Osada Obywatelska

2017-12-03 09:07

 

Środowisteczko – to słowo brzmi pieszczotliwie, ale jest jedną z najważniejszych kategorii społecznych. Nauka nie zna jeszcze tego słowa. A zawiera ono w sobie treści, opisywane takimi słowami jak Sąsiedztwo, Wzajemnictwo, Sołectwo, Wspólnota, Samopomoc, Gromadnictwo, Mała Ojczyzna (Heimat) – i pewnie jeszcze innymi.

Obywatelstwo od jakiegoś czasu kojarzę z orientacją-rozeznaniem w sprawach publicznych wystarczającą do współdecydowania o nich – i z jednoczesną skłonnością, bezwarunkową i bezinteresowną, do czynienia tych spraw lepszymi niż są. Takie obywatelstwo (nazywam je rzeczywistym) możliwe jest poprzez wtopienie się, samo-wchłonięcie w Środowisteczko.

W takiej „redakcji” przeciwstawiam obywatelstwo rzeczywiste, obywatelstwu rejestrowemu, definiowanemu przez REGON, NIP, PESEL, zameldowanie, kontakt, numery w ZUS, NFI, Komisji Uzupełnień, w Banku, w sieci telefonicznej, w rejestrze długów, w rejestrze skazanych, itp. Obywatel rejestrowy nie musi być zorientowany, za to ma cztery podstawowe obowiązki:

1.       Sprawozdawaj o sobie (co robisz, co masz, z czego żyjesz: patrz: PIT, CIT);

2.       Płać, co nakazano w ordynacjach podatkowych i mechanizmach skarbowo-budżetowych;

3.       Głosuj, kiedy zarządzono głosowania;

4.       Pokornie znoś niedogodności ciążące na prawach człowieka i obywatela;

Każde Państwo (urzędy, służby, organy, legislatura) ułatwia sobie życie (nazywając to regulacjami dla dobra Ludności) – wprasowując człowieka w swoje rubryki, kratownice. Kto jest poza kratownicą – jest „nielegałem”, nie istnieje, nie doświadczy beneficjów systemowych (abonamenty, zasiłki, kredyty, racje), nie jest podmiotem-osobą w żadnej sprawie. Ale jeśli ktoś myśli, że w ten sposób można się ukryć przed Państwem – to nie docenia „zaciągów więcierzowych”, które wyławiają „nieobecnych” i pytają ich, kto zacz, wciągają do rejestrów.

To oznacza, że Państwo ma wrodzoną skłonność do wytrącania ludzi ze statusu obywatelstwa rzeczywistego i wtrącania ich w otchłanie obywatelstwa rejestrowego (używam słowa „rejestr” w takim samym znaczeniu, jak w czasach Kozaczyzny wciągano wybranych Kozaków do rejestru, na żołd).

Powyższy opis kłóci się w każdym calu z filozofią Samorządności. Człowiek wciągany w rejestry – traci „zdolność obywatelską”, zaczyna we własnym interesie doraźnym zabiegać o jak najlepszą pozycję w kratownicy, w rubrykach, przestaje uważać za najważniejsze to, co tu powiedziano o Środowisteczku (Sąsiedztwo, Wzajemnictwo, Sołectwo, Wspólnota, Samopomoc, Gromadnictwo, Heimat). Bo może i ważne jest, by było „wolnoć-Tomku w swoim domku” – ale żyć trzeba, wiec trzeba też wpasować się w struktury zatrudnieniowe, budżetowe, edukacyjne, wypoczynkowe, lecznicze. Ostatecznie człowiek gubi swoje racje, dla których inicjował swoją Pracę (rozmaite zajęcia autoryzowane własnymi celami), a przerzuca się na „ryt Zatrudnienia” (nieważne co robię, co mi każą, byłem uzyskał tytuł do wynagrodzenia i podobnych dodatków).

Można powiedzieć, że wszystkiemu „winna” jest cywilizacja, np. urbanizacja. Trudno o przesadny indywidualizm i autonomię, kiedy miasto „stoi” na infrastrukturze: drogi, torowiska, wodociągi-kanalizacja, elektryczność, gaz, ciepłownictwo, telefonia, sieci budynków, transport miejski, zaopatrzenie-dystrybucja, huby biznesowe i podróżne, wirtualne-tele-inforatyczne instalacje, itd., itp. Ale to pozór: infrastruktura „kręci człowiekiem” tylko wtedy, kiedy „ktoś” ma interes, by człowieka w niej zamknąć i zniewolić. Tak jak wszelkie budżetowo-publiczne sieci-struktury-systemy, takie jak oświata, lecznictwo, prasa-radio-telewizja.

Ów tajemniczy „ktoś” buduje Więcierze Mętne, specjalne konstrukcje złożone z przepisów, procedur, algorytmów, certyfikatów, obyczajów, przyzwyczajeń, norm, umów: oczekiwanym (przez takich rwaczy) efektem Więcierza jest stałe i nieodwołalne, abonamentowe wręcz zobowiązanie „konsumenta”, a zarazem „fakultatywne” pozory zobowiązań tego, kto „zaciąga więcierz” (dam-zrobię kiedy zechcę).

Charakterystyczne, że w terenach mniej zurbanizowanych – większe znaczenie mają realne, dosłowne, wyrażające się „wprost” stosunki międzyludzkie, obserwowane przez – a jakże - Sąsiedztwo, Wzajemnictwo, Sołectwo, Wspólnota, Samopomoc, Gromadnictwo, Heimat. Zatem jasnym jest, że kiedy infrastruktura (i podobne wygody cywilizacyjne) pozostaje pod kontrolą Ludności-Obywateli – Więcierze Mętne stają się tym czym są (czyli Złem), a ludzie sobie radzą „po ludzku”.

 

*             *             *

Moim Prezydentem Warszawy będzie ten, kto dokona Zmiany Wajchy: to nie sieci-struktury-systemy mają kręcić człowiekiem – tylko Obywatel ma ich używać dla swojego i wspólnego dobra. To tylko wydaje się trudne. W każdym razie dla każdego, kto nie „upuścił” swojego obywatelstwa rzeczywistego, kto się nie zatracił w pozycjonowaniu wedle kratownicy – jest oczywiste, kto komu powinien służyć.

Wszelkie sieci-struktury-systemy – aby tak się stało – powinny być remutualizowane. Wyjaśniam: w języku ekonomicznym Demutualizacja oznacza własnościową i zarządczą rekonstrukcję podmiotów gospodarujących: firmy rodzinne, spółdzielnie, stowarzyszenia, wspólnoty – przeistaczane są w spółki akcyjne lub te z ograniczoną odpowiedzialnością: wtedy ich „obowiązkiem” staje się nie zaspokojenie Środowisteczka, tylko wypracowywanie wskaźników komercyjnych.

Dlaczego akurat taki kapitalizm ma dominować w przestrzeni publicznej? No, więc chodzi o to, aby to, co zdemutualizowano – REMUTUALIZOWAĆ, przywrócić kontrolę mieszkańców nad sieciami-strukturami-systemami, oddać – np. infrastrukturę wszelką - Sąsiedztwom, Wzajemnictwom, Sołectwom, Wspólnotom, Samopomocy, Gromadnictwu, Heimatom.

To właśnie mam na myśli, kiedy mówię: Osada Obywatelska. I wyrażam przekonanie – wiem, jestem nudny – że Dr Mateusz Piskorski, współautor Programu Zmiany – jest dobrym wykonawcą takiego „zlecenia obywatelskiego”. Chcę, by został Prezydentem Warszawy.