Personifikacja zdarzeń

2011-03-26 12:07

 

Jakże niewiele zdarza się w dzisiejszym świecie w taki oto sposób, że ktoś konkretny i indywidualny od początku do końca panuje nad tym właśnie zdarzeniem!

 

A jednak skłonni jesteśmy winić za złe i nagradzać za dobre – konkretnych ludzi.

 

Sportowiec – ten wybitny i ten przegrywający – najczęściej jest dziś „frontmenem” dość licznej ekipy będącej niemal przedsiębiorstwem, w dodatku nie on tam jest „prezesem”. A jednak to on – w naszych oczach – „wygrywa” i „przegrywa”.

 

Diva sceniczna płci dowolnej, np. operowa czy rockowa – podobnie. Bez wielkiej maszynerii twórczej, marketingowej i komercyjnej niewiele znaczy.

 

Nawet oligarchowie biznesowo-finansowi, trzymający wszak w twardych lub szczęśliwych rękach wielki majątek i ludzkie losy – okazują się w wielkim stopniu marionetkami w rękach Koniunktury albo jakiegoś biznesowo-politycznego Układu.

 

Wypadków samolotowych nie powodują ani pojedynczy piloci, ani ich dowódcy zaglądający do kabiny, ani Najważniejsi Goście na pokładzie, ani telefonujący do nich Bracia. A na pewno nie Premierzy Rządów „swoich” czy „wrażych”. One się po prostu zdarzają na skutek szeregu okoliczności nałożonych na siebie.

 

Oczywiście, trudno zaprzeczyć, że osoby o szczególnych cechach, skłonności o szczególnym oddziaływaniu, procesy o nieuchronnych konsekwencjach – mają wielki wpływ na zdarzenia, tego trzymają się sądy, media i opinia publiczna. Ale to jest zawsze jakieś uproszczenie i swoista symbolika.

 

To nie Hitler wywołał II Wojnę światową, choć trudno ją sobie wyobrazić bez takiego kogoś jak on. Wywołała tę wojnę niemiecka tęsknota za wielkością i germańska pretensja do Europy, wywołał ją Nietsche swoimi koncepcjami Człowieka, jakiś recenzent nie doceniający malarskiej sztuki kaprala, przedstawiciele mocarstw europejskich w Monachium, Mołotow ugadujący się z Ribbentropem, nadchodzący nieuchronny drugi kryzys gospodarczy, głębszy niż ten 1927-33. A Hitler chętnie to wszystko firmował, bo lubił teatr polityczny i swoją w nim rolę.

 

To nie Picasso namalował kubistyczne dzieła plastyczne rozłożone na cztery fale twórcze, tylko jego pełne zawiłości życie osobiste i towarzyskie, atmosfera w „towarzystwie europejskim” (klimat oczekiwania czegoś dotąd nie akceptowanego), wychowanie Pablo w rodzinie rysownika, kontakt z impresjonistami francuskimi. Moim zdaniem duże znaczenie miała też egzotyka jego imienia, które w pełnym brzmieniu prezentuje się tak: Pablo Diego José Francisco de Paula Juan Nepomuceno María de los Remedios Cipriano de la Santísima Trinidad Ruiz y Picasso. No, i oczywiście talent.

 

Jak złożenie to działa? Oto przykład: Za manifest kubizmu uważana bywa premiera utworu scenicznego Parady do libretta Jean Cocteau, do którego muzykę napisał Erik Satie, a scenografię zaprojektował Picasso. Wystawiony został w 1917 przez "Balety Rosyjskie" Siergieja Diagilewa (za Wikipedią).

 

 

*             *             *

 

W Polsce wiele spraw „nosi imię” pojedynczego człowieka. Spraw dobrych i wspaniałych i takich, które nie przynoszą nam chwały.

Zbyt często też zapominamy, że do tego, aby te sprawy w ogóle SPRAWAMI były – przyczyniają się zbiegi rozmaitych okoliczności, a także starań całych społeczności, w tym nas samych.

 

Nagradzając – pamiętajmy o tym. Osądzając – nie bądźmy zbyt pochopni.

 

 

 

Kontakty

Publications

Personifikacja zdarzeń

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz