Obywaciel bez ducha. Za to niepodległy

2010-11-11 15:31

 

Niedawno w emocjonalnej notce dałem wyraz swojemu zdumieniu, że społecznicy podkreślający swoją wrażliwość na sprawy ucisku, humanitaryzmu i wyzysku – nie są w stanie przełknąć w końcowej deklaracji PFS słów „rozwój duchowy” albo „życie duchowe”. Notka miała tytuł „O życiu duchowym” (patrz: tutaj). To był apel o to, żeby nie kojarzyć tych słów wyłącznie z religią i nauczaniem Kościoła – którego te osoby nie poważają.

 

Pisałem tam m.in.: Może jestem staroświecki, ale mi akurat życie duchowe kojarzy się ze zdolnością do tzw. „przeżywania”, z doskonaleniem własnej wrażliwości na los innych ludzi, zwierząt, roślin, naturalnego ludzkiego środowiska, grup nieludzko albo „humanitarnie” dyskryminowanych pod jakimś pretekstem, z sumieniem protestującym przeciw wszelkiej wojnie, wszelkim formom wyzysku i ucisku, ze świadomym – popartym „duchowym” rozeznaniem – konsumowaniem ludzkiego dorobku w dziedzinie sztuk wszelakich, z przyjaźnią i miłością, zdolnością do serdeczności wobec bliskich i obcych, z miłosierdziem (ojej, jakie to katolickie słowo!), z wewnętrznymi przeżyciami natury filozoficznej, egzystencjalnej, również religijnej czy prywatno-erotycznej. Kojarzy mi się też tak zupełnie przyziemnie, z dobrą książką czy filmem, z wierszem, piosenką, współczuciem z innymi w ich codziennych i niecodziennych sprawach, nawet z harcerskim ogniskiem w młodości, albo z Ryśkiem Riedlem śpiewającym list do Matki. Niedawno, w Zaduszki, przypomniałem tę i inne piosenki na swoim prywatnym blogu: Pasje-Moje.

 

Z doskonaleniem swojego osobistego człowieczeństwa mi się to kojarzy.

 

Duchowość - trudne jest to słowo i wieloznaczne, a zarazem bogate. W Wikipedii (dla ułatwienia) czytamy, że duchowość – to pojęcie wieloznaczne, kojarzone albo z działaniem sił nadnaturalnych, albo ze szczególnym (często z wartościującym epitetem "wyższy") wymiarem psychiki; może też być pojmowana w sposób łączący powyższe dwa sposoby, traktując wymiar duchowy jako należący do sfery nadnaturalnej.

 

Literatura na temat duchowości odzwierciedla głównie trzy, jak dotąd trudne do oddzielenia, obszary refleksji, badań i praktyki: teologiczny, filozoficzny i psychologiczny (Grzegorczykowa, 2006). Podejście teologiczne podkreśla nadnaturalną istotę duchowości i zaleca połączenie z pewnym bytem (Bóg, Wszechświat, drugie życie, patrz eschatologia), podejście filozoficzne koncentruje się na dochodzeniach na temat natury "ducha" jako podłoża duchowości, podejście psychologiczne akcentuje jej subiektywny charakter (doświadczenie duchowe). Częstym elementem doświadczeń duchowych jest mistycyzm, przejawiający się w postaci różnych stanów zmienionej świadomości. Owoce mistycyzmu to m.in. wyższy poziom rozwoju wewnętrznego, specyficzna twórczość (mistyka) oraz rozmaite, niekiedy zdumiewające, dokonania.

 

Jak to określił Bernard Spilka (1993), niejasna (ang. fuzzy) terminologia dotycząca duchowości powoduje, że nie sposób podać satysfakcjonującej definicji ani nawet zakresu znaczeniowego duchowości. Podjęcie takiego wyzwania jest jednak konieczne, m.in., z powodu rosnącego zainteresowania tym zjawiskiem i liczby badań nad nim.

 

Dalej znajdujemy – co nie jest częste w Wikipedii – obszerny artykuł dotyczący duchowości, i warto się na nim zatrzymać, zwłaszcza w święto przeznaczone dla obywateli. Bo może pojęcie to próbuje zawłaszczyć, uzurpować, „okupować” religia, ale mamy jego wielki deficyt w dobie żarłocznych rządów odczłowieczonego kapitału.

 

 

*             *             *

Dzielę obywatelstwo na rejestrowe i duchowo-mentalne.

 

Obywatel rejestrowy - to ktoś wyposażony w PESEL, NIP, kilkadziesiąt „przydziałowych” cyfr i liczb (adres, nr. dowodu i paszportu, itd.) – a jego publiczna rola jest uregulowana przez Państwo, które administruje jego prawem-obowiązkiem podatkowym i wyborczym.

 

Obywatel duchowo-mentalny wyposażony jest w ponadprzeciętną orientację w sprawach publicznych, jest w owe sprawy publiczne zaangażowany, jest też duchowo i czynem przejęty problemami społecznymi. Gotów jest do działania dla dobra publicznego.

 

Państwo wobec obywatela rejestrowego zachowuje się jak wobec swojej „własności”: wymaga posłuszeństwa, coraz ściślej reguluje jego zachowania i jego status (pozycjonowanie), stosuje przymus i przemoc, ustawia się „powyżej” obywatela rejestrowego, decydując za niego o sprawach budżetowych (udając zresztą, że czyni to w imieniu i na rzecz obywateli), zakazuje mu przekraczania określonych progów krytyki i nawet dysputy, narzuca mu jego opcje-wskazania światopoglądowe, ideologiczne, międzynarodowe, na koniec „ustawia” mu jego przyrodzoną samorządność, a nawet życie prywatno-osobiste!

 

Państwo wobec obywatela duchowo-mentalnego zachowuje się jak wobec wroga, oskarża go o najcięższe zbrodnie (przeciw Racji Stanu, obrazę przedstawicieli władz, itp.). Państwo „przysiada” przed prawdziwym obywatelem tylko wtedy, kiedy ten zdoła uruchomić akcję masową, a i to nie zawsze skutkuje demokratyzacją powszechną czy choćby w jakiejś sprawie.

 

W obiektywnym interesie Państwa – trudno się więc dziwić urzędnikom i funkcjonariuszom – leży „standaryzacja-unifikacja” obywateli w formule rejestrowej. Wtedy obywatel staje się przewidiwalny i „spolegliwy”.

 

Tyle, że jest to początek drogi do wykluczenia, postępującego w dwóch trybach.

 

Pierwszy tryb wykluczenia – to odspołecznienie Obywatela, uczynienie z niego apolitycznej, powolnej masy. Najpierw obywatel traci zdolność do samorozwoju (bo funkcjonuje w odmóżdżającym kieracie), potem traci pracę (zatrudnienie, możliwość przewidywalnego dochodu), następnie traci dom (mieszkanie, rodzinę, wspólnotę), na koniec staje się dziadem i meneleje. Ale – przyjrzyjmy się rzeczywistości – zaczyna się to od tego, że dajemy się zakuć w odczłowieczające dyby obywatelstwa rejestrowego.

 

Drugi tryb wykluczenia – to przyjęcie przez obywatela roli janczara-władyki Państwa, w przekonaniu, że go to trwale wypozycjonuje wysoko, zatem pozostanie on bezpieczny. Jest taki utwór, który mówi mniej-więcej: najpierw przyszli po obcych – nie reagowałem, nie jestem obcy. Potem przyszli po tych innych – nie reagowałem, nie jestem inny, potem przyszli po sąsiadów - nie reagowałem, bałem się. A kiedy przyszli po mnie – nie było komu zareagować. To jest – niestety – filozofia janczarów-władyków, po których „przyjdą” na koniec.

 

Prawdziwy Obywatel nie daje się wykluczyć nawet wtedy, kiedy jest przez Państwo i jego janczarów-władyków marginalizowany. Organizuje ruch obywatelski, aby Państwo „przysiadło” przed siłą i jednością obywatelską. Poczytajmy o Poddanych Jaśnie Demokracji – tutaj.

 

Świętując Niepodległość naszą – świętujmy nie tylko ustanowienie polskiej podmiotowości państwowej w obszarze prawa międzynarodowego.

 

Świętujmy też – czynem – naszą przyrodzoną wolność, objawiającą się w człowieczeństwie i w obywatelstwie duchowo-mentalnym. Mamy po temu okazję znakomitą – za 10 dni. Jako wyborcy-podatnicy czujmy się współ-gospodarzami Państwa i kraju, zamieńmy swoje obywatelstwo rejestrowe na obywatelstwo duchowo-mentalne.

 

 

 

Kontakty

Publications

Obywaciel bez ducha. Za to niepodległy

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz