzi uczynić barana

Tak zamieszać, pokręcić, trochę „podrasować”

Że wyjdzie z tych statystyk gospodarka nowa

Z liczb, tabel i procentów widać wielki wzrost

A w kraju rzeczywistym bieda oraz post

Podać przykład tu można najprostszy o kłamstwach

By dać o statystyki potencjalnych draństwach

Pojęcie: oto jeden z nas ma tysiąc złotych

Drugi ani złotówki, a więc do roboty

Sumujemy ich obu majątek a potem

Na nich obu dzielimy uzyskana kwotę

Wychodzi stąd że każdy średnio ma po pięćset

Statystyczna zasobność wychodzi więc pięknie

Inny przykład: dwie firmy ścigają się wzrostem

Lecz z różnego pułapu chcą osiągnąć postęp

Jedna z pułapu 10 – druga pułap 100 ma

I widać że różnica jest tutaj ogromna

Mała firma po roku przyrosła o 3

Duża zaś o 20 zwiększyła swój zysk

30% mała osiągnęła zatem

Duża tylko 20% ma naddatek

I chociaż duża zysku ma wystarczająco

By dwa razy wykupić małego „zająca” 

To statystyk wykaże dynamikę taką

Że mały zrobił więcej, a duży ma braki

Zatem – znając przykłady – z wielką ostrożnością

Na statystykę patrzmy dziś oraz w przyszłości

Gospodarka jest wszędzie zawiła i trudna

Starczy by wodę z mózgu robił ktoś obłudny

A zatem gospodarczy badacz w skali kraju

A na pewno planista musi mieć w zwyczaju

Tak dane podobierać z przeróżnych statystyk

By przynajmniej u niego prawdziwie to wyszło

Jak on potem to sprzeda gazetom codziennym

Zależy już od tego czy jest on sumiennym

 

Modelowanie

Każdy planista patrzy w gospodarczej skali

Rozważając najpierwej jak modelowali

Parametry istotne wzrostu i rozwoju

Ekonomiści biegli wszelakiej teorii

Wbrew pozorom nie każda teoria się przyda

Gdy gospodarczą trzeba opisać hybrydę

Każda nacisk pokłada na coś wręcz innego

A konkretna praktyka zależy od tego

Czy bardziej bezrobocie chcemy wyzerować

Czy nowe technologie usilnie promować

Czy bardziej doceniamy równowagę, balans

Czy chcemy by przewagę jakaś gałąź miała

Czy w handlu zagranicznym dopuszczamy długi

Stawiamy na rolnictwo, przemysł – czy usługi

Co robimy gdy przyjdzie gospodarcza bieda:

Inwestycje na postęp czy fabryk wyprzedaż?

Takich pytań planista setki sobie stawia

Szczerze mówiąc – najczęściej to musi rozmawiać

Z tymi co polityką się co dzień zajmują

Bo o strategii raczej oni decydują

Choćby planista stawiał argumentów tysiąc

Choćby od polityków zebrał setki przysiąg –

Wiadomo że na końcu partyjne rozgrywki

Mogą w gotowym planie poprzewracać wszystko

Zatem dobrze jest kiedy planista w swych racjach

Stosuje ekonometryczne estymacje:

Ze statystycznych danych buduje wskaźniki

I dla różnych wariantów wylicza wyniki

Bada jak się zmieniają grube parametry

Jeśli coś się przestawi o „dwa centymetry”

W czasach kiedy komputer nie był codziennością

Takie modelowanie szło nie bez trudności

I tablic wielkie płachty zajmowały sale

Dziesięć metrów na siedem – w takiej wielkiej skali

Rubryki wpisywano ołówkowym maczkiem

A rubrykach cyferki i różne „robaczki”

Kiedy w końcu dobrano zgodnie wszystkie dane

Sprawdzano według klucza ich zbilansowanie

Ekonometria oraz komputeryzacja

Wybawiły planistów od wielkich frustracji

Oczywiście, że stresu całkiem nie ulżono

Ale planu technikę znacznie poprawiono

 

Budżet

Wynikiem planowania – budżet przede wszystkim

W nim ujmuje się wszelkie straty oraz zyski

Rozporządza się środki, ustala podatki

Dotacje, regulacje i inne dodatki

A budżet dwie ma strony: pierwsza to przychody

Tam wszelkie społeczeństwa zawarte wygody

W zasadzie – jeśli spojrzeć na to trzeźwym okiem

Państwo pobiera myto na każdym twym kroku

Tu podatek, opłaty, należności celne

Akcyzy i taryfy, narzuty oddzielne

Marże oraz przydziały, procent – i tak dalej

Wszystko to według ustaw, zarządzeń, ustaleń

Powstaje jakaś pula w gotowiźnie czystej

Którą trzeba rozdzielić na potrzeby wszystkie:

Inwestycje, urzędy, opieka socjalna

Kultura, wypoczynek w zimę oraz w lato

Szkoły oraz uczelnie, nowe miejsca pracy

I co tam jeszcze zechcą szanowni rodacy

Bez wdawania się w mądre księgowe szczegóły

Wiedzmy że są dwojakie budżetu reguły

Albo buchalteryjne proste podliczenia

Albo budżet aktywny, zdolny by coś zmieniać

Pierwszy budżet niejako zaledwie notuje

Co i gdzie się wytwarza, sprzedaje, kupuje

Drugi budżet się stara sobą stymulować

By tak a nie inaczej zechciał się zachować

Przedsiębiorca, handlowiec, obywatel szary

Stąd ulgi i dopłaty, ryczałty i kary

Zwłaszcza plan Sześcioletni taki miał mieć budżet

By przede wszystkim równać to co jest nierówne

Intensywnie skłaniano wszystkich dookoła

By dziarsko i udarnie czynić co się zdoła

Na rzecz rozwoju kraju i pokrycia biedy

Jaka nam się trafiła w powojennej schedzie

 

*          *          *

 

Hilarego zastępy wzięły się do pracy

Ale że to w większości byli biurokraci

Powiedzieć „gryzipiórki” to jeszcze za mało –

Więc trudno i z mozołem im się planowało

Co prawda pan Hilary (właściwie towarzysz)

Przemawiał i do gazet pisał o czym marzy

Co ma wzrosnąć i kogo musimy dogonić

Czego unikać trzeba – do czego się skłonić

Ale to wszystko były partyjne blablania

Nie mające wspólnego wiele z planowaniem

Uparty mógł to nazwać strategią lub wizją

Niekiedy nawet niezłą (to jej trzeba przyznać)

Tak naprawdę to całe ichnie planowanie

Ni na jotę nie zdało się nikomu na nic

I co najwyżej jako statystyczne wprawki

Niewarte ich zachodu, skórki za wyprawkę

Propagandowa tuba ów Plan Sześcioletni

Jawiła nam jakoby seksowny i świetny

A tymczasem w terenie – gdzie plan miał się iścić

Nieplanowo lud swoje osiągał korzyści

Rolnik – tak jak od wieków – szacował swe plony

Robotnik – wykonywał co był nauczony

Inteligent, urzędnik, wszelki biuralista

Tam siły pożytkował do czego był przystał

Jest w człowieku natura zapobiegliwości

Mają taką uczeni oraz ludzie prości

I każda gospodarka na tym się opiera

I na tym manewruje, przestawia, przebiera

Niejako samo przez się żyje gospodarka

Ówdzie z jakąś trudnością – kędy indziej szparko

Zamaszyste projekty pana Hilarego

W dołach znane nie były – no, co do jednego

Możemy się tu zgodzić: równo poszły przez kraj

Od centrali instrukcje, planowania przedsmak

Instrukcje dotyczyły zachowań niektórych

Aby lud postępował jak chcieli ci „z góry”

A zatem: sprawozdawać ile czego kto ma

Oraz jaka robota jest już odrobiona

Ile ludzi gdzie stoi, kto się czym zajmuje

Gdzie i czego jest nadmiar, gdzie czego brakuje

Gdzie mienie porzucone w wojny zawierusze

I co zrobić z tym mieniem jeden z drugim musi

Pozostałe instrukcje – nieskomplikowane

Łatwo spełnił je kto był wiedział co jest grane

Szło więc aby wypełniać komisarzy słowa

Rozrzuconych po kraju: spełniwszy – meldować

 

Tu nie chodzi by zakpić z planowania starań

Tylko to trzeba wiedzieć: nie można od zaraz

Nie mając żadnych podstaw ani doświadczenia

Wszystkiego zaplanować i w myśl planu zmieniać

Odnosi się do tego usilne wrażenie

Że bez planu robota też byłaby w cenie

Bo poza marginesem – o którym za chwilę –

Wiedzieli wszak co robić w tym kraju cywile

Nie potrzeba ni Partii, ani komisarzy

I mądremu nie trzeba dwa razy powtarzać

Że robota w swych skutkach przynosi dobrobyt

Zatem człowiek przeciętny sam wiedział co robić

Jeden z drugim się brali do roboty śmiało

„Samo przez się” się wszystko organizowało

Samorzutnie tworzyły się różne struktury

By się powiat rozwijał – bez instrukcji z góry

A wielkie inwestycje i ambitne plany

I tak odrębną ścieżką realizowano

No, i był też margines, wielce uciążliwy

Duch bowiem „złotej rączki” zawsze był tu żywy

Duch załatwiania sprawy na boku, ukradkiem

Niby-to że niechcący, niby-że przypadkiem

Jednym słowem w terenie – ilu, trudno zliczyć –

Harcowali złodzieje oraz szabrownicy

Gdziekolwiek coś leżało bez nadzoru z boku

Stawało się przedmiotem pół-legalnych kroków

Czy pod osłoną nocą, czy-li to w dzień biały

Z pól, fabryk oraz stodół maszyny znikały

Krowy, plony, armaty oraz inne dobra

To co da się spieniężyć – dla złodzieja dobre

Nieco inni fachowcy – ci też byli w cenie –

Zajmowali się w żywność miast zaopatrzeniem

Skupowali po siołach bez żadnej kontroli

I w miastach sprzedawali dając co kto woli

Zarówno spekulanci jak też szabrownicy

Nie dawali planistom porządnie policzyć

Produkcji oraz handlu i stanu majątku:

Nieraz więc przyszło liczyć wszystko od początku

 

Powiedzmy sobie szczerze: Polska od stuleci

Stoi drobnym geszeftem – i będzie na wieki

Lewymi biznesami margines karmiła

Bo wielka jest w narodzie geszefciarska siła

 

*          *          *

 

W planowaniu – a zwłaszcza na skalę krajową

Nie tylko się przegapi w kratkach to i owo

Ale można popełnić błędy zasadnicze

Tu zbytnio stymulować, tu za bardzo przyciąć

A przede wszystkim można utonąć w szczegółach

I utracić kontrolę nad tym gdzie jest pułap

Między tym gdzie potrzebna „ręczna” interwencja

Gdzie zaś starczą reguły znaczące intencję

Drobiazgowy planista ryzykuje plamy

Połacie gospodarki wręcz nieprzewidziane

Bo dynamiczne życie – gospodarcze zwłaszcza –

Codziennie coś nowego na powierzchnię wzrasta

Trzebaby sprawozdawczość wielką rozbudować

Ta zaś podatna bywa na fałsz: podrasować

Dane każdy dyrektor i kierownik zechce

Bo dobry wynik szefów niechybnie połechce

Gdy sprawozdawczość fałszem jest na każdym kroku

Tym większe u planisty błędy w każdym roku

Z drugiej strony gdy planem zarządza menedżer

Co tylko w mechanizmy stymulacji wierzy

Pamiętać musi o tym że każdy mechanizm

Dobre i złe nawyki rodzi – zatem na nich

Nie można zbyt polegać, zostawić je sobie

Tylko monitorować nie zmrużywszy powiek

I znowu ten dylemat przed planistą stoi

Jak daleko posunąć się w planu kontroli

 

Trzeba przyznać – pozbyto się przez PLAN jednego:

Ekspansji kapitału wielkiej fikcyjnego

Bo po wojnie miał miejsce wybuchowy rozwój

Tej formy kapitału – dla finansów groźnej

Jest taka kapitału forma na „zachodzie”

Która się z rzeczywistym kapitałem bodzie

Każdy bowiem kapitał, ten „z prawego łoża”

Z tego bierze się zawsze, co człowiek odłożył

Znaczy: wyprodukował, dodał wartość nową

A potem zaoszczędził sobie to i owo

W ten sposób ów kapitał (tytuł do dochodu)

Równoważyć jest dobra rzeczywiste godzien

Dwie tony jest kiełbasy – tyleż jest pieniędzy

Tysiąc cegieł czerwonych – tyleż grosza będzie

Bilansuje się to co w kraju wytworzono

I pieniądze co za to będą wypłacone

Bywa jednak i tak, że bez żadnej podstawy

Ktoś nabywa uprawnień do publicznej strawy

Na przykład kupił tanio i wraz sprzedał drogo

Ale nie zaspokoił tym ruchem nikogo

Wykorzystał zaś moment i chwili sprzyjanie

Podwoił swe bogactwo – nie zasłużył na nie

 

Im więcej kapitału fikcyjnego w rynku

Tym „ciaśniej” i tym trudniej dotrzeć do „wyszynku”

Kapitałom prawdziwym, mającym pokrycie

Te są więc rugowane z tego rynku skrycie

Pierwej zrobi zakupy fikcyjny przed prawym –

Przez to wiele sromoty w gospodarczej nawie

Generalnie powstaje ta niesprawiedliwość:

Kto pracuje – ten nie ma: zakupu możliwość

Staje się przywilejem spoza świata pracy

Gra (a nie trud uczciwy) dostarcza kołaczy

Planowanie – rugując kapitał fikcyjny

Przywraca sens rzetelnym i wydajnym czynom

 

Ale – tu planowania druga twarz się jawi

Planując też nie całkiem się fikcji pozbawisz

Oto bowiem w ferworze planowych kreacji

Pojawia się kartkowej duch reglamentacji

Takie kartki to jakby całkiem alter-ego

Kapitałów fikcyjnych – w tym też brak dobrego

Kiedy system kartkowy gra rolę centralną

Pieniądz przestaje pełnić funkcję naturalną

Wyznacznika wartości i ekwiwalentu

Traci pieniądz swe funkcje całkiem do imentu

Staje się ledwie kartek marnym załącznikiem

Nie odpowiada pracy konkretnej wynikom

Jest zatem niby-pieniądz (owe kartki właśnie)

A towaru brakuje – to zaś rodzi waśnie

W portmonetce pieniędzy nosisz ile zdołasz

Lecz kartka uruchamia je – a nie twa wola

Pojawia się podwójny obrót finansowy:

Odrębny dla zakupów i dla wynagrodzeń

Nieuchronne tu zrodzą się nam spekulacje

Znów trzeba szczegółowe wdrożyć regulacje

By aferom zapobiec, lichwie, rynkom czarnym

I cenom coraz bardziej złym i nierealnym

 

Nazwano ten dylemat – niech każdy pamięta:

Rynek ma być nabywcy – czy też producenta?

 

*          *          *

 

PLAN – zorganizowana wersja gospodarki

Przewidywał też różne dla ludzi podarki

Tu dodatek rodzinny, tu premia, podwyżka

Tu mieszkanie czynszowe i opłat obniżka

Różne ulgi dla ludu co żył z ciężkiej pracy

W ten to sposób o troszkę każdy się wzbogacił

Najważniejszy podarek jednak socjalizmu

Ostateczne wygnanie analfabetyzmu

Każdy – kto chciał czy nie chciał –musiał się nauczyć

Pisać, czytać i liczyć (choć pod nosem mruczał

każdy zadowolony, bo to wstyd był przecież

żeby nic nie rozumieć co się dzieje w świecie,

żeby zliczyć nie umieć zarobku własnego

więc uczyli się wszyscy jeden przez drugiego)

Po kilku latach starań wszyscy prawie w kraju

Pisali, i czytali oraz dodawali

Może to i niedużo – ale jest podstawa

Aby dalsze obszary mądrości poznawać

 

*          *          *

 

By planistów wspomagać w ich to zbożnym dziele

Zatrudniono naukę do pracy: na czele

Radzieckie stały głowy, te nie od parady

Co na każdą zagwozdkę znajdą dobrą radę

Gdzie wydajność za mała trzody lub z hektara

Zaraz jakiś uczony dobrze się postara

Tu zaszczepi, tu doda, tutaj pokrzyżuje

I nadzwyczajne normy przyroda zyskuje

Jakby natura sama socjalizm budować

Chciała razem z narodem i czynić odnowę

Nazwisko Miczurina – to między innymi –

Głośne było bo umiał postępować z nimi

Znaczy: z sadów plonami, które z jego ręki

Owoców dostarczały wielkich oraz pięknych

A znowuż Pawłow znał się dobrze w psychologii

I na tym polu cuda niesłychane robił

Miał teorię odruchów którą tak stosował

By zwierzę oraz człowiek dobrze się zachował

Wielu innych uczonych radzieckich wspierało

Planowe założenia tam, w radzieckim kraju

Oraz w krajach ościennych, w tym w naszej ojczyźnie

(oczywiście, w działaniach na rzecz socjalizmu)

Tak po prawdzie i szczerze - nieco podejrzane

Co do liczb i moralnie były te badania

Po wielu latach prawda nieraz na jaw wyszła

Że radzieckie teorie to są koromysła

Wymyślone w potrzebie dla Partii i władzy

Smalone duby które na nic nie poradzą

Nie wszystkie, ale wiedzmy że czasem nauka

Nie prawdy lecz poklasku w swej robocie szuka

 

A tam kędy nie mogła dosięgać nauka

Partia dla wsparcia PLANU innych środków szuka

Współzawodnictwo pracy stało się zajęciem

Które w Polsce i w innych krajach miało wzięcie

Na przykład górnik Pstrowski Wincenty wyzwanie

Dał innym w wydobyciu normy wykonaniu

Fedrował 300 procent a może i więcej

Dał innym dobry przykład, a za to w podzięce

Szlag go trafił zdrowotny, bo ileż to można

Śrubować w górę normy, wszak trzeba z ostrożna

Człowiek nie jest z marmuru ani też z żelaza

Kto normy chce śrubować – naturę obraża

Ta z nawiązką odpłaci i szlag ciebie trafi

Jeśli już po bożemu robić nie potrafisz

Ten problem także mieli domów budowlańcy

Którzy z normami cegieł zechcieli zatańczyć

I zamiast trzech tysięcy zwykłej normy dziennej

Kilkanaście tysięcy kładli nieodmiennie

Wymyślono systemy jakieś brygadowe

I pokazowe zrywy systemem trójkowym

Wszystko to były kpiny z normalnej roboty

Bo oto jakaś trójka siódme daje poty

A cała reszta stoi i zuchów podziwia –

I tak się o robocie pojęcie wykrzywia

Najprzeróżniejsze czyny, zrywy, subotniki

Robiono by planowe nadgonić wyniki

Dla uczczenia dowolnej okazji partyjnej

Ludzie deklarowali czyny produkcyjne

W końcu plan przestał kanwę wszystkiego stanowić

Tylko czyny i zrywy wszystko miały zrobić

Nawet młodzież – przeważnie bardziej ideową

Zagoniono skutecznie w pracę brygadową

Uczniowie robotnicy, studenccy mołojce

Zasilali członkami słynna Służbę Polsce

Zrazu ruch to był tylko, oddolna idea

Wkrótce się propaganda nachalna zaczęła

Kto działał w Służbie Polsce – ten miał w Partii chody

Mógł łatwiej przejść przez życie i karierę zrobić

Kto zaś drogą tą nie chciał załatwić se stażu

Nierzadko podejrzany był o sabotaże…

 

*          *          *

 

Ostatecznie już w drugim roku tego PLAN-u

Gospodarka w odmiennym zostawała stanie

Niż ten zaplanowany – zatem szukać winy

Zaczęło kierownictwo i błędów przyczyny

Nie bacząc na trudności obiektywne planu

Zaczęto na winowych wielkie polowanie

Nie tylko spekulanci oraz szabrownicy

Szalbierze i złodzieje trafili do „kicia”

Zwyczajni kierownicy i ludzie oddolni

Oskarżani o zbrodnie albo nieudolność

Winnych po wsiach i miastach, po lasach szukano

Wrogami klasowymi hurtem okrzyczano

Jednym słowem: nóż w plecy wbijali krwiożerczy

Młodego socjalizmu okropni mordercy

Dość powiedzieć że nawet wielka Ameryka

Choć daleka – oskarżeń wcale nie umyka

Wiadomym się nam stało – to z partyjnych gazet

Że stonka zżera plony – owad jest to wraży

Bezczelny i niepomny nauk socjalizmu

Stonkę zaś nam zrzucili – tak jest napisane

Burżuazyjni, wredni, źli Amerykanie

 

Zaczęły się procesy, wciąż nowe i nowe

Niektóre z nich doraźne – inne pokazowe

Więzienia wypełniły się po brzegi całe

Obozów ciężkiej pracy też nie brakowało

Winny był czy nie winny, zależy od tego

Jak różni komisarze patrzyli na niego

Niejeden stracił głowę podczas egzekucji

Jak za najgorszych czasów każdej rewolucji

Innych zaś pozbawiano czci oraz honoru

Jak podczas najpodlejszych okresów terroru

Oczywiście jak ryby w wodzie tu się czuły

Z Urzędu Bezpieczeństwa rozmaite szuje

Pełna inwigilacja, liczne prowokacje

Prywatne porachunki – zawsze mieli rację

Wymyślali oskarżeń bzdurnych całe tomy

Które z partyjnej góry były zamówione

A pod te oskarżenia biciem, torturami

Zdobywali rzężenia zwane zeznaniami

Zmaltretowani ludzie na sądowej sali

Najbzdurniejsze wymysły jęcząc potwierdzali

Tak to w kraju najnowsze porządki se mości

Owa ludowej ręka (nie)sprawiedliwości

 

Jak zapewne we wszystkich działach tego PLANU

I tutaj pięćset procent normy wykonano

Smutna jednak pojawia się w końcu konkluzja:

Niewinni zapłacili za PLANU iluzje