Ostatnie rozdanie starego typu

2014-07-13 10:55

 

Trochę sobie pospekuluję przy niedzieli, skoro już mówimy o Pawlaku, który czujnie wychylił się ze swojej żyrardowskiej gawry, zagrał w stylu „orientuj się” i udaje, że go tu nie było.

Bez zbędności zauważmy, że w Europie Środkowej tyglą się wciąż nowe koncepty: nowe w tym sensie, że wynoszą z trzewiów społecznych na wierzch to, co w przyszłości będzie stanowiło o wartościach. Europa Środkowa – utraciwszy zdolność kreowania globalnych imperiów (Rzeczpospolita Obojga Narodów rozebrana przez trzech sąsiadów, Austro-Węgry rozpierzchnięte na drobne państewka) – daje upust swojej pasjonarności nie w kreacjach konstruktywnych, tylko w powstaniach roszczeniowych.

  1. Pierwszym powstaniem roszczeniowym był hitleryzm. Odwoływał się on do ludowej tęsknoty za dostatkiem (wolkswagen dla każdego), dumą narodową (rewizja traktatu wersalskiego), dynamicznym, ekspansywnym porządkiem (faszyzm). Narodowy socjalizm był tu strzałem w dziesiątkę;
  2. Drugie powstanie roszczeniowe – to symbolicznie rok 1956, najbardziej spektakularny na Węgrzech i w Polsce, a chodziło o zanegowanie carskiej formuły rządów, opartej na aroganckim sobiepaństwie resortów siłowych podporządkowanych degenerującej się misji upodmiotowienia Ludu;
  3. Trzecie powstanie roszczeniowe – to symbolicznie Solidarność, kontynuatorka antycarskiej krucjaty ludowej, wzmocniona o roszczenie dekolonizacji: razem dało to obalenie muru berlińskiego i zamianę kolonizacji totalitarnej na demokratyczną, a Europa Środkowa została przedzielona na pół między Moskwę i Brukselę;

Oczywiście, że powstania te wpisały się w globalne przemiany, i przez to zapamiętane zostały przez Historię w innej redakcji: jako hitlerowska zbrodnicza awantura wojenna, jako bunt klasy robotniczej w 1956, jako obalenie komunizmu w 1989. Niemniej są powody, by aksjologię i podłoże społeczne tych trzech przypadków postrzegać jako środkowo-europejskie powstania roszczeniowe, za każdym razem z podtekstem socjalistycznym, z odwołaniem się do idei socjalistycznych: mocne państwo w służbie „oddolnego” Ludu.

Powyższe- do dyskusji, niemniej użyję tego dla analizy tego, co w Polsce.

Sukces Solidarności – natychmiast zresztą okradziony przez Europę i Amerykę – przez 25 lat skazany był na ćwiartowanie, i to na żywca, z mnożącymi się i pęczniejącymi wykluczeniami i patologiami. Nie da się tego zakląć rocznicowymi celebrami. Nawet skrajny apologeta Transformacji zauważy, że w 1980 roku przeciw władzy carskiej i kolonizacji rosyjskiej stawało kilkanaście milionów „samorządnych i niezależnych oddolnych” ludzi zwartych pod jednoznacznym przywództwem. Dziś natomiast „oddolni” są w rozsypce, całkowicie zdezorientowani politycznie (bezpodmiotowi), skazani na rządy megabiznesu pozostającego w komitywie z megapolityką, przy wsparciu mediów, służb sekretnych i przy użyciu formuł gangsterskich. Mikro-powstaniem był w tym przypadku koncept IV Rzeczpospolitej, ale odwoływał się on do tych samych formuł rządzenia, nie dających podmiotowości „oddolnym”.

Ostatnie „dwie kadencje” to ostateczny popis buty Władzy, bezczelnej i aroganckiej wobec Kraju i Ludności, wściekle odreagowującej malejący swój udział w „korycie kontynentalnym” (mimo propagandy pozycja i możliwości polityczno-gospodarcze Polski w Europie są coraz bardziej cherlawe).

Tu pojawia się miejsce dla wszystkich, którzy mają w sobie instynkt powstańczy. Polska jest areną burzliwych flibustierskich prób oddolnościowych, odwołujących się do idei narodowych, socjalistycznych, religijnych. Spomiędzy nich wyłaniają się pierwiastki konstruktywne, niezdolne jednak do uruchomienia powstania roszczeniowego, a co dopiero do budowy alternatywnego Państwa…

Dlatego – cokolwiek zdarzy się na polskiej scenie politycznej w najbliższych latach – będzie zanurzone w dotychczasowej konwencji transformacyjnej, wrogiej wszystkiemu co „oddolne” (najłagodniejsza forma wrogości to odmowa solidarystycznego wsparcia, bo „samiście winni swojej nędzy”).

Waldemar Pawlak (prowincja), Piotr Duda (świat pracy), Tadeusz Rydzyk (parafianie), Jarosław Kaczyński (patrioci), Ktoś Nieznany Bliżej (przedsiębiorcy) – to ludzie zarządzający aparatem zdolnym poruszyć cokolwiek na scenie politycznej. Policzmy:

  1. Ochotnicze Straże Pożarne – to najbardziej dynamiczne „komitety wyborcze” prowincjonalnej samorządności;
  2. NSZZ Solidarność to najbardziej dziś powstańczy żywioł pracowniczy;
  3. Rodziny Radia Maryja – to najszerszy ruch antyrządowy, anty-europejski, anty-kosmopolityczny;
  4. PIS – to jedyna partia transformacyjna, która organizuje idee narodowo-patriotyczne;
  5. Niepokonani, Oburzeni, itd., itp. – to rosnący i przegrupowujący się do postaci politycznej ruch przedsiębiorców deptanych przez władzę i konkurencję zagraniczną;

Powyższe – to nie jest bałwochwalcza cenzurka dla wymienionych – tylko ocena realnej siły politycznej. W zupełnej abstrakcji od konotacji ideowych czy politycznych.

Przeciw tym wehikułom „nowego” – wehikułom niedoskonałym, a ich liderzy mają niejedno „za paznokciami” – wystawione są moce „starego”:

  1. Aparat samorządowy spolegliwy wobec Rządu;
  2. OPZZ;
  3. Metropolia kościelna;
  4. Wieloskrzydłowa partia władzy;
  5. Megabiznes, kapitał spekulacyjny, kapitał drenażowy;

Na tych pięciu poziomach jedynie w obszarze prowincji nie ma walki na noże, prawie tak samo jest w obszarze parafialnym. Najsilniejszy konflikt mamy w obszarze patriotycznym (zwarcie z żywiołem kosmopolitycznym) oraz w obszarze przedsiębiorczym (przedsiębiorcy przeciw megabiznesowi).

Nie przesądzając niczego – Waldemar Pawlak, postać, która dla porządku powinna przejść „lustrację” swojej działalności po 1989 roku – jest tym, który ma zdolność przeniesienia nas z czasów „starych” (tranformacyjnych) w czasy „nowe” (demokratyczno-samorządowo-obywatelskie). Wskazuje na to zarówno jego – nie zawsze świetlane – doświadczenie polityczne, jak też jego zdolność koalicyjna: dogada się niemal z każdym, zarówno ze „starej”, jak i z „nowej” opcji. Można powiedzieć, że Wałęsa miał faktycznie nosa wystawiając młodziutkiego „cyborga” jako następcę Jana Olszewskiego, zresztą w dość plugawej rozgrywce.

Nie byłbym sobą, gdybym tej spekulacji nie zakończył – nieustającym – apelem o powołanie niezależnego ośrodka myśli środkowo-europejskiej. Co czynię.